Legia Warszawa złapała pucharową zadyszkę w lidze – to fakt niezaprzeczalny. Niezaprzeczalne jest też to, że Czesławowi Michniewiczowi kończą się wymówki, które tłumaczą słabą grę na krajowym podwórku. Kryzys ciągnie się przecież już od końcówki poprzedniego sezonu. Postanowiliśmy jednak sprawdzić coś jeszcze – czy inne kluby grające w Europie też mają takie problemy z punktowaniem w lidze? Przeanalizowaliśmy sytuację wszystkich klubów grających w Lidze Mistrzów, Lidze Europy i Lidze Konferencji. Zapraszamy po wnioski z tej analizy.
– Wczoraj mieliśmy trening w Gdańsku, pierwszy po meczu z Leicester. Mówiłem, że nie wygląda to dobrze, było widać u zawodników ciężkie nogi. Wiedzieliśmy więc, że musimy dokonać korekt w składzie. Czasu na regenerację było bardzo niewiele. Na pełną regenerację trzeba minimum 72 godziny – tłumaczył porażkę z Lechią trener Michniewicz. Niektórzy szybko sprawdzili, że mecz Ligi Europy nie przeszkodził jednak “Lisom” w ugraniu punktu w lidze. Nie przeszkodził także Spartakowi i Napoli, a dwóch z trzech grupowych rywali Legii nie notuje udanego startu sezonu.
Pytanie więc, czy faktycznie wpadliśmy w błędne koło – chcemy grać co trzy dni, bo chcemy grać w pucharach, ale mamy problem z grą co trzy dni, bo gramy w pucharach – czy jednak nie należy uogólniać tematu i mówić o problemie całości, bo jest to głównie problem Legii?
CZY CZESŁAW MICHNIEWICZ MOŻE MIEĆ JAKĄŚ WYMÓWKĘ?
Czy kluby grające w europejskich pucharach mają problemy w lidze?
Spojrzenie na jedno spotkanie nie odda pełnego obrazu wydarzeń. Spojrzenie na miejsce w tabeli? Też nie, bo przecież różne są ligi, różne liczby meczów rozegrane przez dane drużyny. Najbardziej wiarygodnie formę zespołu w lidze oddaje średnia punktów w obecnym sezonie. Pod tym względem Legia jest ósmym od końca klubem w Europie. Wyprzedza wąskie grono rywali, a także Lincoln Red Imps, bo na Gibraltarze nie wznowili jeszcze ligi.
Z jednej strony – widać, że podobny problem ma Leicester City, czyli drużyna z silną kadrą i pucharowym doświadczeniem. Z drugiej – warto zerknąć na listę klubów, które Legię wyprzedzają. A jest ich sporo, bo mistrzowie Polski są 88. drużyną w zestawieniu 95 zespołów, które grają rytmem środa-sobota (odliczamy Red Imps). Bardzo dobrze w lidze radzą sobie:
- Partizan Belgrad (średnia punktów – 2,82)
- CFR Cluj (2,73)
- CSKA Sofia (2,71)
- Łudogorec Razgrad (2,63)
- Crvena Zvezda Belgrad (2,60)
- Ferencvaros (2,57)
- Slavia Praga (2,56)
- Midtjylland (2,45)
- Dinamo Zagrze i Sheriff Tyraspol (2,44)
- Karabach Agdam (2,33)
- Slovan Bratysława (2,30)
- Sparta Praga (2,20)
- Sturm Graz, Zoria Ługańsk, Royal Antwerp (2,00)
- Club Brugge (1,90)
Sami widzicie – jest tego sporo, a dodamy, że odrzuciliśmy wyniki klubów z lig TOP 5, bo wtedy musielibyśmy wkleić wam pół listy. W widełki punktowe 1,50-1,89 łapie się kolejne kilka drużyn. Randers (1,64), Braga, Vitesse Arnhem (obie 1,63), Anorthosis Famagusta (1,50). Poniżej tego progu znalazło się 17 drużyn. Mistrzowie Polski należą więc do grupy ok. 18% pucharowiczów, którzy na starcie sezonu rozczarowują w lidze. Poza wymienionymi na grafice są to także Lyon (1,44), RB Lipsk (1,43), NS Mura (1,42), Maccabi Hajfa i Maccabi Tel Aviv (1,40), Rennes (1,33) oraz AZ Alkmaar (1,29).
System wiosna-zima pomaga?
Osobnym tematem są jeszcze skandynawskie kluby (oraz Kajrat Ałmaty). W ich przypadku średnia punktów jest zwykle bardzo dobra, ale musimy brać poprawkę na to, że Bodo/Glimt, Malmo FF i reszta są w zasadzie w trakcie, albo i na finiszu ligowych zmagań. Dlatego wydzielmy ich na moment z zestawienia i sprawdźmy, jak punktują, od kiedy zaczęły grę na dwóch frontach. W każdym przypadku średnią liczymy od momentu pierwszego meczu w pucharach, także licząc eliminacje.
- Malmo FF – 1,33
- Bodo/Glimt – 2,5
- Kajrat Ałmaty – 1,75
- HJK Helsinki – 1,50
- Flora Tallinn – 2,22
Jak widzicie – nie ma reguły. Trzy zespoły radzą sobie dobrze lub bardzo dobrze. Wyraźny problem ma Malmo, na krawędzi balansuje HJK, które ostatnio złapało wyraźny dołek formy: Finowie przegrali trzy ostatnie mecze. Czyli, przyjmując poprzednio wspominaną linię, Legia znalazła się wśród osiemnastu nieradzących sobie w lidze pucharowiczów. Nie zmienia to jednak wiele – problemy ma jedna na pięć drużyn.
BODO/GLIMT – SUKCES PO NORWESKU
Brakuje nam przyzwyczajenia do gry w pucharach? Nie piłkarzom Legii…
Czy możemy znaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy? Ciekawą tezę postawił Dariusz Żuraw, któremu takie pytanie zadał portal “Newonce.sport”. – Brak doświadczenia polskich klubów, trenerów i piłkarzy powoduje, że nie radzimy sobie z tym. Brak ogrania samych zawodników nie jest tu bez znaczenia. Występujemy tam tak rzadko, że organizmy piłkarzy nie są przygotowane fizycznie i emocjonalnie, aby udźwignąć taki ciężar – stwierdził były trener Lecha. Mamy jednak wrażenie, że Żuraw patrzy na sytuację z perspektywy “Kolejorza”. W Poznaniu faktycznie puchary są rzadkością: przed poprzednim sezonem Lech miał rok przerwy od udziału choćby w eliminacjach, wcześniej dwukrotnie docierał do trzeciej rundy drogi po fazę grupową.
JAK POLSKIE KLUBY RADZIŁY SOBIE W LIDZE EUROPY?
Legia? Ok, miała przerwę od gry w grupie, ale jednak rokrocznie stawała do walki o nią i nie potykała się na pierwszej przeszkodzie. Od czasu ostatniego awansu do grupy trzykrotnie docierała do ostatniej rundy eliminacji, raz odpadła w trzeciej. To mimo wszystko kilka tygodni grania dwa razy w tygodniu, więc nie jest tak, że tego ogrania w ogóle nie ma. Poza tym: spójrzmy na kadrę mistrza Polski.
- Artur Boruc – 49 meczów w pucharach i eliminacjach
- Artur Jędrzejczyk – 67
- Filip Mladenović – 46
- Mattias Johansson – 41
- Ihor Charatin – 47
- Andre Martins – 46
- Josue – 34
- Mahir Emreli – 60
Mateusz Wieteska czy wcześniej Josip Juranović kręcą się wokół 25 gier w Europie, Lirim Kastrati ma ich 22. Wiadomo, są żółtodzioby (Slisz), ale też ciężko powiedzieć, że w Warszawie mamy bandę gości, która pierwszy raz styka się z koniecznością gry dwa razy w tygodniu. To reprezentanci (lub byli reprezentanci) krajów, zawodnicy z doświadczeniem z Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Charatin czy Emreli rok temu grali w pucharach, a ich drużyny dawały radę i w lidze.
SHERIFF, LINCOLN I INNI – NAJWIĘKSZE NIESPODZIANKI W PUCHARACH
… ale “nowi” w Europie faktycznie miewają problemy
Spójrzmy na tę sprawę z innej strony. Legii nie było w fazie grupowej pucharów przez cztery sezony. Sprawdźmy, ile klubów mierzyło się z podobnym wyzwaniem – awansem do Europy po długiej przerwie. Sprawdźmy też, jaka jest ich średnia punktów w lidze, żeby porównać je z mistrzami Polski. Damy nam nawet mały handicap – niech będą to tylko kluby, które poprzednie trzy sezony spędziły poza pucharowym dworem.
- Sheriff Tiraspol – 2,44
- Flora Tallinn – 2,43
- Sturm Graz – 2,00
- Union Berlin – 1,71
- Randers FC – 1,64
- Vitesse Arhem – 1,63
- West Ham United – 1,57
- Anorthosis Famagusta – 1,50
- NS Mura – 1,43
- Maccabi Hajfa i Maccabi Tel Aviv – 1,40
- HJK Helsinki – 1,33*
- Brondby – 1,10
- Alaszkiert – 0,83
Wciąż nie mówimy o jednoznacznym trendzie – grasz w pucharach po raz pierwszy od dawna, więc musisz się znów nauczyć łączyć z nimi ligę. Jesteśmy jednak w stanie częściowo zgodzić się z tym, że takie zjawisko występuje. Choć nadal boli fakt, że w tym gronie tylko dwa kluby zaliczyły gorszy start niż Legia. Zwłaszcza że jeden z nich za konkretne wzmocnienie ma gościa, który dopiero co spadł z polskiej drugiej ligi.
JOSE EMBALO – SPADŁ Z 2. LIGI, STRZELA W LIDZE KONFERENCJI
Średnia wyciągnięta z powyższym danych wskazuje, że pucharowe “świeżaki” zdobywają 1,50 punktu na mecz. Gdyby mistrzowie Polski dociągnęli chociaż do tego progu, wyglądałoby to nieco lepiej.
Kluby się podnoszą, trenerzy niekoniecznie
Wnioski końcowe? Nie można jednoznacznie stwierdzić, że problem, z którym boryka się Legia Warszawa, to sprawa dotykająca każdego i powszechny przypadek. Z drugiej strony, gdy rok temu w podobny sposób porównywaliśmy sytuację Lecha Poznań w lidze i reprezentant Ekstraklasy też był na końcu zestawienia ze średnią punktów 1,12. Na początku listopada gorzej od niego punktowały w lidze tylko:
- Gent (1,08)
- Hoffenheim (1,00)
- Wolfsberger (0,75)
Złe wieści dla klubu ze stolicy? Z tej czwórki w pucharach gra tylko Gent, który przez baraże w lidze doczłapał się do eliminacji Ligi Konferencji. Gdy rozszerzymy grono tych, którzy nie radzili sobie wówczas w lidze o kolejne drużyny, okaże się, że po fatalnym starcie podniosły się jeszcze Hapoel Beer Szewa (5. miejsce na koniec sezonu), Maccabi Tel Aviv (2.), Sivasspor (5.) i Wolfsberger (5.). No, jeszcze najwięksi, jak Sevilla i Manchester United, którzy także punktowali poniżej 1,50.
Czyli da się. Tyle że – i to już złe wieści dla Czesława Michniewicza – nie licząc tych największych, cierpliwość do szkoleniowca, który władował się w ligowy kryzys, zachowały jedynie dwa kluby: Hoffenheim i Sivasspor. Pozostała szóstka maruderów z poprzedniej jesieni znajduje się już pod skrzydłami nowego szkoleniowca.
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK