Przyszedł pół roku temu, niczego spektakularnego nie zdziałał, nie był szalenie perspektywiczny (25 lat), a odchodzi za lepsze pieniądze niż Joel Valencia (wybrany najlepszym piłkarzem ligi), Karol Świderski (dziś reprezentant), Robert Gumny (jedna z perełek renomowanej akademii Lecha) czy Bartosz Bereszyński (ograny na polskich boiskach). Aschraf el Mahdioui, który przenosi się do Al-Taawon za około 2,7 milionów dolarów, to jeden z najlepszych transferów wychodzących w historii Ekstraklasy. Oferta Arabów, którzy aktywowali klauzulę pomocnika, spadła Wiśle jak z nieba.
Artur Sobiech pojechał kiedyś z przedstawicielami Ruchu Chorzów do Józefa Wojciechowskiego. Nie chciał zmieniać pracodawcy, a jeśli już, chodziła mu po głowie raczej zagranica. Ale skoro Ruch naciskał, by chociaż ponegocjować, to ubrał garnitur i wsiadł w samochód.
– To ile chcesz zarabiać? – spytał podczas rozmów Wojciechowski.
– 100 tysięcy miesięcznie – odparł Sobiech, będąc przekonanym, że właściciel Polonii wyśmieje tę ofertę i wszyscy się rozejdą.
– OK, w porządku – odparł jednak Wojciechowski i piłkarz stracił pole manewru.
Dostał ofertę, której nie można było odrzucić. Przyszła znienacka, ale była zbyt duża, by jej nie zaakceptować. Arturem Sobiechem jest dziś Wisła Kraków, która nie planowała sprzedawać Aschrafa, ale aktywowanie klauzuli przyniesie jej takie pieniądze, że… nie ma nawet czego żałować.
Czy Wisła Kraków może sobie pozwolić na sprzedaż?
Teoretycznie Wisła znalazła się w trudnym położeniu. Zimuje pięć punktów nad strefą spadkową. Można spodziewać się, że Legia zacznie marsz w górę. Zagłębie Lubin się zbroi i w logiczny sposób usprawnia obronę. Szulczek ma pomysł na Wartę. Górnik Łęczna z kolei może być nieobliczalny. To na pewno nie jest położenie, w którym można powiedzieć sobie zimą: dobra, byle do czerwca, jakoś dotrwamy do końca sezonu przejściowego. To nie jest też położenie, w którym lekką ręką możesz oddawać kluczowych zawodników.
ASCHRAF ODCHODZI. DUŻA KWOTA ODSTĘPNEGO
Kto był najlepszym piłkarzem Wisły jesienią? Zapewne Aschraf El Mahdioui. Nie jest to typ piłkarza, który sam wygrywa mecze. To raczej odpowiedni tempomat, który reguluje akcje zespołu i potrafi rzucić raz na jakiś czas świetne ciasteczko (jak chociażby do Gruszkowskiego z Zagłębiem). Jesienią większość piłkarzy Wisły mniej lub bardziej rozczarowała. Nie rozczarował Biegański. Może Gruszkowski. I na pewno nie rozczarował Aschraf, który w przeciwieństwie do swoich kolegów – zwłaszcza tych nowych – potrafił grać na regularnym poziomie.
Może i czasem zwalniał akcje, może i też ocenialiśmy go przez pryzmat elegancji w ruchach, która przecież punktów nie daje. Ale nawet mimo niezaprzeczalnych zalet, nie jest to piłkarz, za którym będzie się w Krakowie wzdychać, jak choćby za Polem Llonchem. W lidze znajdziemy znacznie lepszych fachowców na tej pozycji. Karlstroem. Kwekweskiri. Tiba. Dąbrowski. Gajos. Romanczuk. Sokołowski. Może nawet Tomasiewicz.
Podobnie ma się sprawa z Yawem Yeboahem. Piłkarzem bardzo efektownym, czasami i efektywnym, ale kompletnie nieregularnym. Yeboah oczywiście trafił na portale całego świata, gdy zezłomował obronę Górnika Łęczna, noszono go na rękach też po derbach Krakowa, które rozstrzygnął strzelając jedynego gola w meczu. Miewał więcej przebłysków, a rundę kończył z sześcioma golami. Potrafił dać Wiśle to, czego najbardziej jej jesienią brakowało – nieprzewidywalność. Za nim będzie się wzdychać, bo wprowadzał na polskich boiskach element magii. Ale czy skasowanie 1,8 milionów euro za piłkarza, który zagra dobrze raz na pięć meczów, a w pozostałych irytuje niedokładnością i nieobecnością, nie jest dobrym dealem?
No właśnie. To nie jest oddanie zawodnika lekką ręką czy rzucenie się na pierwszą lepszą ofertę.
Zastąpienie Aschrafa i Yeboaha – czy to na pewno największe wyzwanie Wisły?
Gdy jesteś stabilnym klubem, walczącym o trofea, jesteś w stanie wstrzymać takie propozycje i liczyć na to, że po sezonie też się pojawią. Wisła Kraków jest już stabilna, ale nie jest jeszcze konkurencyjna względem ligowej czołówki. Zgarnięcie około czterech milionów euro w jednym oknie to dla niej świetna informacja, bo spłaciły się z ogromną nawiązką dwie inwestycje, dzięki którym będzie można poczynić kolejne i wznieść klub na jeszcze wyższy poziom organizacyjno-finansowy. W Krakowie powiedzieliby – zrobić kolejny krok do przywrócenia Wisły na należne jej miejsce.
Kibice często burzą się, gdy ich kluby sprzedają najlepszych piłkarzy. Patrząc jednak na tę sprawę bez emocji, to właśnie sprzedaż zawodników pozwala na systematyczne podnoszenie jakości kadry zespołu, o ile masz jakiś długofalowy plan i nie przejadasz pieniędzy. Jeśli nie wierzycie, spytajcie w Szczecinie, gdzie po transferach Piotrowskiego, Buksy czy Walukiewicza zbudowali pakę, która walczy o mistrzostwo Polski, a przy okazji generuje kolejne intratne transakcje. Rozwój Wisły będzie możliwy tylko wtedy, jeśli ta dalej będzie generowała duże zainteresowanie (jak do tej pory, co przełoży się na sponsorów), będzie zarabiała na piłkarzach i dzięki temu ściągała lepszych (jak robi to wspomniana Pogoń), nie będzie wywracać całego planu do góry nogami po niepowodzeniach (bo wydaje się, że wreszcie zbudowano stabilne struktury) i utrzyma się w lidze, co jest w tym przypadku warunkiem sine qua non.
Póki co Wisła wszystkie cztery punkty realizuje, a transfery Aschrafa i Yeboaha nie są wcale desperackie, jak chociażby Legii, która sprzedała naprędce Kulenovicia i Karbownika, nie wyciągając z tych ruchów takich kwot, jakie mogłaby przy odpowiednim podejściu do negocjacji. Wręcz przeciwnie. To dla “Białej Gwiazdy” kapitalne oferty. Wiśle do wypełnienia został na ten sezon zatem ostatni i najważniejszy warunek, czyli utrzymanie się w lidze. Największym wyzwaniem Wisły przed wiosenną walką nie będzie zastąpienie Yeboaha czy Aschrafa, a poprawienie wszystkich elementów, które w tym zespole nie funkcjonują. Jeśli to się uda, brak dwóch piłkarzy może być wręcz niewidoczny. Adrian Gula narzucił swojej drużynie określony styl, opierający się na grze piłką. Wisła rozgrywała ją powoli i bez pomysłu, co sprawia, że była bardzo przewidywalna. A przy tym popełniała głupie błędy i plan na poszczególne mecze szybko się sypał. Zespołu nie ciągnęły indywidualności, które w takich momentach są niezwykle ważne. Większość piłkarzy notowała jedynie przebłyski. Jeśli Wisła zacznie funkcjonować jako zespół, a pozostali piłkarze wskoczą na swój regularny poziom, nikt nie będzie wspominał Aschrafa i Yeboaha. “Biała Gwiazda” jest w stanie to zrobić, bo nawet bez tej dwójki piłkarzy ma kadrę, która spokojnie powinna myśleć o środku tabeli.
Plan Guli musi po prostu wreszcie zażreć. Jeśli wiosną nie zażre, nawet Aschraf i Yeboah by tego nie uratowali.
Aschraf el Mahdioui – najlepszy transfer wychodzący w historii Ekstraklasy?
Kwota, za jaką odchodzi Aschraf do Arabii Saudyjskiej (około 2,7 miliona dolarów plus gruby procent od przyszłego transferu), nakazuje zastanowić się, czy biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, to nie jest najlepszy wychodzący transfer w historii Ekstraklasy.
Aschrafowi daleko do rekordów transferowych Kozłowskiego, Modera czy Kamińskiego. To oczywiste. Na opłacalność tego transferu należy popatrzeć przez pryzmat dwóch czynników:
- jakości, jaką Aschraf oferuje tu i teraz,
- jego perspektywiczności.
Czy stwierdzimy, że Wisła się zawali, jeśli straci swojego boiskowego lidera? Nie. To oczywiście strata dla zespołu, ale nie tak odczuwalna jak chociażby ewentualna oferta dla Jesusa Imaza z Jagiellonii. Bardziej porównalibyśmy to do odejścia Patryka Sokołowskiego z Piasta. W Gliwicach pewnie przez chwilę podrapali się po głowie, a potem ściągnęli porównywalne zastępstwo na lata i koniec końców wyszli na tym ruchu korzystnie. Aschraf po prostu nie jest tak wpływowym piłkarzem, by móc żałować jego odejścia. Czy uznamy, że można było wyczekać ten transfer (oczywiście czysto teoretycznie, przy aktywowaniu klauzuli Wisła może tylko wysłać Holendrowi wyprawkę klubowych gadżetów na pamiątkę), by w przyszłości sprzedać go drożej? Absolutnie nie. Piłkarz ma już 25 lat. Nawet, jeśli wyobrazimy sobie scenariusz, w którym za rok czy dwa zostaje gwiazdą ligi i wprowadza Wisłę do eliminacji pucharów, to i tak jego wartość raczej nie dobiłaby do 2,7 milionów dolarów. Tak po prostu funkcjonuje rynek, co pokazują transfery wychodzące piłkarzy, którzy przekroczyli już 25 rok życia.
W tej kategorii wiekowej, drożej od Holendra odeszli tylko:
- Rafał Murawski (3,2 mln euro do Rubina Kazań),
- Maciej Żurawski (3,1 mln euro do Celtiku),
- Josip Juranović (3 mln euro do Celtiku),
- Nemanja Nikolić (3 mln euro do Chicago Fire),
- Aleksandar Prijović (2,9 mln euro do PAOK-u),
- Vadis Odjidja-Ofoe (2,5 mln euro do Olympiakosu),
- Tamas Kadar (2,5 mln euro do Dynama Kijów).
Każdy z nich był albo reprezentantem kraju, albo niekwestionowaną gwiazdą ligi, albo piłkarzem zweryfikowanym w Ekstraklasie w szerokiej perspektywie. A najczęściej każdym na raz. Do Aschrafa nie możemy dopisać żadnego z tych określeń. To pokazuje, jak dobra jest to transakcja.
Stosunek otrzymanej kwoty do jakości/perspektywiczności wypada tutaj spektakularnie. To sprawia, że można zastanowić się, czy w historii naszej ligi był lepiej sprzedany piłkarz. Odejście Aschrafa można wrzucić do jednego worka z następującymi transferami:
- 24-letni Adrian Mierzejewski do Trabzonsporu za 5,25 miliona euro. „Mierzej” był jednak gwiazdą ligi i reprezentantem Polski. Józef Wojciechowski nie chciał go sprzedawać – a i nie musiał, bo pieniędzy mu nie brakowało – a więc twardo negocjował z Turkami. Najpierw zaproponowali 2,5 miliona. Odrzucił. 3 miliony. Odrzucił. JW ugrał ponad dwa razy tyle, ile wynosiła pierwotna oferta i zgodził się na przenosiny tylko dlatego, że poprosił o nie sam Mierzejewski.
- 18-letni Bartosz Białek do Wolfsburga za 5 milionów euro. Transfer młodego piłkarza nie powinien nas dziwić, ale tu mówimy o dużych pieniądzach za gościa, który nie zagrał nawet pełnego sezonu w Ekstraklasie i strzelił w niej ledwie 9 bramek. Za mniejsze kwoty odchodzili choćby Piątek, Niezgoda, Buksa czy Klimala – napastnicy znacznie bardziej ograni i ukształtowani. Za taką samą kwotę odszedł Bartosz Kapustka, który wypromował się na Euro 2016.
- 23-letni Aleksandar Tonew do Aston Villi za 3,20 milionów euro. Potrafił huknąć z dystansu, ale czy był wielką gwiazdą Lecha? Niekoniecznie. W Anglii furory nie zrobił, jego kariera od momentu transferu to jeden wielki zjazd.
- 29-letni Nemanja Nikolić do Chicago Fire za 3 miliony euro. Cena mogła robić wrażenie, gdy spojrzymy na metrykę piłkarza. Rzadko płaci się dziś takie pieniądze za piłkarzy, którzy są bliżej emerytury niż dalej. Amerykanie kupili jakość i ją dostali.
- 26-letni Tomas Kadar do Dynama Kijów za 2,5 miliona euro. Początki Węgra w Lechu były bardzo dyskusyjne. Notorycznie się kompromitował. Wyglądał jak junior. Później, po przejściu na lewą obronę, ogarnął się, zaliczył udany występ na Euro 2016, stąd tak duża kwota odstępnego.
- 17-letni Krystian Bielik do Arsenalu za 2,5 miliona euro. Znów – transfer młodego piłkarza nie powinien dziwić. Okoliczności sprawiają jednak, że ten ruch może uchodzić za majstersztyk. Legia wiedziała, że Bielikiem interesują się duże firmy. Ale chyba nie wiedział tego Lech, bo dał sobie go wydrzeć go za marne 50 tysięcy złotych. Pół roku później piłkarz był już w Anglii.
- 20-letni Adrian Benedyczak do Parmy za 2 miliony euro. Pogoń nawet przez moment nie rozpaczała. Sprzedała napastnika, który dał jej ledwie trzy gole i raczej nie osłabił kadry pierwszego zespołu.
- 31-letni Miroslav Radović do Hebei za 2 miliony euro. Podobna sytuacja, jak z Nikoliciem. Choć tu kontrowersyjne były okoliczności, bo „Rado” odszedł przed kluczowym meczem Ligi Europy. Taka kasa za 31-latka? Duża sprawa. Zwłaszcza, że za niedługo wrócił na Łazienkowską za drobne.
- 24-letni David Tijanić do Gotzepe za około 3 miliony euro. W Rakowie znalazły się wtedy trzy klasowe dziesiątki (jeszcze Ivi i Cebula), więc Marek Papszun musiał nierzadko upychać piłkarzy w składzie. Tijanić bywał efektowny, ale i chimeryczny. Obecny sezon pokazuje, że wcale nie brakuje Słoweńca w składzie.
Gdzie umieścimy pośród tych ruchów Aschrafa el Mahdiouiego i czy aby nie na szczycie listy? Niezależnie od wszystkiego, Wisła Kraków zrobiła świetny deal. Nie jest to piłkarz, bez którego zespół się posypie. Nie jest to piłkarz, za którym ktokolwiek będzie płakał. Nie jest to też piłkarz, który w przyszłości mógłby dobić do jeszcze większej kwoty odstępnego.
W Krakowie mogą się tylko cieszyć, że Arabowie aktywują tak wysoką klauzulę odstępnego i jednocześnie przybić sobie piątkę, że udało się w rozmowach z piłkarzem wynegocjować takie warunki odejścia. A potem ruszać na kolejne łowy, by podnieść jakość zespołu przed trudną walką o utrzymanie. A jeśli jeszcze nie wierzycie, że to naprawdę kapitalny transfer, tylko przypomnijmy, że za mniejszą kwotę odeszli między innymi Patryk Dziczek, Robert Gumny, Jakub Świerczok, Paweł Brożek, Karol Świderski, Jakub Piotrowski, Filip Jagiełło, Joel Valencia, Mariusz Stępiński, Carlitos, Bartosz Bereszyński, Przemysław Frankowski, Mateusz Klich czy Tomasz Kędziora.
Chyba każdego z nich wycenilibyśmy w momencie odejścia znacznie wyżej niż Aschrafa, prawda?
WIĘCEJ O WIŚLE KRAKÓW:
Fot. FotoPyK