Reklama

Gula: Chcemy grać dobrze taktycznie, ale ma to też dawać wyniki

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2021, 12:00 • 12 min czytania 15 komentarzy

Zostało przed nim postawione trudne zadanie odbudowania pozycji Wisły Kraków w polskiej piłce. Do celu zamierza dojść małymi krokami, odnosząc kolejne małe sukcesy. Adrian Gula opowiada nam o celach na ten sezon, swojej filozofii gry, rywalizacji w zespole, a także swoim spojrzeniu na Ekstraklasę.

Gula: Chcemy grać dobrze taktycznie, ale ma to też dawać wyniki
Co pana skłoniło, żeby latem wybrać Wisłę Kraków? Pamiętamy pana pracę z Victorią Pilzno oraz sukcesy z MKS Zilina, wtedy łączono pana z czołowymi polskimi klubami, tymczasem teraz wybrał pan Wisłę, która ma ogromną tradycję, ale ostatnimi laty błąka się w dolnej części tabeli.

Traktuję to jako wielkie wyzwanie. Chciałbym krok po kroku pomóc Wiśle wrócić na właściwe jej miejsce. To był pierwszy powód. Drugi to zawodnicy, których mogę tutaj prowadzić. Zwłaszcza ci młodzi, którzy mają ogromny potencjał. Trzeci powód, to po prostu zdanie mojej rodziny. Po pracy w Pilznie to było dla mnie najważniejsze, chciałem być jak najczęściej z rodziną i zobaczyć jak ona zareaguje na moją nową pracę. Najbliżsi powiedzieli mi, że Wisła Kraków to nowy rynek. Ekstraklasa, czyli praca blisko mojego domu w Słowacji. Rodzina dała mi więc wsparcie i zdecydowałem, że poświęcę się pracy w Wiśle.

Mówi pan o potencjale, czy Wisła obecnie faktycznie go ma?

Mam na myśli potencjał zawodników, także tych, których nazwiska pojawiły się, gdy jeszcze rozmawiałem z klubem. Aschraf El Mahdioui, Michal Skvarka, Dor Hugi, Jan Kliment – to są zawodnicy, którzy byli wtedy możliwi do pozyskania i czułem, że może to pójść w dobrym kierunku. Są to piłkarze, którzy mogą wznieść Wisłę na wyższy poziom. Oczywiście teraz jeszcze nie wszyscy pokazują swój maksymalny potencjał, ale najważniejsza jest wizja klubu i praca każdego dnia. Sytuacji, która jest od dłuższego czasu w klubie, nie da się zmienić tak szybko, jak wszyscy by tego oczekiwali.

Właśnie, Wisła ma przecież tylko pięć zwycięstw, aż dziesięć porażek i tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Może pan trochę jednak żałuje, że zdecydował się latem na pracę w Wiśle?

Absolutnie nie żałuję. Ja także biorę odpowiedzialność za wyniki, więc nie mogę żałować, tylko muszę pracować. Trzeba podejmować wszystkie decyzje z myślą, że najważniejszy jest tutaj klub. Zawsze chcę pracować na maksymalnych obrotach i zrobić wszystko, co się da, dla klubu i zawodników. Oni też mają takie chęci. Wierzę, że wygramy ostatni mecz w tym roku, a w przyszłym Wisła będzie jeszcze silniejsza. Cieszymy się, że jesteśmy wciąż w Pucharze Polski, ale w Ekstraklasie nie możemy skupiać się jedynie na wynikach, a musimy także zwrócić uwagę na naszą grę.

Władze klubu postawiły przed panem jakiś cel na ten pierwszy sezon w lidze?

Na początku rozmawialiśmy, że pierwszym krokiem będzie to około ósme miejsce. Ja oczywiście nie znałem dobrze Ekstraklasy, a to jest bardzo wymagająca liga, w której są małe różnice między drużynami i o wynikach mogą decydować detale. Niewiele było spotkań, w których przeciwnik był od nas naprawdę klasę lepszy. Jeśli więc bardziej skupimy się na detalach i będziemy funkcjonować jak drużyna, to będziemy mogli myśleć o wyższym miejscu w tabeli, które jest naszym celem.

Reklama
Zapytałem o cel, bo Wisła wreszcie poważnie potraktowała Puchar Polski. Teraz jest w pierwszym ćwierćfinale od pięciu lat. Była mowa o wynikach w Pucharze Polski, gdy przychodził pan do klubu?

Tak, pierwszym celem było powiedzmy to ósme miejsce w Ekstraklasie, a drugim dobre zaprezentowanie się w Pucharze Polski. Oczywiście nie znałem historii z ostatnich lat dotyczących krajowego pucharu. Chciałem być gotowy na wyzwanie w Pucharze Polski i podjąłem to wyzwanie, bo potem widziałem, że Wiśle zdarzało się odpadać w tych rozgrywkach już po pierwszym meczu. Chcemy pokazać, że drużyna będzie teraz walczyć do końca w każdym spotkaniu. Do tego celem jest też wprowadzenie młodych zawodników do drużyny oraz uczenie się naszej kultury gry. Wisła zawsze musi prezentować krakowską piłkę, która oprócz samego bycia krakowską piłką, ma też dawać dobre wyniki.

Ta krakowska piłka jest też chyba bliska pana filozofii futbolu?

Tak, oczywiście, ale jestem już tutaj od miesięcy, ale dla mnie nie jest ważne wyłącznie podejście do meczu. Wiadomo, że to jest podstawa, ale muszę skupić na tym, by drużyna prezentowała większą jakość na boisku. Mówię o kontroli meczu, ale także oczywiście o pracy w defensywie. Tam zawsze trzeba wykazywać zaangażowanie i serce do gry, zwłaszcza grając przed takimi kibicami, w klubie z taką historią. Muszę wymagać od nich więcej i więcej – zaangażowania, odpowiedniej postawy, nawyków boiskowych, ale każdy mecz wciąż pokazuje, że przed nami dużo pracy, także w tych podstawowych kwestiach.

W Polsce istnieje program Pro Junior System, w ramach którego na koniec sezonu kluby są nagradzane za największy procent występów młodych graczy. Wisła zajmuje miejsce w czołówce ligi pod tym względem. Pan zwraca uwagę na wiek graczy, czy grają u pana najlepsi na danej pozycji?

Oczywiście, że najlepsi, którzy mogą dać nam najwięcej w danym meczu. Nie patrzę na ten system, nie skupiam się na nim. Zawsze zwracam uwagę na to, żeby wystawić możliwie najmocniejszy skład. To jest dla mnie podstawa, co nie zmienia faktu, że w klubie mam wielu młodych zawodników z dużym potencjałem, którzy często oprócz tego są też odpowiednio przygotowani i dostają swoje szanse. Nie ma mowy o sytuacji, w której chcemy być pierwsi w tabeli w w klasyfikacji tego systemu. W składzie zawsze znajdują się zawodnicy, którzy z naszej perspektywy są najlepiej przygotowani do meczu.

W Polsce jest wymóg jednego młodzieżowca, a część środowiska otwarcie ten przepis krytykuje. Trenerom nie podoba się, że jeśli gracz ustępuje umiejętnościami, to wciąż broni go wiek. Jak panu się podoba ten przepis?

Pracowałem jako selekcjoner U-21 na Słowacji i wiem, że ktoś musi zadbać o przyszłość piłki nożnej w danym kraju. Myślę, że nie jest to zły pomysł, ale trzeba w nim dopracować więcej detali. Z mojej perspektywy potrzebna jest analiza, ilu zawodników rozwija się na jakich pozycjach. To jest bardzo ważne, w jaki sposób my jako trenerzy będziemy kształtować tych piłkarzy. Z mojej perspektywy dla przyszłości polskiej piłki to jest bardzo ciekawy krok.

Początkowo wydawało mi się, że jest pan trenerem, który nie lubi rotacji, ale ostatnie tygodnie to z kolei duża liczba zmian w składzie. Z czego to wynika?

Wynika to z osiąganych wyników oraz konkurencji. Myślę, że na początku potrzebna jest stabilność. Ona jest bardzo ważna zwłaszcza w formacjach, w których ważną rolę odgrywają nawyki i wyczucie nawyków swoich kolegów. To dlatego trzymałem się tej stabilności w pierwszych kolejkach. Lubię jednak stosować rotację, bo ona znaczy o konkurencji, ale jeśli mam kilku chorych zawodników, którzy są dwa tygodnie poza treningiem, to ciężko uwzględniać ich w rotacji. Nie jest to alibi, po prostu tak to wygląda z mojej perspektywy.

Chciałbym spytać o personalia. Interesuje mnie rotacja bramkarzami. Po bardzo dobrym występie Pawła Kieszka w Pucharze Polski, zagrał on z Wartą, ale już na mecz z Zagłębiem Lubin wrócił do bramki Mikołaj Biegański. Z czego to wynikało?

Warto zwrócić uwagę, że z klubu przed sezonem odszedł Mateusz Lis, z którym drużyna bardzo dobrze się rozumiała i odczuła jego brak. Musieliśmy szybko zdecydować, co wtedy zrobić i ostatecznie swoją szansę dostał Mikołaj Biegański, który zagrał swój pierwszy mecz w Ekstraklasie, co nie było dla niego łatwe. Cieszyliśmy się także z powrotu do Polski Pawła Kieszka, który miał świetną karierę zagranicą. Dał nam ogromne wsparcie, co także nie było dla niego łatwe, bo przecież Ekstraklasa różni się od ligi portugalskiej, hiszpańskiej, czy greckiej, z którymi on miał styczność. Rywalizacja między nimi jest z mojej perspektywy bardzo ważna. Biegański zapewnił nam super wynik w Tychach w Pucharze Polski i podtrzymał drużynę, tak samo Kieszek zrobił to w Ekstraklasie. Przed ostatnim meczem ze względu na aspekt taktyczny, zdecydowaliśmy, że będzie bronił Biegański. Cieszę się, że jest między nimi taka rywalizacja.

Reklama
Mikołaj Biegański mógł się jednak poczuć rozżalony, że nie zagrał w Grodzisku Wielkopolskim. Miał za sobą fantastyczny okres, Kieszek wskoczył do bramki na Puchar Polski, a potem Biegański mógł być rozczarowany.

Nie myślę tak. To jest młody zawodnik, który ma być przygotowany do gry, a nie rozczarowany. Rozmawialiśmy już wcześniej o tej sytuacji i o tym dlaczego została podjęta taka decyzja. Kieszek zagrał świetnie w Pucharze Polski, miał kluczową interwencję w ostatniej minucie, do tego dobrze wyglądał na treningach. Mam do dyspozycji dwóch dobrych zawodników, a muszę decydować się na jednego. To nie oznacza, że ten drugi jest słaby. To jest też wyzwanie dla zawodników, którzy wiedzą, że ze sobą rywalizują i zawsze muszą dać nam sygnał, że są w pełni przygotowani do gry.

Czyli na ten moment Wisła Kraków ma dwie „jedynki” w bramce?

Na ten moment tak. W ostatnim czasie Paweł Kieszek był chory i Mikołaj musiał wziąć wszystko na swoje barki. Drugi zawodnik jest potrzebny, najpierw ogląda mecze z perspektywy rezerwowego, a potem może wnieść dużo energii do drużyny. Jest między nimi rywalizacja.

Michal Skvarka to zawodnik o sporym potencjale. Pamiętam jak panowie współpracowaliście w Zilinie. Widać, że ma pan do niego dużo zaufania. Kiedy on zacznie grać na miarę tego potencjału i czemu jeszcze się to nie stało?

Nie lubię rozmawiać indywidualnie o jakimś zawodniku. Michal grał dobrze od początku sezonu. W drugiej jego części cała drużyna nie pokazywała jakości na miarę naszych oczekiwań. Każdy zawodnik potrzebuje wsparcia kolegów i nauki ich nawyków boiskowych. Dla ofensywnych piłkarzy to nie jest łatwe, gdy trzeba podjąć decyzję pod bramką przeciwnika, gdy drużyna nie ma pewności siebie. To drużyna musi funkcjonować w odpowiedni sposób. Nie mamy żadnego piłkarza, który byłby ponad nią, ponieważ liczy się dobro zespołu.

Chciałbym też spytać o Mateja Hanouska. Czy jemu nie brakuje konkurenta? Po obiecującym początku, w jego wykonaniu z każdym tygodniu wyglądało to gorzej. Jest w klubie Krystian Wachowiak, który mógłby zagrać na lewej obronie. On jest póki co zbyt słaby na Ekstraklasę, czy brakuje mu doświadczenia?

Pełna zgoda, że moglibyśmy mieć tutaj większą konkurencję. W trakcie sezonu zdarzały mu się mecze na nie najwyższym poziomie,  podobnie jak całej drużynie. Matej gra wszystkie mecze, bo moim zdaniem stabilność w drużynie jest potrzebna i nie chcę wykonywać zbyt dużo zmian z kolejki na kolejkę. Czuję, że na tej pozycji jest nam potrzebna większa konkurencja, ale cieszę się, że Matej po słabszych występach wysłuchuje wszystkie rady i stara się jak najszybciej poprawić w meczach. On też nie jest zadowolony z tego w jaki sposób drużyna funkcjonuje w tym momencie, a także on sam.

Jeden z zarzutów jaki słyszę od kibiców Wisły Kraków w pana kierunku, to upór i konsekwencja we wprowadzaniu własnego stylu. Stylu, który w starciu z mocniejszym przeciwnikiem nie zawsze dobrze się kończy. W Poznaniu przyniosło to porażkę 0:5. Jest pan gotowy odejść od tego pomysłu i zagrać czasami inaczej, może bardziej defensywnie?

Mam już doświadczenie, że jeżeli zbyt dużo uwagi poświęca się na przygotowanie drużyny pod danego przeciwnika i przystosowanie stylu gry pod niego, to zdecydowanie wolniej rozwija się twoja filozofia gry zespołu. My próbowaliśmy delikatnie zmieniać to ustawienie pod przeciwnika. Zagraliśmy w innej formacji w Zabrzu i przyniosło to dobry wynik, zmieniliśmy też na mecz ze Śląskiem i nie przyniosło to wyniku, na który liczyliśmy. Najważniejszy jest rozwój zawodników w stosunku do stylu, w jakim chcemy grać. Jeżeli będziemy zmieniać pomysł po jednym nieudanym meczu, to nic to nie da. Trzymam się konkretnego stylu gry, kultury gry, danych wartości, które są ważne dla rozwoju drużyny. Oczywiście nie może to być naiwne. Nie chcemy tylko grać dobrze taktycznie, ale ma to też przynosić wyniki.

A ma pan w klubie odpowiednich wykonawców do swojej filozofii gry?

Na ten moment musimy przeanalizować, co się udało w dotychczasowych miesiącach. Zarówno w treningach, meczach, jak i patrząc na zachowania zawodników i  ich podejście w trudnych sytuacjach. W tym sezonie mieliśmy euforie po Legii i Cracovii, ale mieliśmy też trudne momenty i właśnie wtedy pokazuje się charakter. Taka analiza musi nam pokazać nie tylko wyniki pod kątem sportowym, ale także kto pod kątem charakteru i każdy ma swoją szansę, by dalej kontynuować pracę w klubie.

Wspomniał pan o dwóch porażkach 0:5 w tej rundzie, te pierwsze dni po tych meczach to były chyba trudne momenty?

Tak, każda porażka jest ciężka, bo przygotowujemy się sumiennie do meczu i mamy jakieś oczekiwania. Przed meczem z Lechem mówiło się, że to dwie najbardziej ofensywnie grające drużyny, a my potem zagraliśmy, tak jak zagraliśmy. Jeszcze nie jesteśmy na tym poziomie oczekiwań, by myśleć, że zawsze jak jedziemy na mecz wyjazdowy to zwyciężymy dwoma, trzema bramkami. Sprawia nam trudność utrzymywanie dobrej formy i kontynuowanie serii zwycięstw. Ta stabilność jest najważniejsza, wygrywamy w Zabrzu, a tydzień później przegrywamy. Potem wygrywamy z Cracovią i znowu potem przychodzi porażka. Musimy to przeanalizować, dlaczego po dobrym wyniku przychodzi słabszy mecz.

Niedługo zimowe okienko transferowe. Ma pan wpływ na to, kto trafi do drużyny, czy to jest rola dyrektora sportowego, a pan zajmuje się tylko tym co na boisku?

Oczywiście, że mamy spotkania, na których rozmawiamy o tym na jakiej pozycji szukamy wzmocnień. Przed nami de facto pierwsze okienko transferowe, bo to letnie było bardzo krótkie. Jest to dla mnie ważne, żeby porozmawiać na jaką pozycję szukamy zawodnika, czego nam brakuje, piłkarz o jakiej typologii jest nam potrzebny.

Która pozycja najbardziej w takim razie kuleje?

Na ten moment musimy się skupić na kolejnym meczu. Będzie czas, żeby zastanowić się nad transferami. Każdy trener chciałby nowych piłkarzy do każdej formacji. Moim zdaniem wyniki pokazują, że w zespole jest potrzebna nowa krew, zawodnicy głodni zwycięstw, którzy dadzą drużynie nową energię.

Pracuje pan w Wiśle już pół roku. Który zawodnik zrobił w tym czasie największy progres?

Bardzo trudno jest mi to oceniać. Jeśli miałbym kogoś wskazać, to Serafin Szota i Konrad Gruszkowski. Oni wcześniej nie zagrali aż tyle ważnych meczów i wiele minut.

Czym zaskoczyła pana polska Ekstraklasa?

Tym jak jest wyrównana. Mało jest sytuacji, w których ktoś jest zdecydowanym faworytem. Każdy może wygrać z każdym. Nie ma dużo takich lig.

Pytanie czy to dobrze?

Dobrze, bo może dawać nadzieję drużynom, które teoretycznie nie są faworytem. Sprawia to, że wszystkie drużyny muszą systematycznie pracować, a o formie sportowej nie decydują pieniądze. Faworyci też muszą pracować każdego dnia, bo bez tego nie będą w stanie wygrać.

Cała otoczka Ekstraklasy jest chyba bardziej sprofesjonalizowana niż chociażby liga czeska, czy słowacka, prawda? Mam na myśli chociażby transmisje telewizyjne.

Ze Słowacją nie da się tego zupełnie porównać ze względu na rozwiniętą infrastrukturę stadionową i otoczkę medialną. Przepraszam, kocham Słowację, bo to mój kraj, ale nie da się tego porównać. Transmisje na Canal+ i dyskusje o piłce są na zupełnie innym poziomie.

W piątek Wisła Kraków zagra z Termaliką w ramach ostatniego meczu w tym roku. Będziemy zaskoczeni składem Wisły, czy nie przewiduje pan żadnych niespodzianek?

Wierzę, że nie będziemy zaskoczeni. Mam nadzieję, że wszystkich zawodników będę miał zdrowych i do dyspozycji.

Czytaj także:

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?

Michał Trela
0
Trela: Napastnicy drugiego wyboru. Kto w Ekstraklasie ma w ataku kłopoty bogactwa?
1 liga

Sędzia Damian Kos znów odpocznie. Popełnił błąd w meczu Ekstraklasy

Szymon Janczyk
3
Sędzia Damian Kos znów odpocznie. Popełnił błąd w meczu Ekstraklasy

Komentarze

15 komentarzy

Loading...