Sensacji nie było – Ryoyu Kobayashi zgarnął Złotego Orła i nawet powiększył przewagę nad drugim w klasyfikacji Mariusem Lindvikiem. Historycznego sukcesu jednak też nie było – bo Japończyk nie wygrał, po raz drugi w karierze, czterech konkursów z rzędu w Turnieju Czterech Skoczni. Ryoyu zajął dziś w zawodach w Bischofshofen piąte miejsce. Triumfował – niespodziewanie – Daniel Huber. A Polacy? U Dawida Kubackiego (27., ale dobry pierwszy skok) i Piotra Żyły (13.) widać delikatną zwyżkę formy. To cieszy, ale biało-czerwonym do światowej czołówki wciąż brakuje sporo.

Kobayashi ze Złotym Orłem, ale bez „Wielkiego Szlema”

Jakie pytania pojawiały się przed startem ostatniego konkursu Turnieju Czterech Skoczni? Kwestia zwycięzcy wydawała się niemal rozstrzygnięta – niemal, bo w teorii nie tak dużo punktów do Kobayashiego tracił Marius Lindvik (nieco ponad 17). Przy znakomitym konkursie Norwega i słabszym Japończyka przetasowania wydawały się realne.

No ale właśnie – po pierwszej serii wszystko było już jasne. Lindvik nie uniósł presji, skoczył słabo (126 metrów), a Kobayashi może zaprezentował się poniżej swoich możliwości – ale znajdował się w czołówce, ze stratą 6.7 punktów do lidera, Karla Geigera.

Mogliśmy mówić o asekuracyjnej próbie Ryoyu (133.5 metrów), bo miał prawo po prostu skoczyć w miarę daleko i bezpiecznie wylądować, jednak my mamy inną teorię – kilku ostatnim skoczkom przeszkodziła decyzja jury o obniżeniu belki z dziesiątej (i tak niskiej) na ósmą. Bo – oprócz wspomnianej dwójki – nie błysnęli też inni kozacy, jak Markus Eisenbichler czy Jan Hoerl.

Co ciekawe – belka poszła w dół tuż przed… startem polskiej pary. Piotr Żyła rywalizował w systemie KO z Dawidem Kubackim. Wygrał pierwszy, ale drugi załapał się do finałowej serii jako „lucky loser”. Plan został więc wykonany, biało-czerwoni zajmowali kolejno 15. oraz 17. miejsce. Gorzej poradził sobie trzeci i ostatni z Polaków w konkursie. Andrzej Stękała przegrał z Clemensem Aignerem i stracił szansę na punkty Pucharu Świata.

Walka o podium, nie o zwycięstwo

Z racji, że Lindvik w pierwszej serii zepsuł swoją próbę, w drugiej musiał zrobić wszystko, żeby utrudnić zadanie zawodnikom, którzy go w klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni gonili – czyli Geigerowi, Granerudowi oraz Eisenbichlerowi.

I powiedzmy, że 23-latek stanął na wysokości zadania. Skoczył rewelacyjnie – 139 metrów przy najgorszych warunkach ze wszystkich skoczków (ponad 7 punktów dodanych za niekorzystny wiatr). To oznaczało, że awansuje z trzeciej dziesiątki nawet do pierwszej (ostatecznie był dziesiąty). Trochę zawodników go jednak wyprzedziło, w tym Lovro Kos.

Słoweńcowi do rekordu skoczni zabrakło metra. Pofrunął kapitalnie – 144 metry to dotychczas najdłuższa próba rywalizacji w Bischofshofen (choć wiemy, że ta jeszcze potrwa, w weekend czekają nas konkursy już w ramach wyłącznie Pucharu Świata). W międzyczasie mieliśmy dwa, jakże różne, skoki Polaków. Żyła dał radę (134 m) i nie ukrywał emocji po udanym występie. A Dawid Kubacki jednak, po paru lepszych skokach, zaliczył jeden gorszy (123 m). I – w przeciwieństwie do Piotrka – nie utrzymał miejsca w drugiej dziesiątce.

Co natomiast z rywalizacją na szczycie? Zawody – sensacyjnie – wygrał Daniel Huber (137 m w drugiej serii). Kobayashi zrobił wystarczająco wiele, żeby triumfować w TCS, ale podium zdecydowanie nie zaatakował (znowu 133.5 m). A Karl Geiger oraz Markus Eisenbichler nie zaszaleli na tyle, żeby dopaść Lindvika, albo zepchnąć z podium Turnieju Graneruda.

Pozytywne sygnały i igrzyska na horyzoncie

Nie mamy co rozpływać się nad występami Polaków, ale Żyła oraz Kubacki na pewno skaczą coraz lepiej. Co prawda – mówimy o sytuacji, w której do szerokiej czołówki wciąż im trochę brakuje, a do najlepszych zawodników w stawce jeszcze więcej. Jeśli jednak chociażby porównamy obecnego Kubackiego z tym grudniowym – widać poprawę.

Wiadomością dnia jest oczywiście triumf Kobayashiego w TCS, ale też fakt, że nie zdobył Wielkiego Szlema – czyli nie wygrał czterech konkursów z rzędu w tejże imprezie. Japończyk jest w takiej formie i z taką łatwością zgarnia kolejne kwalifikacje, że trudno przypuszczać, aby dzisiaj w konkursie zawiodło go co innego, niż głowa. Oczywiście tylko w pewnym stopniu, bo skakał i tak nieźle. Ale nie kosmicznie, jak to Ryoyu Kobayashi ma w zwyczaju.

Nie zdziwimy się jednak, jeśli w sobotę Japończyk, który zresztą i tak uzyskał najwyższą łączną notę w historii TCS, znowu zdominuje rywali. A poza tym – odliczamy oczywiście dni do igrzysk olimpijskich, kolejnej dużej imprezy w kalendarzu.

Fot. Newspix.pl

Suche Info

Gundogan autorem najszybszego gola w historii Pucharu Anglii [WIDEO]

redakcja
Inne sporty

Wygrana… w 52 minuty i bez straty gema. Iga Świątek rozniosła rywalkę

Kacper Marciniak
Suche Info

Drągowski opuścił trening na noszach. Został przewieziony do szpitala

redakcja
Weszło

Solidna konkurencja w środku pola. Karlstroem, Koczerhin i Slisz dali argumenty

Damian Smyk
Suche Info

Oficjalnie: Marco Asensio odejdzie z Realu Madryt

redakcja
Suche Info

Papszun: – Zakończyłem pracę w Rakowie, by wyjść ze strefy komfortu

redakcja
Inne sporty

Wygrana… w 52 minuty i bez straty gema. Iga Świątek rozniosła rywalkę

Kacper Marciniak
3
Inne sporty

Znów pięć setów, ale bez happy endu. Hurkacz odpadł z French Open

Sebastian Warzecha
20
MMA

Radosław Paczuski. Od gry w Legii, do walki na XTB KSW Colosseum 2

Szymon Szczepanik
9
Inne sporty

Jak oni to zrobili?! Polacy z awansem do 1/4 mistrzostw świata w koszykówce 3×3!

redakcja
24
Tenis

Deja vu – Świątek ponownie wygrała, ale przez chwilę sama sprawiła sobie problemy

Szymon Szczepanik
9
Inne sporty

Jokić na drodze do wielkości i druga szansa Butlera. Czas na finały NBA

Kacper Marciniak
4