Reklama

Górnik Łęczna najgorsze ma już za sobą?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

12 grudnia 2021, 08:29 • 5 min czytania 5 komentarzy

Kamil Kiereś wie dużo o pracy w niesprzyjających warunkach. Trener Górnika Łęczna lubi mawiać, że w utrzymywaniu w ryzach szatni drużyny walczącej o ligowy byt najważniejsze jest „prowadzenie spójnej narracji – przemowa po przemowie, trening po treningu, odprawa po odprawie, mecz po meczu”. Takie trochę polskie wydanie simeonowskiego „partido a partido”. No i wydaje się, że – zresztą już po raz kolejny – na Lubelszczyźnie wychodzi mu to dobrze. Jeszcze dwa miesiące temu jego Górnik Łęczna był murowanym kandydatem do upokarzającego spadku z Ekstraklasy, a tu proszę: trochę niespodziewanie, trochę na uboczu powstał zespół, który wcale nie musi wstydzić się swojej obecności na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. 

Górnik Łęczna najgorsze ma już za sobą?

I nie, nie chcemy powiedzieć, że Górnik Łęczna ogląda się z zapartym tchem. Wprost przeciwnie: dalej często zgrzytamy zębami, dalej często zastanawiamy się, dlaczego Michał Mak potknął się o piłkę i o własne nogi podczas dryblingu w polu karnym rywala, dlaczego Serhij Krykun zamyka oczy przy strzałach z dobrych pozycji, dlaczego tercet Midzierski-Baranowski-Pajnowski jeszcze nie zaczął sprzedawać prywatnych biletów na swoje występy z reklamą pt. „takiego cyrku nie zobaczysz nawet w cyrku”.

I nie, nie chcemy powiedzieć, że Górnik wykreował jakieś nowe gwiazdy ligi, że zaprezentował światu genialnego skromnego chłopaka wyciągniętego z kopalni Bogdanka, który okazał się nowym Leo Messim, a jeśli nie to chociaż nowym Grzegorzem Boninem, bo tak się nie stało. O Marcelu Wędrychowskim, który zagrał parę dobrych meczów na przełomie września i października, może będzie jeszcze głośno, ale – o ironio – poprawa wyników Górnika przyszła w momencie, kiedy 19-letni pomocnik spędza czas na rehabilitacji w gabinetach lekarskich.

„Bałem się o życie przyjaciół z klubu”. Młodzież Pogoni w wywiadzie

Reklama

I nie, nie chcemy powiedzieć nawet, że kilka ostatnich tygodni przekreśliło wszystko, czego dowiedzieliśmy się o tym zespole po jego ekstraklasowym przywitaniu. Na ten moment – i trudno wyobrazić sobie sytuację, w której miałoby się to zmienić – Górnik Łęczna to wciąż główny kandydat do spadku z ligi. Ale mimo wszystko Górnika trzeba pochwalić. Bo walczy. Walczy z coraz większą godnością, z coraz większym przekonaniem i z coraz lepszym skutkiem.

Cracovia – Górnik Łęczna. Górnik walczy z godnością

Od początku października punktuje z niezbyt imponującą średnią jednego punktu na mecz, ale też lepiej niż pięć innych drużyn w lidze. Po dotkliwej porażce z Radomiakiem, ekipa Kamila Kieresia przegrała tylko raz – z Górnikiem Zabrze. Poza tym – łapała punkty, kiedy tylko mogła, choć nie miała łatwego kalendarza. Zremisowała 1:1 z Lechem, a przecież pierwsza straciła bramkę. Zremisowała bezbramkowo z Rakowem, korzystając z przestrzelonego karnego Frana Tudora, ale też marnując swoje szanse na sprawienie jeszcze większej niespodzianki. Na wyjeździe wyciągnęła punkcik w paździerzowym meczu z Bruk-Betem, który staje się bezpośrednim rywalem Górnika Łęczna o utrzymanie.

Mało?

O ekipie z Lubelszczyzny wielokrotnie prześmiewczo pisało się, że to pierwszoligowiec ubrany w szaty ekstraklasowej ekipy. No to bach – Górnik Łęczna odpowiedział Pucharem Polski i odprawieniem z kwitkiem trzech pierwszoligowców na swojej drodze do ćwierćfinału tych rozgrywek – Górnik Polkowice, Miedź Legnica i Koronę Kielce. Jeszcze mało? Tydzień temu Górnik pyknął osłabioną kadrowo i pogubioną mentalnie Jagiellonię, czym ostatecznie udowodnił, że zostawił za sobą widmo KATASTROFALNEGO początku sezonu, kiedy to Bartosz Śpiączka potrafił powiedzieć, że sposób tracenia goli przez jego drużynę to „kpina i frajerstwo”, a Velijko Nikitović przyznać, że jako dyrektor sportowy latem „nie umiał oddzielić grubą kreską wymagań pierwszoligowych od wymagań ekstraklasowych”.

Właściwie to Górnik Łęczna znalazł się w dosyć komfortowej sytuacji. Wszystko, co złe, zostało już powiedziane. Kamil Kiereś przetrwał na ławce trenerskiej burzę, po której wielu klubowych decydentów zwolniłoby trenera na zasadzie „przegrywamy, więc musi polecieć jakaś głowa”. Ba, trener Górnika dostał zapewnienie od góry, że niezależnie od wyników – pracuje spokojnie przynajmniej do końca sezonu, a pewnie i dłużej, nawet w obliczu spadku do I ligi.

Reklama

Cracovia – Górnik Łęczna. Łęcznianie przetrwali najgorsze

Piłkarze przetrwali zaś parę oklepów, parę fatalnych występów, parę ostrzejszych strzałów ze strony mediów i kibiców, no i teraz już wiedzą, że wszystko mogą, a niewiele muszą. Widać nawet pierwsze pozytyw. Janusz Gol potrzebował czasu, żeby wrócić do optymalnej formy fizycznej i psychicznej, i od dwóch miesięcy rzadko schodzi poniżej przyzwoitego poziomu. Nie najgorzej wypada Alex Serrano. Pierwsze przebłyski miewał już Jason Lokilo (gol z Bruk-Betem), a on akurat ma co udowadniać, bo ze wszystkich nowych piłkarzy Górnika ma największy potencjał, żeby stać się  „nieciekawą ciekawostką”, bo „wiecie, że kiedyś siedział na ławce w Premier League, bla, bla, bla?”. Stara się Damian Gąska.

Swoje robi Maciej Gostomski. Ba, poprawiła się nawet defensywa, bo choć Górnik, po Radomiaku, zmierzał w stronę niechlubnych rekordów, mając trzydzieści goli straconych jako pierwsza drużyna na szczeblu centralnym, to kolejne pięć meczów, to tylko pięć straconych bramek. Górnik Łęczna może marzyć o utrzymaniu. Zajrzyjmy w karty historii. W ostatnich trzech sezonach ostatnia drużyna w lidze po siedemnastu rozegranych kolejkach wykręcała taka zdobycze punktowe:

  • 2020/21: Stal Mielec – 15 punktów,
  • 2019/2o: Wisła Kraków – 11 punktów,
  • 2018/19: Zagłębie Sosnowiec – 12 punktów.

Zagłębie Sosnowiec spadło, ale Wisła Kraków i Stal Mielec zachowały ligowy byt. Jeszcze nic straconego. A to już coś.

– Chcemy iść za ciosem, ale życie jedno, a boisko drugie – mówi Kamil Kiereś.

I ma rację.

Cracovia – Górnik Łęczna. Typy u bukmachera Fuksiarz.pl

Jan Mazurek: Odkąd Jacek Zieliński przejął stery w Cracovii, Pasy zabarykadowały własną bramkę na stadionie im. Józefa Piłsudskiego – najpierw 1:0 z Rakowem, potem 1:0 z Legią. Teraz czas na Górnik Łęczna. Trudno spodziewać się tutaj strzelaniny. Oczywiście – mogę się mylić, ekstraklasowa logika może to wszystko podkręcić i jeszcze zobaczymy jakiś hokejowy wynik, ale cóż: kto nie ryzykuje (albo kieruje się rozsądkiem), ten nie pije szampana. Liczba goli – poniżej 1,5 po rewelacyjnym kursie 3.70 na Fuksiarz.pl.

Czytaj więcej:

fot. FotoPyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

5 komentarzy

Loading...