FC Barcelona nie jest jedynym wielkim klubem, który ma kłopoty w Lidze Mistrzów. Z rozgrywkami zdążył się już pożegnać włoski AC Milan. Choć zespół z Mediolanu to dziś raczej śpiący gigant, czwarte miejsce w fazie grupowej musi być sporym rozczarowaniem. To dopiero piąty przypadek w historii, gdy Rossoneri tak wcześnie kończą swoje pucharowe wojaże.
Dla kibiców zespołu z Lombardii sam awans do grupy Ligi Mistrzów po latach posuchy jest już sukcesem. Niemniej jednak Milan nie wyszedł z grupy Ligi Mistrzów tylko dwa razy. Żeby odnaleźć obydwa przypadki, musimy cofnąć się do XX wieku. Po raz ostatni Włosi zawiedli w sezonie 1999/2000. Jesienią mierzyli się z Chelsea Londyn, Herthą Berlin i Galatasaray Stambuł, niespodziewanie kończąc grupę na ostatnim miejscu. Rossoneri przegrali wówczas tylko dwa spotkania, ale problemem było to, że wygrali zaledwie jedno. Po pierwszych trzech meczach Milan był niepokonany. Potem jednak radził sobie dużo gorzej, zwłaszcza w ostatnim spotkaniu. W Stambule klub z Italii prowadził 2:1 do 87. minuty gry. Skończyło się na 2:3 i właśnie ta porażka sprawiła, że Rossoneri pożegnali się z rozgrywkami. Nie pomogło nawet to, że w ataku śmigali tam wtedy Andrij Szewczenko, Oliver Bierhoff i George Weah.
SZEWCZENKO, WEAH I INNI – ZŁOTE PIŁKI DLA NIEOCZYWISTYCH KRAJÓW
Nieco lepiej poszło Milanowi w 1996 roku. Nieco, bo choć mediolańczycy zajęli wówczas trzecie miejsce w grupie, ciężko mówić o sukcesie. Przed nimi uplasowały się takie ekipy jak FC Porto i Rosenborg Trondheim. Nie ma co ukrywać: dało się to przeskoczyć. Problemem Milanu była niestabilność. Po razie trzy punkty urwały mu wspomniane ekipy oraz IFK Göteborg. Potem nie dało się już tego odrobić. A i tym razem Rossoneri mieli kim postraszyć. Wystarczy spojrzeć na autorów bramek dla Milanu w tamtej edycji:
- Marco Simone – 4
- George Weah – 3
- Zvonimir Boban, Christophe Duggary, Demenico Albertini, Roberto Baggio, Tomas Locatelli – 1
5 – AC Milan po raz piąty w historii zakończył przygodę w pucharach na pierwszym etapie rozgrywek
Dwie poprzednie wtopy Milanu to już dawne czasy. Konkretniej: sezony 1979/1980 i 1977/1978. Nie możemy mówić rzecz jasna o fazie grupowej, bo wtedy rozgrywki toczyły się w systemie pucharowym. Rossoneri dwukrotnie zostali wyrzuceni za burtę w pierwszej rundzie: raz Pucharu Europy, raz Pucharu Zdobywców Pucharów. W 1977 roku Milan walczył z Realem Betis. Pierwszy mecz zakończył się porażką 0:2, w drugim bramki Ugo Tosetto i Fabio Capello pozwoliły odrobić straty. Tyle że później na listę strzelców wpisał się także Francisco Lopez i Włosi pożegnali się z rozgrywkami.
NAJWIĘKSZE WPADKI W HISTORII FAZY GRUPOWEJ LIGI MISTRZÓW
Niedługo, bo dwa lata później, Milan znów doznał klęski. Dwumecz z FC Porto zakończył się wynikami 0:0 w Portugalii i 0:1 w Mediolanie. Włochów za burtę wyrzucił Duda. Porto nie miało jednak szczęścia, bo w kolejnej rundzie trafiło na Real Madryt i także odpadło z gry o Puchar Europy. Ciekawe jest to, że praktycznie każda z porażek Milanu w pucharach ma wspólny mianownik. Gdy Rossoneri odpadają na starcie zmagań, przeważnie mierzą się z rywalami z tych samych krajów.
- 1977 – Hiszpania (Real Betis)
- 1979 – Portugalia (FC Porto)
- 1996 – Portugalia (FC Porto), Norwegia (Rosenborg), Szwecja (IFK Göteborg)
- 1999 – Anglia (Chelsea), Turcja (Galatasaray), Niemcy (Hertha)
- 2021 – Anglia (Liverpool), Hiszpania (Atletico Madryt), Portugalia (FC Porto)
Obecne rozgrywki to już prawdziwe combo, a FC Porto urasta do roli prześladowcy Milanu. Jedno jest pewne: jeśli w kolejnych latach milaniści trafią na tego rywala, w głowie od razu pojawią im się “wojenne” wspomnienia.
WSZYSCY W NIEGO ZWĄTPILI. SIMON KJAER
23 – bramki w Lidze Mistrzów strzelił już Erling Haaland
Skoro już jesteśmy przy Lidze Mistrzów i przy tym, kto już w niej nie pogra, trzeba wspomnieć o Erlingu Haalandzie. Norweg wciąż nie może się pochwalić sukcesem drużynowym w tych rozgrywkach, ale indywidualnie wypada kosmicznie. Rozegrał dopiero 19 gier w Champions League, a strzelił już 23 bramki. Jego rozkład jazdy wygląda tak:
- Genk, Brugge, Sevilla – 4 gole
- Besiktas, Napoli – 3 gole
- PSG – 2 gole
- Lazio, Liverpool, Zenit St. Petersburg – gol
Napastnik trafia do siatki co 63 minuty. Znajdziemy tylko pięć meczów, w których nie wpisał się na listę strzelców (Manchester City x2, Liverpool, Ajax i PSG). Znajdziemy także osiem spotkań, w których strzelił minimum dwa gole. W Lidze Mistrzów Haaland oddał 57 strzałów na bramkę, czyli co drugi z nich kończył się golem. Celne uderzenia to już 34, czyli procent bramek po trafieniach w światło bramki jest jeszcze wyższy. Norweski snajper zawstydza także inne statystki. Według expected goals powinien mieć dziś na koncie 15 trafień (xG 15,3), czyli Haaland zawyża normę o blisko osiem goli.
Z taką formą Erling Haaland rzecz jasna zmierza w kierunku rekordów Ligi Mistrzów. Do tych najważniejszych jest jeszcze daleko, ale w fazie grupowej trafiał do siatki już 17 razy. Oznacza to, że do piątego w historii pod tym względem Ruuda van Nisterlooya traci już tylko 22 bramki. Biorąc pod uwagę to, że Norweg ma dopiero 21 lat, ciężko nie zakładać, że wkrótce Holender będzie mógł pożegnać się z miejscem wśród herosów fazy grupowej. A co dalej? Sky is the limit.
14 – goli jesienią w 1. lidze strzelił Kamil Biliński
21 – to największa liczba bramek, którą na zakończenie sezonu mógł się pochwalić Kamil Biliński. 33-letni snajper dwukrotnie uzbierał “oczko” – raz na Litwie, grając dla Żalgirisu Wilno, a raz w czasach występów w Młodej Ekstraklasie Śląska Wrocław. Niewykluczone, że w czerwcu napastnik pobije ten wynik. Kapitan Podbeskidzia Bielsko-Biała ma na koncie już 14 trafień i zmierza po tytuł króla strzelców 1. ligi. Już teraz może mówić o trzecim najlepszym sezonie — przynajmniej pod względem bramek — w karierze. A przecież mamy za sobą dopiero rundę jesienną. Nie jest to jednak pierwszy taki wystrzał Bilińskiego. Już w przeszłości pokazywał, że potrafi nastrzelać w pół roku tyle, ile niektórzy strzelają w rok.
- 2011 – 12 bramek w 17 meczach dla drugoligowej Wisły Płock
- 2012 – 12 bramek w 17 meczach dla Żalgirisu
BILIŃSKI: SKORO NIE MOGŁEM ODEJŚĆ, TO ZOSTALEM NA CAŁEGO
Jesienią Biliński wyszedł na pierwszoligowe boiska 18 razy. Trafiał do siatki w 11 meczach, w siedmiu nie udało mu się pokonać bramkarza. Co więcej, do 14 bramek dorzucił pięć asyst oraz asystę drugiego stopnia. Dwa ostatnie podania zaliczył właśnie w meczach, w których “Górale” nie mogli cieszyć się z jego goli. Z kolei w trzech innych spotkaniach, w których nie trafiał do siatki, bielszczanie nie zdobyli ani jednej bramki. Wiadomo już, że w tym roku snajper na pewno nie pognębi Odry Opole — w obydwu meczach z opolanami nie udało mu się zaliczyć choćby asysty. Wciąż ma za to szansę, żeby zrehabilitować się w starciach z Resovią, GKS-em Tychy i Arką Gdynia.
Jeśli Kamil Biliński wiosną strzeli minimum sześć bramek, będzie pierwszym pierwszoligowcem od 2015 roku, który dobije do 20 trafień w sezonie. W XXI wieku kilku zawodników zdobyło tytuł króla strzelców, mając na koncie dwójkę z przodu:
- 2002 – Jacek Ziarkowski (Hetman Zamość), 22
- 2006 – Bartłomiej Grzelak (Widzew Łódź), 20
- 2008 – Robert Lewandowski (Znicz Pruszków), 21
- 2009 – Iljan Micanski (Zagłębie Lubin), 26
- 2011 – Charles Nwaogu (Flota Świnoujście), 20
- 2013 – Maciej Kowalczyk (Kolejarz Stróże), 22
- 2014 – Dariusz Zjawiński (Cracovia), 21
- 2015 – Grzegorz Goncerz (GKS Katowice), 21
***
Sprawdź, ile możesz wygrać w Lotto! Aktualne kumulacje znajdziecie na www.lotto.pl!
CZYTAJ TAKŻE:
- Lot Ikara Floty. Jak w Świnoujściu przegrali pewny awans?
- Jak budowane jest Podbeskidzie Bielsko-Biała?
- Największe porażki FC Barcelony w Lidze Mistrzów
SZYMON JANCZYK