Legia Warszawa zaliczyła kolejny słaby występ, przegrała kolejny mecz. Dzień jak co dzień. W czterech ostatnich spotkaniach mistrzowie Polski zawsze tracili minimum trzy gole. Odpowiedzieli na to pięcioma bramkami, ale umówmy się: żadne to pocieszenie. Dzisiaj legioniści byli spakowani już po pierwszej połowie. To, że trafił im się rzut karny, przykryło tylko fatalną grę i z tyłu i z przodu.
Oczywiście wypunktować za ten występ można wszystkich. Ciężko znaleźć tych, którzy nie zawiedli. Na pierwszy plan wysuwają się jednak dwie postaci: Cezary Mistrza i Mahir Emreli. Niby chłopaki grają po dwóch różnych stronach boiska, ale jednak ich występ sprowadza się do tego samego: błędów, pomyłek i dorzucenia dużej cegiełki do tego, co obejrzeliśmy w Leicester.
Cezary Miszta przestał bronić
Zacznijmy od Cezarego Miszty. Zerknęliśmy na jego statystyki w przerwie i był to dramat. Chłop wpuścił trzy sztuki, przy czym jedną ewidentnie zawalił. Żadne z jego długich podań nie trafiło do celu. Nie zaliczył ani jednej udanej interwencji. Null, zero, koszmarny mecz dla bramkarza. Może nie tak, jak ten, który zanotował parę tygodni temu bramkarz Stomilu Olsztyn w pierwszej lidze, który zaliczył zjazd do bazy w pierwszej połowie po podarowaniu trzech sztuk rywalowi, no ale nie ma się czym chwalić. Zwłaszcza że do końca meczu Miszta jakoś wybitnie się nie poprawił. Raz zagrał celną lagę, a jego interwencje to:
- złapanie dość prostego strzału niedługo po przerwie
- interwencja po strzale Daki
Dwa obronione strzały, z czego jeden, którego nawet nie zobaczyliśmy, bo akurat siadła transmisja. Bolesne. A przecież nie jest to pierwszy słabszy mecz Miszty, zresztą także dlatego zwracamy na to uwagę. Z Górnikiem Zabrze popełnił błędy, Legia przegrała. Stal Mielec to trzy puszczone sztuki i jeden obroniony strzał. Wcześniej w Lidze Europy bronił się chociaż tym, że wyjmował sporo uderzeń, ale gdybyśmy mieli wystawić mu za cały sezon, to czy powiedzielibyśmy o nim coś dobrego? Nasze noty są dla Miszty brutalne: dwa mecze na notę wyjściową w Ekstraklasie, trzy poniżej i trzy nominacje do badziewiaków. 60% skutecznych interwencji.
Nie będziemy się pastwić, to wciąż młody chłopak, który pewnie ma jakiś potencjał. Ale fakty są takie, że na dziś Legia może zacytować Janusza Wójcika: gramy bez bramkarza. A będąc underdogiem w Europie i potrzebując punktów w lidze, musisz mieć kozaka między słupkami.
NAWROCKI I MISZTA NA PLUSIE – OCENY PO NAPOLI
Mahir Emreli przestał strzelać
Z tyłu nic, to już ustaliliśmy. Ale był kiedyś taki gość, Zdenek Zeman, który twierdził, że nieważne ile tracisz, ważne, żebyś strzelił jednego gola więcej niż rywal. Jeśli Legia pomyślałaby w podobny sposób, no to sorry – nie pykło. Mahir Emreli zagrał dziś równie słabo, co Miszta. Zresztą: nawet gorzej. Rzadko zdarza się, żeby w jednym meczu napastnik:
- „wypracował” bramkę dla rywala (strata na 0:1)
- spartolił rzut karny
Azerski zawodnik nie dał warszawianom z przodu nic. NIC. Nie przesadzamy, ostatnio śmialiśmy się z heat mapy Ihora Charatina. To teraz pośmiejmy się z heat mapy Emrelego, bo wygląda na to, że gość jedyny kontakt z piłką w polu karnym rywala, zaliczył chyba wtedy, kiedy spartolił wspomnianą „jedenastkę”.
Bardzo aktywny był za to przy wznawianiu gry. I tak jak w przypadku Miszty nie mówimy o tym tylko dlatego, że zdarzył mu się jeden słabszy występ, w dodatku z mocnym rywalem, co w przypadku fachu „napastnik Legii” utrudnia zadanie. Fakty o Emrelim:
- ostatni gol w lidze – 25 września
- ostatni gol dla Legii – 4 mecze temu, z Napoli
Z Górnikiem Zabrze Mahir Emreli nie oddał ani jednego strzału, no bo nie będziemy się wygłupiać i zaliczać mu zablokowanego uderzenia. W lidze zmarnował już sześć okazji, w Lidze Europy trzy. Ostatnią udaną serię strzelecką Azer zanotował we wrześniu. Od tego momentu jego liczby to:
- 1 gol
- 6 celnych strzałów
- 12 niecelnych
- 5 niewykorzystanych okazji
- 6 słupków i poprzeczek
Nie chcemy zabrzmieć tak, jakby Emreli był jedynym powodem nieskuteczności Legii. Wiemy, że w obecnej formie może brakować mu podań. Z drugiej strony: liczby pokazują, że trochę tych podań otrzymał, tyle że kompletnie z nich nie korzystał. Był moment, w którym chwaliliśmy Mahira, bo i było za co. Miał świetne wejście, strzelał ważne gole. Od dłuższego czasu jednak Azer mistrzom Polski nie pomaga.
A właśnie teraz jest moment, w którym kilka „goli z niczego” by się Legii przydało. I właśnie teraz Emreli mógłby sporo zyskać, pokazując, że jakby co, to weźmie drużynę na plecy i spróbuje wygrzebać się z nią z tego bagna.
CZYTAJ TAKŻE:
- Panie Emreli, aleś nam pan zaimponował
- Oceny po meczu Leicester – Legia Warszawa
- Kowalewski: Wszystko zależy od tego, jak Miszta poradzi sobie z emocjami
fot. FotoPyK