Legia Warszawa walczyła z Napoli na miarę swoich możliwości, a że te możliwości były mocno ograniczone, porażka 0:3 raczej nikogo nie zaskoczyła. Trudno w takiej sytuacji o pozytywne noty, choć w kilku przypadkach się udało. Skala tradycyjnie 1-10, ocena wyjściowa: 5.
Napoli – Legia Warszawa: oceny pomeczowe
Cezary Miszta (6)
Długo trzymał Legię przy życiu, choć tak po prawdzie z interwencji zdecydowanie ponad program miał tylko obroniony strzał Lozano z pierwszej połowy. Próby Mertensa czy (kilkukrotnie) Insigne wymagały już skutecznej reakcji, co nie znaczy, że zawsze były one banalnie proste. Niestety w końcówce Miszta trochę obniżył swoją notę. Źle zareagował przy drugim straconym golu, dając się zaskoczyć uderzeniem w bliższy róg. Chwilę wcześniej miał też dużo szczęścia, że Osimhen znajdował się na spalonym. W innym przypadku zapisałby na swoje konto samobója, gdy piłka najpierw odbiła się od poprzeczki, a potem od zdezorientowanego bramkarza Legii.
Postaw na siebie w Fuksiarz.pl!
Artur Jędrzejczyk (4)
Po jego błędzie w rozegraniu piłki Napoli miało najlepszą sytuację w pierwszej połowie, ale Miszta odbił nogą wspomniany strzał Lozano. W drugiej odsłonie Jędrzejczyk zaczął się mocno gubić po wejściu Osimhena. Nie radził sobie z nim ani szybkościowo, ani siłowo. Nie jest to jakiś wielki zarzut, mówimy przecież o kapitalnym napastniku, ale fakty są takie, że Nigeryjczyk robił z nim, co chciał.
Mateusz Wieteska (5)
Kilka razy dobrze podawał przez dwie formacje, wychodziły mu też dalekie dogrania (pięć, wszystkie celne), ale raz za długo kombinował, stracił piłkę i zrobiło się bardzo groźnie. Udało mu się wtedy ugasić pożar dzięki interwencji własnej i pomocy Nawrockiego. Wieteska był dość mocno zamieszany w drugiego gola – wyszedł do Osimhena, nie powstrzymał go, a potem dał mu uciec w pierwszej fazie po wymianie podań z Insigne. W wielu innych sytuacjach interweniował jednak bardzo dobrze, co potwierdzają też liczby: wygrał wszystkie pojedynki (4 na ziemi, 2 w powietrzu).
Maik Nawrocki (6)
Znów potwierdził, że poziom pucharowy go nie przerasta. Najczęściej łatał dziury i naprawiał błędy kolegów. Oczywiście miewał także słabsze momenty, jak na przykład przegrana walka w powietrzu z Lozano, co dało dobrą sytuację Mertensowi. Powinien również lepiej zareagować w akcji na 0:2. W pewnym momencie odpuścił wyjście do przodu, ale nie zdążył się już dobrze ustawić i koniec końców w zasadzie nie stanowił żadnej przeszkody dla strzelającego Osimhena.
Mattias Johansson (4)
Obiecująco zaczął, później było gorzej. W defensywie pewniejszy niż Mladenović, za to z przodu praktycznie kompletnie nieprzydatny. W 73. minucie głupio faulował przed swoim polem karnym na żółtą kartkę.
Josue (3)
W kilku pierwszych minutach potrafił się utrzymać przy piłce. Przed przerwą nieźle rozrzucał grę. Jednocześnie notował mnóstwo nonszalanckich, niewypieszczonych i nieprzemyślanych podań. Chwilami zdecydowanie za długo holował piłkę. W 17. minucie skończyło się to groźną stratą na kontrę. No właśnie, straty. Gdy Portugalczyk tracił piłkę, często dalej człapał i nie ruszał do odbioru, zostawiając tę robotę innym. Gdyby chociaż rekompensował to „ciasteczkami” posyłanymi do kolegów… Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Kulminacją jego lekceważącej postawy było kuriozalne zachowanie w doliczonym czasie. Niby już przejął futbolówkę od Elmasa, ale leniwie się z nią zabierał, od razu został naciśnięty i Napoli po łatwym przechwycie po chwili fetowało trzeciego gola. Niesamowicie irytujący zawodnik.
JOSUE – CZŁAPAK CZY POTENCJALNY KOZAK?
Andre Martins (5)
Przy takim partnerze jak Josue musiał robić za dwóch i na tyle, na ile się dało, robił. Wygrał komplet pojedynków (6), dwa strzały zablokował, zaliczył dwa przechwyty. Jak u wszystkich, brakowało mu więcej spokoju i pewności w rozegraniu, w kilku przypadkach mógł zrobić coś więcej. Po jego zejściu, Legia w środkowej strefie straciła na jakości.
Luquinhas (3)
Niewiele wskórał, nawet wywalczanie fauli mu nie wychodziło (zaledwie jeden). Nie potrafił się urwać defensywie Napoli, brakowało mu jakości z piłką przy nodze.
Filip Mladenović (4)
W obronie spisywał się gorzej od Johanssona, jego stroną gospodarze mogli sobie pozwolić na znacznie więcej. Przy dobrych wiatrach jednak Serb miałby dwie asysty. Pod koniec pierwszej połowy przytomnie odnalazł w polu karnym Muciego, który został zblokowany, a w drugiej wypatrzył dośrodkowaniem niepilnowanego Kastratiego, który zachował się tak, jakby dotychczas kopał sobie amatorsko w niższych ligach.
Rafael Lopes (2)
Kompletnie nieprzydatny z przodu. W destrukcji niby się udzielał i biegał, ale także bez efektów. Do przerwy miał pięć (!) kontaktów z piłką i komplet przegranych pojedynków (6). Po zmianie stron więcej był pod grą, skończyło się na piętnastu kontaktach z piłką. Nie zmieniło się jedno: ciągle prawie nic mu nie wychodziło. Zmieniony jeszcze przed upływem godziny.
Ernest Muci (3)
Nie za bardzo potrafił się odnaleźć na szpicy. Zepsuł dogranie Mladenovicia, o którym już pisaliśmy. Na plus wygranie pojedynku z Manolasem i wywalczenie rzutu wolnego z dogodnej pozycji (Josue strzelił w mur).
Bartosz Slisz (4)
Wniósł ożywienie do drugiej linii Legii, był aktywny w grze bez piłki, wychodził na pozycje, starał się szarpnąć z przodu. Efekty? Mocno średnie.
Mahir Emreli (4)
Wszedł nabuzowany, chciał się pokazać. Znakomitym przyjęciem ze zwodem szybko stworzył sobie sytuację – piłka po jego strzale sprzed pola karnego odbiła się od słupka. W kolejnych minutach obrońcy Napoli pilnowali go już dokładniej.
Lirim Kastrati (2)
Zmarnował dośrodkowanie Mladenovicia, piłka odskakiwała mu w prostych sytuacjach. Dziś zobaczyliśmy jego najgorszą wersję.
Ihor Charatin (bez oceny)
Niech się cieszy, że wszedł dopiero w 77. minucie i nie zostanie oceniony. Wrażenie sprawił fatalne. Jednotempowe bieganie, ślamazarne przesuwanie, gra przechodziła obok niego. Z czasem doliczonym przebywał na boisku blisko 20 minut, a kontaktów z piłką uzbierał… cztery.
CZYTAJ TAKŻE:
- Bez żadnego „ale”. Legia przegrywa z Napoli
- Zwolnić czy zostawić? Dyskusja zwolennika i przeciwnika Michniewicza
Fot. FotoPyK