– Mamy najlepszą akademię w Polsce. Najlepszych trenerów, najlepszy sztab zarządzający. Ci chłopcy wychowani w Lechu dostają szansę. Rocznik 2003 i 2004 wykręcił ponad 40% czasu gry w tej rundzie. I dla nas to coś normalnego, choć niektórych przyprawia o zawrót głowy. My trenujemy z nimi, znamy ich. Przyglądam się zawodnikom z rocznika 2005, w kontekście przyszłego roku już sprawdzamy poziom rocznika 2006. I wiemy, że mamy z czego wybierać – mówi Artur Węska, trener Lecha II Poznań. Rezerwy Kolejorza po pierwszej połowie sezonu zajmują piąte miejsce w II lidze, mają drugą najszczelniejszą defensywę. To najlepszy wynik rezerw Lech na tym etapie sezonu – odkąd Lech ma drugi zespół w II lidze.
Pół sezonu za wami. To najlepsza jesień rezerw Lecha na poziomie II ligi. Zajmujecie miejsce barażowe, macie drugą najszczelniejszą defensywę w lidze. To wynik powyżej oczekiwań czy zakładaliście sobie taki cel na półmetku sezonu?
Pracowaliśmy ciężko na to, żeby to osiągnąć. To zasługa sztabu, piłkarzy, całej akademii. Wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich sezonów na poziomie II ligi. Runda jeszcze się nie skończyła, bo jeszcze w tym roku musimy rozegrać trzy mecze do końca sezonu. Chcemy mieć spokojniejszą zimę i spokojniejszą wiosnę, bo w poprzednich latach walka o utrzymanie na tym poziomie rozgrywkowym była nerwowa, walczyliśmy niemal do końca sezonu o to, by pozostać w II lidze. Taki wynik pozwala na to, byśmy poświęcili więcej czasu i uwagi na rozwój indywidualny piłkarzy. Chcemy, by nasi zawodnicy w jeszcze większym stopniu zasilali szeregi pierwszej drużyny.
Skąd taki progres względem poprzednich lat w II lidze?
Składowych jest kilka. Najważniejszy czynnik to doświadczenie. I to nasze wspólne doświadczenie – zawodników, sztab, władz. Proszę zwrócić uwagę na to, że średnia zespołu się nie zmieniła. Po prostu jesteśmy mądrzejsi, bardziej doświadczeni. Mentalnie jesteśmy mocniejsi. Wiemy już jak wygląda ta liga, z czym trzeba się mierzyć. Widzę po chłopakach, że oni są niesamowicie skupieni, bardzo skoncentrowani. Wiemy jak przeciwstawić się rywalom. Ta liga jest ciężka, to trzeba sobie powiedzieć. Niektóre zespoły grają w niej już wiele lat, są naprzeciw nas bardzo ograni zawodnicy. A nasi chłopcy tego się uczą i widzę, że przygotowanie mentalne do rywalizacji na poziomie seniorskim rośnie.
Może mnie pan wyprowadzi z błędu, ale logicznie układam to sobie w głowie tak: macie topową akademię w kraju, ci zawodnicy grać w piłkę potrafią. Kwestia tego, by fizycznie i mentalnie dorośli do rywalizacji na poziomie seniorskim. Jeśli temu sprostają, to wyniki przyjdą.
Zgadza się. Mamy najlepszą akademię w Polsce. Najlepszych trenerów, najlepszy sztab zarządzający. Ci chłopcy wychowani w Lechu dostają szansę. Rocznik 2003 i 2004 wykręcił ponad 40% czasu gry w tej rundzie. I dla nas to coś normalnego, choć niektórych przyprawia o zawrót głowy. My trenujemy z nimi, znamy ich. Przyglądam się zawodnikom z rocznika 2005, w kontekście przyszłego roku już sprawdzamy poziom rocznika 2006. I wiemy, że mamy z czego wybierać. Nadrzędnym celem jest dostarczenie zawodników do pierwszej drużyny – im wcześniej uda nam się to zrobić, tym lepiej, bo my jesteśmy tylko przystankiem do pierwszego zespołu Lecha.
Brak masowych zejść z pierwszej drużyny do rezerw też pomaga? Wiem, że wielu trenerów rezerw chwali sobie nowe przepisy. Bywało tak, że dzień przed meczem dowiadywali się, że przyjdzie 6-7 zawodników do gry, trzeba im znaleźć minuty. To wypaczało sens rywalizacji na treningach w drugim zespole.
Ja jestem bardzo zadowolony z tych przepisów. To pomaga w codziennej pracy w zespołem. Każdy trener chce mieć w trakcie mikrocyklu zawodników, których będzie mógł wystawić w meczu ligowym. Takie duże zamiany i zaburzenia w postaci wielu zejść z pierwszej drużyny utrudniają pracę. My się z tym nie męczymy, takie zejścia następują, aczkolwiek nie ma ich wielu. I były to zejścia planowe – np. młodych zawodników z rocznika 2003 czy 2004, które ustalaliśmy już przed sezonem. Nie cierpimy na tym. Czasem korzystamy z nich wcześniej – oni przyjeżdżają na trening do Wronek, by przepracować pewne scenariusze meczowe już z nami. My w tym sezonie mamy komfort treningu w mniej więcej jednolitej grupie.
Jak wygląda współpraca sztabu pierwszej i drugiej drużyny? Wiem, że w przeszłości były cykliczne spotkania działu sportu – często na początku tygodnia.
Tak, nadal takie spotkania mamy. W poniedziałki spotykamy się we Wronkach, we wtorki w Poznaniu. Nie zawsze jesteśmy tam obecni wszyscy, ale staramy się spotykać cyklicznie, by omówić ścieżki rozwoju zawodników czy najbliższe plany, zdać sobie relacje z tego, nad czym pracujemy. Najbardziej pilnują tego dyrektorzy – dyrektor Ulatowski czy dyrektor Rząsa. Komunikacja jest bardzo dobra, nie mieliśmy żadnych nieprzyjemnych spięć. Trener Skorża to bardzo dobry zarządca, pilnuje wszystkiego, ma swoich ludzi od monitorowania wielu spraw.
Sprawdziłem sobie bilans rezerw na półmetku w poprzednich latach. Dwa lata temu – 22:26, rok temu – 28:35, teraz – 17:16. Różnicę widać gołym okiem. To efekt tego dojrzewania zespołu czy gracie po prostu bardziej defensywnie?
Trochę zrównoważyliśmy styl gry. Chcemy, by zawodnicy byli bardziej świadomi w każdej fazie gry. Tracenie po 3-4 goli w meczu nie jest dobre dla ich rozwoju, to nie idzie w dobrą stronę. Cieszy nas, że tracimy mało bramek, ale pracujemy nad ofensywą, bo to nasza filozofia, by strzelać sporo goli. Natomiast widać, że w ataku grają w dużej mierze chłopcy z roczników 2003 czy 2004. W poprzednich latach było inaczej, wystawialiśmy tam zawodników już ogranych, chociażby Pawła Tomczyka czy Huberta Sobola. Mamy teraz Łukasza Spławskiego, który wypełnia swoją rolę, ale z uwagi na filozofię klubu częściej gra Norbert Pacławski. To nie jest proste dla niego, gdy przeciwstawia się starszym, bardziej doświadczonym stoperom. Więc tak – chcemy być bardziej zrównoważeni, mamy przed sobą nowe wzywania.
O Łukaszu Spławskim wielokrotnie słyszałem – najlepsze łokcie na szczeblu centralnym, tylko z golami zawsze był problem.
Ci doświadczeni zawodnicy mają nieco inną rolę. U nas każdy z zawodników zna klimat Poznania, klimat Wielkopolski. Wiadomo, że ci starsi piłkarze mają pomóc nam nie tylko w kwestii czysto piłkarskiej, ale mają też wspierać doświadczeniem młodszych graczy. I muszą też rozumieć swoją rolę w takim zespole, akceptować ją. Żaden zawodnik nie lubi siedzieć na ławce. ale filozofia przyświecająca Lechowi jest znana. Ja jestem zachwycony transferem Łukasza, to najlepszy transfer odkąd ja jestem trenerem rezerw.
Skoro o doświadczonych piłkarzy – Siergiej Kriwiec jest w czołówce klasyfikacji kanadyjskiej rezerw. On w tej formie i w tym wieku poradziłby sobie jeszcze na wyższy poziomie rozgrywkowym?
Myślę, że tak. On pokazuje w każdym meczu, że ma ambicję, charakter i umiejętności. Osiągnął najwięcej spośród naszych zawodników. Trzeba go słuchać, ma świetne wnioski po meczach i treningach. To czy on ma marzenia pograć wyżej… Musiałby go pan zapytać, ale myślę, że ma. Bo skoro pograłeś na wysokim poziomie, to nie chcesz schodzić niżej. Natomiast on rozumie do jakiej roli jest przewidziany w tym zespole.
To też materiał na trenera? Bo podobne słowa słyszałem swego czasu o Dariuszu Dudce, dzisiaj jest asystentem w pierwszej drużynie.
Z tego co wiem, to Siergiej nie jest zainteresowany pracą trenera.
Co z Tymoteuszem Klupsiem? Zaistniał na poziomie seniorskim, ale przez kontuzje jego kariera wyhamowała.
Tymek był w pierwszym zespole, bardzo długą. Przed tą rundą został przesunięty do zespołu rezerw, trenuje z nami. Bardzo chcę mu pomóc, bo to bardzo ambitny piłkarz, sfokusowany na to, kim chce zostać. Trzymam mocno za niego kciuki, wiele przeżył. Posiada takie umiejętności, może grać w Ekstraklasie. Nie wiem, jaka jest jego przyszłość i jakie ma plany – kontrakt ma bodajże do końca sezonu. Na szczęście jest zdrowy i zobaczymy, co go czeka.
Zimą planujecie kolejne transfery?
Na ten moment nie przewidujemy transferów zawodników starszych. Ta obecna grupa nam wystarcza. Czy ktoś do nas dołączy? Zobaczymy zimą. Kwestia jest też taka, że chłopcy mają z nami ważne kontrakt, ale każdy chce grać. Widać to po każdym treningu czy meczu. Większość z nich jest zadowolona, ale są tacy, którzy mają większe ambicje i mogliby grać więcej gdzieś indziej. Ale rywalizacja jest duża, niektórzy grają mniej z tego względu. Takich rozmów póki co nie prowadzimy, bo trwa sezon, gramy co tydzień. Natomiast zimą usiądziemy do pewnych rozmów. Nie przewiduje jednak wielkich zmian.
Na rynku trenerskim widzimy zwrot w kierunku młodych trenerów. W Ekstraklasie nie ma żadnego trenera po 60. urodzinach. Nowym trenerem Warty został Dawid Szulczek, który ma 31 lat. Pan ma 32 lata. Z czego wynika ta reorientacja na rynku szkoleniowców?
Futbol się zmienia. Dzisiaj piłka jest innym sportem niż 10 czy 20 lat temu. Dzisiaj wymaga się od trenera bycia specjalistą na wielu poziomach. Wymaga się, by rozwijali nie tylko zawodnika czy drużynę, ale też klub. Dzisiaj młodzi, ambitni szkoleniowcy wchodzący do piłki sprawnie poruszają się w tych tematach, mają otwarte głowy. To przekonuje dyrektorów czy prezesów. Patrzmy na to, co dzieje się na zachodzie – w Bundeslidze czy Premier League jest podobny trend. To jak z piłkarzami – tam też szuka się ciągle młodych trenerów. Młody trener jest żądny wiedzy, poświęca wiele rzeczy, czasem też rodzinę. Ale absolutnie nie chce mówić co jest lepsze. Pracowałem z doświadczonymi trenerami i tego nie kupisz. Oni przeżyli wiele sytuacji w szatniach, w gabinetach. Przeżyli wzloty i upadki. Doświadczenie jest bardzo ważne. Ale my młodzi też mamy swoje zalety.
A co z samym podejście do boiska?
Piłka się zmienia pod względem elastyczności taktycznej. Zespoły zmieniają ustawienie 2-3 razy w trakcie meczu. My – młodzi trenerzy – wzrastamy w tej filozofii, nie jesteśmy przyzwyczajeni do jednego stylu gry. Na tym budujemy swój model gry, na tej elastyczności, na odwadze. Może to taka rzecz, która podoba się dyrektorom czy prezesom?
Czytaj też:
- Jak Skorża odzyskał dla Lecha portugalskiego kozaka?
- Warto pochwalić Jakuba Kamińskiego
- Adriel Ba Loua – czas przyznać rację Lechowi
fot. NewsPix