Latem dołączyliśmy do chóru tych, którzy szydzili z faktu, że Lech Poznań świadomie zrezygnował ze sprowadzenia Damiana Kądziora. Gdy słyszeliśmy, że Kolejorz odpuszcza Kądziora, bo “ma na tę pozycję kogoś lepszego”, to od razu przypominało nam się, jak świetnie lechici wyszli na zrezygnowaniu z Bohara i kupieniu Sykory. Tymczasem wygląda na to, że trzeba władzom Lecha przyznać rację – Adriel Ba Loua zapowiada się na kozaka.
Wykuliśmy nawet termin “GLOK” – czyli Gość Lepszy od Kądziora. Tak często było to słychać na finiszu okna transferowego. Bo owszem – Lech z reprezentantem (no, takim już lekko zakurzonym) Polski rozmawiał, ale w pewnym momencie potraktował go jak opcję rezerwową. Czyli na zasadzie “Damian, jak nam nie wyjdzie z innymi zawodnikami, to może się odezwiemy ponownie”.
Inny typ skrzydłowego niż Kądzior
Lech chciał bowiem skrzydłowego bardzo dynamicznego, dużo dryblującego, robiącego przewagę nie tylko w pojedynkach, ale i w akcjach 1v2. Czy Kądzior kimś takim jest? No, niekoniecznie. Ma swoje atuty, ale to na pewno nie skrzydłowy spod znaku showmana i żywego sreberka. Piłkarz dobry, ale innego typu niż wymarzył sobie Maciej Skorża.
Kądzior wylądował w Gliwicach, a Lechowi wysypywały się kolejne opcje. Carlos Mane nie dla Lecha. Luther Singh nie dla Lecha. Makana Baku wylądował w Turcji, choć nim akurat Kolejorz nie był jakoś specjalnie zainteresowany. Ale wreszcie “GLOK” wylądował na Ławicy. Adriel Ba Loua miał być tym facetem, który okaże się lepszy od nowego zawodnika Piasta.
Z czego wynikało to, że byliśmy sceptyczni? Z doświadczenia. Bo z Lechem Poznań jest tak, że doświadczenie uczy i każdą kolejną sytuację odnosimy do przeszłości. Gdy Lech ściąga napastnika, to mu ufamy, bo się na tym zna. Jeśli Lech ma mocarstwowe plany, to podchodzimy z dystansem, bo wielokrotnie się na tym wykładał. Gdy Lech mówi o trenerze na lata, to wiemy, że facet za długo nie popracuje. A gdy mówi, że “woli kogoś spoza Ekstraklasy, bo może dać wyższy poziom niż piłkarz, którego znamy już z ligi”, to nauczeni doświadczeniem musimy wątpić.
Tymczasem Adriel Ba Loua faktycznie zapowiada się na piłkarza, który może dać Lechowi coś ekstra.
Najpierw rzut oka na liczby w czterech meczach, w których go oglądaliśmy:
- vs. Raków – drybling 2/4, odbiory 2/4, kluczowe podania 1/4
- vs. Wisła Kraków – drybling 2/4, kluczowe podania 4/5, odbiory 3/3
- vs. Jagiellonia – drybling 3/5, kluczowe podania 1/2, odbiory 1/2
- vs. Legia – drybling 3/5, kluczowe podania 2/3, odbiory 4/7
W trzech z czterech meczach, w których Ba Loua zagrał, miał najwięcej kluczowych podań w zespole (lub ex-aequo najwięcej). A w każdym z tych meczów miał najwięcej udanych dryblingów wśród lechitów (lub ex-aequo najwięcej).
Po pierwszym meczu z Rakowem mieliśmy obawy, że to taki skrzydłowy, u którego wiatr wieje tylko w jedną stronę – do ataku. Wówczas Skorża w Częstochowie wystawił na boku obrony Alana Czerwińskiego i do przerwy Iworyjczyk widział się ze swoim obrońcą na stronie tylko wtedy, gdy razem wchodzili na boisko. Później pomoc ze strony skrzydłowego była żadna lub mierna.
Ale widać, że sztab Kolejorza popracował nad tym elementem u nowego piłkarza. Z Wisłą w defensywie był świetny (stuprocentowa skuteczność odbiorów, rzetelne powroty za swoim piłkarzem), z Legią w Warszawie wykonał najwięcej skutecznych odbiorów spośród wszystkich lechitów. Przede wszystkim – wraca mądrze, ale też po odbiorze momentalnie chce piłkę grać do przodu. On, Kamiński i Amaral odpowiadają za to, by faza przejściowa z obrony do ataku przebiegała możliwie jak najszybciej. A kontry to zabójcza broń poznaniaków.
Na ten moment Ba Loua ma gola i dwie kluczowe podania. Natomiast coś czujemy, że kolejne gole są kwestią czasu – biorąc pod uwagę jak ułożoną stopę ma Iworyjczyk przy strzałach z dystansu. Uderzenie z Rakowem – w spojenie słupka z poprzeczką.
I właściwie kopia tego strzału z Legią w Warszawie, tym razem słupek.
Gdyby to siadło, to o Iworyjczyku byłoby jeszcze głośniej.
Przynajmniej nie jest Barkorthem
Ale nie ma co sprowadzać tych czterech występów do tego, że pomylił się o kilka centymetrów. Po nim po prostu widać, że dobrze gra w piłkę – i to jest cecha deficytowa w Ekstraklasie. Szybki drybling, duża zwinność, szybkość i przyspieszenie, ułożona lewa stopa. Do tego taka odwaga, której lechitom brakowało we wchodzeniu w pojedynki w tercji ofensywnej. Kamiński woli grać 1v1, Skóraś nie jest tak dobry w dryblingu, a Ba Loua w starciach z Legią czy Wisłą pokazał, że zwycięsko może wychodzić z sytuacji, gdy przed nim jest nawet dwóch obrońców.
Oczywiście, rączki na kołderkę i tak dalej. Niemniej chyba można już przyznać, że Lech miał plan, gdy odpuszczał Kądziora i kupował Ba Louę. No i nie trąci tu kolejną wtopą pokroju Niklasa Barkrotha, bo ten od początku sprawiał wrażenie, jakby miejsce w Kolejorzu wygrał w czipsach.
Lech Poznań – Wisła Płock: typy redakcji Weszło
Damian Smyk: – Zerkam na ostatnie mecze Lecha z płocczanami u siebie: 4:0, 2:2, 2:1, 2:1… Biorąc pod uwagę, jak katastrofalnie Wisła radzi sobie na wyjazdach (0-0-6, bilans bramkowy 8-16) i jak mocny wydaje się Lech, to stawiam na gole Kolejorza. W Fuksiarzu kurs na powyżej 2,5 bramki Lecha wynosi 2.40. Sympatycznie.
Czytaj też:
- Kim jest Adriel Ba Loua?
- Pressing, rotacje i współpraca. Jak Lech Poznań stał się mocny?
- Lech przekonał się na własne oczy, że wcale nie musi być tak, jak zawsze
Fot. FotoPyK