Euro 2016. Eder – jadący na turniej po pustym przelocie w Premier League i kilku bramkach w Lille – staje się bohaterem całego kraju, strzelając gola w finale. Eder, który w normalnych okolicznościach nie załapałby się nawet na ławkę. Karty rozdaje młodziutki Renato Sanches, który nie zrobił takiej kariery, o jaką go posądzano. Portugalia wygrała mistrzostwa. Nie było to wielkim zaskoczeniem, w końcu to Portugalia. Ale jednocześnie nie brak było głosów, że to najgorsza kadrowo Portugalia od lat, co tylko zwiększało skalę tego sukcesu.
Od Fernando Santosa nie wymagano cudów. Tymczasem on na wejściu zdobył złoty medal, dzięki czemu w swoim kraju zyskał status zbawcy i niemalże bezgraniczny kredyt zaufania. No bo skoro szybko znalazł wspólny język z CR7, a do tego zbudował kilka nieoczywistych nazwisk, to musi znać się na swojej robocie, nawet jeśli w przeszłości był postrzegany raczej jako trener średniej klasy, który częściej pracuje na greckim rynku niż portugalskim. Dzisiaj nastroje są już zupełnie inne. Kibice doceniają przeszłość, ale jednocześnie twierdzą, że nie można nią żyć. A samego Santosa postrzega się jako hamulcowego dla portugalskiej kadry.
„A Bola” przeprowadziła ankietę wśród swoich czytelników. „Czy Fernando Santos jest głównym winowajcą porażki Portugalii z Serbią?”
Tak – 95,5% głosów
Nie – 4,5% głosów
To w jasny sposób pokazuje, jakie nastroje panują w Portugalii. Mistrzostwa świata w Rosji? Ciężary w grupie, która miała być formalnością (Iran zdołał wydrzeć punkt w doliczonym czasie gry, z Maroko też nie było spacerku) i odpadnięcie w 1/8 z Urugwajem. Euro 2020? Wyjście z grupy śmierci, głównie za sprawą efektownej wygranej z Węgrami, a potem odpadnięcie z Belgią. Dwa turnieje, dwa z ledwie symbolicznym zaznaczeniem swojej obecności.
I trzeci turniej, na który Portugalia… może w ogóle nie pojechać. – Powiedziałem chłopakom, że awansują na mundial – mówił po meczu Fernando Santos, ale to raczej robienie dobrej miny do złej gry. No bo pewnie awansują, są w końcu faworytem. Ale dla tej Portugalii – napakowanej gwiazdami światowej piłki – awans powinien być formalnością, a nie młócką w barażach.
RELACJA Z MECZU PORTUGALIA – SERBIA
Obrazek, który jest szeroko komentowany w portugalskich mediach. Fernando Santos podchodzi po meczu do Cristiano Ronaldo i wyciąga do niego rękę. CR7 od niechcenia odwzajemnia gest, a przy tym zaczyna teatr machania rękoma. Santos nie chce z nim dyskutować i po prostu odchodzi.
https://twitter.com/TNTSportsBR/status/1460021166366728204?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1460021166366728204%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.abola.pt%2Fnnh%2F2021-11-15%2Fselecao-a-reacao-de-ronaldo-para-fernando-santos-no-fim-do-jogo-video%2F913486
Czy to znak na wotum nieufności wobec selekcjonera? Być może. Chociaż sam Santos ma na tę scenkę inny pogląd: – Ronaldo mówił, że w Serbii też strzelił gola w ostatniej minucie, ale sędzia go nie uznał. Był sfrustrowany i to zupełnie normalne. Chciałem pocieszyć zawodników.
Sam fakt, że po przegranym meczu eliminacji piłkarze muszą wracać do sytuacji sprzed kilku miesięcy, pokazuje skalę marazmu, w jaki wpadła portugalska reprezentacja. Bo oczywiście – w pierwszym meczu z Serbią doszło do skandalicznej pomyłki arbitra. Cristiano strzelił w końcówce na 3:2, piłka przekroczyła linię, wszystko widać jak na dłoni.
Skandal w meczu Portugalii. Nie ma gola Ronaldo, jest za to żółta kartka dla niego.
To chore, że w eliminacjach nie ma VAR-u. #SRBPOR #EuropeanQualifiers pic.twitter.com/7VBCNwtjAp
— Marcin Malawko (@MarcinMalawko) March 27, 2021
Czy Portugalia ma prawo czuć się skrzywdzona? Ma. Ale jednocześnie to ekipa, która w grupie z Serbią, Irlandią, Luksemburgiem i Azerbejdżanem powinna ustawić sobie rywalizację pod siebie i nie tracić punktów z Irlandią, nie grać w bezbarwny sposób w kluczowym meczu z Serbią.
Potencjał tej drużyny jest przecież ogromny. Zwłaszcza ten ofensywny. CR7 – wiadomo. Diogo Jota? Mocny punkt Liverpoolu. Bernardo Silva? Gwiazda City. Bruno Fernandes? Gość, który ciągnie na plecach United. Joao Felix? Facet, za którego Atletico zapłaciło 127 milionów. Andre Silva? Nadzieja dla RB Lipsk. I tak dalej, i tak dalej.
Ten potencjał widoczny jest tylko na papierze. Bo jeśli porównamy suche kadry najlepszych reprezentacji świata, wyjdzie nam, że Fernando Santos ma do dyspozycji niemalże samograja. No bo ile ekip ma na tu i teraz lepszych piłkarzy? Może Anglia, może Francja, ale, no właśnie – “może”. Problem Portugalii – a i samego Santosa – polega na tym, że jej wielkość widać ostatnio jedynie w indywidualnych rekordach strzeleckich śrubowanych przez Ronaldo. Dwa przerżnięte turnieje i znak zapytania nad awansem do kolejnego. No nie, nie są to wyniki adekwatne dla tej grupy piłkarzy. Co więcej – patrząc szerzej na inne europejskie reprezentacje – nie dostrzegamy takiej, która w większym stopniu marnowałaby swój potencjał.
Portugalia jest w kryzysie? To za duże słowo. Ale jedzie na zaciągniętym ręcznym, czego – strzelamy – Fernando Santos nie przetrwa, chyba że na mundialu znów uda mu się wyczarować spektakularny wynik. Brak bezpośredniego awansu to kolejny dowód na to, że Portugalia jest dziś gigantem jedynie papierowym, ewentualnie – gigantem w stanie uśpienia.
Choć mimo wszystko wolelibyśmy uniknąć Portugalii w barażach.