Michał Nalepa w Giresunsporze zaliczył dobry sezon – dwa gole, siedem asyst, awans do tureckiej ekstraklasy. Ale teraz trenuje z Jagiellonią i czeka na moment, aż będzie mógł z nią podpisać kontrakt. O co chodzi w tej historii, dlaczego po takim roku piłkarz nie został za granicą? Tłumaczy w poniższej rozmowie. Zapraszamy.
Dziwna historia. Awansujesz ze swoim zespołem do tureckiej ekstraklasy, grasz dobrze, z tego, co wyczytuję po liczbach i nagle cię tam nie ma. O co chodzi?
Czasami liczby nie odzwierciedlają rzeczywistości, może jednak nie grałem dobrze? Żartuję. Moim zdaniem miałem dobry sezon, jeden z najlepszych w swojej przygodzie z piłką. Ale, jak widać, na turecki rynek to nie wystarczyło. Czemu tak się stało, a nie inaczej, trudno mi stwierdzić. Mam swoje domysły.
To znaczy?
To dla nich może nie jest chleb powszedni, ale często spotyka się tam sytuację, że po awansie wymieniają całą kadrę i ściągają nowych zawodników. Tylko że u mnie było inaczej. Podziękowali 70% piłkarzy na samym początku, a ja pojechałem na obóz, grałem wszystkie sparingi i nic nie zwiastowało tego, że mógłbym nie być w zespole na następny sezon. Przecież byłem nawet przez chwilę kapitanem w oficjalnym sparingu z Fenerbahce. Ale trzy dni po meczu, gdy jechałem na trening, ludzie zaczęli mnie pytać na portalach społecznościowych, dlaczego odchodzę. Dziwnie to zabrzmiało i zacząłem się dowiadywać, o co chodzi. Okazało się, że klub nie zgłosił mnie do ligi. Rozmawiałem z trenerem. Ten zaczął udawać, że nieprawda, ściemniał mi, nie powiedział niczego w twarz.
Mało elegancko.
To prawda. Jakkolwiek spojrzeć, coś dla tego klubu zrobiłem. Dla Giresunsporu awans do ekstraklasy znaczy pewnie więcej niż taki sam awans dla Arki, oni ostatni raz w Superlidze byli ponad 40 lat temu. Potraktowali mnie jak śmiecia. Cały rok, do momentu, gdy dowiedziałem się, że jestem out, było zajebiście. „Kochamy cię”, „jesteś super” i tak dalej. A w jeden dzień wszystko się zmieniło. Prezydent klubu dzwonił i próbował to tłumaczyć, ale trener – w ogóle. Niby dobrze z nim żyłem, lubił mnie, ale w jeden dzień odwrócił się dupą i wszystko się skończyło.
Jak wygląda sytuacja z twoją umową?
Będzie rozwiązana z winy klubu. Za parę chwil. Oni nie chcieli się ze mną dogadać, chcieli, żebym się zrzekł pieniędzy i nic już nie dostał. To było niemożliwe, bo jeszcze trochę mi wisieli. Parę dni zgrywali kozaków, ale jak dostali pismo od FIFA, to zmienili podejście. Chcieli się dogadać. Ja też nie chciałem iść na wojnę, jakoś się dogadaliśmy. Nie mogłem jednak rozwiązywać kontraktu za porozumieniem stron, bo gdybym zrobił to we wrześniu, nie mógłbym grać do końca roku. A my dogadaliśmy się 2 września rano, więc musieliśmy dojść do porozumienia słownego, że będzie to z winy klubu. Teraz czekamy na to rozwiązanie przez FIFA.
Ale pewnie i tak, podejrzewam, czeka cię długa walka o pieniądze?
Prawnicy stworzyli takie umowy między mną a klubem, że wydaje mi się – mimo wszystko – iż wszystkie pieniądze do końca roku dostanę. Jeśli nie zapłacą, będą musieli płacić podwójnie i tak dalej. Dla mnie teraz najważniejsze jest to, bym grał, Wiadomo, finanse też są ważne, ale po takim sezonie, kiedy się dobrze czułem, byłoby głupotą, gdybym się szarpał i nie grał pół roku. To byłoby dla mnie niedobre, tym bardziej w tym wieku. Ważne jest dla mnie, żeby móc podpisać kontrakt i grać. A pieniądze w końcu przyjdą.
ZARABIAJ I GRAJ. JAK IDZIE POLSKIM PIŁKARZOM W TURCJI?
Jesteś już dogadany z Jagiellonią?
Jesteśmy po rozmowach z panią prezes i wstępnie się dogadaliśmy. Dostałem zgodę od poprzedniego klubu na treningi z Jagiellonią. Trenuję więc, by trzymać formę, może trochę nadgonić i czekam, aż się wszystko wyjaśni. Mam nadzieję, że nic się nie wywróci na ostatniej prostej. Choć tutaj można się wszystkiego spodziewać, patrząc na moje doświadczenia.
Kiedy chcesz być najpóźniej ogłoszony jako nowy transfer Jagi?
Myślę, że to się stanie do końca września na pewno, a może trochę szybciej. Na ten moment jest wszystko czyste i klarowne, ale nie chcę mówić na wyrost, bo poznałem Turków dość dobrze. Aczkolwiek oni są teraz w takiej sytuacji, że mają tylko dużo do stracenia. Chyba więc nie będą kombinować. Jak będą – to stracą finansowo i to dużo. Wiadomo: w dłuższym wymiarze czasowym, ale będą musieli zapłacić.
Żałujesz tego wyjazdu z perspektywy czasu?
Nie. Zrobiłem awans, więc to zostanie w historii i moim CV. Byłem wkurwiony po tej sytuacji, ale zbudowało mnie, że nie wszyscy ludzie byli nie fair. Kibice, ludzie na mieście, sąsiedzi – miłe, bardzo w porządku osoby, życzący dobrze. Jak wyjeżdżałem z osiedla ostatniego dnia, to wyszli na balkon, klaskali, płakali, że odchodzę. To było bardzo miłe i miałem super uczucie, że ludzie mnie szanują, cieszą się z mojej obecności tam. Też chyba byłem dla nich dobrym człowiekiem. Dlatego takie osoby będę bardzo dobrze wspominał.
Zastanawiam się, czy gdyby twoje relacje z panem Kołakowskim były lepsze, to rozważałbyś powrót do Arki?
Myślę, że nie. Gdyby ta sytuacja, która jest teraz, wydarzyłaby się wcześniej, wiem, że miałbym wiele opcji z innych krajów. Były zapytania z różnych stron w sierpniu, ale prezydent powiedział, że nigdzie nie odchodzę i będę grał w Super Lig. Gdybym rozstawał się więc w sierpniu, na 90% nie wróciłbym do Polski. Ale teraz dostałem fajną propozycję z Jagiellonii. To profesjonalny klub, dobrze zarządzany, topowy w kraju. Wolę nieco mniej zarabiać, a mieć stabilizację. Mam rodzinę, dzieci, nie wszystko kręci się wokół pieniędzy.
NALEPA: W TURCJI DOSTAJĘ WIĘCEJ POMOCY NIŻ W ARCE [WYWIAD]
Gdy byłeś w Turcji, lubiłeś podszczypywać właściciela Arki. Można to nazwać konfliktem?
Trudno powiedzieć, że właściciela, bo z panem Michałem Kołakowskim to ja mało mam wspólnego. Może raz rozmawialiśmy. Albo w ogóle. Jeżeli coś pisałem, to pod kątem pana Jarosława, który dużo ma do powiedzenia w klubie, z tego, co wiem! Czy konflikt? Nie, wyrażałem swoje zdanie i tyle. Żyję Arką.
Ale strasznie słabe było to, jak nie dostałeś miejsca obok Wojciecha Pertkiewicza w sektorze VIP, gdy sam cię tam zaprosił.
To na pewno nie było miłe. Byłem zaskoczony. Z fajną inicjatywą wyszedł prezes Pertkiewicz. Wiedział, że akurat jestem w Gdyni i zaproponował mi, że jego przyjaciel odstąpi mi swój bilet. W ostatniej chwili został on zablokowany. Cóż, pan Kołakowski w ten sposób pokazał swoje kompleksy.
Jakiego piłkarza spodziewać się po twoim powrocie, w jakich elementach jesteś lepszy?
Trudno powiedzieć, bo trudno też porównywać poziom drugiej ligi tureckiej do Ekstraklasy. Tam grałem wyżej, miałem więcej swobody, wykonywałem stałe fragmenty, więc i liczby były lepsze. Zobaczymy, jak będzie tutaj. Na pewno trafiłem do dobrego miejsca, w Białymstoku jest trener, od którego można się sporo nauczyć. Teraz tylko czekać na rozwiązanie sprawy z kontraktem i wrócić na boisko.
Fot. FotoPyk