Reklama

Jak nasi kadrowicze zaczęli nowy sezon? Tylu problemów Sousa jeszcze nie miał

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

31 sierpnia 2021, 18:07 • 12 min czytania 17 komentarzy

Wrześniowy trójmecz będzie kluczowy dla reprezentacji Polski, zwłaszcza czwartkowe spotkanie z Albanią. Jeśli biało-czerwoni w nim zawiodą, ich szanse na awans do mundialu w Katarze staną się już iluzoryczne. Stawka jest olbrzymia, a tymczasem Paulo Sousa niemal codziennie dowiaduje się o nowych problemach. Zmartwień Portugalczykowi naprawdę nie brakuje, bo albo kolejny zawodnik jest kontuzjowany, albo wiele ważnych postaci ma swoje zawirowania w klubach. Prześledźmy krok po kroku, jaki jest na dziś stan polskiej kadry.

Jak nasi kadrowicze zaczęli nowy sezon? Tylu problemów Sousa jeszcze nie miał

Reprezentanci Polski – raport za początek sezonu

Zacznijmy od nieobecnych. Kontuzje uniemożliwiły wzięcie udziału w zgrupowaniu Krzysztofowi Piątkowi, Sebastianowi Szymańskiemu, Kacprowi Kozłowskiemu i Dawidowi Kownackiemu, a pozytywny test na koronawirusa wymusił izolację Mateusza Klicha.

Największa strata to oczywiście ten ostatni. Klich w tym sezonie Premier League zdążył już strzelić gola, Marcelo Bielsa nadal na niego stawiał w Leeds, dlatego był to oczywisty kandydat do pierwszego składu na Albanię i Anglię. Szkoda też Szymańskiego, który świetnie zaczął nowe rozgrywki w Rosji (6 meczów, 3 gole, 1 asysta), a po braku powołania na EURO byłby podwójnie zmotywowany, żeby pokazać się selekcjonerowi. Absencji Piątka należało spodziewać się od razu. Narzucił sobie ambitny plan powrotu na 3. kolejkę Bundesligi, ale już ponad tydzień temu stało się jasne, że nic z tego nie wyjdzie, a tym samym prawdopodobnie nie stawi się on także na zgrupowaniu. Kacper Kozłowski na pewno dostałby jakieś minuty, trudno jednak jeszcze mówić o dużym osłabieniu reprezentacji. W przypadku Kownackiego dyskusyjne było samo powołanie. Jeśli by w ogóle zagrał, to ewentualnie z San Marino.

Do tej listy można dodać zawodników kontuzjowanych od dłuższego czasu jak Arkadiusz Milik, Krystian Bielik czy Jacek Góralski, ale tutaj nikt nie mógł być zaskoczony.

CASHBACK 50% DO 500 ZŁOTYCH W FUKSIARZ.PL!

Reklama

Skupmy się teraz na początku sezonu tych, którzy są do dyspozycji Sousy. Pogrupowaliśmy ich w czterech kategoriach. Dwie ostatnie świadczą o tym, że są mniejsze lub większe powody do niepokoju. Znalazło się w nich aż trzynaście nazwisk.

JEST ŚWIETNIE

Robert Lewandowski

O „Lewego” należy się martwić tylko wtedy, gdy nie jest zdolny do gry. A że na szczęście dzieje się to bardzo rzadko, praktycznie co tydzień możemy oklaskiwać kolejne jego wyczyny. W ten sezon wszedł fantastycznie: dwa gole w Superpucharze Niemiec z Borussią Dortmund i pięć goli w trzech meczach ligowych – w tym hat-trick z Herthą w miniony weekend. Koledzy muszą mu tylko czasem dobrze podać, on zrobi resztę.

JEST DOBRZE

Bartosz Bereszyński 

Nadal pewniak w składzie Sampdorii. W trzech spotkaniach (Puchar Włoch i dwie kolejki Serie A) nie opuścił ani minuty. Na inaugurację ligi z Milanem imponował skutecznością w pojedynkach: 4/7 na ziemi i 3/3 w powietrzu. Z Sassuolo w powietrzu także był bezbłędny, trochę gorzej wyglądało to w starciach naziemnych (4/7). Problemem w obu meczach były dalekie podania i przerzuty – z dziewięciu prób tylko jedna okazała się celna.

Reklama

Adam Buksa

23 mecze, 10 goli i 2 asysty w tym sezonie MLS dały mu powołanie do reprezentacji. Niezły dorobek, aczkolwiek w ostatnich sześciu spotkaniach trafiał do siatki tylko raz (dwukrotnie z Cincinnati). Przy absencjach Piątka i Kownackiego napastnik New England Revolution ma prawo liczyć, że wreszcie zadebiutuje w dorosłej reprezentacji, choćby wchodząc jako zmiennik z San Marino.

Przemysław Frankowski

Znajduje się na fali wznoszącej. Miał dobrą końcówkę w MLS, w ostatnich sześciu występach uzbierał dwa gole i dwie asysty. Po transferze do RC Lens szybko zaczął dawać konkrety. Ma już asysty z St. Etienne i Monaco, a w ostatniej kolejce Ligue 1 po raz pierwszy zaczął w wyjściowym składzie. Z Lorient dostał 67 minut i wyglądało to nieźle. O ile był problem z dalekimi zagraniami (1/8), o tyle Frankowski był zaskakująco dobry w pojedynkach (4/6). Kto wie, może się w tej Francji rozwinie i trwale wskoczy na wyższy poziom z pożytkiem dla reprezentacji. Życzymy mu tego.

Kamil Glik

Łączono go m.in. z Udinese, ale na razie po spadku gra w Serie B dla Benevento. Na papierze nie wygląda to zachęcająco: najpierw trzy stracone gole z Alessandrią (wygrana 4:3), a potem porażka z Parmą. Jeśli jednak wierzyć obserwacjom profilu Scouting Polska, Glik spisywał się bardzo dobrze i nie ponosił winy za te bramki. Konkluzja była taka, że jest za dobry na drugą ligę włoską. Wierzymy na słowo.

Michał Helik 

Podobnie jak Bereszyński, jest niezmienialny w swoim klubie. Barnsley rozegrało już sześć meczów i Helik nawet na moment nie zszedł z boiska. Wyniki pozostawiają sporo do życzenia (w Championship jedno zwycięstwo, trzy remisy i jedna porażka), ale do formy Polaka nikt nie zgłasza większych zastrzeżeń. Analizując jego statystyki, rzuca się w oczy, że gra na niskim procencie dokładności podań (średnia 63%). To jednak nic nowego, styl preferowany przez Barnsley wymusza częste posyłanie dalekich piłek, przy których trudniej o precyzję. Inna sprawa, że Helik właśnie w takim graniu całościowo dobrze się odnajduje.

Tomasz Kędziora

Chyba na co dzień nie do końca doceniamy to, jak dobrze Kędziora radzi sobie w Dynamie Kijów. Niezmiennie jest tam absolutnym pewniakiem w składzie, rokrocznie gra w fazie grupowej Ligi Mistrzów lub Ligi Europy. Dwóch gości, których sadzał na ławce obstawiało prawą obronę Ukraińców podczas EURO. Pora wreszcie na dobre rozwinąć skrzydła w reprezentacji. Miał już lepszy czas za Jerzego Brzęczka, gdy był numerem jeden na swojej pozycji w eliminacjach do ostatnich mistrzostw Europy, a Bereszyński musiał się zadowolić lewą stroną. U Paulo Sousy na razie wyższe są notowania piłkarza Sampdorii. Prawy bok defensywy to jedna z niewielu pozycji, na której Portugalczyk ma teraz zaciętą rywalizację na wysokim poziomie.

Grzegorz Krychowiak

Sezon zainaugurował jeszcze jako piłkarz Lokomotiwu Moskwa, dla którego zdążył wystąpić w Superpucharze Rosji i pierwszej kolejce ligowej. Potem w mało przyjemnej atmosferze odszedł do Krasnodaru. Z miejsca został tam kapitanem, gra wszystko, więc można zakładać, że będzie w co najmniej dobrej dyspozycji – o ile zdrowie pozwoli mu wyjść na boisko. W poniedziałek Krychowiak przez problemy mięśniowe nie trenował normalnie i wciąż nie jest pewne, co dalej. Gdyby miał wypaść, ze środkowych pomocników pierwotnie powołanych na wrzesień zostaliby jedynie Linetty i Moder.

EARLY PAYOUT W FUKSIARZU – WYGRYWAJ PRZED KOŃCEM MECZU!

Karol Linetty

Wiosną Davide Nicola schował go do szafy w Torino. Na jego szczęście latem przyszedł trener Ivan Jurić i karta się odwróciła. Linetty w dwóch pierwszych meczach Serie A grał od początku. Z Atalantą został ustawiony jako fałszywy prawoskrzydłowy i bardzo dobrze się zaprezentował. Zaliczył asystę, uprzednio odbierając piłkę, a łącznie posłał do kolegów aż cztery kluczowe podania. Teraz z Fiorentiną, gdy zagrał jako najbardziej ofensywny ze środkowych pomocników, wypadł już bardziej nijako. Tak czy siak, przyjeżdża na kadrę przygotowany, w rytmie meczowym.

Jakub Moder

Doczekał się pierwszej asysty w Premier League i pierwszego gola dla Brighton (Puchar Ligi z Cardiff). Jako środkowy pomocnik wchodzi w angielskiej ekstraklasie jako zmiennik, ale gdy ostatnio była potrzeba, żeby zagrał na lewym wahadle z Evertonem, wskoczył do wyjściowej jedenastki. Szału nie było, według algorytmów portali statystycznych był najsłabszy w swoim zespole, ale w reprezentacji jest potrzebny w środku. Od jego postawy będzie bardzo dużo zależało.

Maciej Rybus

Nadal pewny miejsca w składzie Lokomotiwu Moskwa. Wszystkie siedem meczów zaczynał w wyjściowej jedenastce. Lokomotiw w rosyjskiej ekstraklasie jeszcze nie przegrał, mimo że mierzył się już m.in. z CSKA Moskwa, Zenitem, Krasnodarem i Dynamem Moskwa.

Łukasz Skorupski

Polacy generalnie słabo zaczęli ten sezon we Włoszech. Skorupski jest jednym z nielicznych wyjątków. Bramkarz Bolonii najpierw świętował wymęczone zwycięstwo nad Salernitaną, a potem bardzo solidnie bronił z Atalantą, z którą udało się zremisować 0:0. Nasz rodak mocno wykazał się przy strzale Robina Gosensa. Na kadrze jednak znów musi liczyć się z tym, że będzie rezerwowym i co najwyżej wystąpi z San Marino. A nawet tego nie może być pewnym.

JEST ŚREDNIO

Kamil Jóźwiak

Wszystko po staremu: gra regularnie w Derby i nie robi liczb. W trwającym sezonie to już pięć meczów ligowych i dwa w Pucharze Ligi. Łącznie 481 minut – zero goli, zero asyst. Na dodatek zdarzało mu się zaniedbywać pracę defensywną. W spotkaniu z Peterborough wszedł w końcówce przy prowadzeniu swojego zespołu 1:0, a skończyło się porażką 1:2. Jóźwiak popełnił poważny błąd przy golu wyrównującym. Joe Ward wyprzedził go na lewej stronie, mimo że na starcie miał znacznie dalej do piłki i dograł koledze na 1:1.

Menedżer Wayne Rooney przyznał później, że Polak zaimponował mu, samemu podchodząc i mówiąc o chęci poprawy swoich umiejętności, by dawać więcej drużynie. – Jest piłkarzem na międzynarodowym poziomie. Byłem zachwycony jego postawą – mówił Rooney.

Nie zmienia to faktu, że kibice Derby coraz częściej krytykują Jóźwiaka, zarzucając mu, że poziomu z reprezentacji nie jest w stanie przełożyć na klub. Być może stąd wzięły się rasistowskie komentarze od własnych fanów pod adresem Jóźwiaka w trakcie wspomnianego meczu z Peterborough.

Jakub Kamiński

Po bardzo rozczarowującym poprzednim sezonie, mocno wszedł w nowy. Z Radomiakiem było dobrze, choć jeszcze bez konkretów. Z Górnikiem Zabrze i Cracovią było już wszystko. Skrzydłowy Lecha uzbierał dwa gole i asystę. Pojawiła się presja na Paulo Sousę, żeby go powołał, ale akurat wtedy Kamiński spuścił z tonu. Ostatnie trzy kolejki to średni występ z Termaliką i jeszcze słabsze występy (poniżej noty wyjściowej) z Lechią Gdańsk i Radomiakiem. Ostatecznie 19-latek został dowołany, ale trudno zakładać, żeby był tym robiącym różnicę. Chyba jeszcze za wcześnie.

[WYWIAD] Jakub Kamiński: Chcę dołączyć do Puszki, Modzia i Józia w reprezentacji

Kamil Piątkowski

Potrzebował trochę czasu, żeby wprowadzić się do Salzburga. Zadebiutował dopiero w 5. kolejce austriackiej ekstraklasy z Austrią Klagenfurt i… zaimponował. Zaliczył asystę, dał dwa kluczowe podania, wygrał 4/5 pojedynków na ziemi i 8/10 w powietrzu.

Występ z TSV Hartberg był już słabszy, zwłaszcza w pierwszej połowie. Na tym na razie kończą się dokonania Piątkowskiego w nowym klubie. W dwumeczu z Broendby, którego stawką była faza grupowa Ligi Mistrzów, grali inni. Można zatem zakładać, że w najbliższych tygodniach Polak będzie obstawiał sporą część spotkań ligowych, ale w najważniejszych momentach trenerzy postawią na jego rywali do składu. Nie jest to szczególnie zaskakujące, taki scenariusz wydawał się mocno prawdopodobny od samego początku. Na tu i teraz w kontekście reprezentacji ma to jednak znaczenie.

Bartosz Slisz

Gdyby nie uraz przed pierwszym meczem ze Slavią Praga, byłby już bliski dobicia do tysiąca rozegranych minut w tym sezonie. W Legii jest dziś absolutnie kluczową postacią – po części dlatego, że brakuje dla niego alternatyw. Prezentowany przez Slisza poziom był bowiem różny. Na początku ewidentnie spisywał się słabiej, coś było nie tak, z czego zresztą sam zainteresowany zdawał sobie sprawę i głośno to przyznawał. Później nastąpiła poprawa. Występ w Zagrzebiu był udany, a rewanż ze Slavią wręcz znakomity. Z Wisłą Kraków w niedzielę – znów gorszy moment. Pomocnik Legii dowołany został w ostatniej chwili, już po konferencji Paulo Sousy. Przyda się jako odciążający liderów na starcie z San Marino i to zapewne tyle.

Damian Szymański

Miał udaną wiosnę w AEK-u Ateny, wtedy jednak powołań nie otrzymywał. Dziś trudno do końca stwierdzić, w jakiej znajduje się dyspozycji, bo grecka ekstraklasa wystartuje dopiero 11 września. Jedynym materiałem do oceny był dwumecz w eliminacjach Ligi Konferencji z bośniackim Velezem Mostar, który Grecy sensacyjnie przegrali po rzutach karnych.

[WYWIAD] Damian Szymański: Najpierw pełny sezon w AEK Ateny, potem reprezentacja

Karol Świderski

Jak wyżej, do tej pory sprawdzał się tylko na arenie międzynarodowej. I poszło mu lepiej. PAOK najpierw ograł Bohemians Dublin, a później HNK Rijeka. Z Chorwatami Świderski się przydał, zaliczając asystę w rewanżu. W jego przypadku najważniejsze jest to, że zaprezentował się pozytywnie podczas mistrzostw Europy, był pożyteczny dla drużyny. W tej chwili to główny kandydat do pomagania „Lewemu” w ataku.

JEST ŹLE

Jan Bednarek

Stracił miejsce w składzie Southampton po kiepskim zeszłym sezonie w swoim wykonaniu. Ławka z Evertonem, 45 minut z Manchesterem United, ławka z Newcastle – to jego dorobek po trzech kolejkach. Pierwszy skład miał jedynie w pucharowym meczu z czwartoligowym Newport County. Wygląda na to, że w najbliższym czasie trudno będzie mu wrócić do łask, chyba że do pauzy zostaną zmuszeni Jack Stephens lub Mohammed Salisu.

Paweł Dawidowicz

W reprezentacji wciąż ma wiele do udowodnienia, ale trudno go pomijać przy powołaniach, skoro utrzymuje się na poziomie Serie A. Początek sezonu ma jednak słaby, zarówno indywidualnie, jak i zespołowo. W przegranym 2:3 meczu z Sassuolo był w jakimś stopniu zamieszany w dwa stracone gole. W pierwszym przypadku nie połapał się w grze z klepki zawodników gości i łatwo zgubił krycie, w drugim nie zablokował pięknego strzału Hameda Traore z narożnika pola karnego. Z Interem Dawidowicz usiadł na ławce, wszedł na ostatni kwadrans i… cóż, znów było się do czego przyczepić. Polak spóźnił się do wyskoku i przegrał pojedynek główkowy z Joaquinem Correą na 1:2. W doliczonym czasie natomiast nie zablokował jego uderzenia na 1:3. Nowy trener Verony, Eusebio Di Francesco ma się nad czym zastanawiać w kontekście polskiego podopiecznego.

Bartłomiej Drągowski

Na inaugurację Serie A w 17. minucie meczu z Romą otrzymał czerwoną kartkę za faul poza polem karnym na Tammym Abrahamie, dlatego w następnej kolejce pauzował. Drągowski raczej nie musi się obawiać o swoją pozycję we Florencji, ale to nie zmienia faktu, że na reprezentację nie przyjeżdża podbudowany.

Tymoteusz Puchacz

Na razie przegrywa rywalizację na lewej obronie Unionu Berlin z Niko Giesselmanem, który – delikatnie mówiąc – wirtuozem nie jest. Puchacz w Bundeslidze jeszcze nie zadebiutował. W pierwszej kolejce znalazł się na ławce, w dwóch następnych siedział na trybunach. Na rezerwie spędził także mecz Pucharu Niemiec z trzecioligowym Turkgucu. Grał jedynie w eliminacjach Ligi Konferencji z fińskim KuPS i tam nawet zaliczył asystę w pierwszym spotkaniu.

Wojciech Szczęsny

Stawia się na kadrę jako najbardziej krytykowany zawodnik Juventusu od dłuższego czasu. Kompletnie zawalił mecz z Udinese, podarowując rywalom dwa gole. Zebrało mu się od wszystkich – dziennikarzy, kibiców, ekspertów. Gdyby chodziło o pojedynczą wpadkę, pewnie nie byłoby takiego larum, ale Szczęsny jest w Turynie na cenzurowanym od dłuższego czasu. Wystarczy przypomnieć, że wiosną w krótkim odstępie popełniał błędy z Porto w Lidze Mistrzów i z Torino w derbach. Ostatni mecz z Empoli oliwy do ognia nie dolał jeśli chodzi o jego postawę, tyle że został niespodziewanie przegrany, więc nawet w taki sposób nasz bramkarz nie mógł sobie poprawić humoru, który przecież już po EURO nie mógł być dobry. Najbliższe tygodnie to dla niego niezwykle wymagający sprawdzian z odporności psychicznej.

Nicola Zalewski

Otrzymał powołanie wyłącznie ze względu na potencjalne korzyści, które możemy mieć z jego obecności w przyszłości. Oceniając samą teraźniejszość, Zalewski niczym się nie broni. W tym sezonie nie zaliczył ani minuty dla Romy, czy to w Serie A, czy to w eliminacjach Ligi Konferencji. Generalnie cały jego dorobek w zespole „Giallorossich” to 24 minuty.

Piotr Zieliński

Umieszczamy go tutaj dlatego, że leczenie jego kontuzji to będzie wyścig z czasem. Przyleciał na zgrupowanie, ale w założeniu, że postara się zdążyć zagrać z Anglią. Przeciwko Albanii i San Marino na 99,9 procent go nie zobaczymy. To wszystko zdaje się być klejone na gumie do żucia, więc lepiej od razu się nastawiać, że pomocnik Napoli we wrześniu reprezentacji nie pomoże.

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Piotr Rzepecki
0
Puchary się oddalają. Lens Frankowskiego przegrywa z Marsylią

Komentarze

17 komentarzy

Loading...