Mistrz Włoch, który musi sprzedawać czołowych zawodników, żeby spiąć budżet. Drużyna, która przez dekadę rządziła w kraju, a dziś od miesiąca targuje się z ligowym średniakiem, żeby dopiąć latem jakiś transfer. Wicemistrz Italii, który negocjuje obniżkę ceny wykupu wypożyczonego zawodnika. Letnie mercato na południu Europy jest w tym roku tak porywającego, że nawet Gianluca di Marzio nie za bardzo ma o czym mówić w swoim sztandarowym, transferowym programie. Futbol we Włoszech w końcu dopadła „pocovidowa rzeczywistość”, którą wszystkich straszono.
Obrazem tego, jak niewiele dzieje się na rynku transferowym w Serie A jest fakt, że zdecydowanie bardziej porywająca jest licytacja klubów w innym temacie. Mianowicie w sprawie ponownego otwarcia stadionów. Początkowo obiekty na południu Starego Kontynentu miały się wypełnić w 25%. Pewnym wyjątkiem miał być Juventus Stadium, gdzie miało wejść 50% docelowej pojemności. Wajcha jednak coraz bardziej się przestawia. Kluby najpierw dopięły swego i sprawiły, że nie tylko w Turynie kibice zajmą połowę krzesełek, a teraz starają się o to, żeby obiekty otworzyć w pełni.
I nie możemy im się dziwić, bo to właśnie brak wpływów z biletów sprawił, że włoscy insajderzy tego lata są jak netfliksowy Pablo Escobar na słynnym memie.
Włoskie kluby oszczędzają na transferach
„The Athletic” porównywał ostatnio okienka transferowe w ostatnich latach. Z danych, które przedstawił ten portal wynika, że liczba gotówkowych transferów w Serie A w porównaniu ze stanem sprzed dwóch lat spadła ponad trzykrotnie. Z kolei kwota wydana na transfery jest blisko czterokrotnie niższa niż w 2019 roku. Gdy porównamy dane rok do roku, przepaść jest ogromna. Nawet jeśli zestawimy obecne lato z poprzednim.
2021 | 2020 | 2019 | |
Liczba transferów gotówkowych | 41 | 92 | 138 |
Wydane pieniądze | 266 | 658 | 1036 |
Oczywiście można, a nawet trzeba, wtrącić tu, że mówimy o połowie letniego mercato. Istnieją szanse na to, że w sierpniu statystyki będą już nieco inne, a przepaść będzie mniejsza. Tyle że 2019 roku, gdy Serie A było w transferowym peaku, nie dogonią. Co do tego można mieć pewność, bo po prostu we Włoszech nie mówi się o potencjalnych nowych hitach i rozbijaniu banku. „The Athletic” zauważył też zresztą, że w ostatnim czasie Włosi coraz częściej decydują się na wolnych piłkarzy, albo stawiają na wychowanków. Rok temu z kolei widać było wyraźny wzrost liczby wypożyczonych zawodników.
Straty szły w setki milionów euro, więc można było się tego spodziewać. W przeszłości słyszeliśmy o tym, że włoska liga jest trzecią największą siłą napędową tamtejszej gospodarki. Składały się na to nie tylko duże podatki płacone przez kluby, ale przede wszystkim wszystko, co „wokół”. Bary, restauracje, sklepy – dni meczowe były dla nich jak cotygodniowe losowanie Lotto. Nic więc dziwnego, że kryzys jest widoczny gołym okiem.
Transfery Serie A 2021/2022. Hitów brakuje
29 milionów euro – to rekord transferowy letniego okienka w Italii. Niewielki, niezbyt chlubny. Milan zapłacił tę kwotę za wykup Fikayo Tomoriego z Chelsea i to kolejny element układanki: Rossoneri mają zagwarantowany duży zastrzyk finansowy, bo wracają do Ligi Mistrzów. Tylko dlatego mogli się porwać na taki ruch, a i tak nie wyłożyli tych pieniędzy bez zawahania. W dodatku rekord należy do piłkarza, który w Mediolanie już grał, tyle że na zasadzie wypożyczenia. Czyli Milan nie poszedł w ciemno, nie zaryzykował, a sięgnął po sprawdzoną opcję. Gdy prześledzimy inne duże ruchy, wygląda to podobnie.
- Fikayo Tomori – 29 mln euro
- Nicolas Gonzalez – 23,5 mln euro
- Weston McKennie – 20,5 mln euro
- Juan Musso – 20 mln euro
- Matteo Politano – 19 mln euro
Z tego grona tylko Nicolas Gonzalez jest piłkarzem ściągniętym do Serie A z innej ligi – Fiorentina wykupiła go ze Stuttgartu. Tomori, McKennie i Politano to piłkarze, którzy zostali wykupieni po wypożyczeniach, z kolei Musso robił show w bramce Udinese, więc sięgnął po niego ligowy rywal z Bergamo.
Nowi w Serie A? Wielu ich nie ma. To inne ligi rozkupują włoskie gwiazdy
W całej Serie A znajdziemy niewiele nowych twarzy ściągniętych z innych lig. Do najgłośniejszych nowych „obywateli” ligi włoskiej zaliczymy:
- Zinho Vanheusden – Inter kupił reprezentanta Belgii za 16 baniek i wypożyczył go do Genoi
- Mike Maignan – Milan sprowadził go za 13 milionów jako następcę Donnarummy
- Olivier Giroud – znów Milan, opcja zastępcza ściągnięta z Anglii
- Felipe Anderson – niby z West Hamu, ale to powrót do Lazio, w którym grał kilka sezonów temu
- Rui Patricio – znów następca starego bramkarza, Roma wydała na niego 11 baniek
I tyle, bo gdybyśmy wymienili jeszcze parę nazwisk, ta lista niebezpiecznie zbliżyłaby się do Aleksandra Buksy. Poprzedniego lata do Włoch trafili Aleksiej Miranczuk, Alvaro Morata, Victor Osimhen czy Achraf Hakimi. Nawet transfery Jensa-Petera Hauge, Valentina Mihaili czy Mikkela Damsgaarda, czyli młodych talentów, wypadały ciekawiej niż obecne transferu z „drugiego szeregu”. Kwoty wydawane na takich piłkarzy kazały przekonywać, że coś może się z nich urodzić. Dziś, poza Zinho, ciężko o ruchy tej klasy. Chyba że weźmiemy pod uwagę 16-letniego Lukę Romero, którego Lazio wykupiło z Mallorki.
Możemy za to mówić o dużych transferach wychodzących. Włoski kryzys stał się idealną okazją dla PSG, które wybrało się na zakupy do Mediolanu. I tak w nowym sezonie w Italii nie zobaczymy ani Gianluigiego Donnarummy, ani Achrafa Hakimiego. Bardzo bolesną stratą jest także odejście Rodrigo de Paula, który przeniósł się z Udinese do Atletico Madryt. W kolejce do odejścia czekają z kolei dwaj stoperzy – Kalidou Koulibaly oraz Cristian Romero, czołowe postaci swoich zespołów.
Sierpień nadzieją na udane mercato? Niekoniecznie
Ale dobrze, powiedzmy, że nie ma sensu dramatyzować. Przed nami pięć tygodni letniego mercato, w tym „dzień zero” czyli Deadline Day. To wciąż mnóstwo czasu na to, żeby trochę ożywić to okienko transferowe i nie pozwolić na wydrenowanie ligi z ciekawych nazwisk. Albo przynajmniej zadbać o godnych następców. Pytanie tylko – czy w Italii czekamy na jakieś konkretne ruchy? Na ewentualne bomby transferowe? Cóż aktualnie na tapecie jest kilka ciekawych tematów.
- Manuel Locatelli cierpliwie czeka na Juventus
- Nikola Vlasić może zamienić CSKA Moskwa na Milan
- Nahitan Nandez z Cagliari może dołączyć do Interu
- Sven Botman ma zastąpić Romero w Atalancie
- Granit Xhaka jest już niemal dogadany z Romą
Oczywiście część z nich to nie nazwiska z absolutnego topu, ale w obecnej sytuacji ciężko narzekać. Dzięki tym ruchom Serie A będzie mogła podgonić wydatki transferowe z poprzedniego lata i sprawić, że Gianluca di Marzio nie uschnie z nudów na swojej kanapie. Oczywiście zakładając, że każdy z tych ruchów uda się dopiąć, bo wiadomo, że z tym bywa różnie. Swój wkład w letnie mercato na pewno będzie miał także Jose Mourinho. „The Special One” czeka bowiem nie tylko na Xhakę, ale także na solidnego napastnika. Roma miała lub ma na liście kilka nazwisk:
- Andrea Belotti
- Sardar Azmoun
- Eldor Shomurodov
Wygląda na to, że stanie na tym trzecim. Giallorossi zapłacą Genoi 18 milionów euro za uzbeckiego snajpera, który w Serie A strzelił dotychczas osiem bramek. Czyli jednak nie wszyscy we Włoszech biedują, skoro rzymian stać na wydawanie takich pieniędzy na zawodnika, który niekoniecznie jest ich wart. Z drugiej strony – to Genoa, czyli klub, który potrafi zarabiać na napastnikach jak mało kto. Wiele wskazuje na to, że do Italii trafi jeszcze jeden ciekawy snajper, bo Juvenus miał już osiągnąć porozumienie z Kaio Jorge, 19-letnik zawodnikiem Santosu. W tym przypadku mówimy jednak o groszowym, w porównaniu do Shomurodova, temacie.
***
Jeśli więc liczycie, że do końca letniego okienka transferowego Włosi zaserwują wam jakiś hit, lepiej wstrzymajcie konie. Liga mistrzów Europy wielkich nazwisk nie zyska. Dobrze byłoby jednak, gdyby ktoś przebił transfer Fikayo Tomoriego do Milanu, a nadzieją na taki scenariusz jest Juventus i sprawa Manuela Locatellego. W końcu głupio wyglądałoby to mercato, gdyby najdroższym transferem w Serie A został rezerwowy piłkarz Chelsea.
fot. Newspix