Nieco ponad 200 minut na boisku, trzy bramki i asysta. Widzieliśmy już gości, którzy przedstawiali się światu w mniej efektowny sposób niż Jens Petter Hauge. 21-letni Norweg dopiero latem trafił do świata wielkiej piłki, zamieniając Bodo Glimt na Milan. A jednak nie przeszkodziło mu to w błyśnięciu zarówno w Serie A, jak i Lidze Europy. Zero potrzeby aklimatyzacji, zero problemów z przeskokiem na tak wysoki poziom. I kolejny dowód na to, że w Norwegii na Erlingu Haalandzie świat się nie kończy.
– Haaland to mój kumpel. Mówił mi, żeby dobrze się bawić i ciężko pracować – odparł Hauge dziennikarzom, którzy przy pierwszej sposobności zapytali go o gwiazdę Borussii Dortmund. Czy napastnik BVB jest dla Norwegów takim drogowskazem, jakim dla naszych adeptów futbolu jest Robert Lewandowski? Być może, nawet dla rówieśników. Martin Odegaard przetarł szlaki, Erling Haaland pokazał, jak można przeskakiwać kolejne szczebelki kariery i dalej już jakoś poszło.
Sorloth, Berge, Ajer, Normann, Hauge i jeszcze paru innych. Boom na norweskich piłkarzy trwa już od ładnych paru lat.
Wejście marzeń
Dlatego Jens Petter Hauge, który nie był wielkim transferem – kosztował zaledwie 5 milionów euro – szybko wzbudził spore zainteresowanie. Stał się częścią Piccoli Rossoneri. Najmłodszej ekipy w Europie, która pod okiem Stefano Pioliego i Zlatana Ibrahimovicia jest nieoczekiwanym liderem Serie A. Przesadą byłoby stwierdzić, że Norweg odegrał w tym kluczową rolę, ale jednak – widzem też nie jest. Weźmy choćby mecz z Celtikiem Glasgow. Milan pod nieobecność Ibry przegrywał 0:2 już na wstępie. A to oznaczało spore kłopoty w walce o awans z grupy Ligi Europy. I wtedy wchodzi on, cały na biało.
Chłopak strzelił bramkę, mijając kilku obrońców bez większego problemu. Potem zaliczył jeszcze asystę na 4:2, dającą Rossonerim trzy punkty. Występ w zasadzie idealny, bo do tego trzeba doliczyć:
- 3 udane dryblingi
- 3 kluczowe podania
- zaledwie 2 straty
Dla norweskiego skrzydłowego nie był to jednak pierwszy dobry występ w tym sezonie. Już wcześniej, wchodząc z ławki z Celtikiem, wpisał się na listę strzelców. Pierwszego gola w Serie A zdobył natomiast w meczu z Napoli. Kolejny ważny wieczór, kolejna kapitalna akcja. Spójrzcie, jak Hauge nawinął Kostasa Manolasa. Absolutna klasa.
Najeźdźcy z północy
Skąd w ogóle wziął się ten chłopak? Z końca świata. Dosłownie, bo norweskie Bodo na mapie Norwegii leży tam, gdzie słońce nie dochodzi. Nie żartujemy, zimą to idealne miejsce do podziwiania zorzy polarnej. Do gry w piłkę? Nie za bardzo.
Choć na dobrą sprawę tamtejsze Bodo/Glimt od paru lat zaprzecza tej tezie. Wypuszcza w świat talenty, gra w europejskich pucharach. I nie są to wizyty na miarę Cracovii, która po paru minutach żegna się z nimi na etapie eliminacji. W tym sezonie Norwegowie dwa razy pogonili Litwinów (6:1 z Żalgirisem Kowno, 3:1 z Żalgirisem Wilno), a potem zagrali z Milanem. Ale o meczu z Włochami później, zostańmy jeszcze przy młodości Hauge. Co można robić na końcu świata? Nasz bohater w zasadzie był typowym norweskim dzieciakiem. Jeździł na nartach, uwielbiał łowić ryby. Ok, to drugie to być może nietypowe hobby, bo jednak nie widzimy wielu nastolatków, którzy z pasją opowiadają o przyrządzaniu ryb nad ogniskiem ze znajomymi. Natomiast typowe jest już to, że miał świra na punkcie sportu.
Hauge chwytał się w zasadzie wszystkiego. Nie było sportu, w którym nie byłby uzdolniony. Przez długi czas grał w piłkę ręczną, jednak futbol zawsze był marzeniem numer jeden. I wszystkich dookoła w tym utwierdzał. – Nie wszyscy mu wierzyli, ale w piłkę grał w zasadzie cały czas. W Bodo wszyscy się znają, więc słyszałem o nim już dawno. Ale pierwszy raz zobaczyłem go na turnieju halowym, który organizował jego tata. Na tle najlepszych klubów w regionie Jens wypadł kosmicznie – wspominał Aasmund Bjorkan, dyrektor sportowy Bodo/Glimt w “La Gazeccie dello Sport”.
MILAN WYGRA Z SAMPDORIĄ – KURS 1.78 W TOTOLOTKU!
Bjorkan ściągnął go do zespołu, a potem poszło z górki. Hauge w młodzieżowych drużynach strzelał jak szalony, więc w wieku 17 lat zagrał w pierwszej drużynie. Puchar Norwegii, wejście z ławki na 26 minut. Ot, taka marchewka, zachęta do dalszej pracy. Jak to się skończyło? Jens walnął hattricka. – Przed meczem wziąłem go na bok i powiedziałem, żeby się nie denerwował, grał prosto, tak jak lubi – mówi Bjorkan. To zagrał tak, jak lubi.
Potem trafił do siatki w kolejnej rundzie i został w “jedynce” na stałe. Już w 2017 roku zanotował 13 asyst w lidze norweskiej. Ale to i tak nic w porównaniu do minionego sezonu.
- 18 meczów
- 14 bramek
- 10 asyst
Przypomnijmy tylko – to nie jest napastnik, a skrzydłowy, ewentualnie “dziesiątka”. Udział przy bramce co 65 minut, tytuł najmłodszego gracza w historii ligi norweskiej, który zanotował “double-double”. Selekcjoner kadry, Lars Lagerback, miał go określić mianem największego talentu w rodzimych rozgrywkach.
Mecz, który zmienił wszystko
Jak to w takich przypadkach bywa – ruszyła maszyna. Skauci regularnie jeździli na mecze Bodo/Glimt, a sam Hauge otrzymywał oferty z Belgii. Jeszcze latem tego roku mówił, że to za wcześnie na przeprowadzkę, że nie jest gotowy. Ale kiedy odezwał się Milan, wątpliwości nie było. To też zabawna historia, bo Rossoneri mieli go w katalogu “do dalszej obserwacji”. Myśleli o tym, żeby odezwać się do Norwega zimą, po sezonie, wybadać temat. Ale jego drużyna przyjechała na San Siro w eliminacjach Ligi Europy, a Hauge z rywalami się bawił.
– Obserwowaliśmy go wcześniej, ale kiedy zobaczyliśmy go na żywo, przeciwko nam, przekonał nas, że warto po niego sięgnąć od razu – “LGdS” cytuje swojego informatora z Mediolanu. Potwierdza to dyrektor sportowy norweskiego klubu. – Przyciągał uwagę różnych klubów, ale każdy chciał dowodu jakości w postaci dobrego występu w Europie. Po meczu z Milanem Włosi domknęli transfer w kilka dni.
Skrzydłowy miał szczęście. Nieco wcześniej, gdy na jego mecz wybrali się skauci Manchesteru United, zagrał słabo i nie przekonał ich do transferu. Tym razem nie zawiódł, a zdawał sobie sprawę z szansy, przed jaką stoi. – Rozmawiałem kilka razy z Paolo Maldinim. Milan to niesamowicie wielki klub, nie mogę się doczekać tego transferu i gry obok Ibry. Będę starał się nauczyć od niego jak najwięcej.
MILAN WYGRA OBIE POŁOWY Z PARMĄ – KURS 1.90 W SUPERBET!
Gdzie nie wchodził, robił to z buta. Czy to Puchar Norwegii, czy Liga Europy (3 gole i 2 asysty w eliminacjach, jeszcze dla Bodo), czy nawet norweska młodzieżówka. Pojechał na mundial U-20 do Polski i wziął udział w słynnym laniu Hondurasu. Haaland strzelił 9 goli, on zapisał na koncie bramkę i 4 asysty. To jednak nie może dziwić, bo Norweg jest zafiksowany na sukces. – Był wszechstronny. Zimą, kiedy nie można było grać na zewnątrz, przerzucał się na futsal. Trenerzy musieli go hamować, bo potrafił ćwiczyć indywidualnie po 3 godziny dziennie. Mówili mu, że lepiej, żeby pracował przez godzinę na 100% niż przez 3 godziny na 90% – czytamy w “LGdS”.
Nie powstrzymała go nawet poważna choroba – chlamydofila zapalenia płuc. Hauge ją złapał, przez dłuższy czas się męczył i był wyraźnie osłabiony. Ale kiedy już się wyleczył, po prostu pracował ciężej nad tym, żeby wrócić do pełni sił fizycznych. I to mu się bez problemu udało.
Dom jest tam, gdzie pada śnieg
Jako dzieciak był fanem Chelsea Londyn i Didiera Drogby. Potem przerzucił się na Edena Hazarda, od którego uczył się ruchów skrzydłowego. Ale nie jest czyjąś kalką, ma swój własny styl. “L’Ultimo Uomo” opisuje go jako typowego skrzydłowego. Gościa, który wie, co ma zrobić, nawet jeśli nie uchodzi za najbardziej inteligentnego w zespole. – Wcale nie jest piłkarzem kompletnym, czy niesamowicie złożonym. Jego największą wartością jest intensywność, która czyni go niebezpiecznym za każdym razem, gdy idzie jeden na jednego. Nie jest kapryśnym dryblerem z dużym zestawem zwodów. Potrafi za to zmieniać kierunek i tempo, prześlizgiwać się między rywalami. Być może nie wygląda na szybkiego, ale jego kontrola nad piłką i styl biegu robi różnicę. Doskonała wizja gry. To nie jest piłkarz stworzony do myślenia i pracy, ma dostać piłkę na ostatnich metrach i zrobić co trzeba.
Włosi zachwycają się jego techniką, nabytą w futsalu. To gra na małej przestrzeni sprawiła, że Hauge dziś czaruje nawet najbardziej doświadczonych piłkarzy w Serie A. Jedyne czego się obawiano, to wpadnięcia w pewną pułapkę. Bodo/Glimt opisywano jako norweską Atalantę. Ekipę ultraofensywną, w której piłkarze grający z przodu musieli błyszczeć i robić liczby. W takich okolicznościach można było pomyśleć, że Jens ma nieco zawyżone statystyki. I właśnie to rozwiało spotkanie z mediolańczykami. – Szybki, niezawodny, odporny. Jak każdy człowiek północy nie lubi fanaberii, woli styl i konkrety – to już pochwały od “LGdS”.
MILAN MISTRZEM WŁOCH – KURS 4.60 W TOTALBET!
Nie ma co pisać, że Jens Petter Hauge wkrótce przyćmi tego lub innego rodaka. Że podąży śladem Odegaarda, albo Haalanda i za moment rozbłyśnie. Jednak patrząc na tego 21-latka, nie można mieć innego wrażenia niż to, że prędzej czy później tak będzie. Pod okiem Ibrahimovicia, w tak wymagającej dla ofensywnych zawodników lidze, Hauge ma idealne warunki rozwoju. – Macie tu nawet śnieg? Czuję się jak w domu! – żartował ostatnio, gdy podczas treningu zaczęło padać.
“Melodia przyszłości” – napisała o nim “Gazzetta” po meczu z Celtikiem, przyznając mu notę 7.5. I ciężko o lepsze podsumowanie tego sprytnego blondyna.
SZYMON JANCZYK
Calcio w pigułce – inne teksty o włoskim futbolu:
Życie w stylu “Rock & Gol”. Wszystkie szaleństwa Pablo Osvaldo
AC Milan – odrodzenie. Od 0:5 do najlepszej drużyny Serie A po pandemii
Własne piwo, korupcja i objawienie Serie A. Pokrętna historia Francesco Caputo
Faszyzm, komunizm i futbol. Jak Włosi walczyli o Triest na boisku
Simone Barone, historia zapomnianego mistrza świata, który biegł jak Forrest Gump
Wojny, białaczka i legendarne rzuty wolne. Historia Sinisy Mihajlovica
fot. Newspix