Reklama

20 kluczowych faktów na temat Paulo Sousy

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

21 stycznia 2021, 14:02 • 13 min czytania 26 komentarzy

Wreszcie poznaliśmy nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Już oficjalnie wiadomo, że miejsce Jerzego Brzęczka zajmie 50-letni Paulo Sousa. Na dłuższe, bardziej wnikliwe analizy naturalnie przyjdzie jeszcze czas i z pewnością przeczytacie ich u nas w najbliższych dniach sporo, ale na razie proponujemy po prostu garść konkretów. Łapcie dwadzieścia interesujących faktów na temat portugalskiego trenera, które przybliżą wam jego sylwetkę.

20 kluczowych faktów na temat Paulo Sousy

DOKONANIA TRENERSKIE SOUSY

1. Sousa jako szkoleniowiec z niejednego pieca chleb jadł. Zaczął od prowadzenia portugalskiej młodzieżówki (U-16) jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku. Potem trafiał kolejno do takich klubów jak: Queens Park Rangers, Swansea City, Leicester City, Fehervar FC (wtedy: Videoton FC), Maccabi Tel Awiw, FC Basel, ACF Fiorentina i Tianjin Tianha FC (wtedy: Tianjin Quanjian FC). Ostatnio pracował zaś w Girondins Bordeaux. Miał zatem okazję poznać ligę angielską (ale wyłącznie Championship, w Premier League go jak dotąd nie było), węgierską, izraelską, szwajcarską, włoską, chińską i francuską. Globtroter.

2. Ile tych trenerskich przygód zakończyło się sukcesami? Takimi konkretnymi, które przybrały postać trofeów: tylko trzy. W 2011 roku Sousa zdobył Superpuchar Węgier, potem dołożył też drugi. Wygrał również Puchar Ligi Węgierskiej 2011/12. Nieco bardziej imponują jego wyczyny w ligach izraelskiej i szwajcarskiej. W obu wywalczył mistrzostwo kraju. Właśnie za sprawą tych osiągnięć w 2015 roku pracę zaproponowała mu Fiorentina. Tam Sousa niczego już jednak do gabloty nie wstawił.

3. Zastanawiacie się może, jak to możliwe, że Sousa zdołał się już zapisać w historii tak wielu klubów? Cóż – jego przedstawicielem jest Hugo Cajuda, naprawdę obrotny agent piłkarski. Ten sam, który w sobie tylko znany sposób wkręca do kolejnych drużyn spalonego już w rozmaitych miejscach globu Ricardo Sa Pinto. Ostatnio załatwił zresztą byłemu trenerowi Legii Warszawa robotę w Turcji. Żeby jednak była jednak jasność – nie stawiamy tutaj w żadnym wypadku znaku równości między dorobkiem trenerskim Sousy i Sa Pinto. Ten pierwszy nie dał się może jak dotąd poznać jako szkoleniowiec genialny, no ale nie jest też wariatem.

Reklama

PIŁKARSKA DROGA SOUSY

4. Paulo Sousa był znakomitym piłkarzem. Może nie powiedzielibyśmy, że „wielkim”, lecz niewątpliwie grał w wielkich zespołach i nie był tam jedynie statystą, ale zdarzało mu się w nich pełnić nawet pierwszoplanowe role. Portugalski środkowy pomocnik karierę zaczynał pod koniec lat osiemdziesiątych w Benfice, potem trafił za miedzę – do Sportingu. Następnie występował w Juventusie, Borussii Dortmund i Interze Mediolan. Na finiszu kariery zahaczył jeszcze takie ekipy jak Parma, Panathinaikos i Espanyol.

5. Portugalczyk jest jednym z niewielu zawodników w dziejach, którzy zatriumfowali w Lidze Mistrzów dwa razy z rzędu w dwóch różnych klubach. W 1996 roku jako zawodnik Juventusu zwyciężył w finale z Ajaksem, by rok później – już w barwach Borussii – sensacyjnie pokonać w finale Champions League właśnie broniącą tytułu „Starą Damę”. W obu tych konfrontacjach Sousa pojawił się na boisku w wyjściowym składzie.

Borussia Dortmund 3:1 Juventus FC (finał Ligi Mistrzów 1996/97)

6. Kariera Sousy została mocno naznaczona przez kontuzje. Z Turynu wyjechał jako zawodnik 26-letni, a zatem będący w primie, tymczasem to właśnie Juventus okazał się być ostatnim klubem, w którym portugalski pomocnik zdołał przekroczyć liczbę dwudziestu rozegranych spotkań w sezonie ligowym. Koniec końców urazy zmusiły go do zawieszenia butów na kołku przedwcześnie, bo w wieku zaledwie 32 lat.

„Uwielbiałem grać u boku Paulo Sousy”
Rui Costa
Reklama

7. Sousa był członkiem pamiętnej portugalskiej „złotej generacji”, która sięgnęła po złoto na mistrzostwach świata U-20 w 1989 i 1991 roku. Nowy selekcjoner polskiej kadry wziął udział w tym pierwszym turnieju. Jeżeli zaś chodzi o seniorską drużynę narodową, zanotował w niej w sumie 52 występy. Nie miał jednak szczęścia do wielkich imprez. U szczytu formy pojechał jako podstawowy zawodnik na Euro 1996, lecz Portugalczycy w ćwierćfinale turnieju polegli z reprezentacją Czech. Na mistrzostwach świata dwa lata później Portugalia w ogóle nie zagrała.

Z kolei na udanym ze wszech miar Euro 2000 Sousa był już tylko zmiennikiem, natomiast dwa lata później nie powąchał nawet murawy w fazie grupowej kompletnie nieudanego mundialu w Korei i Japonii. Z ławki obserwował więc, jak Pauleta złomuje defensorów reprezentacji Polski. Był już wtedy po drugiej stronie rzeki i – jak sam przyznał – myślał tylko o tym, by wreszcie uciec od futbolu.

POLSKA NIE AWANSUJE NA MISTRZOSTWA ŚWIATA 2022? KURS: 1,35 W EWINNER!

8. W 1993 roku Sousa stał się bohaterem jednego z najgłośniejszych transferów w historii Lizbony. Opuścił Benficę na rzecz Sportingu razem z Antonio Pacheco. Wywołało to tak wiele złych emocji wśród kibiców i działaczy obu klubów, że portugalska prasa dla podsumowania okienka transferowego zaczęła używać określenia „verão quente de 1993”. „Gorące lato 1993”. Pacheco wspominał kilka lat temu: – Minęło ćwierć wieku, a ludzie w Lizbonie wciąż zaczepiają mnie na ulicy i dopytują o tamto lato. Czasami mam wrażenie, że to nadal jest aktualna wiadomość! (…) Niestety, wówczas nie mieliśmy takiego luksusu jak dzisiaj, gdy osoba publiczna może przedstawić swoje racje za pośrednictwem mediów społecznościowych. Kibice nie rozumieli, dlaczego odchodzimy z Benfiki. Wszędzie widziałem wyzwiska pod moim adresem, które wypisywano na murach. Kilka razy w biały dzień próbowano mnie pobić. To było straszne – opowiadał.

Sporting w sezonie ligowym 1993/94 zajął trzecie miejsce w lidze. Mistrzostwo zgarnęła… Benfica, która dwukrotnie wygrała z „Lwami” w derbach miasta, w tym raz aż 6:3. Duże rozczarowanie, wszak Sousa grał wtedy u boku między innymi Luisa Figo i Krasimira Bałykowa.

Sporting CP 3:6 SL Benfica (Primeira Divisao 1993/94)

9. Sousa był klasycznym przykładem pomocnika-człapaka o genialnym wyszkoleniu technicznym i poważnych niedoborach dynamiki, które zostały jeszcze bardziej uwydatnione przez notoryczne kontuzje. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych tego rodzaju zawodnicy jak najbardziej mogli się jednak wspiąć na topowy poziom i Portugalczykowi się to jak najbardziej udało. Okazał się niezwykle istotną postacią dla drugiej linii Juventusu w latach 1994 – 1996, współtworząc w Turynie początkowo kapitalny tercet z Didierem Deschampsem i Antonio Contem. Drużynę opuścić musiał dopiero wówczas, gdy trafił do niej Zinedine Zidane. Dla Zizou i Sousy nie było miejsca w zbalansowanym zespole.

Sousa był dla naszej linii pomocy jak klej – pisał w swojej autobiografii Conte.

Z kolei włoscy dziennikarze nazywali go „geometrą środka pola”. – Paulo Sousa zadaje kłam wszelkim stereotypom na temat stylu gry Portugalczyków, uchodzących za piłkarzy pełnych fantazji. W jego grze kluczowy jest rozum, a nie serce. Podczas gdy Baggio czy Zola chwytają za pędzel i malują na murawie piękny obrazy, on bierze do ręki cyrkiel i ostrzy ołówek – można było przeczytać w La Gazzetta dello Sport. – Na boisku są pewne zasady, których należy przestrzegać. Taktyka i plan na mecz to najważniejsze kwestie – dowodził sam Sousa jeszcze w 1995 roku.

10. Choć Sousa-piłkarz generalnie kojarzony jest w dużej mierze przez pryzmat swojej krótkiej, acz pełnej sukcesów przygody z Juve, on sam raczej nie zdarzy „Starej Damy” wielkim sentymentem. Przeciwnie – ma żal, że go odpalono tuż po triumfie w Champions League. – Sprzedali mnie, bo przestali we mnie wierzyć, gdy nabawiłem się kontuzji kolana. W Turynie uznano, że już nigdy nie powrócę na wysoki poziom. No i jak widać źle mnie oceniono, bo już rok później zwyciężyłem w Lidze Mistrzów z Borussią Dortmund. Kosztem Juve.

TRENERSKIE WZLOTY I UPADKI SOUSY

11. ANGLIA | 19 listopada 2008 roku Sousa rozpoczął pierwszą samodzielną misję jako trener w seniorskim futbolu. Wcześniej terminował jako asystent Carlosa Queiroza w portugalskiej drużynie narodowej, a także prowadził reprezentację U-16.

Jak już ustaliliśmy, uchodził za inteligentnego, dobrze rozumiejącego taktykę zawodnika, na dodatek dość charyzmatycznego, wiec sporo sobie po jego szkoleniowej karierze obiecywano. No i w sumie wskoczył na niezbyt głęboką wodę. Ekipa Queens Park Rangers, do której najpierw trafił, całkiem przyzwoicie weszła w sezon 2008/09 na zapleczu angielskiej ekstraklasy. Gdy Sousa wkraczał do akcji, zespół plasował się wprawdzie dopiero na dziesiątym miejscu w tabeli, ale z bezpieczną przewagą nad strefą spadkową i nie za dużą stratą do miejsc gwarantujących udział w play-offach. Problemem zespołu była kiepska gra w ofensywie, dlatego zdecydowano się na zmianę szkoleniowca i postawiono na Portugalczyka. Nota bene – dobrego kumpla Flavio Briatore, który w tamtym czasie inwestował w angielski klub.

Efekt? Marny. Sousa poprowadził QPR w sumie w 24 meczach ligowych i wygrał tylko siedem z nich. Jego zespół notował mnóstwo bezbramkowych remisów. Krótko mówiąc – skoku jakościowego nie odnotowano. Portugalczyk został zwolniony pół roku później. Z powodu, jak to ujęto w oficjalnym oświadczeniu, ujawnianie poufnych informacji i działanie na szkodę klubu.

12. ANGLIA | Zaczęło się zatem słabiutko, ale Sousa pozostał na angielskim rynku. Najpierw objął ekipę Swansea, a potem trafił do Leicester City. O tej drugiej przygodzie szkoda nawet gadać – nowy selekcjoner reprezentacji Polski na ławce trenerskiej „Lisów” wytrwał tylko trzy miesiące. Zwolniono go po żenującym starcie sezonu – celujący w awans do Premier League zespół wygrał zaledwie jeden z dziewięciu meczów pod wodzą portugalskiego szkoleniowca. Do historii przeszła klęska 1:6 w konfrontacji z Portsmouth.

Portsmouth FC 6:1 Leicester City (Championship 2010/11)

Bardzo ciekawie tamten fatalny epizod kariery Sousy opisano na The Athletic. – Paulo był świetnym trenerem, ale początkowo trochę nas zaskoczył. Ciągle powtarzał: „W Swansea robiliśmy tak, w Swansea graliśmy tak”. Fajnie, ale Leicester skończyło poprzedni sezon wyżej niż Swansea! – opowiadał ówczesny kapitan „Lisów”, Richie Wellens.

Summa summarum, tylko w ekipie „Łabędzi” portugalski szkoleniowiec spisał się dobrze, jeśli brać pod uwagę jego brytyjskie wojaże. Spędził w Swansea pełny sezon 2009/10, uplasował się z klubem na siódmym miejscu w tabeli. Być może gdyby tam pozostał, spełniłby marzenie o pracy w Premier League. – Z perspektywy czasu wiem, że odejście ze Swansea było błędem. Jednak latem 2010 roku wydawało mi się, że to Leicester jest najlepszym kierunkiem dla rozwoju mojej kariery. Cóż, wszyscy w życiu popełniamy błędy – mówił Sousa w rozmowie z Guardianem.

13. WĘGRY, IZRAEL, SZWAJCARIA | Po klęsce w Leicester City, Sousa został zmuszony do odłożenia wielkich ambicji na bok. Zanotował potężny zjazd. Najpierw pracował na w Videotonie, potem w Maccabi Tel Awiw, następnie w FC Basel. Trzeba mu jednak oddać, że we wszystkich tych klubach zrobił co najmniej dobrą robotę, choć w Izraelu i Szwajcarii popracował w sumie dość krótko. Nie tylko sięgał po tytuły, ale pokazał się też z dobrej strony w Europie. W sezonie 2012/13 grał z Videotonem w fazie pucharowej Ligi Europy i zdołał tam nawet wygrać dwa mecze, długo utrzymując się w grze o awans do kolejnej rundy. Rok później na tym samym poziomie pojawił się jako trener Maccabi, a w 2014 roku jego Bazylea nie tylko dostała się do fazy grupowej Champions League, ale zdołała z niej nawet wyjść.

Kosztem między innymi Liverpoolu.

FC Basel 1:0 Liverpool FC (faza grupowa Ligi Mistrzów 2014/15)

W 1/8 finału Champions League lepsze od szwajcarskiej drużyny okazało się już FC Porto, ale samo wyjście z grupy było niewątpliwie wielkim sukcesem Sousy, który dowodził wówczas takimi zawodnikami jak Marco Streller, Mohamed Elneny czy Walter Samuel.

Kariera Paulo Sousy wróciła na właściwe tory. – Osiemnaście miesięcy w Videotonie pozwoliło mi odkryć w sobie mentalność zwycięzcymówił potem. – Kolejnym krokiem było Maccabi. To kluczowy okres dla mojej kariery. Nie miałem żadnego problemu z tym, by pracować w mniej znanych ligach. Najważniejsze, że odniosłem tam sukcesy. To ma znaczenie dla trenera. Jeśli wygrywasz, to oznacza, że twoje metody są słuszne. Nabierasz pewności siebie i dodatkowej wiary we własne decyzje. Triumfy budują atmosferę w szatni.

14. WŁOCHY | 21 czerwca 2015 roku Portugalczyk wrócił na topowy poziom, a konkretnie – do Serie A. Przejął stery w Fiorentinie. Tam spędził dwa pełne sezony. Najpierw uplasował się z klubem na piątym, potem ósmym miejscu w tabeli. Trzeba jednak pamiętać, że Viola była wówczas czołowym zespołem włoskiej ekstraklasy. Mocnym kadrowo, o wielkich ambicjach. Dość powiedzieć, że w sezonie 2014/15, a zatem tuż przed startem kadencji Sousy, zespół z Florencji zajął czwartą lokatę w Serie A. Piąte miejsce wypada zatem doceniać, ale też nie ma co się tym wyczynem przesadnie ekscytować. W gruncie rzeczy Sousa po prostu utrzymał klub na tym samym poziomie.

Zarówno w 2015, jak i w 2016 roku Fiorentina skończyła ligowe zmagania z 64 punktami w dorobku.

POLSKA WYGRA MISTRZOSTWO EUROPY W TYM ROKU? KURS: 90,00 W EWINNER!

Zaczęło się jednak naprawdę pięknie. Po dwunastu kolejkach sezonu 2015/16 Viola prowadziła w tabeli i zaczęła być wymieniana w gronie kandydatów do namieszania w walce o scudetto. Po 25. serii spotkań była jeszcze na podium. Imponowała atrakcyjnym stylem gry, zwłaszcza w ustawieniu z trójką środkowych obrońców i dwójką wahadłowych. Potem sprawy zaczęły się jednak sypać. No a w kolejnych rozgrywkach podopieczni Sousy wyraźnie spuścili już z tonu. Spadli do roli ligowego średniaka.

Inter Mediolan 1:4 ACF Fiorentina (Serie A 2015/16)

Niewątpliwym sukcesem Sousy we Florencji było rozpędzenie kariery Josipa Ilicicia. Życiówkę w tamtej Violi grali także na przykład Kalinić oraz Bernardeschi. Portugalczyk umiejętnie dobierał taktykę pod możliwości swoich graczy, był elastyczny.

Kiedy wybrałem Fiorentinę, byłem pewien, że zostanę zawodnikiem podstawowego składu – opowiadał Słoweniec w rozmowie z La Gazzettą. – To nie nastąpiło. Byłem rozżalony. A właściwie to wściekły. Piłkarz z głową zajętą złymi myślami nigdy nie da z siebie wszystkiego. Na dodatek fani kilka razy mnie wygwizdali. Nie poddałem się jednak, a wszystko odmieniło się po przyjściu Sousy. Od pierwszego dnia sprawił, że poczułem się ważnym członkiem zespołu. To była jego największa siła – momentalnie zdobył szacunek szatni. U niego każdy miał równe szanse, wszyscy mogli liczyć na minuty w podstawowym składzie.

15. CHINY | Dziwne zatem trochę, że Sousa – choć sprawiał wrażenie trenera naprawdę ambitnego – po rozstaniu z Fiorentiną postawił na kierunek chiński. W ekipie Tianjin Quanjian spędził prawie rok i spisał się bardzo blado. Zwłaszcza w chińskiej ekstraklasie. – Potraktowałem to jako chwilę oddechu. Chciałem zapewnić mojej rodzinie komfort ekonomiczny – mówił na łamach Tribuna Expresso.

16. FRANCJA | Wreszcie – ostatni etap trenerskiej kariery Sousy przed objęciem reprezentacji Polski, trwająca od marca 2019 do sierpnia 2020 kadencja we francuskim Girondins Bordeaux. Kadencja, co tu kryć nieudana. Portugalczyk nie wydobył „Żyrondystów” z odmętów przeciętności, jego zespół najczęściej grał futbol dość ciężkostrawny (choć bywały wyjątki) i remisował mnóstwo spotkań. Na dodatek w umowie trenera  z klubem zostało zawartych kilka cokolwiek kontrowersyjnych zapisów, o czym informował między innymi Michał Bojanowski, ekspert od Ligue 1.

Paris Saint-Germain 4:3 Girondins Bordeaux (Ligue 1 2019/20)

Dziennikarz Daniel Riolo opisywał z kolei historię pewnego dziwnego transferu: – Kontrowersje budzi zakup Remiego Oudina z Reims za dziesięć milionów euro. Kiedy działacze Reims zobaczyli ofertę opiewającą na dziesięć milionów, natychmiast powiedzieli: „Sprzedajemy!”. Jeszcze spakowali Oudinowi walizkę i zrobili mu kanapki na drogę. (…) W Reims piłkarz zarabiał 30 tysięcy euro. Zwykle jest tak, że jeśli po transferze do Bordeaux z takiego klubu jak Reims gracz podwoi swoje zarobki, to jest bardzo szczęśliwy. Tymczasem Oudin otrzymał kontrakt opiewający na około 120 tysięcy euro. Przy obecnych kłopotach finansowych klubu! Jak to możliwe? I dlaczego przy negocjacjach transferowych brał udział Hugo Cajuda, przedstawiciel Sousy, choć Oudin jest reprezentowany przez własnego, renomowanego agenta?

„Sousa miał dobre relacje z zawodnikami Bordeaux, ale jego konflikt z zarządem i prezydentem klubu nie mógł dłużej trwać. Dobrze, że doszło do rozstania i zakończono wreszcie tę farsę”
RMC Sport

17. Sousa po sukcesie z FC Basel powiedział, że „chce wygrać Ligę Mistrzów w ciągu pięciu najbliższych lat”. Już wiadomo, że tego postanowienia zrealizować mu się nie udało. No ale można się przygotować na to, że Portugalczyk podobnie odważnymi tekstami będzie w najbliższej przyszłości częstował również polskich kibiców. Miejcie się na baczności. Sousa dał się poznać jako niezły bajerant.

18. Filozofia trenerska Sousy? Prawie jak u jego imiennika Coelho. Przede wszystkim być sobą. – Nigdy nie próbuję uciekać się do metod, które nie są spójne z moim spojrzeniem na futbol. Jeśli jako trener starasz się udawać kogoś, kim w rzeczywistości nie jesteś, popełnisz jeszcze więcej błędów. Mam swoje pomysły, swój styl postępowania z ludźmi. Wiem, że wszystkich zadowolić nie zdołam. Nawet Jezus Chrystus nie zdołał tego zrobić, kiedy nas tu odwiedził. (…) Bardzo trudno jest osiągnąć ten stan, gdy wszyscy w szatni pragną tego samego. Drużyna piłkarska to mikrospołeczeństwo. Musi w nim istnieć minimum zasad, bo to plątanina różnych osobowości i kultur. Potrzebne są jednak granice, pozwalające współistnieć. Z czasem moim podopieczni zawsze zdają sobie sprawę, że wszystkie decyzje podejmuję z myślą o interesie zespołu.

POLSKIE AKCENTY W KARIERZE SOUSY

19. Jako trener, Sousa miał niewiele okazji do konfrontacji z polskimi zespołami. Wspomnieć wypada jednak jego starcie z Lechem Poznań w Lidze Europy 2015/16. Pierwsze spotkanie z Violą sensacyjnie wygrali podopieczni Jana Urbana, który dopiero rozpoczynał wówczas pracę w „Kolejorzu”. Trzeba wszakże pamiętać, że portugalski szkoleniowiec potraktował poznaniaków z przymrużeniem oka i dał wolne paru ważnym zawodnikom. W rewanżu sensacji już nie było. Fiorentina zwyciężyła przy Bułgarskiej 2:0 po dwóch golach wspomnianego już Ilicicia.

W Fiorentinie portugalski szkoleniowiec miał również okazję współpracować z Jakubem Błaszczykowskim, a także Bartłomiejem Drągowskim. Ten drugi za wiele się u Sousy nie zagrał, więc pewnie zbyt ciepło go nie wspomina, ale z obecnym kapitanem Wisły trener miał dobre relacje. No, przynajmniej momentami. Więcej o tarciach między nimi napisaliśmy w osobnym tekście.

20. Na zakończenie ciekawostka dla tych, którzy interesują się również życiem prywatnym ludzi futbolu. Drugą żoną Sousy jest całkiem popularna w Portugalii celebrytka i była modelka, Cristina Mohler. Zasłynęła ona w przestrzeni publicznej przede wszystkim jako… pogodynka. Tutaj zdjęcie, gdyby przypadkiem pytał jakiś kolega.

***

No dobra, trochę już wiecie na temat Paulo Sousy. Co zatem myślicie o tym wyborze?

Paulo Sousa selekcjonerem reprezentacji Polski

dobry wybór
zła decyzja
nie mam jasnego zdania
Make quizzes with QuizMaker

fot. FotoPyk / NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...