„All or nothing”, produkcja Amazon o Tottenhamie. W jednym z odcinków jesteśmy świadkami rozmowy Christiana Eriksena z Danielem Levym i Jose Mourinho. Podczas spotkania w gabinecie Portugalczyka pada zdanie, które nakreśli najbliższe lata w życiu reprezentanta Danii. – Myślę, że przejście do Interu byłoby dla mnie świetną szansą – wyznaje Eriksen. Klamka już zapadła. Jak upewnia się Levy, nie chodzi o kwestie finansowe. Włosi po chwili negocjacji przystają na warunki Tottenhamu. Mimo że pomocnik za pół roku byłby do wzięcia za darmo, płacą 20 milionów euro i ogłaszają hit transferowy.
Hit w każdym tego słowa znaczeniu. Wokół przyjścia Eriksena zrobiono szum – zaprezentowano go w La Scali, jako nowego wirtuoza Nerazzurich. Wielkie nadzieje i wielka pensja – 7,5 miliona euro. Druga najwyższa w zespole, według ustaleń „La Gazzetty dello Sport”. Absolutna czołówka ligi. Transfer Duńczyka szybko zaczęto porównywać do ściągnięcia Wesleya Snejidera. Wyciągnięty z Realu Madryt piłkarz miał pełnić rolę „10”, mózgu zespołu i świetnie się w nią wpisał, prowadząc Inter do tripletty. Wobec Eriksena oczekiwania były mniejsze. Owszem, miał być liderem, jednak nawet samo Scudetto wrzucone do gabloty wystarczyłoby, żeby niebieska część Mediolanu go pokochała.
To pierwsza część popularnego mema: how it started vs how it’s going. Czas na drugą.
Niespełna rok po przyjściu do Włoch, Christian Eriksen otrzymuje liścia w twarz od Antonio Conte. Trener wpuszcza go najpierw na pięć minut, a potem na minutę w meczach ligowych. Po drugim incydencie pomocnik czeka tylko na końcowy gwizdek i schodzi prosto do szatni, podczas gdy reszta zespołu świętuje na murawie. Media skaczą z radości, bo trwa festiwal wzajemnych oskarżeń. Duńczyk w rodzimych mediach rzucił: – Wiem, że to dziwna sytuacja. Kibice chcą mnie oglądać częściej, ja chcę grać więcej, ale to trener podejmuje decyzje.
Beppe Marotta, dyrektor Interu, odparł: – Skorzystaliśmy z okazji w styczniu, jednak trener ma prawo do oceny zawodnika. Jeśli do stycznia Eriksen nie będzie grał częściej, zapewne sam poprosi o transfer.
Conte dodał: – Nikt nie będzie zatrzymywał go w Mediolanie na siłę, wbrew jego woli.
Drodzy państwo, tak właśnie wygląda smutny koniec.
Trzydzieści meczów pożegnalnych
Choć od czasu przeprowadzki na południe minął ledwie rok, to cała sprawa ma znacznie dłuższe korzenie. Christian Eriksen od dawna planował ucieczkę z Londynu. „Guardian” szeroko opisywał jego nieudane negocjacje kontraktowe z Tottenhamem. – Mauricio Pochettino osobiście udał się do Danii, gdzie wraz z partnerką spotkał się z rodziną piłkarza. Poszli do jego ulubionej restauracji, długo rozmawiali, a Pochettino miał nadzieję, że przekona go do podpisania nowej umowy. Obecna wygasała za dwa lata – czytamy.
To był rok 2018. Tottenham nie był jeszcze finalistą Ligi Mistrzów. Wciąż miał za sterami Pochettino. Ale obydwie rzeczy zupełnie Eriksena nie wzruszyły. Ani fakt, że grał w drugiej najlepszej drużynie w Europie (w teorii), nie sprawił, że chce się z nią związać na dłużej, ani odejście ulubionego trenera nie sprawiało, że jego zapał zgasł. Dlaczego? „The Athletic” dodaje kolejne wątki do tej historii. – Duńczyk grał w Londynie na tyle długo, że wiedział, jak funkcjonuje klub. Jeśli chcesz odejść z Tottenhamu, nie możesz przedłużać umowy. Musisz sprawić, że zaczniesz jej ostatni rok, bo wtedy zarząd pozwoli ci odejść, żeby cokolwiek zarobić.
Eriksen wcielił ten plan w życie. Problem w tym, że sam delikatnie się przejechał. Po przegranym finale Ligi Mistrzów zaczął opowiadać o chęci nowych wyzwań. Jasne, to nic złego. Tyle że puszczanie oczka do zainteresowanych skończyło się bardzo słabym rokiem w Tottenhamie.
- Aż 10 meczów rozpoczętych na ławce – tyle, ile w poprzednich 6 sezonach łącznie
- 2 gole
- 2 asysty
INTER WYGRA Z SZACHTEREM, BTTS – NIE. KURS 2.33 W TOTOLOTKU!
Pamiętajmy, że mowa o zawodniku, który w czterech poprzednich sezonach notował dwucyfrową liczbę asyst. Zaliczał piłkarskie „double-double”. Wreszcie – od momentu, gdy przybył do Anglii, nikt nie zdołał strzelić tylu bramek z dystansu, co on (23). Nikt nie przebił go pod względem trafień z rzutów wolnych (8). Co więcej, Eriksen miał także najwięcej asyst we wspomnianym okresie (62) i wykreował najwięcej sytuacji (571). Tymczasem w ostatnim sezonie nie tylko liczby widocznym gołym okiem poleciały na łeb, na szyję. Wszystkie pozostałe również.
- Spadek średniej strzałów/90 minut z 2.73 do 2.13
- Trzy razy mniej kluczowych podań
- Liczba stworzonych sytuacji do oddania strzału spadła z 4.22 do 3.36
Niedawny gwiazdor czuł się jak w klatce. Teoretycznie już ją otworzył, jednak nadal nie mógł z niej wylecieć. – Po tym, co powiedziałem latem, cały czas wszystko kręciło się wokół pytań o to, czy odchodzę, czy nie. Kiedy kibice mnie widzieli, żegnali się ze mną i życzyli mi powodzenia. To było dziwne, bo przecież ciągle tam byłem. Skończyło się na tym, że zagrałem 30 meczów pożegnalnych. Zostałem czarną owcą – mówił w rozmowie z „BBC”.
Potrzebował czasu
Ano został, bo co innego mógł zrobić Tottenham, skoro Eriksen dawał powody, żeby na niego nie stawiać? Jose Mourinho był bezwzględny i szczery. – Eriksen pracuje jak ktoś, kto dobrze wie, że za moment odejdzie. Brakuje mu motywacji. Christian jest profesjonalistą, ale w takich sytuacjach zawsze pojawiają się problemy. Wiele razy widać było, że nie jest sobą. Ja także musiałem zacząć budować zespół bez niego. Dlatego często po prostu nie grał.
A to bardzo ważne w kontekście tego, co czekało na Duńczyka w Mediolanie. Po ponad pół roku bez zaufania trenera został rzucony na głęboką wodę i nie do końca sobie z tym poradził. Sneijder prosto z samolotu potrafił ograć Milan w derbach. Eriksen w Interze był rezerwowym, który podnosił się z ławki w końcówkach meczów. Do czasu zawieszenia rozgrywek z powodu koronawirusa w wyjściowej „jedenastce” był tylko trzy razy – na mecze z Łudogorcem oraz w starciu z Udinese. Poza tym omijały go arcyważne mecze:
- Milan
- Juventus
- Lazio
- Napoli
REAL, INTER, CITY I BAYERN STRZELĄ MINIMUM 12 GOLI – KURS 3.50 W EWINNER!
Jeśli ściągasz piłkarza tej klasy i zostawiasz go na ławce w najważniejszych spotkaniach sezonu, to możesz się spodziewać, że nie zbudujesz w ten sposób jego pewności siebie. Oczywiście nie chodzi też o to, żeby ktoś grał za nazwisko. Po prostu Eriksen trafił na słaby czas i nikt tego nie krył. – Przyszedł do nas z miejsce, gdzie grał w bardzo swobodny sposób. Pomocnikom trochę dłużej zajmuje nauczenie się gry w obydwu fazach, znalezienie odpowiedniego rytmu i wkomponowanie się w nasze założenia. Ma jednak znakomity zmysł gry i da sobie radę – mówił początkowo Conte.
Na to, że we Włoszech trzeba być bardzo uważnym, ostatnio zwracał uwagę także Romelu Lukaku, który po latach gry w Premier League mówił o tym, jak trudno było mu się dostosować do tak wymagającej taktycznie ligi. Eriksen miał dodatkowo pecha, bo Inter grał w systemie 3-5-2. Owszem, czasami przechodził na 3-4-1-2, w którym mógł zajmować rolę „dziesiątki”, ale w praktyce oznaczało to ustawianie drużyny pod Duńczyka. Czyli w większości przypadków to on musiał się dopasować do drużyny. Patrząc na to z tej perspektywy, wydaje się nieco absurdalne, że Inter po takiego piłkarza w ogóle sięgnął. I faktycznie, kogoś tu chyba poniosło. Pomysł ściągnięcia reżysera gry narodził się po odpadnięciu Nerazzurich z Ligi Mistrzów. Jako że mediolańczycy przegrali walkę o Dejana Kulusevskiego, który nie widział dla siebie odpowiedniej roli w tym systemie, postawili na Eriksena, który takich oporów już nie miał. Być może niesłusznie.
Światełko nadziei
Nie było jednak tak, że Eriksen miał w Mediolanie same słabe momenty. W końcu z Łudogorcem zaliczył i bramkę i asystę. W końcu kiedy na powrót ruszyła liga, dostawał coraz więcej szans i chwalił sobie współpracę z Antonio Conte. – W ostatnich miesiącach w Tottenhamie słyszałem tylko: idź i spróbuj coś zrobić. Tutaj jest inaczej. Conte jest bardzo bezpośredni, mówi mi, gdzie widzi mnie na boisku i dokładnie wyraża, czego oczekuje gdy mam piłkę lub gdy jej nie mam. Wszystko jest bardziej zorganizowane, treningi są cięższe, ale jestem gotowy.
Już w pierwszym meczu z Sampdorią pokazał klasę. Asysta, 5 strzałów, 7 stworzonych okazji do oddania strzału. Świetny występ, najlepszy w Interze. „Gazzetta” dała mu notę '7′ i napisała: – Wpłynął na zespół jak mistrz, asysta do Lukaku to prawdziwa perełka. Nowy Inter będzie budowany wokół niego.
INTER – SZACHTAR. GOL ERIKSENA PO KURSIE 3.05!
Klimat wokół niego się poprawiał. Żartował, że jego pozycja na boisku jest tam, gdzie jest piłka. „The Athletic” przytacza autentyczną historię z nauki włoskiego – pomocnik miał najpierw nauczyć się trzech słów: Inter, Scudetto, si. Tyle że w dwóch kolejnych meczach Eriksen znów był cieniem samego siebie. Zaliczał znacznie mniej kontaktów z piłką, aż w końcu wrócił na ławkę. Nawet gol i asysta z Brescią mu nie pomogły, bo kto patrzyłby na liczby „nabite” na outsiderze. Od 28 lipca do końca sezonu jego bilans wygląda wręcz żenująco. Ogony, ogryzki i rzucanie po każdej możliwej pozycji.
Conte porzucił próby gry z klasyczną „dziesiątką”, a jeśli jeszcze do nich wracał, to nie dla Eriksena. Duńczyk miał duży problem, o którym powiedział niedawno Lukaku. – Dla Christiana byłoby łatwiej, gdyby nauczył się języka włoskiego. To pomaga rozwiązać wiele problemów na boisku i poza nim – przyznał Belg i ciężko się z nim nie zgodzić. Jak reżyser gry zespołu ma się porozumieć z trenerem i kolegami, skoro nie mówi w ich języku? Być może to jest właśnie powodem takiej różnicy między występami Eriksena w klubie oraz w reprezentacji. Rzućmy okiem na te dwa światy.
- kadra – 8 meczów, 5 bramek, wygrana i remis z Anglią
- klub – 10 występów, 0 goli i asyst
Pomocnik dostawał szanse, czterokrotnie wychodził nawet w pierwszym składzie. Tyle że kiedy już w nim wychodził, to on jako pierwszy zjeżdżał do bazy. Jedyny wyjątek to mecz z Borussią Moenchengladbach, kiedy w przerwie najpierw zszedł Alexis Sanchez. Wtedy Eriksen zszedł drugi. Kiedy Nerazzuri chcą gonić wynik jest z kolei wręcz odwrotnie. Eriksen jest ostatnim wyborem, Conte potrafi postawić nawet na obrońcę, Milana Skriniara. Oczywiście zdaniem trenera żadnego drugiego dna nie ma. – Wszyscy moi piłkarze widzą, dlaczego stawiam na tę, a nie inną osobę. Kieruję się interesem drużyny. Christian ciężko pracuje i nadal musi to robić.
Przyćmiony przez Younga
A wszyscy dookoła swoje wiedzą i gdy widzą Eriksena, który wchodzi na boisko w doliczonym czasie gry, śmieją się, że brakuje mu jedynie walizki. Beppe Marotta mówi wprost: – To piłkarz, który nie jest funkcjonalny dla Interu – a takimi słowami przecież przyznaje się do transferowej porażki. O sytuacji Duńczyka mówią już nawet jego koledzy z drużyny narodowej. – To przypomina mi mój czas w Atalancie. Czasami jest po prostu tak, że nie pasujesz do tego, co chce grać trener – stwierdził Simon Kjaer, który w Bergamo był 'flopem’, a dziś jest liderem defensywy najlepszej drużyny w lidze – Milanu.
Dni Christiana Eriksena w Interze wydają się być policzone. Conte ułożył okienko pod rozwój systemu 3-5-2, a w nim nie ma dla Duńczyka miejsca. – Stawiając go tuż przed obrońcami, zabieramy mu wszystkie atuty. To kompletnie zmienia jego naturę – stwierdził szkoleniowiec Nerazzurich, który złości się już na ciągłe pytania o byłego piłkarza Tottenhamu. – Mam przecież 10 innych piłkarzy na ławce, o nich jakoś nie pytacie – kontrował dziennikarzy po jednym z meczów. Nie pomaga mu także fakt, że wraz z nim do klubu przyszedł Ashley Young. Niby zapchajdziura, niby gość do rotacji. A jednak też gość, który ma już na koncie 11 bramek i asyst, potrafi dźwignąć drużynę w trudnym momencie. Może i nie ma na koncie takiej bramki…
… jednak ma na nim bramki i asysty o znacznie większej wadze. Ostateczną odpowiedź na pytanie, co stanie się z Eriksenem, powinniśmy poznać po dzisiejszym meczu z Szachtarem Donieck. W obliczu urazu Nicolo Barelli Conte musi zestawić linię pomocy na nowo. Jeśli i w takim przypadku nie poszuka nadziei na awans w osobie Duńczyka, to nie będzie już czego ratować.
Tymczasem z takiego obrotu spraw mogą cieszyć się za miedzą. Włoskie media niby przypadkiem, niby pod prowokację, ale jednak przemycają pomysł, że Eriksen zdecydowanie bardziej pasowałby do systemu 4-2-3-1, w którym gra Milan.
I znając szczęście Antonio Conte, zaraz po takim ruchu jego niechciane dziecko poprowadziłoby Milan do tego, czego on nie zdołał osiągnąć przed rokiem.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix