Reklama

Tripletta Jose Mourinho. 10 lat temu Inter był najlepszy na świecie

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

01 grudnia 2020, 14:39 • 15 min czytania 22 komentarzy

Jesteś gównem – rzucił Marco Materazzi do Jose Mourinho, gdy ten odchodził z Interu. Czy zebrało mu się na szczerość do trenera, u którego był ostatnio głównie rezerwowym? Nie, wręcz przeciwnie. – Jak możesz zostawić nas tutaj z Rafą Benitezem. Nigdy ci tego nie wybaczę – dodał obrońca, który stał się bohaterem jednego z najsłynniejszych nagrań zza kulis w historii futbolu. The Special One odjeżdża ze stadionu po finale Ligi Mistrzów, swoim ostatnim meczu w roli trenera Interu. Zatrzymuje jednak auto i wraca, żeby przytulić Materazziego. Obaj rozpłakali się jak dzieci.

Tripletta Jose Mourinho. 10 lat temu Inter był najlepszy na świecie

Jose musiał odejść. Mówi się, że oferta z takiego klubu jak Real przychodzi tylko raz. Cóż, do niego przyszła już trzecia. Dwie pierwsze odrzucił, więc wiedział, że to prawdopodobnie ostatnia szansa. Dlatego zrozumiał to każdy, włącznie z Marco, który w końcu mu wybaczył. Wybaczył mu także Massimo Moratti. Ale tamten obrazek dobrze oddaje, czym dla Mou był Inter. – Marco był symbolem smutku wszystkich nas i tego, jaki powinien być piłkarz grający dla zespołu. Kiedy go potrzebowaliśmy: mecze z Chelsea, Romą i Sieną, zawsze był gotowy. Jako katolik wierzę w takie rzeczy: może to Bóg sprawił, że to właśnie jego zobaczyłem wtedy pod ścianą, jako ostatniego zawodnika Interu? Przytulając go, przytuliłem ich wszystkich – mówił Portugalczyk w rozmowie z “La Gazzettą dello Sport”.

Mourinho opuszczając zespół tuż po finale, opuszczał rodzinę. Wiedział, że jeśli pojedzie z nimi do Mediolanu, przekonają go, żeby został w Lombardii. Jak sam twierdzi do dziś ma kontakt nie tylko z piłkarzami Nerazzurrich, ale nawet ze swoim włoskim szoferem.

Wyjątkowe przywiązanie.

Reklama

Porażka, która rozpoczęła proces

A zaczęło się niewinnie, bo od porażki. Jose trafił do Mediolanu po to, żeby spełnić marzenia Interu o zwycięstwie w Lidze Mistrzów. Liga była dla nich błahostką – w tamtych czasach, gdy calciopoli przemieliło największych rywali, ciężko było Serie A nie wygrać. Natomiast Champions League… Cóż, to inna bajka. W pierwszym sezonie Mou Inter miał kłopoty już w fazie grupowej.

  • remis z Anorthosis Famagusta Łukasza Sosina
  • porażka z Panathinaikosem
  • przegrana i wygrana z Werderem Brema

Prawdę mówiąc, to był cud, że mediolańczycy w ogóle wyszli z grupy i wyprzedzili Niemców. Zostali jednak szybko sprowadzeni na ziemię, przegrywając na wyjeździe z Manchesterem United. Mourinho przepraszał wtedy kibiców, że zagrał tak asekuracyjnie w pierwszym, zremisowanym 0:0 meczu. To właśnie tam narodził się zespół, który wygra kolejną edycję rozgrywek.

Wszyscy siedzieli smutni w szatni i płakali. Tymczasem ja, Moratti, Branca i Oriali rozmawialiśmy już o transferach na kolejny sezon. Zrozumieliśmy, że jesteśmy silni, ale nie na tyle, żeby wygrywać w Europie. Chcieliśmy grać z wyższą linią obrony, ściągnąć zawodników, którzy pasowaliby do dwóch systemów taktycznych – opowiadał po latach Mou.

INTER WYGRA Z GLADBACH – KURS 2.35 W TOTALBET!

Latem odbyło się więc wielkie wietrzenie szatni. W dużej mierze w dwóch kierunkach: Genoa, z którą dopięto typowo włoski deal – niby Motta i Milito trafili do Mediolanu za gotówkę, ale potem Grifone wykupili pół drużyny Interu, zwracając lwią część kosztów zakupu tego pakietu; oraz Barcelona, gdzie trafił duet Maxwell – Ibrahimović, a skąd udało się wyrwać Eto’o.

To właśnie wymiana Szweda na Kameruńczyka była pod wieloma względami kluczowa. – Ibra się wahał, ale w przerwie sparingu z Chelsea powiedział w szatni, że odchodzi, bo chce wygrać Ligę Mistrzów. Wszystkich zmroziło, a ja rzuciłem: kto wie, może odejdziesz, a to my wygramy? Wiedziałem, że to było odważne, może nawet za bardzo, ale widziałem, że to podniosło morale drużyny – wspomina Mourinho w “LGdS”.

Z kolei przykład Eto’o pokazał, jak wiele Jose może wpoić drużynie. Kameruńczyk odchodził z Barcelony obrażony, bo musiał ustąpić miejsca na środku ataku Messiemu. W innej roli sobie siebie nie wyobrażał. Do przyjścia do Włoch namawiał go Marco Materazzi, który wypisywał do niego sms-y: chodź do nas, wygramy wszystko. Przyszedłem i zrobiono… dokładnie to samo. Ustawiono go na skrzydle. – Kluczową sprawą z Samuelem jest dotarcie do jego głowy. Jeśli to zrobisz, nie masz z nim problemów. Znaliśmy się, rozmawiałem z nim wiele razy, żeby przekonać go do gry na boku. Tłumaczyłem mu co robić i udało się. Trzeba pamiętać, że nie każdy grał wtedy z “łamanymi” skrzydłowymi: prawonożnym na lewej stronie, lewonożnym na prawej – wyjaśniał portugalski trener.

Reklama

Wesley Sneijder, czyli mózg operacji

Ale sercem zespołu był kto inny. Wesley Sneijder. Gość, dla którego rok 2010 był tak dobry, że do dziś każdy zastanawia się, jakim cudem nie wygrał wówczas Złotej Piłki. Holender też miał swoje obiekcje. Real chciał się go pozbyć, ściągnął Cristiano Ronaldo i Kakę, więc nie potrzebował już Sneijdera. Inter nie był jednak miłością od pierwszego wejrzenia. Mourinho ponoć musiał codziennie dzwonić do Morattiego i nękać go pytaniami o to, czy załatwił już ten transfer, żeby w końcu dopiąć swego. W swojej autobiografii wychowanek Ajaksu wspomina, jak w samolocie do Mediolanu był pełen wątpliwości. – Na szczęście obok siedziała moja żona, która powiedziała mi: spokojnie, pokażesz im, na co cię stać. Wrócisz do Madrytu, żeby zagrać w finale Ligi Mistrzów.

Cholera, sami prorocy.

Sneijder przyleciał do Mediolanu, nie odbył ani jednego treningu z zespołem i wyszedł w wyjściowym składzie na derby z Milanem. – W zasadzie ani trochę nas to nie zdziwiło. Nie znaliśmy go, ale ufaliśmy Mourinho. Musiał mieć swój szatański plan, skoro to zrobił – stwierdził później Materazzi.

Miał, bo Holender był jednym z najlepszych graczy na boisku. “Eurosport” wystawił mu notę “7”. – Chłopak ma charakter. W Mediolanie jest półtora dnia, a zagrał w najważniejszym meczu od pierwszej minuty. Co więcej, zagrał dobrze, z determinacją i zaangażowaniem. Jego prawa noga zaboli rywali niejeden raz.

BORUSSIA LEPSZA OD INTERU – KURS 2.89 W TOTOLOTKU!

Inter wygrał 4:0, stosując taktykę: podpuść i zniszcz. Dał grać Milanowi i zabił go kontratakami. Niesamowita demonstracja siły w derbach. Sneijder z biegiem czasu był tylko lepszy, co poświadczał liczbami.

  • 5 goli i 9 asyst w lidze i Pucharze Włoch
  • 9 z nich dawało remis lub prowadzenie Interowi

W Lidze Mistrzów każda bramka, przy której maczał palce Holender – a było ich 9 – była na wagę złota. Pięć razy dawał Nerazzurim prowadzenie strzałem lub dograniem. Trzykrotnie remis. A w półfinale z Barceloną to po jego podaniu padła bramka na 3:1. Gol, który jak się później okazało, był na wagę awansu. “La Gazzetta dello Sport” wybrała go jednym z czterech najważniejszych piłkarzy Interu w tamtym sezonie. – Fundamentalna jakość. Pojawił się nagle i od razu rozbił Milan w derbach. Potem poznał kolegów i trenera, idealnie dopasowując się do ich planów. Wymyślał podania, usuwał w cień rywali, kapitalnie wykonywał stałe fragmenty gry i odwracał losy meczów – czytamy w najpopularniejszym włoskim dzienniku.

Aż sześć razy trafiał do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego. Magik. Na koniec powiedział, że za Mourinho mógłby zginąć, albo zabić.

Kijów zmienił wszystko

Jeśli jednak mamy wybrać bramki i asysty Sneijdera, które ważyły najwięcej, trzeba będzie wybrać się do Kijowa. Inter miał za sobą trzy remisy w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na Ukrainie Dynamo prowadziło do przerwy 1:0. To oznaczało, że Nerazzurri odpadną z rozgrywek. – Chłopaki, błagam was, możecie odpaść, ale do cholery, nie w taki sposób! – krzyczał w szatni Mourinho.

Nie odpadli. W końcowych minutach spotkania zdarzył się cud. Najpierw Sneijder obsłużył Milito, potem Holender dobił strzał Argentyńczyka. Była 86. i 89. minuta meczu. – Ten mecz zmienił wszystko. Uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie dokonywać cudów – przyznawał później napastnik.

Mourinho także widział klucz do triumfu w wygranej w Kijowie. – Jeśli do 85. minuty jesteś poza Ligą Mistrzów, a potem wygrywasz, nie możesz myśleć inaczej. Ale było także kilka innych kluczowych momentów. Mecz w Londynie, Barcelonie… Najtrudniejszym momentem sezonu był remis we Florencji. Roma wyprzedziła nas w tabeli na kilka kolejek przed końcem rozgrywek. Kiedyś myślałem, że fajnie byłoby wygrać sezon rzutem na taśmę, bijąc się o tytuł do ostatniej kolejki. Po tym, co przeżyłem w Interze, powiedziałem sobie: nigdy więcej – mówił The Special One “LGdS”.

Rzeczywiście, Inter miewał dołki. Miewał ich całkiem sporo, jak na zespół, który jako pierwszy w historii Włoch sięgnął po triplettę. Weźmy choćby luty i marzec.

  • pięć remisów w lidze
  • dwie porażki
  • wyszarpana wygrana z Parmą

To wtedy Mourinho został zawieszony za krytykę sędziów. A konkretniej za ten gest.

W meczu z Sampdorią Inter od 38. minuty spotkania radził sobie w “dziewiątkę”, a Portugalczyk widział w tym spisek sędziów przeciwko jego drużynie. – Dzięki temu nie rozniosłem chłopaków po meczu z Catanią. Byłem wtedy zawieszony, więc spotkałem się z nimi dopiero w autokarze, gdy emocje już opadły – żartował później Mou.

REMIS GLADBACH Z INTEREM – KURS 3.67 W EWINNER!

Choć w zasadzie ekipa i tak dostała solidny wycisk. Karny trening dzień później był koszmarem. Oberwał nawet Toldo, który nie rozegrał ani minuty. A Eto’o, który zatrzymał groźną kontrę, bo rywal leżał na murawie, został zrugany od góry do dołu. – Wygrasz mistrzostwo. Ale tylko wtedy, jeśli ktoś zorganizuje mistrzostwa w fair play.

Ale Florencja to co innego. Jeśli w 33. kolejce wyprzedza cię główny rywal do tytułu, masz prawo się obawiać. Zwłaszcza że chwilę później Inter grał z Fiorentiną w Pucharze Włoch. A zaraz po nim czekały go mecze z Juventusem i Barceloną. Wtedy jednak głos zabrał Javier Zanetti, “senator”, jak mówi się w Italii na starszyznę w zespole. Przekaz był prosty: – Zdobędziemy ten tytuł, zobaczycie.

Gdy jedna z najważniejszych osób w rodzinie mówi w ten sposób, ciężko w to nie uwierzyć. Inter do końca sezonu wygrał wszystkie pięć spotkań. Tytuł przypieczętował ze Sieną po asyście Zanettiego.

Puchar Włoch – początek drogi

Paliwem napędowym na finiszu Serie A stał się finał Pucharu Włoch. Rywalem Nerazzurich była Roma, czyli zespół, z którym bili się o tytuł. – Liga Mistrzów była marzeniem, Scudetto obowiązkiem, a Coppa Italia… To było jak: ok, dorzucimy jeszcze to – wspomina Mourinho.

Portugalczyk tak naprawdę nie chciał grać w finale. Mocno się denerwował, bo w końcu przyjeżdżał na teren największego rywala w kluczowym momencie sezonu. Przed meczem rozpętał awanturę, zakazując odegrania hymnu Romy na Stadio Olimpico. Stwierdził, że jeśli ktoś go włączy, po prostu pojadą do domu. The Special One toczył z rzymskim klubem wojnę porównywalną do tej, którą jako trener Realu toczył z Barceloną. Żartował ze Spallettiego i puszczania piłkarzom “Gladiatora” dla motywacji, mówiąc, że jego drużyna by go za to wyśmiała. Zaczęło się od meczu w poprzednim sezonie, zremisowanego 3:3. Inter zdołał odrobić straty po kontrowersyjnym karnym na Mario Balotellim. Media krytykowały sędziego, Mediolan go bronił.

INTER – GLADBACH: GOL LUKAKU – KURS 2.10 W SUPERBET!

Doszło do ogromnej manipulacji intelektualnej. Podjęto skoordynowany, zorganizowany wysiłek, żeby wmówić coś opinii publicznej. To świetna praca, ale niezwiązana z moim światem. Ja jestem trenerem piłkarskim – grzmiał Mourinho. – Nie lubię intelektualnej prostytucji. Lubię uczciwość. Nikt nie wspominał, że Roma ma świetnych piłkarzy, ale zakończy sezon bez tytułu. Nikt nie mówił o Juventusie, który zdobył wiele punktów po błędach sędziów. My wygraliśmy tak tylko raz. Za każdym razem, gdy włączam telewizor, widzę Luciano Spallettiego, przyjaciela wszystkich. Nie wiem, czy ktoś płaci za to, żeby pokazywać się w TV. Wiem, że mnie oferowano pieniądze za wywiady i rozmowy, ale odmawiałem, bo nie chcę zakłamywać rzeczywistości – dodawał.

Po wygranej w Coppa Italia także rzucił legendarne zdanie. – Teraz, gdy Roma oszczędziła na premiach za wygraną w Pucharze Włoch, będzie ją stać, żeby zapłacić Sienie za zwycięstwo nad nami w ostatniej kolejce.

Wojna z mediami, wspomniane wcześniej kajdanki… Tak, Inter Jose Mourinho żył w przekonaniu, że walczy z całym światem. Portugalczyk tę wojnę rozpalał, dorzucał chrustu, dolewał benzyny, bo to spajało jego szatnię. Piłkarze faktycznie mieli przekonanie, że dookoła nich są wrogowie, a na ich ławce siedzi superbohater.

To był także prime-time, jeśli chodzi o psychologiczne wojenki Mou.

Mourinho kontra Guardiola

Naszym marzeniem jest zagrać w finale na Santiago Bernabeu. My o tym marzymy, a dla Barcelony to jest obsesja. Znam dobrze ten klub, wiem, co dla niego oznaczałby finał w Madrycie. Ma obsesję na punkcie Realu i chce świętować obronę tytułu na ich stadionie – mówił przed legendarnym półfinałem z Barceloną. Legendarnym, bo historia tego dwumeczu nadaje się na książkę. Jedno słowo: Eyjafjallajökull. Islandzki wulkan, którego wybuch sprawił, że odwołano masę lotów. W tym ten, którym Barcelona miała dostać się do Włoch. Inter, który z Barcą mierzył się już w fazie grupowej i nie zdołał nawet strzelić jej bramki, dostał wymarzony handicap. Katalończycy musieli tłuc się do Lombardii autokarem.

Pewnie powiedzą, że to moja wina. Ja i wulkan jesteśmy przyjaciółmi – drwił Mourinho. – Czy to dla nas pomoc? Nie uważam tak, ani trochę.

Podchody były czynione cały czas. Inter nie zrosił murawy, żeby Pep Guardiola i jego tiki-taka spotykały opór także ze strony murawy. Dla odmiany Barcelona zignorowała przepisy UEFA i zraszała boisko dłużej niż to dozwolone, żeby “piłeczka chodziła”. Kibice Blaugrany w nocy świętowali pod hotelem, nie dając rywalom spać. W Mediolanie zapewne to samo spotkało piłkarzy Barcy.

Jose nie dawał jednak za wygraną. Postanowił posadzić obok siebie Luisa Figo, znienawidzonego w Barcelonie do granic możliwości. Jego widok na ławce rezerwowych miał wyprowadzić Katalończyków z równowagi. Ale to Inter grał wkrótce w “dziesiątkę”. Thiago Motta wyleciał z boiska, a Sergio Busquets zrobił to.

Mourinho bił brawo fetującym kibicom Barcelony. Zaraz potem inny słynny obrazek. Guardiola rozmawiający z Ibrahimoviciem i Portugalczyk, który podchodzi do nich, by rzucić im parę słów. Jakich? – Widziałem, że ławka Barcy świętuje, jakby już wygrali. Powiedziałem Pepowi: odwołajcie imprezę. Mecz jeszcze się nie skończył.

INTER WYJDZIE Z GRUPY – KURS 5.00 W TOTALBET!

Ponad godzina gry w osłabieniu na Camp Nou, przeciwko najlepszej drużynie świata ubiegłego sezonu. To po prostu brzmiało jak wyrok. A co zrobił Mourinho? Z Samuela Eto’o zrobił bocznego obrońcę i po prostu się bronił. – Ludzie mówią, że zaparkowałem autobus. To nieprawda. Zaparkowałem samolot – żartował, ale dodawał, że opinia o defensywnym Mourinho jest krzywdząca. – To narodziło się właśnie na Camp Nou, gdy graliśmy w “dziesiątkę”. Tylko co miałem zrobić? Inna sprawa, że gdyby nie kontuzja Gorana Pandeva na rozgrzewce, zagralibyśmy ofensywnie – tłumaczył.

Portugalczyk oddał rywalom piłkę, stwierdzi później, że zrobił to dlatego, że Barcelona w fazie posiadania futbolówki w ogóle nie była groźna. Niebezpieczeństwo tworzyło się, gdy odbierała ją przeciwnikowi za blisko bramki. Czy to podziałało? Wymowne niech będzie to, że w końcowych minutach meczu zdesperowany Guardiola posłał do przodu Gerarda Pique, żeby ten zrobił różnicę swoim wzrostem.

Pep Guardiola grający lagę na chaos na najwyższego piłkarza w zespole. W drugiej lidze byliby z niego dumni.

Pique strzelił gola, ale Inter utrzymał wynik dający awans, mimo że na murawie obecny był chociażby McDonald Mariga, reprezentant Kenii. Julio Cesar bronił jak w transie, Messi pytał pod nosem, jak on to robi. Mourinho oszalał. Wbiegł na murawę, prawie pobił się z Victorem Valdesem, biegnąc do sektora kibiców gości. Barcelona, nie mogąc pogodzić się z porażką, postanowiła włączyć zraszacze, żeby rywale nie mogli świętować na jej boisku, na oczach tysięcy fanów.

Dla The Special One był to jeden z najważniejszych meczów w karierze. – Wygrywałem wielkie mecze. Miałem wybitne momenty. Ale to najlepsze, co mi się przytrafiło. Jesteśmy drużyną herosów. Pocimy się krwią!

Bayern, czyli zwieńczenie dzieła

Tyle że to nie był finał sezonu. Przed Interem był jeszcze mecz z Bayernem. Mourinho był pewny siebie, chociaż tego nie zdradzał. No, może poza krótką wymianą wiadomości z Marco Materazzim, gdy pojechał szpiegować Bawarczyków w meczu ligowym, tuż przed finałem.

– Marco, jestem w miejscu, gdzie zdobyłeś mistrzostwo świata. W Berlinie, oglądam Bayern.
– I jak jest, trenerze?
– Luz. Wygramy 2:0.

To po wygranym półfinale podjął decyzję, żeby odejść do Realu. Co prawda nie podpisał jeszcze kontraktu, jednak stwierdził, że wygra z Bayernem, więc osiągnie już wszystko. Zresztą Mou nie krył, że van Gaala rozpracował jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. – Wiedziałem, że jego ego spowoduje, że będzie wierny swoim ideom. Ja umiałem się dostosować. To moja przewaga. Wiedziałem, że kiedy Bayern traci piłkę, ujawniają się słabości. Naszym atutem była strategia. Wygraliśmy ten mecz przed jego początkiem – zdradził po latach.

Także przed finałem sezonu Mourinho uciekał się do psychologicznych zagrywek. Obiecał graczom i pracownikom po 100 darmowych biletów dla znajomych i rodziny. Zorganizował trzy przemowy motywacyjne. Pierwszą wygłosił Javier Zanetti. Drugą Samuel Eto’o. Trzecią Luis Figo. – Zanetti był kapitanem, symbolem generacji piłkarzy Interu, którzy mieli marzenie. Eto’o, bo chciałem, żeby dał szatni poczuć, jak to jest wygrać Ligę Mistrzów. Znał to uczucie doskonale. Figo natomiast był optymistą. Potrafił zaszczepić w każdym pozytywne myślenie – tłumaczył w “Gazzeccie”.

Finał był jednak łatwy. Być może dlatego, że The Special One rozpracował rywala. Być może dlatego, że Bayern nie miał wtedy wielkiej ekipy. W przerwie trener miał powiedzieć swoim piłkarzom, żeby grali słabiej, bo w pierwszej połowie byli tak dobrzy, że Bayern mógłby się nastawić na kontry i wpędzić ich w kłopoty. Dwa gole Milito, 2:0. Zanetti świętujący z pucharem na głowie. Radość, czysta i w pełni zasłużona radość. Także w Mediolanie.

Mówię wam, nigdy w życiu nie widziałem wypełnionego po brzegi stadionu o szóstej nad ranem – rzucił Milito, gdy zobaczył morze kibiców, czekających na swoich ulubieńców.

***

Dekadę po pamiętnym sukcesie Inter nie doczekał się choćby namiastki tamtej bandy. 10 lat po odejściu Mourinho wciąż wzdycha do swoich byłych piłkarzy. – Tęsknię za nimi. Większość z nich to moi bliscy przyjaciele. Ten Inter był najlepszym zespołem w historii włoskiego futbolu, wygraliśmy trzy trofea w 15 dni, a Diego Milito strzelił cztery gole na wagę zwycięstwa. To coś absolutnie unikatowego – stwierdził w wywiadzie dla DAZN.

Jego podopieczni mają podobne wspomnienia. – Trening numer jeden i od razu małe gierki. Wróciłem do domu i powiedziałem: cóż, to już koniec mojej kariery, ale przynajmniej skończę ją z uśmiechem na ustach – opowiadał Materazzi. – Byliśmy rodziną. Po treningu spędzaliśmy czas w ośrodku, jedliśmy i żartowaliśmy. Na zajęciach zasuwaliśmy za trzech, Mourinho mówił nam: jak trenujesz, tak grasz. Był z nami bardzo blisko, wiedział, jak reagować. Przykładowo ze mną: krzyczał na mnie w trakcie meczów, bo zdawał sobie sprawę, że potrzebuję takich impulsów.

INTER MISTRZEM WŁOCH – KURS 3.25 W EWINNER!

Mourinho miewał szalone pomysły. Potrafił wręczyć piłkarzom bukiet róż pobłogosławiony przez papieża. Umiał nagradzać i karcić. Mówił publicznie, że Sneijder to najlepszy piłkarz świata i trzeba mu dać Złotą Piłkę. Messi? Jaki Messi, pokonaliśmy go w półfinale. Był przede wszystkim szczery we wszystkim, co robi. Gdy mówił, że za rok 2010 wystawi sobie ocenę “11” w skali od 1 do 10. Kiedy przyznał, że czuje się szczęśliwy we Włoszech, ale nie we włoskim futbolu, bo jego nie znosi.

Dejan Stanković powiedział, że skoczyłby za nim w ogień. I wcale mu się nie dziwimy.

SZYMON JANCZYK

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
0
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
0
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Liga Mistrzów

Komentarze

22 komentarzy

Loading...