Reklama

Od Karbownika do… Cebuli. Kogo na początku sezonu oceniamy najwyżej?

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2020, 18:07 • 13 min czytania 19 komentarzy

Z problemami, ale Ekstraklasa dojechała do ostatniej w tym roku przerwy na kadrę. Trzeba się było trochę nagimnastykować, ale większość klubów rozegrała od startu sezonu dziewięć spotkań ligowych, a więc dokładnie tyle, ile było w planach. A skoro tak, to chyba można pokusić się o małe podsumowanie. Na łamagi szkoda czasu, więc postanowiliśmy sprawdzić, którym piłkarzom na starcie rozgrywek wystawialiśmy najwyższe noty.  

Od Karbownika do… Cebuli. Kogo na początku sezonu oceniamy najwyżej?

Żeby nie doszło do wypaczeń, wzięliśmy pod uwagę tylko tych zawodników, których oceniliśmy przynajmniej sześć razy. Taki próg sprawił, że do naszego rankingu nie załapali się między innymi Ivi Lopez i Michal Frydrych, którzy nie grali w pierwszych kolejkach, ale spokojnie – w takiej formie panowie zagoszczą w jeszcze niejednym zestawieniu.

Warto również pamiętać, że zestawienie dotyczy tylko spotkań ligowych, stąd choćby reprezentacja Lecha Poznań nie jest zbyt liczna. Patrzenie na takie indywidualne rankingi przez pryzmat miejsca w tabeli poszczególnych drużyn nie jest najlepszym pomysłem, ale też nie ma przypadku w tym, że mówimy o 12. ekipie Ekstraklasy. W lidze błyszczą tylko jednostki. Przy takiej samej średniej o tym, kto ma być wyżej, a kto niżej, decydowaliśmy według własnego uznania.

Proste? Proste. Oto 30-tka najwyżej ocenianych. I oczywiście zapraszamy do dyskusji, bo takie rankingi właśnie do tego służą.

30. Michał Karbownik (Legia Warszawa) – średnia not 5,33

Sezon zaczął na prawej obronie. W pucharach wyglądał na tej pozycji słabo, w lidze lepiej. Przyzwoicie. Z kolei po przesunięciu do środka pola zagrał trzy dobre mecze i to wystarczyło, że wskoczyć do tego zestawienia. Na pewno stać Karbownika jednak na jeszcze więcej.

Reklama

29. Łukasz Trałka (Warta Poznań) – 5,33

36-latek pewnie nie zakładał w momencie wyboru Warty Poznań, że jeszcze zagra w Ekstraklasie. Szukał już pomysłu na “życie po życiu”, tymczasem jego nowy klub wykręcił mu numer i awansował. Oczywiście z dużym udziałem samego Trałki, który pokazuje, że chyba przedwcześnie chciał składać broń. Trzyma środek pola beniaminka, w dodatku dokłada swoje w ofensywie, gdzie koledzy zawodzą. W samej lidze miał udział przy czterech bramkach (gol, dwie asysty, kluczowe podanie), a przecież jego drużyna strzeliła sześć.

28. Igor Lewczuk (Legia Warszawa) – 5,33

Zawalił w spotkaniu z Omonią, ale w lidze nie wyszedł mu w zasadzie tylko jeden mecz – ten pierwszy, z Rakowem Częstochowa. W dodatku musiał opuścić wtedy plac z powodu kontuzji. Wygląda dużo pewniej od Artura Jędrzejczyka, czego najlepszym przykładem był ostatnim mecz z Lechem Poznań. No i wiadomo – dodatkowy punkt za heroizm i granie z 37-stopniową “gorączką”!

27. Jakub Szumski (Raków Częstochowa) – 5,33

Pierwszy piłkarz Rakowa, ale zaspoilerujemy wam, że będzie ich sporo. Odkąd jesienią zeszłego sezonu wygryzł ze składu Michała Gliwę, nie daje powodów, by myśleć o zmianie między słupkami. Były bramkarz młodzieżówki Marcina Dorny późno zaczął odgrywać znaczącą rolę w Ekstraklasie, ale udowodnił, że niekoniecznie dlatego, iż brakowało mu umiejętności.

26. Piotr Celeban (Śląsk Wrocław) – 5,33

Całkiem fajny powrót do regularnego grania. Oczywiście tylko wyjątkowy naiwniak mógłby uwierzyć, że ledwie siedem spotkań ligowych Celebana w poprzednim sezonie to rezultat przegrywania rywalizacji (na przeszkodzie stały kwestie kontraktowe). 35-latek trochę z konieczności wrócił na bok obrony, ale przy jego zdrowiu to żaden problem. Jak zwykle bardzo niebezpieczny pod bramką rywala, stał się zresztą najskuteczniejszym defensorem w historii Ekstraklasy.

Reklama

25. Dominik Hładun (Zagłębie Lubin) – 5,38

Bramkarz Miedziowych broni z blisko 77-procentową skutecznością. Trudno powiedzieć, by cokolwiek swojemu klubowi zawalił, a rozegrał chociażby świetny mecz przeciwko Lechii Gdańsk. Latem łączony był z Legią oraz klubami z zagranicy i potwierdza, że może trafić wyżej.

24. Dani Ramirez (Lech Poznań) – 5,38

Najwięcej dobrego o Hiszpanie można powiedzieć po meczach pucharowych (bardziej w eliminacjach, choć w fazie grupowej też wstydu nie ma), ale na poziomie ligowym również trudno mu cokolwiek zarzucić. No, może poza meczem w Białymstoku. Ale – tak dla równowagi – w Gliwicach był na przykład świetny, bardzo dobrze wyglądał przeciwko Śląskowi, a i z Legią zrobił wiele, by Kolejorz osiągnął korzystny wynik, co koniec końców się nie udało.

23. Aleks Ławniczak (Warta Poznań) – 5,43

Obrońca beniaminka wśród najlepszych? Tak, i to nie tylko jeden, ale do tego jeszcze dojdziemy. Akurat Warta ma jedną z najlepszych defensyw w lidze (mniej goli straciły tylko ekipy Pogoni, Górnika i Zagłębia). Wyjątkiem mecz z Legią, ale w tym spotkaniu Ławniczak nie zagrał. A chyba możemy założyć, że z nim na pokładzie byłoby lepiej. Młodzieżowcowi Warty kontrakt wygasa wraz z końcem tego sezonu i warto się tym faktem zainteresować – nawet pomimo tego, iż 21-latek straci wspomniany status.

22. Flavio Paixao (Lechia Gdańsk) – 5,43

W poprzednim sezonie Portugalczyk został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii ligi. Teraz śrubuje wynik, a na horyzoncie nie ma obecnie gościa, który mógłby mu poważnie zagrozić (wśród ciągle grających w lidze piłkarzy najbliżej jest Robert Pich z 42 golami na koncie). Po dorzuceniu sześciu trafień w tym sezonie Paixao ma ich na koncie łącznie już 85, więc chyba najwyższa pora zakładać, że może być pierwszym zagranicznym piłkarzem, który dołączy do “Klubu 100”.

21. Igor Sapała (Raków Częstochowa) – 5,44

Nie wszyscy wytrzymują tempo rozwoju Rakowa Częstochowa, Marek Papszun regularnie skreśla kolejne nazwiska piłkarzy, którzy trafiają na ławkę lub do innych klubów, tymczasem Sapała jest nie do ruszenia. W lidze nie odpuścił nawet minuty. I trudno się dziwić, trzeba przyznać, że wskoczył na wyższy poziom. Fajnie się rozwija, bo w poprzednim sezonie nie był w czołówce środkowych pomocników, a czasy Rakowa w pierwszej lidze miał mocno rwane – nie tylko przez złamanie ręki.

20. Karol Niemczycki (Cracovia) – 5,44

Trafiła blisko środka tarczy Cracovia, gdy podebrała tego chłopaka w ostatniej chwili Stali Mielec. Raz, że rozwiązał kłopot “Pasów” z młodzieżowcem, a dwa – w tej chwili mówimy po prostu o ligowej czołówce wśród bramkarzy. Do pewnego momentu było po prostu bardzo w porządku, ale meczami z Piastem Gliwice i Lechem Poznań zrobił różnicę. Ma potencjał, by wrócić za granice, ale już nie jako nieopierzony junior, który do bramki wskakuje w wyniku zbiegu okoliczności.

19. Petr Schwarz (Raków Częstochowa) – 5,50

To dość podejrzana sprawa, że po piątej kolejce stracił miejsce w wyjściowym składzie i teraz pojawia się na placu z ławki (lub nawet nie – jak w ostatnim meczu z Wisłą). Niełatwo nie wiązać tego z tym, że wciąż nie przedłużył wygasającego wraz z końcem sezonu kontraktu. Wszak mówimy o ścisłej czołówce pomocników poprzedniego sezonu i facecie, który te rozgrywki zaczął na tym samym poziomie. Nawet pomimo odstawki wciąż jest w gronie piłkarzy z największą liczbą kluczowych podań w lidze (według danych ekstrastats.pl, chodzi o ostatnie celne zagranie przed strzałem). Poletanović oczywiście nie gra tragicznie, ale wartością dodaną był tylko raz – w meczu ze Stalą Mielec.

18. Lubomir Guldan (Zagłębie Lubin) – 5,50

Szczerze mówiąc, w trakcie rundy wiosennej kilka razy przeszła nam przez głowę myśl, że czas 37-letniego stopera na poziomie Ekstraklasy dobiega końca. Guldan popełnił kilka błędów bramkowych i to z rodzaju tych, które najczęściej przydarzają się patałachom. Ale cały czas cieszy się zaufaniem Martina Seveli i od nowego sezonu znów wygląda bardzo korzystnie – niezależnie od tego, czy obok ma Lorenco Simić, czy Dominika Jończego.

17. Jakub Błaszczykowski (Wisła Kraków) – 5,50

Gdy tylko jest zdrowy, jego jakość na tle Ekstraklasy bije po oczach. Oczywiście szkoda, że wypada tak często, ale z drugiej strony – skoro przeskoczył próg przynajmniej sześciu ocenianych spotkań, to tragedii jeszcze nie ma. Po poprzednim sezonie można się było przyczepić, że trafia ze stałych fragmentów gry, no i głównie z karnych, ale w tym oba gole zdobył z gry.

16. Erik Janża (Górnik Zabrze) – 5,50

Lewe wahadło to pozycja stworzona dla Słoweńca. Na razie jeszcze nie przemawiają za tym suche liczby, bo zanotował tylko jedną asystę, a w poprzednim sezonie jako defensor miał ich siedem, ale spokojnie – pewnie jeszcze przyjdą, a najważniejsze jest to, że Janża wygląda bardzo dobrze.

15. Mikael Ishak (Lech Poznań) – 5,50

4 gole w lidze, 1 asysta, 2 kluczowe podania. Beznadziejny mecz z Jagiellonią Białystok, gdzie nie pomógł pod obiema bramkami, ale też kapitalny występ występ ze Śląskiem i bardzo dobre z Wisłą Płock i Piastem. Może mu trochę ciążyć seria 421 minut w lidze bez gola, ale z drugiej strony – w Europie pokazuje, że z celownikiem wszystko jest w porządku.

14. Filip Mladenović (Legia Warszawa) – 5,50

Już teraz można powiedzieć, że świetnym ruchem było wyjęcie go z Lechii Gdańsk. Nie stracił jakości po przeprowadzce do Warszawy. Wręcz przeciwnie – na początku sezonu był jednym z trzech-czterech graczy Legii, którym trudno było coś zarzucić, a teraz jeszcze się rozkręca wraz z drużyną. Lepszy w grze do przodu niż w defensywie, ale nie oznacza to, że w tyłach jest problem.

13. Tomas Pekhart (Legia Warszawa) – 5,50

Najlepszy strzelec tego sezonu i najpoważniejszy kandydat do zdobycia korony króla strzelców. 8 goli w 8 ligowych meczach robi wrażenie. Spektakularne pudła? Jedno, może dwa. A i Pekhart pokazał też, że stać go na to, by trafiać nie tylko po strzałach głową lub z bliskiej odległości. Powołanie do czeskiej kadry po siedmiu latach przerwy mówi samo za siebie.

12. Patryk Kun (Raków Częstochowa) – 5,56

Poprzedni sezon kończył bez gola i asysty na koncie, a przecież zagrał w 21 meczach. Jasne, wahadłowi w systemie Papszuna mają mnóstwo roboty w defensywie, zasuwają od pola karnego do pola karnego, ale jednak trzeba przyznać, że był to zły wynik. Pokazał to chociażby Fran Tudor z drugiej strony, który praktycznie z marszu wiosną zaczął dorzucać konkrety do dorobku Rakowa. Nie dziwimy się, że klub ten latem szukał czegoś więcej na tej pozycji – stąd transfer Petara Mamicia. Ale gdy tylko rywal pojawił się w Częstochowie, Kun zaczął grać tak dobrze, iż niełatwo będzie Chorwatowi o szansę. Pojawiły się też liczby – na razie gol i dwie asysty, ale to też nie odzwierciedla w pełni aktywności wahadłowego.

11. Kamil Piątkowski (Raków Częstochowa) – 5,56

Najwyżej sklasyfikowany młodzieżowiec. Pewnie niedługo w lidze już go nie będzie, zresztą niezłe oferty spływały za niego do Częstochowy już tego lata. I trudno się dziwić, zdradza wielki potencjał, ustrzega się poważniejszych błędów, a jeśli chodzi o wyprowadzanie piłki, raczej nie przypomina stoperów starej generacji, których futbolówka parzy.

10. Adrian Lis (Warta Poznań) – 5,57

Bramkarz, który wyróżniał się w pierwszej lidze (nie tylko bronieniem rzutów karnych) i wyróżnia się też w Ekstraklasie. Dwa razy usiadł na ławce rezerwowych, ale nie miało to nic wspólnego z jego formą – raz nie był w pełni gotowy przez sprawy covidowe, raz musiał ustąpić miejsca Bielicy, bo Piotr Tworek nie miał innego pomysłu (i dużego pola manewru), jeśli chodzi o młodzieżowców grających w polu.

9. David Tijanić (Raków Częstochowa) – 5,67

Nie wyszedł mu kompletnie ostatni mecz z Wisłą Kraków, za który dostał od nas trójeczkę, przez co trochę zleciał w tym rankingu. No ale każdemu może się zdarzyć, a już szczególnie łatwo przymknąć na to oko, gdy mowa o zawodniku, który w poprzednich meczach prezentował się tak jak Tijanić. Artysta wśród rzemieślników i trudno mówić, by była to tylko sztuka dla sztuki, gdyż z jego popisów są konkrety. Na razie 4 gole, 2 asysty, 2 kluczowe podania w lidze.

8. Pedro Tiba (Lech Poznań) – 5,71

Najlepszy piłkarz Lecha w tym sezonie. Mecze z Cracovią i Rangersami w LE tylko to uwypukliły. Tak jak w przypadku pozostałych lechitów trzeba wspomnieć o spotkaniu z Jagiellonią Białystok, które wybitnie Tibie nie wyszło (no, wywalczył karnego, ale prosimy o powagę), ale poza nim zawsze klasa. Powiedzielibyśmy nawet, że Portugalczyk osiągnął najwyższą formę, od kiedy zameldował się w stolicy Wielkopolski. Parafrazując klasyka: Tibę winilibyśmy najmniej za to, że Lech w lidze zawodzi.

7. Tomas Petrasek (Raków Częstochowa) – 5,75

Przypadek trochę podobny do Guldana – z tą różnicą, że Petrasek popełniał mniej błędów, były one też mniej znaczące i Czecha nikt nie skreślał. Ale faktem jest, że wraz z nowym sezonem lider defensywy Rakowa znów zaczął wyglądać świetnie. Powołanie i debiut w reprezentacji zdecydowanie zasłużone. Sęk w tym, że przyplątały się problemy zdrowotne. Przez nie Czech opuścił mecz z Bruk-Betem w Pucharze Polski, spotkanie z Wisłą Kraków i listopadowe zgrupowanie swojej kadry, a istnieje duże niebezpieczeństwo, że problem ten wykluczy go z gry na dłużej, przynajmniej do końca roku.

6. Yaw Yeboah (Wisła Kraków) – 5,86

Wiele wskazuje na to, że Wiśle trafił się kozacki skrzydłowy. Może na razie brakuje jeszcze trochę konkretów, bo poza rozstrzeleniem Stali Mielec, Yeboah zaliczył tylko udział przy samobóju Pawelca i kluczowe podanie w Szczecinie, ale prawda jest też taka, że kilka razy został brutalnie okradziony z asyst. Gdyby zgłaszał sprawę na policję, w tym tempie za chwilę z dyżurnym byłby już na “ty”. Jakość widać w wielu z zagraniach. Jeden z niewielu piłkarzy w lidze, który nie unika dryblingów i bywa w tym bardzo skuteczny. Potrafi zrobić przewagę.

5. Bartosz Kieliba (Warta Poznan) – 5,86

Wielka niespodzianka biorąc pod uwagę to, że mówimy o 30-latku, który nigdy wcześniej nie grał w Ekstraklasie. Ba. Kieliba dwa razy był blisko rzucenia piłki, więc tak z ludzkiego punktu widzenia, świetna historia. Ale nie ma co rozpamiętywać straconego czasu czy zżymać się na to, że przez lata szanse w lidze dostawali zdecydowanie gorsi piłkarze – ma jeszcze kilka lat grania przed sobą i robi wiele, by zostać w Ekstraklasie na dłużej. Co prawda zdziwilibyśmy się, gdyby utrzymał ten poziom przez cały sezon. Ale jeszcze bardziej zdziwilibyśmy się, gdyby nagle zjechał na przykład na ten, na którym są stoperzy pozostałych beniaminków.

4. Pavels Steinbors (Jagiellonia Białystok) – 6,00

Najlepszy bramkarz na starcie rozgrywek. Gdyby nie jego interwencje, nie byłoby zwycięstw z Legią Warszawa i Piastem Gliwice, a zdecydowanie mniej prawdopodobne byłoby też choćby zdobycie punktu z Podbeskidziem. Innymi słowy – gdyby nie Steinbors, to Bogdan Zając w Białymstoku już by pewnie nie pracował. Zresztą mecz z Cracovią pokazał, że bez niego między słupkami na dłuższą metę będzie ciężko.

3. Fran Tudor (Raków Częstochowa) – 6,00

Do dzisiaj można się zastanawiać, jak to się stało, że taki piłkarzy wybrał ofertę zeszłorocznego beniaminka Ekstraklasy – nawet pomimo wcześniejszego bezrobocia. Ale nie ma sensu tracić czasu, lepiej cmokać z zachwytu nad grą Tudora, u którego po prostu trudno znaleźć słabe mecze. Oczywiście to nie ta pozycja, by był bohaterem drużyny (w Rakowie najłatwiej o to w środku pola, grając za plecami napastnika), ale tylko ślepy nie zauważyłby roboty, którą Chorwat odwala. Napisaliśmy przed chwilą, że koledzy ukradli kilka asyst skrzydłowemu Wisły, ale według ekstrastats.pl to właśnie Tudor jest piłkarzem, który stworzył swojemu zespołowi najwięcej dogodnych sytuacji w całej lidze (sześć, co przełożyło się na dwie asysty).

2. Jesus Jimenez (Górnik Zabrze) – 6,00

Z takim Jimenezem trudno tęsknić za Angulo. Hiszpan był już bardzo skuteczny jako skrzydłowy. W poprzednim sezonie strzelił 12 goli i zaliczył 6 asyst, więc przesunięcie go jeszcze bliżej bramki było bardzo rozsądnym ruchem. Wydaje się, że jako jeden z dwójki napastników może najlepiej wykorzystać swoje atuty. Z drugiej strony – nie jest to typowy finisher, ma spory udział w kreowaniu gry. Oczywiście taki początek sezonu rodzi niebezpieczeństwo, że za chwilę ktoś go podbierze, już latem pisało się o zainteresowaniu ukraińskich potęg, ale cóż – był czas przywyknąć, takie realia.

1. Marcin Cebula (Raków Częstochowa) – 6,14

Szok, ale wszystko wskazuje na to, że zrobi z niego grajcara Marek Papszun. Służy byłemu piłkarzowi Korony gra w systemie Rakowa i współpraca ze znacznie lepszymi piłkarzami. W Kielcach brakowało mu powtarzalności i konkretów, a w Częstochowie jest i to, i to. Dość powiedzieć, że potrzebował tylko sześciu kolejek, by przebić swój cały dorobek z poprzedniego sezonu aż trzykrotnie (teraz 3 gole i 3 asysty, rok temu tylko dwie bramki). Puste przeloty zaliczył jedynie z Cracovią i Wisłą Kraków, a i tu trudno powiedzieć, by zagrał źle w tych meczach. Przeciwko Białej Gwieździe wszedł na boisko po przerwie i był wręcz graczem meczu, choć nie udało się Rakowowi nic strzelić.

No właśnie, pasjonująca będzie ta rywalizacja o miejsce w składzie. Gdy Cebula wypadł ze względu na koronawiusa, wskoczył Ivi Lopez i pozamiatał, a panowie konkurują przecież jeszcze w Tijaniciem. Trzech gości w formie, a miejsca tylko dwa. No chyba, że Papszun wymyśli dla jednego inną rolę.

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...