Piast Gliwice całkiem przyzwoicie zaprezentował się w europejskich pucharach, odpadając dopiero w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europy. Po starciu z FC Kopenhagą, która – nie oszukujmy się – dla takiego klubu jak Piast była rywalem niemalże zaporowym. Awans byłby sensacją. Jednak łączenie występów pucharowych i ligowych jak dotąd wychodziło gliwiczanom gorzej niż marnie. Dość powiedzieć, że trzecia ekipa ubiegłego sezonu nie tylko wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie, ale nie strzeliła jeszcze w lidze ani jednego gola.
Marna ofensywa
Na europejskiej arenie wyglądało to zupełnie inaczej – w dwóch pierwszych meczach eliminacyjnych Piast zdobył aż pięć goli, a gdyby poszczególnym zawodnikom nie zabrakło skuteczności, to ten dorobek byłby jeszcze bardziej okazały. Golkipera Kopenhagi wprawdzie nie udało się pokonać, lecz swoje szanse polska drużyna również w tym spotkaniu wykreowała. W połowie sierpnia gliwiczanie rozbili również 4:0 Resovię Rzeszów w Pucharze Polski. Tymczasem w lidze – katastrofa.
- 0:2 ze Śląskiem Wrocław (wyjazd)
- 0:1 z Pogonią Szczecin (dom)
- 0:0 z Wartą Poznań (wyjazd)
- 0:1 z Jagiellonią Białystok (dom)
Okej, można powiedzieć, że terminarz nie ułożył się Piastowi najwygodniej. Śląsk, Pogoń i Jagiellonia to zespoły celujące w coś więcej niż tylko miejsce w górnej połówce tabeli. Z kolei Warta na starcie rozgrywek zaprezentowała całkiem solidną jak na beniaminka defensywę, zwłaszcza jeśli szukać porównań z kuriozalnymi wyczynami obrońców Podbeskidzia Bielsko-Biała. No ale to wszystko nie może być usprawiedliwieniem dla całkowitej ofensywnej indolencji gliwiczan. Bo nie jest tak, że Piast w czterech pierwszych meczach ligowych miał po prostu niewiarygodnego pecha w podbramkowych sytuacjach. Jak wyliczył portal EkstraStats, podopieczni przebywającego na kwarantannie Waldemara Fornalika oddają w sezonie 2020/21 średnio 2,75 strzału celnego na mecz. Gorzej spisuje się pod tym względem tylko wspomniana Warta. Jedna trzecia uderzeń, jakie oddają zawodnicy Piasta, zostaje zablokowana przez obrońców przeciwnika.
Gliwiczanie nie szukają też zbyt często strzałów zza szesnastego metra. Podejmują średnio cztery próby tego rodzaju uderzeń w meczu, co również plasuje ich na przedostatnim miejscu w lidze. Trudno pokonać bramkarza, jeśli tak rzadko daje się mu okazję do popełnienia błędu. Trudno przechytrzyć defensywę, jeżeli naciera się na nią w sposób jednowymiarowy i przewidywalny.
Zmiany kadrowe
Oczywiście nie jest tak, że Piast w lidze w ogóle sobie sytuacji podbramkowych nie tworzył. Jasne, w dużej mierze zawodziła skuteczność. Ale jeśli się nad tym zastanowić, to już w minionym sezonie zespół Fornalika nie oszałamiał bramkowym dorobkiem. Utrzymanie się na ligowym podium mogło imponować, ale do osiągnięcia tego sukcesu wystarczyło Piastowi zdobycie zaledwie czterdzieści jeden goli. Pokaźniejszym dorobkiem bramkowym mogło się pochwalić jedenaście drużyn, w tym aż sześć z grupy mistrzowskiej. Legia Warszawa i Lech Poznań zakończyły sezon 2019/20 z siedemdziesięcioma bramkami na koncie. Piast pod tym względem odstawał od czołówki.
Na dodatek prawie połowę goli dla zespołu z Gliwic wypracował Jorge Felix. Hiszpan, którego przecież już w Piaście nie ma, zdobył szesnaście bramek i dorzucił do tego trzy asysty. Jeżeli wziąć też pod uwagę asysty drugiego stopnia, wyjdzie aż dwadzieścia jeden wykreowanych trafień. Czternaście punktów w klasyfikacji kanadyjskiej zanotował z kolei Piotr Parzyszek (dwanaście goli, dwie asysty), również żegnający się z klubem. Poza tą dwójką, tylko Gerard Badia punktował w miarę regularnie (cztery gole, cztery asysty).
Piotr Parzyszek
W dotychczasowych meczach ligowych w pierwszym składzie Piasta – jeżeli chodzi o zawodników ofensywnych – występowali jak dotąd: Dominik Steczyk (cztery razy), Piotr Parzyszek (trzy razy), Patryk Lipski (trzy razy), Sebastian Milewski (dwa razy), Kristopher Vida (dwa razy), Jakub Świerczok (raz), Michał Żyro (raz), Gerard Badia (raz).
Cóż – właściwie żaden z tych zawodników jak dotąd nie dał się poznać jako zawodnik wykręcający znaczące liczby na ekstraklasowych boiskach. Nawet dla Parzyszka strzeleckie przestoje to nie pierwszyzna. Lipski ma za sobą katastrofalny sezon w Lechii Gdańsk. Żyro odbudował się w pierwszej lidze, ale w Ekstraklasie ostatni raz regularnie strzelał i asystował w sezonie 2014/15. Steczyk w poprzednim sezonie zanotował osiemnaście ligowych występów w barwach Piasta i nie zdobył ani jednego gola. Vida permanentnie rozczarowuje. Wiele spodziewano się po Świerczoku, ale ten z kolei nabawił się kontuzji.
Dotychczas Waldemar Fornalik doskonale sobie w Gliwicach radził z utrzymywaniem wysokiego poziomu zespołu pomimo kolejnych, bardzo bolesnych osłabień. Może się jednak okazać, że załatanie dziury po Feliksie będzie jednym z najpoważniejszych wyzwań, z jakimi dotychczas mierzył się szkoleniowiec Piasta.
Czas na przebudzenie
Z drugiej strony – skoro udawało się wielokrotnie trafiać do siatki w starciach z Dynamem Mińsk i Hartbergiem, to dlaczego miałoby się dzisiaj nie udać ze Stalą Mielec? W meczach eliminacyjnych ofensywa Piasta wyglądała momentami więcej niż przyzwoicie, więc powinno być tylko kwestią czasu, gdy uda się to wreszcie przełożyć to na postawę w lidze. Ale jednak co innego zmobilizować wszystkie siły na pojedynczy mecz pucharowy, do którego podchodzi się jak do przygody życia, a co innego regularnie, tydzień po tygodniu zapewniać swojemu zespołowi punkty w ramach ligowej młócki. Tak jak to właśnie czynił Felix.
Jeżeli Piast chce utrzymać pozycję w ligowej czołówce, lepiej, żeby przebudził się już dzisiaj i rozpoczął marsz w górę tabeli. W sezonie 2020/21 nie odbędzie się „puchar maja”. Nie będzie okazji, by mocnym finiszem nadrobić straty poniesione na starcie rozgrywek.
Na pocieszenie dla kibiców z Gliwic można jednak podać przykład Lechii Gdańsk, która również bardzo słabo weszła w sezon. I również miała olbrzymie kłopoty z wypracowywaniem sobie podbramkowych sytuacji. Gdańszczanie marną passę przerwali właśnie w starciu ze Stalą Mielec, pokonując beniaminka 4:2. Oczywiście defensywa mielczan nie jest aż tak dziurawa jak linia obrony Podbeskidzia, ale mimo wszystko Stal to jeden z najwygodniejszych przeciwników do przerwania kryzysu. Podopieczni Dariusza Skrzypczaka po powrocie do Ekstraklasy jeszcze nie zachowali czystego konta. Jeżeli jednak uda im się to dzisiaj… Cóż, będzie to oznaczało, że Piast już jesienią zaczyna się pomału wypisywać z gry o najwyższe cele w tym sezonie, przynajmniej na polu ligowym. A nam nie pozostanie nic innego, jak przypomnieć wyświechtane powiedzonko Michała Probierza o pucharowym „pocałunku śmierci”.
fot. FotoPyk