Kristopher Vida. Taki piłkarz, kojarzycie? Jeśli nie, to żaden skandal, nawet to rozumiemy. Bo gość jest w Polsce od pół roku i tak naprawdę nie dał nam ani jednego powodu, żeby nie myśleć o nim, jak o meteorycie. Bardzo kosztownym nie tylko ze względu na to, że Piast Gliwice sporo za niego zapłacił. Także dlatego, że z takim piłkarzem to można szturmować nie Ligę Europy, a co najwyżej Puchar Wójta.
Ile szans na to, żeby zacząć się wreszcie spłacać, miał dzisiaj Vida? Aż boimy się policzyć. A co z tego wynikło? Tak, dobrze kombinujecie. Absolutnie nic, czyli to, co zwykle. Bo 25-letni Węgier, który – przypomnijmy – jest graczem ofensywnym, po 21 występach dla Piasta ma na koncie jedną bramkę i jedną asystę. Gola strzelił Lechii w Pucharze Polski, asystę zaliczył ostatnio, gdy dogrywał Martinowi Konczkowskiemu w spotkaniu z Hartbergiem. A poza tym? Jedna wielka kicha.
Liczby, czyli największy wróg Vidy
Wiemy, że Piast w ofensywie ma w lidze kłopoty. Natomiast w pucharach dotychczas one zanikały. Dziś także okazji do zdobycia bramki gliwiczanom nie brakowało. A jednak – nic nie wpadło. Czy możemy za wszystko obwinić naszego węgierskiego pozoranta? Nie, bez przesady. Ale byłoby chyba miło, gdyby chociaż spróbował pomóc kolegom na boisku. Tyle że Vida nie ma jak pomagać. Bo po prostu nie ma atutów, dzięki którym robiłby różnicę. Spójrzmy na jego statystyki z obecnego sezonu Ekstraklasy, dane za oficjalną stroną ligi:
- 8 strzałów, 3 celne
- 3 kluczowe podania
- Jeden wywalczony rzut wolny
Słabiutko. I niestety dla Vidy, nie jest to chwilowy kryzys formy. Poprzednie rozgrywki? Bardzo podobne, dane za EkstraStats.
PIAST OGRA STAL? KURS 2.34 W TOTOLOTKU!
- 16 strzałów, 5 celnych
- 18 kluczowych podań
- 14 wywalczonych rzutów wolnych
- xG – 0,97, xA – 1,98
Nie musimy oczywiście dodawać – bez bramki, bez asysty. To teraz podsumujmy. Piłkarz sprowadzony z Dunajskiej Stredy za 700 tys. euro:
- Oddaje celny strzał co ponad 2 godziny (126 minut)
- Zalicza udział przy bramce raz na ponad 11 godzin (670 minut)
- Jest tak bezużyteczny, że potrafi wywalczyć stały fragment gry raz na mecz (89 minut)
Zaczynamy podejrzewać, że Piast wynalazł go nie na Słowacji, a w Paryżu. Bo przecież na placu Pigalle serwują najlepsze kasztany.
Jak wpadło, to przypadkiem
Ale siadajcie, to jeszcze nie koniec. Wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Że jak już Vidzie coś wyszło, czyli zaliczył ostatnie podanie lub strzelił bramkę, to zupełnie przypadkiem. I nie to, że chcemy coś naciągnąć pod tezę. Spójrzcie sami, bramka sympatycznego Węgra od 4:00.
Przecież chłop wpadł z piłkę do bramki, bo ta szczęśliwie się od niego odbiła. A teraz zobaczcie wspomnianą asystę przy bramce Konczkowskiego. Mniej więcej od 0:35.
Tak, Vida podał koledze piłkę, po czym ten przebiegł z nią pół boiska i strzelił bramkę. Wyrachowanie. Przegląd pola. Nowy Andrea Pirlo.
Koledzy mu wtórują
Ok, Kristopher Vida jest kompletnie bezużyteczny, to już wiemy. Ale chcemy być uczciwi, więc oddamy piłkarzowi Piasta jedno. W tym sezonie w Gliwicach wszyscy ofensywni piłkarze na widok bramki mają pełne portki. To zabawne, ale ten sam Vida, którego krytykujemy zupełnie zasłużenie, ma zarazem… Najwięcej celnych strzałów na koncie spośród napastników Piasta. Węgier ma trzy udane próby, Piotr Parzyszek dwie, Jakub Świerczok i Michał Żyro po jednej, Dominik Steczyk zero. I dziś w Kopenhadze było to równie widoczne, gdy gliwiczanie obijali słupki i gołębie na trybunach.
PIAST – STAL: PIERWSZEGO GOLA STRZELI PIAST. KURS 1.80 W TOTALBET!
Tyle tylko, że w przypadku polskiego kwartetu (ok, tercetu, wyłączmy z tego Steczyka, mamy rozum i godność człowieka) to jakieś odstępstwo od normy. Spadek formy, a nie proces, który trwa od dawna i końca nie widać. W przypadku Węgra, rokowania na przyszłość są kiepskie. Chyba trzeba się już pogodzić z faktem, że Dunajska Streda może się poszczycić nietypowym osiągnięciem: najdroższym w historii eksportem drewna do Polski.
Fot. Newspix