Reklama

Djoković wciąż niepokonany w 2020 roku

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

29 sierpnia 2020, 22:13 • 3 min czytania 0 komentarzy

Novak Djoković zdał ostatni sprawdzian przed US Open na ocenę bardzo dobrą. Finałowy mecz turnieju Western & Southern Open zaczął zaskakująco słabo, ale ostatecznie zrobił to, czego można było się spodziewać – po raz jedenasty w karierze ograł Milosa Raonica (1:6, 6:3, 6:4). A był to ich… właśnie jedenasty pojedynek. Tymczasem decydujący mecz w turnieju kobiet zakończył się walkowerem. W obliczu kontuzji Naomi Osaki zwycięstwo trafiło do Wiktorii Azarenki.

Djoković wciąż niepokonany w 2020 roku

Oczywiście tenisowy sezon 2020 został sparaliżowany przez pandemię koronawirusa, ale jeśli mielibyśmy podjąć się wyłonienia zawodnika, który na przestrzeni tych kilku odbytych turniejów był najlepszy, to musimy postawić na Novaka Djokovica. Serb w tym roku nie przegrał bowiem żadnego spotkania. Do tego zaliczył ten najważniejszy sukces – wygraną w wielkoszlemowym Australian Open.

Od momentu, kiedy Novak triumfował w Melbourne, minął jednak szmatu czasu. A rywalizacja na światowych kortach w ramach ATP Tour zatrzymała się 1 marca i została wznowiona dopiero pod koniec sierpnia. Zagadką było zatem, w jakiej formie zobaczymy Serba. Jak się okazało – nie najgorszej. Djokovic nie bez problemów, ale zdołał dotrzeć do finału turnieju w Nowym Jorku (pierwotnie zaplanowanym w Cincinnati). W nim miał spotkać się z dobrym znajomym – Milosem Raonicem.

Nie ma co ukrywać, że to dla niego niezwykle wygodny rywal. Kanadyjczyk niedługo skończy 30 lat, z niejednego pieca chleb jadł, w niejednych zawodach brał udział, ale z Djokovicem nigdy nie udało mu się wygrać. Serb pokonywał go choćby w ćwierćfinale Roland Garros w 2014 roku oraz w ćwierćfinale tegorocznego Australian Open. Krótko mówiąc: Raonic nie mógł znaleźć na tego rywala recepty.

Pierwszy set jednak nie oddawał tego, co działo się w ubiegłych latach. A raczej pokazywał coś zupełnie innego – jakby to Djoković nie potrafił grać z Raonicem. 17-krotny triumfator turniejów wielkoszlemowych popełniał sporo indywidualnych błędów i nie mógł poradzić sobie z serwisem Kanadyjczyka. Przyczyny jego gorszej gry można było jednak upatrywać w sytuacji zdrowotnej – w czasie turnieju Djoković narzekał bowiem na ból szyi. Skończyło się szybkim 6:1 w gemach.

Reklama

W kolejnym rozdaniu oglądaliśmy już innego Novaka. Serb rósł z zagrania na zagranie i zdołał wyrównać stan pojedynku. Decydujący set rozpoczął się jednak znowu od dominacji Raonica. Najpierw wygrał swój serwis, a potem przełamał faworyzowanego rywala. Na tym jednak zabawa się skończyła. Novak zamienił stan w gemach z 0:2 na 4:2 i ostatecznie triumfował 6:4 w ostatnim secie, a 1:6, 6:3, 6:4 w całym meczu. Tym samym Serb zdobył swoje 35. trofeum rangi ATP Masters 1000, w czym zrównał się z Rafą Nadalem. Jest to również jego 80. wygrany turniej w cyklu ATP.

Darmowe zwycięstwo Azarenki

Dwie godziny przed tym, jak na kort wyszli Djoković i Raonic, w Nowym Jorku rozpocząć miało się finałowe spotkanie kobiet. No własnie miało, bo rozstrzygnęło się za pomocą walkowera. Wszystko z powodu kontuzji Naomi Osaki. Japonka podczas wygranego półfinału z Elise Mertens uszkodziła ścięgno uda i nie zdołała wykurować się na czas. W tej sytuacji zwycięstwo trafiło w ręce Wiktorii Azarenki. Warto podkreślić – długo wyczekiwane zwycięstwo.

Ostatni raz Białorusinka w turnieju w ramach WTA Tour triumfowała bowiem w 2016 roku. Od kiedy urodziła dziecko, nie potrafiła nawiązać do swojego dawnego poziomu. Czy ta wygrana (nawet pomimo kontuzji Osaki) wskazuje, że wraca do wysokiej formy? Cóż, Azarenka ma już swoje lata, na dodatek obsada WTA Premier 5 nie była najmocniejsza. Poczekajmy zatem z osądami.

Końca dobiegł ostatni turniej przed wielkoszlemowym US Open. Teraz czeka nas granie o najwyższą możliwą stawkę, choć warto podkreślić, że w Nowym Jorku nie zobaczymy chociażby obrońcy tytułu Rafy Nadala, Nicka Kyrgiosa, Gaela Monflisa, a u pań: Simony Halep, Ashleigh Barty oraz obrończyni tytułu Bianci Andreescu (w obawie przed pandemią wycofali się z udziału).  To ułatwia sprawę właśnie Djokovicowi, który goni Rogera Federera w liczbie wygranych turniejów wielkoszlemowych (Szwajcar poddał się operacji i w 2020 roku na kortach już go nie zobaczymy). Skorzystać z tego stanu rzeczy mogą też Polacy. Iga Świątek, Magda Linette oraz Hubert Hurkacz bez wątpienia staną przed okazją do pokuszenia się o niezły wynik.

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...