Reklama

Dlaczego Pogoń Szczecin tak mocno spuściła z tonu?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

06 czerwca 2020, 11:48 • 6 min czytania 2 komentarze

Pogoń Szczecin od kilku lat ugruntowuje swoją pozycję w Ekstraklasie jako klub z górnej połowy tabeli. Nadal jednak nie potrafi wykonać kolejnego kroku do przodu, który oznaczałby awans do europejskich pucharów. Wydawało się, że w tym sezonie musi się wreszcie udać. Drużyna znalazła się jednak w tak głębokim dołku, że na tę chwilę zagrożona staje się sama obecność w grupie mistrzowskiej. Co sprawia, że „Portowcy” znacznie spuścili z tonu? 

Dlaczego Pogoń Szczecin tak mocno spuściła z tonu?

Odkąd funkcjonuje ESA37, Pogoń prawie zawsze znajdowała się w pierwszej ósemce. Zajmowała odpowiednio miejsce siódme, ósme, szóste, siódme, jedenaste i siódme. W fazie finałowej zawsze czegoś brakowało.

Wielokrotnie chwaliliśmy szczeciński klub za stawianie fundamentów, patrzenie do przodu, rozwój akademii, umiejętność zarabiania na swoich zawodnikach. Kibice liczą, że na tym się nie skończy i wreszcie zobaczą swój zespół na arenie międzynarodowej albo przynajmniej do ostatniej kolejki będą się emocjonowali walką o pucharowe przepustki. Czyżby jednak znów wszystko miało się wysypać?

Dziura w ataku

Kryzys jest widoczny gołym okiem. „Portowcy” w ostatnich dziewięciu kolejkach odnieśli tylko jedno zwycięstwo i to w wyjątkowych okolicznościach. Na inaugurację wiosny wyszli w Płocku z 0:2 na 3:2. W omawianym okresie w sześciu meczach nie strzelili gola. Chyba nie ma przypadku w tym, że kryzys strzelecki zbiegł się z odejściem Adama Buksy do MLS. Powstała luka w napadzie, której jak dotąd nikt nie wypełnił.

Zakres problemów rzecz jasna nie kończy się na sprzedaży Buksy. – Jesienią Pogoń punktowała nad wyraz dobrze, ale gra w ofensywie nie powalała na kolana. Nie strzelaliśmy po 3-4 bramki na mecz, a odejście Buksy te problemy pogłębiło – mówi nam Daniel Trzepacz, redaktor naczelny serwisu PogonSportnet.pl.

Reklama

I dodaje: – Myślę, że problem zaczął się jeszcze wcześniej, gdy z drużyny wypadły dwa bardzo ważne ogniwa z pomocy. Mówię o Majewskim i Drygasie. Tu luka nie została w stu procentach wypełniona i to widać w naszej grze. Ona wygląda dobrze lub czasami nawet bardzo dobrze, ale do szesnastego metra. Później gramy w „piłkę ręczną”, rozgrywamy po obwodzie, a przeciwnik się przesuwa, szukamy luki. Brakowało przez ten czas kogoś, kto niekonwencjonalnie zagra piłkę, zdecyduje się na strzał z trudniejszej pozycji. Czasami zrobił to Kożulj, czasami Spiridonović. Teraz pozostaje nam liczyć na Cibickiego, który potrafi uderzyć z każdej pozycji i że powracający Drygas też da dodatkową moc drużynie.

Skrzydła jeszcze słabsze

Kożulja już w Pogoni nie ma, Spiridonovicia też już więcej w jej barwach nie zobaczymy. Trzepacz pretensje ma jednak głównie do tego drugiego.

To zupełnie inne historie. Prywatnie darzę Kożulja dużą sympatią. Zawsze otwarty, nigdy nie unikał trudnych pytań, mówił wprost. Problemem był jego charakter. Nie są to jakieś szczególne cechy, ale gdy już na coś się nakręcił, to leciał w niebiosa i czasami trudno było go ściągnąć na ziemię. Kosta Runjaic potrafił to zrobić, jednak nikt nie był w stanie na dobre go tego oduczyć. Latem jeden z agentów robił mu duże nadzieje na transfer do Włoch. Chłopak był tak nakręcony, że potrafił kilka razy dziennie dzwonić do dyrektora sportowego i pytać, czy oferta wpłynęła „bo dziś już powinna być”. Myślę, że koniec końców latem dostałby zgodę na transfer, gdyby nie kontuzja Drygasa z drugiej kolejki. To piłkarz o sporych możliwościach, ale czasami stawał się mentalnym upartym dzieckiem. W klubie uznali, że nie chcą się w to dłużej bawić. Pogoń jednak piłkarsko sporo przez to straciła – podkreśla.

– W przypadku Spiridonovicia widzę to trochę inaczej i nie podoba mi się zachowanie piłkarza. Zwróciłem się do niego nawet z prośbą o komentarz odnośnie oferty z Crvenej Zvezdy i kontuzji, lecz niestety odbiłem się od drzwi – tłumaczy.

Mleko się wylało, więc trzeba radzić sobie z tymi zawodnikami, którzy zostali na pokładzie. W kim więc pokładać nadzieję na zmiany na lepsze? – Słońcem zza chmur może być Drygas i postawa Cibickiego. Marzy mi się też, aby w poważne buty wszedł któryś z młodzieżowców. Może młody Turski, który dopiero co zadebiutował? Może Listkowski zacznie notować liczby, bo jeśli chodzi o samą grę nawet w ostatnim meczu był jednym z najlepszych na placu – zastanawia się Trzepacz.

Reklama

O dziwo uważa on, że największe problemy zespołu wcale nie dotyczą pozycji „dziewiątki”. – Mnie najbardziej boli fakt, że Pogoń nie ma skrzydłowych z liczbami. Gdy nie idzie środkiem, to klasowy zespół próbuje bokami. Tam gramy na siłę Kowalczykiem, Hostikką czy nawet Stecem. Nie mamy przebojowych skrzydłowych. Miał nim być Cibicki, ale on zdecydowanie lepiej wygląda jako napastnik. Wierzyłem, że szansę dostanie Wędrychowski, ale chłopak ten ma niesamowitego pecha. Najpierw zimą wypadek, a jak już wrócił do zespołu, to zerwane więzadła… To jest dla mnie największy zawód, nasze skrzydła – przyznaje.

Trenerzy znający kryzys

Dziś „Portowcy” zmierzą się z Cracovią, która znajduje się w jeszcze większej zapaści. „Pasy” w ogóle przestały punktować, przegrały pięć meczów z rzędu. Po porażce z Jagiellonią Michał Probierz głośno zaczął się zastanawiać, czy jeszcze może swoich piłkarzy czegoś nauczyć. Rozterki szybko mu minęły, na konferencji przed meczem w Szczecinie jego nastawienie było już zupełnie inne. Nie ulega jednak wątpliwości, że jedni i drudzy mają nóż na gardle w kontekście swoich niedawnych ambicji.

Kibice obu drużyn mogą się pocieszać, że i Runjaic, i Probierz potrafili już przezwyciężać kryzysy. Dobrze pamiętamy początek ubiegłego sezonu. Pogoń i Cracovia po ośmiu kolejkach zamykały tabelę. Szczecinianie mieli cztery remisy i cztery porażki, krakowianie trzy remisy i pięć porażek. Skończyło się na tym, że „Pasy” zagrały w eliminacjach Ligi Europy, a „Portowcy” weszli do grupy mistrzowskiej.

Pytanie, czy szefowie Pogoni nadal wierzą w swojego szkoleniowca tak mocno jak wcześniej? – Pozycja Runjaica musi być niepodważalna. Kilka razy klub dał już sygnał, że żaden piłkarz czy żaden gorszy moment nie będzie ważniejszy od trenera. Trzeba się tego trzymać, tylko do tego należy dać trenerowi narzędzia w postaci lepszych piłkarzy. Ten trener „zarobił” dla klubu więcej pieniędzy niż każdy jego poprzednik. Wystarczy spojrzeć na to, kogo i za ile wypromował – broni go Daniel Trzepacz.

Pora lekko zaszaleć?

No właśnie, lepsi piłkarze. Od pewnego czasu mamy wrażenie, że prezes Jarosław Mroczek i jego ludzie muszą godzić ambicje z możliwościami. Odchodzący Kożulj w polemice z prezesem powiedział ostatnio na PogonSportnet.pl: – Nadejdzie czas kiedy reszta zespołu i sztabu będzie mogła o tym mówić i potwierdzi moją historię o prezesie Mroczku. Mieliśmy zespół na poziomie mistrzowskim, a on nie chciał wspierać, nie chciał inwestować. Teraz chce zrzucić winę na mnie i Spiriego. 

Z kolei Runjaic pod koniec grudnia stwierdził w „Przeglądzie Sportowym”: – Każdy sukces przynosi nowe wyzwania, na które klub musi się przygotować. W tym momencie widzę to bardziej krytycznie niż niektórzy w klubie.

Czy to oznacza, że kolejny sezon bez europejskich pucharów będzie odebrany w Szczecinie jako rozczarowanie? Daniel Trzepacz patrzy na to w dwojaki sposób. – Jeśli się odbijemy, będziemy w grze do samego końca, a na koniec powinie się noga i wypadniemy poza strefę medalową, to nie, nie będzie to porażka. Porażką będzie dla mnie, jeśli obecna sytuacja się utrzyma, zespół nie zaskoczy i nie wykreujemy nowych liderów, ciągając się po miejscach 7-8. Będzie to klęska zimowego planu, który zakładał małą liczbę wzmocnień i wiarę w to, że zespół ich nie potrzebuje – podsumowuje.

Sami widzicie, jak wiele może zależeć od meczu z Cracovią.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Bartek Wylęgała
4
Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Komentarze

2 komentarze

Loading...