Żyjemy w świecie nieustającej gonitwy. Nie ma żadnego przypadku w tym, że słówko “deadline” zrobiło karierę nie tylko w siedzibach wielkich korporacji, które uwielbiają zaśmiecać/wzbogacać (sami wybierzcie) nasz język tego typu terminami. Ci, którzy się wyłamują, potrafiąc przeciwstawić się tej “dyktaturze”, często zyskują status podziwianych buntowników. I właśnie dlatego musimy bardzo szczerze przyznać, że trochę zazdrościmy Lechii Gdańsk. W tamtejszych gabinetach słowo presja jest chyba zakazane.
Niby wiedzieliśmy o tym od dawna, wszak co chwilę słyszymy, że gdański klub z czymś się spóźnił. Najczęściej tym “czymś” były przelewy na konta pracowników. W ostatnich dniach otrzymaliśmy wyraźne sygnały, że to może być coś więcej niż prozaiczne problemy z płynnością. To chyba bardziej styl życia.
No powiedzcie sami – czy może być bardziej dobitny dowód niż fakt, iż Lechia jest wierna swoim ideałom nawet wtedy, gdy w grę wchodzi UEFA?
Europejska federacja pogroziła naszemu klubowi palcem, a ten – jak gdyby nigdy nic – pozostał nieugięty!
Nie dalej jak wczoraj na stronie 90minut.pl znaleźliśmy więc taki komunikat: Wchodząca w skład UEFA Komisja ds. Kontroli Finansów Klubów (Club Financial Control Body) ukarała Lechię Gdańsk za niedostarczenie w terminie wymaganej dokumentacji dotyczącej finansowego fair play. Polski klub musi zapłacić 25 tys. euro (ok. 111 tys. zł).
Z kolei dziś, tak na dokładkę, efektami swojej pracy podzieliła się Komisja Licencyjna i również znajdziemy tu w kontekście Lechii podobny wątek: zobowiązać Klub do zapłaty kwoty 10.000 zł w związku z niekompletną dokumentacją finansową z zakresu kryterium F.05 (prognoza finansowa).
Oczywiście, że nie jest to zwykły zbieg okoliczności, Lechia jest po prostu harda. Jej nonkonformizm jest jeszcze bardziej dziarski, gdyż nawet kary finansowe nie są w stanie zmienić podejścia. Być może komuś, kto często ma problemy finansowe, szkoda by było 120 tysięcy złotych. Jednak czy wierność zasadom nie jest przypadkiem bezcenna? Przecież, patrząc z innej strony, to tylko dwie pensje jednego z piłkarzy.
A piłkarz przecież może poczekać.
Fot. newspix.pl