Reklama

Dawid Kubacki: Jeszcze bym chętnie poskakał

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

17 marca 2020, 14:20 • 7 min czytania 0 komentarzy

Z powodu szalejącego w Norwegii koronawirusa sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich – jak i większość innych rozgrywek sportowych – został przedwcześnie  zakończony. Polskich skoczków z Trondheim zabrał specjalnie wysłany samolot prezydencki. Obecnie każdego z nich objęto dwutygodniową kwarantanną, w tym Dawida Kubackiego – który ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Z triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni rozmawiamy o pozostałym niedosycie, pracy trenera Michala Doležala, czy tymczasowej izolacji…

Dawid Kubacki: Jeszcze bym chętnie poskakał

Kupiłeś już dwa tony węgla za nagrodę od premiera?

Nie kupiłem ani tony, bo z tego co mi wiadomo, ta nagroda jeszcze nie dotarła. Na razie więc nie ma takich planów, a wiosna idzie, to sobie z węglem nie będę żartował.

Musisz się chyba teraz uzbroić w cierpliwość, bo coś podejrzewamy, że rząd to na jakieś pilniejsze potrzeby będzie musiał te pieniądze wydawać.

Pewnie jest taka możliwość, ale ja jestem znany z cierpliwości, więc dam radę.

Reklama

Odnośnie waszego powrotu z Norwegii… samolot prezydencki, czekanie na korytarzu w hotelu i zastanawianie się, czy ten sezon będzie odwołany: jak to z twojej perspektywy wyglądało i jakie obrazy ci w głowie zostały?

Działo się sporo. Zdawaliśmy sobie sprawę, że koło czternastej powinniśmy wiedzieć co dalej miało być wystąpienie ministra zdrowia i czekaliśmy na tę informację. Trochę się to przeciągało, a na wpół do trzeciej był zaplanowany wyjazd na skocznię. Wszyscy zawodnicy siedzieli więc z torbami i czekali. Czy mamy jechać, czy nie? Cała sytuacja wyglądała dziwnie: część skoczków już popakowała się do autobusu, my stoimy w zawieszeniu, aż w końcu przyszła wiadomość odwołane. Myślimy: ale odwołane co? Informacje spływały, żadna nie była konkretna, a w pewnym momencie zaczęli przychodzić dziennikarze i gratulować Kamilowi [wygranej w cyklu Raw Air przyp.red). My za to stoimy i nie wiemy co się dzieje. Trenerzy kazali nam iść z torbami do pokoju i poczekać, aż będą mieli coś konkretnego z FiSu, a nie tylko pogłoski z różnych źródeł. Po tym jak dowiedzieliśmy się, że to faktycznie koniec sezonu, zaczęto szukać rozwiązań, jak byśmy mogli wrócić do kraju.

I potem pojawił się pomysł z samolotem prezydenckim…

Z tego, co wiem poszła prośba ze strony sztabu, czy w takiej sytuacji nie dałoby się nam pomóc. Słyszeliśmy że, większość lotów miała być odwoływana. Mieliśmy bilety dopiero na poniedziałek, więc istniało duże ryzyko, że nie zdążymy wrócić normalnym samolotem i zamkną nas w Norwegii. Trzeba było coś zadziałać i tak naprawdę dopiero późnym wieczorem dowiedzieliśmy się, że rano będziemy wracać do kraju.

Jak teraz ta twoja kwarantanna wygląda? Jak rozmawiałem z Maćkiem Kotem, to jest u niego nieco hardcorowo. Mieszka w domu z większą rodziną i sam przyznaje, że ma jedzenie  podstawiane wręcz pod drzwi. U ciebie wygląda to pewnie lżej, ale starasz się unikać kontaktów z kim możesz i chyba za bardzo nie wychodzisz?

Dokładnie. Dostaliśmy zalecenia, co mamy robić i czego unikać. Ja z racji żeby nie narażać rodziców, czy sióstr, do domu rodzinnego się nie wybrałem, tylko bezpośrednio do Zakopanego. Siedzimy więc z żoną w mieszkaniu i się izolujemy. Ale z tego co mi wiadomo, nie mamy właściwie zakazu opuszczania mieszkania…

Reklama

Policja nie chodzi, nie sprawdzała cię?

Nie, nie jesteśmy chyba objęci żadną nadzorowaną kwarantanną. Mimo wszystko nie opuszczam domu jak nie muszę i nawet kiedy do niego wróciliśmy, każdy sobie zdawał sprawę z sytuacji i nie przychodził się z nami witać. Zawsze występuje te przynajmniej pięć metrów separacji.

Maciej Kot i Piotrek Żyła pewnie grają na gitarze, a ty jak spędzasz wolny czas?

Próbuję ogarnąć trochę papierkowej roboty. Mam w planach też pouczyć się do mojego szkolenia szybowcowego.

Egzamin?

Planowałem właśnie po sezonie iść na egzaminy, ale przez aktualną sytuację pewnie przeciągnie się to minimum do wakacji. Czas można jednak na naukę wykorzystać. Pierwsza myśl, po tym jak się dowiedziałem, że będzie się trzeba separować od ludzi, to: fajnie, bo sobie w modelarni posiedzę. Ale z racji, że znajduje się ona w domu rodzinnym, to pomysł padł. Z takich rozrywek prostych, to można w coś zagrać czy obejrzeć serial.

Wracając do sezonu, czy ktoś u was w kadrze wspominał, że czuje niedosyt skakania? Kilka odwołanych konkursów wybiło z rytmu, a może sezon był na tyle męczący, że nawet w pewien sposób wam to pasowało?

W momencie, kiedy wszystko zostało odwołane i sezon się zakończył, każdy z nas miał w głowie pytanie w stylu: ale jak to? Już sobie nie pójdziemy skoczyć? To koniec? Cóż, pewien niedosyt został we mnie, jeszcze bym chętnie poskakał, ale trzeba go przekształcić w chęć pracy do następnego sezonu. I w ten sposób to jakoś rozwiązać.

Ale niedosytu pewnie nie ma, jeśli chodzi o zdobycz punktową 1169 uzbieranych oczek to twój najlepszy wynik w karierze, i to mimo odwołania ostatnich konkursów. Można śmiało powiedzieć, że zaliczyłeś najlepszy sezon w karierze i patrząc na tendencje od 2014 roku, to wciąż pniesz się w górę. Może w przyszłym sezonie uzbierasz 1400, albo 1500 punktów?

Oczywiście mam świadomość tego, że był to  do tej pory mój najlepszy sezon w karierze. Mimo wszystko pewien niedosyt jest. Zdaję sobie sprawę, że w wielu konkursach coś mogłem zrobić lepiej. Mogłem popełniać mniej błędów. Jest oczywiście zadowolenie, z tego co zrobiłem, ale też mogło być sporo lepiej. Mam nad czym pracować przed następnym sezonem.

Mówisz, że niedosyt skakania miałeś – wynika to trochę z tego, że Ryoyu Kobayashi wyprzedził cię o dziewięć punktów w generalce, a ty nie miałeś już okazji go złapać? Byłoby w końcu jeszcze piękniej, podium Pucharu Świata…

Ta pierwsza trójka faktycznie uciekła i to jeszcze w ostatnim konkursie, ale tak jak mówię: mam świadomość, że popełniałem w tym sezonie sporo błędów. Wiem, że będzie mi przykro, bo tego podium nie utrzymałem, ale z drugiej strony wolę przyłożyć się do roboty i może w przyszłym sezonie, przy normalnym zakończeniu, będę cieszyć się z tego na którym miejscu jestem.

Gdybyś miał sobie to przeanalizować, to który konkurs zawinił w tym, że tych dziewięciu punktów zabrakło? Bardziej Willingen, gdzie skończyłeś na 15. miejscu, czy może 32. pozycja z Bad Mitterndorf ?

Tak naprawdę w prawie każdym konkursie można było zrobić lepsze miejsce. Nie licząc tych, które wygrywałem, to zawsze mogłem znaleźć się o tą jedną, dwie pozycje wyżej. Na pewno dwa starty, kiedy nie zakwalifikowałem się do drugiej serii, miały spore znaczenie. Ciężko mi wymieniać konkretne konkursy, ale w całym sezonie wyszło na to, że Ryoyu popełnił tych błędów odrobinę mniej niż ja.

Może ta Rumunia była decydująca, kiedy Ryoyu nie startował. Wystąpiła okazja, żeby trochę mu uciec. Choć czwarte i ósme miejsce to nie tak źle.

Tak jak mówię, w każdym konkursie, który się nie wygrywa, można było zrobić więcej. Staram się jednak bardziej patrzeć na ten sezon pod kątem co faktycznie udało się osiągnąć i z tego czerpać energię na kolejne miesiące pracy.

Za nami pierwszy cykl pracy trenera Michala Doležala w roli głównego trenera kadry. Analizując jego wsparcie, już jako szefa wszystkich szefów, w którym momencie sezonu okazało się one najbardziej potrzebne?

Moim zdaniem nie da się tego w ten sposób ocenić. To jest jednak okres pracy, w który my wkładamy serce, energię i pot. Tu całość gra rolę, to nad czym pracowaliśmy od marca zeszłego roku, co potem procentowało zimą. Ciężko mówić o sytuacjach, w których trener powie dwa słowa i to zmienia kompletnie życie zawodników. To proces długotrwały, w czasie którego współpracujemy, dogadujemy się i próbujemy znaleźć wspólny język i drogę do tego, żeby osiągać coraz lepsze wyniki.

Dużo się zmieniło od czasu odejścia Stefana Horngachera? Odczuliście to jakoś w samym trybie zajęć? Czy specjalnych zmian nie było?

Michal był z nami przez cały okres, kiedy trenowaliśmy ze Stefanem. Wszystko znał i podkreślał, że nie zamierza robić żadnej rewolucji, tylko główny tryb zostaje po staremu. Wszystkie ćwiczenia wyglądały podobnie, może jakieś drobne zmiany były, ale to detale, które każdy trener zrobiłby inaczej. Ale sam główny nurt, tego co mamy robić, został praktycznie taki sam, jak za czasów Stefana. Wszyscy członkowie sztabu się na pewno zgadzali, że to jest dobry kierunek i warto nim podążać.

Czy możesz jeszcze raz wytłumaczyć system zamienny dla obecnych przeliczników za wiatr?

Mówiłem o tym przy okazji wywiadu w Rosji, chyba w Niżnym Tagile. To był pomysł wymyślony jakieś dwie sekundy po zadanym pytaniu, także nie jestem w stu procentach wyedukowany, żeby powiedzieć, że mogłoby to na pewno działać. W każdym razie:  w momencie, kiedy na zawodniku byłby czujnik prędkości względem powietrza, mielibyśmy dane, jaka jest jego prędkość względem powietrza. A z głównych kamer względem skoczni, można byłoby czytać prędkość zawodnika względem jej. Te dwie różnice to jest prędkość wiatru. Czy dobrze rozumuje? Musiałby się wypowiedzieć ktoś bardziej obeznany w tych tematach. Ale taki był pierwszy pomysł pokazywałoby to przez jaką masę powietrza leci zawodnik.

ROZMAWIALI WOJCIECH PIELA I BARTŁOMIEJ SZCZĘŚNIAK

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Michał Kołkowski
0
Publiczne przeprosiny „cudotwórcy” ze Sportingu. Ruben Amorim tym razem przeszarżował

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...