Reklama

Bij mistrza

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2019, 12:43 • 5 min czytania 0 komentarzy

Tssss… Uwalnia się zamknięty w butelce dwutlenek węgla, kapsel spada na stół, palec wędruje w kierunku odpowiedniej kombinacji przycisków na pilocie od telewizora. Z pełnym luzem, bez kalkulatora w dłoni możemy śledzić, kto dziś zapewni sobie awans na Euro 2020, a kto – w przeciwieństwie do Polaków – albo pogrzebie swoje nadzieje, albo będzie musiał drżeć do końca. Przyjemna perspektywa do obejrzenia niezłego meczu, przyznacie. A tych dziś szykuje się kilka, ot choćby Ukraina i Turcja mają naprawdę duży apetyt na wygranie grupy. Pierwsi tej z wciąż aktualnymi mistrzami Europy i Ligi Narodów, drudzy – z urzędującymi mistrzami świata.

Bij mistrza

Po pierwsze: Francja – Turcja

Fatih Terim i Senol Gunes. Gdy reprezentacja Turcji zgłasza się do jednego z nich, jako jej rywal wiedz, że będą ciężary. Ci dwaj to prawdziwi cudotwórcy, ludzie odpowiedzialni za oba wjazdy do strefy medalowej wielkiego turnieju w XXI wieku. Najpierw Gunes został brązowym medalistą mundialu w 2002, potem Terim dopiero w półfinale Euro 2008 musiał uznać wyższość Niemców.

To sprawia, że zaskoczenie z pierwszego miejsca Turcji w grupie eliminacyjnej z mistrzami świata i wicemistrzami Europy jest jakby mniejsze. No bo znów za stery chwycił Gunes, a od kiedy to zrobił, bilans to osiem wygranych i jedna porażka. Ekipa z kraju leżącego na dwóch kontynentach zszokowała Les Bleus na własnym terenie, wygrywając w czerwcu, po perfekcyjnym meczu 2:0. Dzięki czemu dziś do Paryża jedzie po utrzymanie korzystnego bilansu bezpośredniego i pozycji lidera.

Jedzie, dodajmy, nie bez szans. Bo w tych eliminacjach Francja naprawdę przeżywa ciężary. Oczywiście awans na Euro 2020 jest sprawą tak dziecinnie prostą, że turniej bez Tricolores nam nie grozi. Ale gdy tylko trzeba się było mierzyć z rywalem poważniejszym niż Mołdawia, Albania czy Andora (czyt. Islandia lub Turcja), bywało różnie. Trzy dni temu w Reykjaviku trzeba było 66 minut i rzutu karnego wykonanego dobrze przez Oliviera Giroud, by złamać opór Islandczyków, o tureckiej wtopie z czerwca, gdy mistrzowie świata nie oddali na bramkę Merta Gunoka choćby jednego celnego strzału, nie wspominając.

Reklama

Brzmi nieźle dla przybyszy znad Bosforu? Dorzućmy jeszcze do kociołka kontuzje Paula Pogby, Kyliana Mbappe i Hugo Llorisa i wyjdzie nam napar, po którego wypiciu Turcy wcale nie muszą się mocno skrzywić.

Stówka zamieniona w 300 zł? Zarejestruj się w ETOTO, by odebrać bonus 200% od pierwszego depozytu (KLIK!)

Po drugie: Ukraina – Portugalia

Bernardo Silva, Joao Felix, Cristiano Ronaldo. Widzisz takie trio w tunelu i już wiesz, że masz przegwizdane. Zero zaskoczenia, że kiedy ten tercet wychodzi w podstawowym składzie reprezentacji Portugalii, ta jedzie po rywalach jak nowiutka kosiarka po zarośniętej działce. Pięć goli Portugalczycy wpakowali Litwinom, trzy Luksemburczykom, trzy w debiucie Felixa w narodowych barwach przeciwko Szwajcarii w półfinale Ligi Narodów. Na jedenaście bramek w tych trzech spotkaniach, tylko przy trzech udział mieli inni piłkarze.

Dziś test dla naostrzonego trójzębu najpoważniejszy. Nie ma w eliminacjach Euro drużyny, która straciła mniej bramek niż Ukraina. Nasi wschodni sąsiedzi dali sobie wbić zaledwie jednego gola, a w grupie z Portugalią i Serbią wciąż są niepokonani i prowadzą z pięciopunktową przewagą nad CR7 i spółką. Serbów ograli 5:0, z Portugalii wrócili z punktem i czystym kontem. Andrij Szewczenko jako selekcjoner póki co sprawdza się wybornie, a ugrany dziś w ukochanym Kijowie punkt da stuprocentowo pewny awans na Euro. Trzy – zapewnią wygranie grupy z pierwszym w historii złotym medalistą Ligi Narodów.

etoto

Reklama

Po trzecie: Bułgaria – Anglia

Dla kibica stęsknionego za Premier League mecze reprezentacji Anglii to całkiem niezły pakiet pocieszenia w związku z pustym weekendem klubowym. Tym bardziej, że Gareth Southgate robi wszystko, by połączyć najlepsze cechy dwóch zdecydowanie najbardziej widowiskowych ekip angielskiej piłki ostatnich lat. Jego trzyosobowy atak – Sancho, Kane, Sterling – ma przypominać dewastujące obrony rywali trio Liverpoolu. Trójka w pomocy z jednym zabezpieczającym, kotwiczącym niemal między stoperami pomocnikiem (ostatnio Declan Rice) oraz dwiema ósemkami – jednym pomocnikiem box-to-box (w tej roli Jordan Henderson) oraz jednym odpowiedzialnym za rozrywanie obrony prostopadłymi podaniami (najczęściej Ross Barkley) również przywodzi na myśl taktykę Juergena Kloppa. Z kolei ryzykowne rozgrywanie od tyłu za wszelką cenę to podejście jakiemu hołubi Pep Guardiola i jego Manchester City.

Ta taktyka, zaadaptowana do drużyny Synów Albionu, przynosiła do tej pory rewelacyjne rezultaty. Anglia nie wygrywała, nie deklasowała, ona masakrowała przeciwników. 5:0 z Czechami i 5:1 z Czarnogórą podczas pierwszej i drugiej rundy eliminacji. 4:0 z Bułgarią i 5:3 z Kosowem podczas trzeciej i czwartej serii gier. Aż przyszedł mecz z Czechami. Reality Czech (gra słów – reality check to konfrontacja z rzeczywistością, Czech – od nazwy kraju), jak bardzo oryginalnie zatytułowało go… sześć angielskich gazet.

Zrzut ekranu 2019-10-14 o 11.40.04

Porażka dla Anglików nie ma większego znaczenia, bo o kwalifikację na Euro specjalnie drżeć nie muszą. Sami wiedzą też najlepiej, że wygranie eliminacji z kompletem zwycięstw nie świadczy o niczym w kontekście turnieju finałowego. Przed Euro 2016, gdy silniejsza w 1/8 finału okazała się Islandia, ich bilans kwalifikacyjny to 10 wygranych, 0 remisów, 0 porażek i 31:3 w bramkach. Ale na pewno chcieliby dziś poprawić sobie humory w Bułgarii po meczu, jaki Jack Pitt-Brooke z The Athletic nazwał nawet najgorszym spotkaniem o stawkę za kadencji Garetha Southgate’a. No i uniknąć wtopy z zespołem, który miał prawo zapomnieć, jak się wygrywa. Wczoraj była bowiem pierwsza rocznica ostatniego zwycięstwa Bułgarów w meczu międzynarodowym – 2:1 z Cyprem w Lidze Narodów.

Wygrana przy jednoczesnym braku zwycięstwa Kosowa oznaczałaby, że Anglicy są już stuprocentowo pewni awansu na Euro, a to dałoby też Garethowi Southgate’owi pole do eksperymentów w meczach o stawkę z Czarnogórą i Kosowem. Można by było sprawdzić, czy James Maddison, autor największej liczby stworzonych sytuacji od początku minionego sezonu, mógłby lepiej pełnić rolę powierzoną Rossowi Barkleyowi. Czy Trent-Alexander Arnold mógłby być opcją w środku pomocy, gdzie widzi go coraz więcej ekspertów, a tym samym nieco rozluźnić rywalizację na prawej stronie, gdzie jest także Trippier (on zagrał w pierwszym składzie z Czechami), Walker czy Wan-Bissaka. Czy Callum Wilson lub Tammy Abraham mogą być godnymi zastępcami dla Harry’ego Kane’a. I tak dalej.

***

Dzisiejszy rozkład jazdy (wszystkie mecze o 20:45):

Grupa A:

Bułgaria – Anglia (kursy ETOTO: 11,75 – 6,35 – 1,27)

Kosowo – Czarnogóra (kursy ETOTO: 1,66 – 3,85 – 5,85)

Zrzut ekranu 2019-10-14 o 11.44.32

Grupa B:

Ukraina – Portugalia (kursy ETOTO: 3,45 – 3,25 – 2,30)

Litwa – Serbia (kursy ETOTO: 11,50 – 6,30 – 1,27)

Zrzut ekranu 2019-10-14 o 11.44.38

Grupa H:

Francja – Turcja (kursy ETOTO: 1,48 – 4,90 – 7,50)

Islandia – Andora (kursy ETOTO: 1,06 – 14,75 – 20,25)

Mołdawia – Albania (kursy ETOTO: 4,70 – 3,20 – 2,00)

Zrzut ekranu 2019-10-14 o 11.44.23

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

0 komentarzy

Loading...