Reklama

Dlaczego Banksy nie trawi sportu

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

10 października 2018, 17:19 • 9 min czytania 21 komentarzy

Niezły paradoks: znają go prawie wszyscy, bo nie zna go prawie nikt. Banksy, najsłynniejszy streetartowiec, który od lat skutecznie ukrywa swoją tożsamość, znany jest z dawania po pysku politykom, kapitalistom i konsumpcjonistom – to wiadomo. Rzadko jednak bierze się pod lupę jego prace dotykające sportu, a kilka głośnych przecież zmalował. No i wciąż nie wiadomo, na ile prawdziwe są plotki, że wróg komercji przed laty wziął kasę od jednej z największych sportowych marek świata.            

Dlaczego Banksy nie trawi sportu

Zafiksowani na punkcie piłki Brytyjczycy od lat nie mogą ustalić, kim na sto procent jest słynny anonimowy piłkarz opisujący kulisy Premier League na łamach prasy i głośnej książki „Futbol obnażony”. Jego publikacje były skrupulatnie analizowane przez tabuny kibiców i ekspertów, którzy próbowali tak poukładać wszystkie puzzle, żeby w końcu zdemaskować „kreta”. Założono nawet specjalną stronę, na której internauci mogą dzielić się swoimi wersjami, a tych było mnóstwo.

I teraz pomyślmy: sezony, konkretne mecze, nazwiska największych graczy przeciwko którym grał – teoretycznie całkiem sporo punktów zaczepienia, a jednak pewniaka nie ma żadnego. Jak w takim razie poznać tożsamość Banksy’ego, który nie zostawia żadnych śladów i jest jak duch? Ten gość to jeden z największych wyrzutów sumienia angielskich brukowców, które potrafią ponoć wywęszyć wszystko.

Banksy kilka dni temu wyciął kolejny numer, ale tym razem słowo „wyciął” nie jest żadną przenośnią. Do głośnej akcji doszło w domu aukcyjnym Sotheby’s w Londynie, gdzie wystawiono na sprzedaż jego „Dziewczynkę z balonikiem”. Trąbiły o tym wszystkie media: po tym, jak jeden z uczestników wylicytował pracę za ponad milion funtów, obraz uległ samozniszczeniu. Płótno zostało pocięte przez niszczarkę, którą autor zamontował w ramie kilka lat wcześniej. Jest podejrzenie, że Banksy robotę nieco spartaczył, bo pocięło tylko połowę obrazu, ale to i tak wystarczyło, żeby mówiono o tym na całym świecie. Spece od dzieł sztuki wyliczyli, że zuchwała prowokacja zwiększyła wartość „Dziewczyny…” nawet o kilkadziesiąt procent, przez co doszło do kuriozalnej sytuacji – firmy specjalizujące się w handlu dziełami sztuki zaczęły odbierać telefony od innych posiadaczy prac Banksy’ego, którzy też chcieli je posiekać.

To była bez wątpienia jedna z najlepszych operacji największej dziś gwiazdy sztuki ulicznej. Niektórzy stawiają ją na równi z serią graffiti, które Banksy wykonał na murze granicznym oddzielającym Palestynę od Izraela, czy też akcją sprzedaży swoich oryginalnych i bardzo drogich dzieł na zwykłym straganie w nowojorskim Central Parku za jedyne 60 dolców (kupiły tylko trzy osoby, pozostałe nie zorientowały się, że to prawdziwy Banksy i można zbić fortunę).

Reklama

Tyczką nad drutem kolczastym

Prace Banksy’ego (w swojej twórczości łączy graffiti z techniką szablonową) wyśmiewają polityków, kapitalistów i owczy pęd społeczeństwa za dobrami materialnymi, są też często antywojennymi manifestami. W gąszczu dziesiątek prac rozsianych po ścianach całego świata, są jednak też te dotykające sportu. I zalicza się je do jego najważniejszych dzieł.

Momentem, którego Banksy przede wszystkim nie mógł przepuścić, były igrzyska olimpijskie w Londynie w 2012 roku. Można powiedzieć, że upiekł dwie pieczenie przy jednym ogniu, bo oprócz skrytykowania samej idei imprezy, pokazał też fucka brytyjskiemu rządowi i Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu. I od tej drugiej pieczeni zacznijmy.

Na kilka tygodni przed rozpoczęciem igrzysk ruszyła szeroko zakrojona akcja czyszczenia ścian budynków i murów z graffiti. Londyn, który jest jednym z najważniejszych miast dla street artu, miał być na życzenie polityków schludny, żeby nie straszyć turystów. W całym tym sprzątaniu gdzieś na marginesie znalazło się jednak to, że nie wszystkie murale są bohomazami i przy okazji można zniszczyć uliczne dzieła sztuki. To raz, dwa, komitet organizacyjny wraz MKOl-em tradycyjnie dążyły też do tego, aby nikt w mieście nie mógł posługiwać się znakami towarowymi igrzysk. Chodziło o logo z pięcioma olimpijskimi kółkami oraz zbitkę „London 2012”, ale nie tylko. Dochodziło do kuriozalnych scen, bo jak nazwać sytuację, kiedy właściciel siłowni musi zasłonić szyld swojego biznesu, który od lat ma w nazwie słowo „Olympic”?

Nic więc dziwnego, że tuż przed igrzyskami na londyńskich ścianach jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać nowe malowidła. Władze osiągnęły skutek odwrotny od zamierzonego: być może nigdy wcześniej przy okazji igrzysk żadne miasto nie było tak nadźgane olimpijskimi symbolami. Dwie prace wyszły spod pędzla, a raczej spod puszki ze sprayem Banksy’ego. I tak powstał „Chocapic” „Javelin missile”…

Reklama

Banksy-Interprets-the-Olympics2oraz „High Jump”.

Banksy-Olympic-Pole-Vaulter-canvas-print_800x

Przekaz oczywisty. Lekkoatleta (obowiązkowo z kółkami na piersiach), który zamiast oszczepu trzyma w ręku pocisk rakietowy, symbolizował jedno – że z dawnej olimpijskiej idei, która potrafiła wstrzymać wojny, nie zostało już nic. Dziś żadne święto sportu nie zasłoni tego, że w tym samym momencie w wielu krajach giną ludzie i tak naprawdę mało nikogo już to obchodzi. Z kolei tyczkarz przeskakujący nad drutem kolczastym i lądujący na sponiewieranym materacu miał oznaczać to, jak zniewoleni są dziś zwykli ludzie. Oba dzieła miały piętnować bezkrytyczne podejście do igrzysk i pokazywać, że święto się skończy, a problemy świata pozostaną.

Londyńska policja wypowiedziała wojnę grafficiarzom. Na ulice wysłano specjalnie oddelegowaną jednostkę, której zadaniem było wyłapywanie osób niszczących ich zdaniem przestrzeń publiczną. Osoby, które zatrzymano, miały zakaz zbliżania się do olimpijskich obiektów na mniej niż półtora kilometra. Kiedy o sprawie stało się głośno, nawet czołowe media zwracały uwagę, że po pierwsze, graffiti jest nieodłącznym elementem londyńskiego krajobrazu, a po drugie, że mogą zostać zniszczone cenne prace Banksy’ego i innych ulicznych artystów.

Z kolei kilka miesięcy przed igrzyskami Banksy namalował inny „sportowy” obrazek – „Slave Labour”.

_67539407_65941484

Na ścianie sklepu sieci Poundland (za marne grosze pracowało tam wielu Azjatów) stworzył chłopca, który na maszynie do szycia produkuje brytyjskie flagi. Dzieło powstało z okazji diamentowego jubileuszu Elżbiety II, która już od 60 lat trwała na królewskim tronie, a także właśnie zbliżających się igrzysk olimpijskich. Był to protest przeciwko pracy w ciężkich warunkach przy wytwarzaniu pamiątek na te dwie okoliczności oraz wytknięcie, że kraj nic nie robi sobie z ludzkiego wyzysku. Co ciekawe, malowidło zostało później wycięte ze ściany i wywiezione do Stanów Zjednoczonych. Mural, który wytropiono w Miami, wrócił jednak na Wyspy, gdzie ostatecznie „poszedł” za ponad milion dolarów na aukcji w Londynie.

Oprócz igrzysk w Londynie, tajemniczemu artyście zdarzało się także w inny sposób komentować rzeczywistość wykorzystując akcenty sportowe. Jednym z bardziej znanych malowideł ściennych jest „No Ball Games” przedstawiające dziewczynkę i chłopca łapiących coś, co powinno być piłką. Banksy chciał w ten sposób symbolicznie pokazać, jakie ograniczenia są dziś nakładane na społeczeństwo. Że nawet dzieciaki nie mogą w spokoju kopać piłki pod blokiem.

No-ball-games-grfit-Banksy_963513776_22723354_900x675

Jak to było z Pumą?

Brytyjczyk, który jest aktywny od lat 90., wywarł ogromny wypływ na sztukę uliczną. Powstało nawet pojęcie „efektu Banksy’ego”, mówiące z jednej strony o modzie na posiadanie prac jego autorstwa, z drugiej zaś o tym, że na jego twórczości wychowało się wielu kolejnych artystów. Efekt ten można również rozszerzyć – chociaż oczywiście w znacznie mniejszym stopniu – także o sport.

Przykład? Twórczość Banksy’ego była chociażby inspiracją do stworzenia nietypowej kampanii na uniwersytecie w San Diego, gdzie szukano sposobu na wypromowanie uczelnianych drużyn. Pomysł polegał na publikowaniu w mediach społecznościowych zdjęć murali przedstawiających poszczególne dyscypliny, które znalazły się na kilku bardziej eksponowanych budynkach w mieście. Kampania wywołała duże poruszenie, bo kiedy mieszkańcy zaczęli wypatrywać graffiti okazywało się, że one… nie istnieją. Malowidła zostały zaprojektowane przez autorów tylko z myślą o mediach społecznościowych i miały być wkrętką. Pomysłodawcy przyznawali, że wszystko zaczęło się od Banksy’ego.

Samemu artyście coś takiego pewnie by się spodobało. Zupełnie odwrotnie niż działalność firm i marek, z którymi tak walczy, bo nie brakuje takich, które na twórczości Brytyjczyka chcą zarabiać. Chociażby inspirując się jego pracami lub sprzedając przeróżne gadżety.

W tym miejscu należy jednak przypomnieć historię, która na dobre przykleiła się do naszego artysty – chodzi o jego rzekomy deal z Pumą. Wprawdzie nigdy oficjalnie go nie potwierdzono, ale to i tak wystarczyło, żeby zasiać ziarenko podejrzeń, czy przypadkiem człowiek, który na każdym kroku walczy z komercją, nie czerpał z tego źródełka. Jak pisze Will Ellsworth-Jones w książce „Banksy: The Man Behind the Wall”, wątpliwości wzbudziła wystawa w Los Angeles, podczas której pokazywane były również oryginalne prace wirtuoza. Poszło o to, że impreza miała mieć finansowe wsparcie giganta produkującego obuwie i odzież sportową. Dodatkowo podczas wystawy można było ponoć dostać pocztówki z logo Pumy oraz oficjalną koszulkę Banksy’ego ze znakiem niemieckiej marki na rękawie. Jaka była prawda, nie wiadomo. Ale faktem jest, że na jednej ze stron aukcyjnych z dziełami sztuki, gdzie można kupić oprawioną pracę Banksy’ego z wystawy w LA, widnieje wyraźna adnotacja – była ona sponsorowana przez Pumę.

Jego wielbiciele prawdy pewnie nigdy nie poznają, tak samo jak i tożsamości Banksy’ego. Chociaż kandydatów, którzy mogą nim być, było już przynajmniej kilku. Podejrzany jest m.in. Stephen Lazarides, popularyzator street artu, na którego zarejestrowana jest oficjalna strona internetowa artysty. On jednak konsekwentnie od lat przekonuje, że jest tylko jego menadżerem. Angielska prasa uważa z kolei, że może to być niejaki Robin Gunningham lub Robert Banks. Jedna z najczęściej  powtarzanych ostatnio wersji mówi natomiast, że zamaskowanym artystą jest Robert Del Naja, muzyk z grupy Massive Attack. Problem w tym, że grafficiarzowi nigdy nie zrobiono zdjęcia, które rozwiałoby wszelkie wątpliwości. Ponoć w 2004 r. zrobiono takie kiedy pracował na Jamajce, ale czy to faktycznie on?

Banksy oczywiście nie udziela wywiadów, chociaż istnieje spore prawdopodobieństwo, że krążące po sieci nagranie z 1995 roku jest autentyczne. Banksy (twarzy oczywiście nie widać) mówi na nim: – Za każdym razem kiedy widzę ścianę, odczuwam takie dokuczliwe uczucie. Szczególnie lubię malować nocą, bo ona wnosi inną energię do miasta. (…) Kiedyś przyszedł do mnie Saatchi (założyciel słynnej agencji reklamowej – red.) z dużą sumą pieniędzy i powiedziałem mu, żeby się odpierdolił. Tu nie chodzi o pieniądze, nie maluję też dla krytyków.

W zasadzie jedyną informacją przyjmowaną za pewnik jest mocne przywiązanie artysty do Bristolu i okolic, skąd pochodzi. To jedno z najważniejszych miast dla sztuki ulicznej, to tam pojawiły się również pierwsze prace Banksy’ego. Chociaż – co ciekawe – nie wszyscy tam za nim przepadają. Lata temu, kiedy był już gwiazdą nie tylko na Wyspach, dostał na swoją skrzynkę e-mail od mieszkańca o imieniu Daniel:

Nie wiem kim jesteś – lub ilu was tak właściwie jest – ale piszę do Pana z prośbą, aby zaprzestał Pan malować w miejscach, gdzie mieszkamy. Mój brat i ja urodziliśmy się tutaj i żyjemy w tym miejscu od dawna, ale ostatnio sprowadza się tu tylu yuppies i studentów… Pańskie graffiti jest bez wątpienia częścią tego, co sprawia, że ci frajerzy myślą, że nasza dzielnica jest wporzo. Niech zrobi Pan nam przysługę i maluje te swoje rzeczy gdzieś indziej, chociażby w Brixton.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI

Fot. Banksy

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Inne sporty

Komentarze

21 komentarzy

Loading...