Reklama

Wielka mobilizacja Belgów i… policji. Łapy precz od małego finału

redakcja

Autor:redakcja

14 lipca 2018, 21:14 • 5 min czytania 14 komentarzy

Zaczęło się już w metrze. Cztery dziewczyny w mundurach, żadnej nie dałbym więcej niż 20 lat. Jak się okazało, uczennice szkoły policyjnej, które muszą odbębnić nadprogramowe zajęcia. Jadą na stadion, żeby pomagać. W praktyce oznaczało to asekurowanie obsługi przy sprawdzaniu, czy dziennikarze przypadkiem nie chcą wnieść na obiekt w swoich plecakach rakiety lub przynajmniej butelki wody od producenta, który nie należy do partnerów FIFA. Ci mundurowi, którzy robią to zazwyczaj, dziś byli w terenie. A wraz z nimi chyba wszyscy dostępni policjanci z Sankt Petersburga i okolic. 

Wielka mobilizacja Belgów i… policji. Łapy precz od małego finału

Spacerując po urokliwej okolicy jednej z dwóch najważniejszych aren mundialu, łatwiej było natrafić na policyjnego Kamaza niż na osobę próbująca opchnąć bilet, choć i tych nie brakowało. Wysypały się z nich setki funkcjonariuszy. Ci w pełnym rynsztunku, w zasadzie gotowi do boju, zabezpieczali teren przy bramkach, a reszta patrolowała okolicę, a przede wszystkim pobliski park. Przy głównej alei prowadzącej do stacji metra Kirovskiye Ostrova policjantów rozstawiono co mniej więcej 20-30 metrów. Służbiści twardo trzymali się swoich pozycji, a ci, którzy mają trochę więcej luzu, tworzyli grupki i okupowali ławeczki. Liczby tajniaków, których po Rosji kręci się pełno, nawet nie warto próbować ustalić.

37079326_1716482045072863_3263036063798525952_n

37120089_1716482211739513_7553140219868872704_n

37128826_1716482568406144_6301067733081522176_n

Reklama

W skrócie – pełna mobilizacja. Jasne, Rosjanie mają bzika na punkcie bezpieczeństwa i kontroli, ale to była kompletnie inna skala. Nie wiem, czy przez cały pobyt na mundialu widziałem aż tyle mundurów. Jeszcze trzy godziny przed meczem można było się zastanawiać, czy na Sankt Petersburg Arenie odbędzie się spotkanie o brązowy medal mistrzostw świata, czy może będą to Światowe Igrzyska Służb Mundurowych. Trudno znaleźć wyjaśnienie, można teoretyzować. Może Rosjanie mieli sygnały, że coś może się wydarzyć, co oczywiście nie zostało podane do publicznej wiadomości. A może uznali, że w związku z przyjazdem kibiców z Belgii i Anglii trzeba zastosować szczególne środki ostrożności?

Sęk w tym, że oni w zasadzie ten mecz zbojkotowali. To znaczy pierwsi byli widoczni tak jak zwykle, czyli bardzo słabo, ale drudzy po pokazaniu swojej siły w Moskwie przy okazji półfinału w większości zdecydowali się na powrót do domu. W efekcie atmosfera spotkania była – delikatnie rzecz ujmując – letnia. Frekwencję uratowali Rosjanie, którzy chcieli pożegnać się z mundialem w tym mieście. I trzeba przyznać, że na wydarzenia na boisku reagowali żywiołowo, a tradycyjny okrzyk „Rossija, Rossija” też kilka razy fajnie poniósł się po stadionie. Prócz nich można było natknąć się na wielu Finów, dla których mecze w nie tak odległym Sankt Petersburgu były okazją, by poczuć trochę mundialowego szaleństwa, a także przedstawicieli – tak na oko – 150 innych państw. Niby wesoło, ale otoczka bardziej zbliżona do międzynarodowego festynu niż meczu o konkretną stawkę.

37104526_1716481711739563_1330251534503510016_n

37129447_1716481871739547_4031425130600071168_n

To też w naturalny sposób prowadzi do pytania, które wraca niemal równie często co Jacek Kiełb do Korony – czy jest w ogóle sens rozgrywać te mecze? Sam jestem w redakcyjnej mniejszości, która uważa, że jak najbardziej. Pisałem o tym w 2014 roku, gdy burzę swoimi słowami rozpętał Louis van Gaal, który powiedział: „Od dziesięciu lat powtarzam, że ten mecz jest zbędny i nie ma nic wspólnego ze sportem. Ale nadal twardo w to brniemy, a potem kończy się tak, że zespół, który rozegrał dobry turniej, kończy z dwoma porażkami z rzędu. Jak nieudacznik”. Tak samo przy okazji Euro 2016 wyrażałem ubolewanie, że UEFA nie bierze przykładu z FIFA.

O ile uboższa byłaby historia polskiej piłki, gdyby nie wygrana z Brazylią po golu Laty w 1974 (do tej pory jedyna w oficjalnych meczach z Canarinhos) czy pokonanie Francji osiem lat później? O ile uboższa byłaby historia światowej piłki, gdybyśmy na przykład w 1998 roku nie dali się odegrać Chorwatom, którzy wcale nie musieli polec w półfinale z Francją, a zamiast tego uznali bez wychodzenia na boisko, że zajęli miejsce trzecie/czwarte? Zresztą podobne fajne historie można mnożyć, tak samo jak dobre mecze, które nierzadko bywały nawet lepsze niż wielkie finały. Nie przekonuję mnie to, że liczy się tylko mistrzostwo i nic więcej. Jeśli tak, to na szyjach zwycięzców wieszajmy złote medale, a pozostałym 31 drużynom wręczajmy identyczne dyplomy za udział. Oczywiście, że od czasu do czasu trafi się ktoś, kto nie potrafi się pozbierać po półfinale – trudno, ma problem.

Reklama

A już szczególnie nie przekonywało mnie takie bagatelizowanie meczu w kontekście Belgów i Anglików. Pierwsi nigdy nie zdobyli medalu na mundialu, drudzy mają jeden z 1966 roku. Nie wierzę, że ci goście – z jednej strony złote pokolenie, a z drugiej w dużej mierze stosunkowe młode wilki – nie mieli ambicji, by jeszcze raz zawalczyć, bo woleli stanąć na podium za samą przepustkę do półfinału. Jeśli było inaczej, powinni się zastanowić nad tym, jak rozumieją samą ideę sportu.

37175640_1716482845072783_3830520360223113216_n

37075394_1716482401739494_8717865462836232192_n

Mimo słabej otoczki nie żałuję, że zarwałem nockę, by przyjechać do Sankt Petersburga. Może i to nie była ta dramaturgia, którą miało spotkanie Niemców z Urugwajem osiem lat temu, ale było warto choćby po to, by zobaczyć Edena Hazarda. Nie można wykluczyć, że tym meczem wskoczył do jedenastki turnieju, jeśli wcześniej był jedynie kandydatem do takiego wyróżnienia. Akcja przy stanie 1-0, w której Pickford zatrzymał Meuniera – mistrzostwo świata. W ogóle fajnie było zobaczyć drużynę, która przy stanie 1-0 wraz z upływem czasu nie upiera się przy niskim pressingu.

Siłą rzeczy ten mecz zmusza też do tego, by jeszcze raz zastanowić się nad turniejem w wykonaniu Anglików. Jasne, było kilka zmian w składzie (temat do cyklu tajemnice mundiali – jakim cudem utrzymał je Raheem Sterling?), ale przyznajcie, że całościowo zaczyna to wyglądać dość blado. No nie wykluczone, że przyczyniliśmy się do zbudowania mitu drużyny z potencjałem na coś wielkiego w przyszłości na podstawie ogrania słabeuszy, prześlizgnięcia się z Kolumbią i pokonania – z całym szacunkiem – Szwecji.

Belgowie po ostatnim gwizdku nie biegali po murawie z łapami wysoko wyniesionymi do góry – to naturalne, gdy przegrana z Francją jest ciągle świeżą raną. Ale wraz z upływem czasu pewnie bardziej docenią, że nie pozostawili wątpliwości co do tego, że na mundialu pokazali się ze świetnej strony.

Z Sankt Petersburga Mateusz Rokuszewski

Fot. główne: FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...