Reklama

Parzyszek w Piaście, czyli czas na weryfikację. Czekamy z zaciekawieniem

redakcja

Autor:redakcja

05 lipca 2018, 13:41 • 6 min czytania 4 komentarze

Piotr Parzyszek od kilku lat jest regularnym bohaterem krótkich newsów o kolejnych golach w swoim wykonaniu, ale tak naprawdę dla zdecydowanej większości polskich obserwatorów pozostaje postacią zagadkową, zupełnie niezweryfikowaną. Teraz wreszcie przekonamy się, co tak naprawdę umie ten napastnik, bo właśnie podpisał trzyletni kontrakt z Piastem Gliwice.

Parzyszek w Piaście, czyli czas na weryfikację. Czekamy z zaciekawieniem

To drugie ofensywne wzmocnienie klubu z Okrzei w letnim okienku. Kilka dni wcześniej przyszedł Hiszpan Jorge Felix, ale to piłkarz bardziej uniwersalny, mogący też grać na „dziesiątce” lub skrzydle. Parzyszek jest typową „dziewiątką”. Ma też atuty i wady wprost wynikające ze swojej pozycji, z czego od początku zdawał sobie sprawę. Już podczas pierwszego sezonu w De Graafschap mówił jasno, że nie pasowałby do zespołów, w których musiałby dużo grać poza polem karnym i wdawać się w pojedynki z kilkoma rywalami. Dlatego też przy wyborze kolejnych pracodawców zawsze liczyło się, czy mają na niego konkretny pomysł.

W Piaście mają. Waldemar Fornalik chciał właśnie kogoś o tej charakterystyce, kto rywalizowałby z Michalem Papadopulosem. Nowa twarz w ataku była niezbędna, bo do Wisły Płock odszedł Karol Angielski, a do Cracovii wrócił Mateusz Szczepaniak.

Warto dodać, że Parzyszek trafia do Piasta bez kwoty odstępnego, mimo że z PEC Zwolle miał podpisany trzyletni kontrakt. Do tego klubu przeszedł rok temu. Wyboru dokonywał wtedy po bardzo dokładnej analizie. – Najważniejsze to plan na moją osobę. Nie chcę już popełnić błędu. Tym razem mam 23 lata i margines błędu się zmniejszył. Chcę się rozwijać i grać jak najwięcej spotkań. Nie mogę wylądować na ławce. Robię się starszy dlatego tak bardzo zależy mi na regularnej grze. Musi być dobry trener, który również jakoś mnie nakręci na ten transfer. Nie chciałbym też iść do drużyny, która jest ultradefensywna. Nie wyobrażam sobie grać taktyką, w której drużyna się broni, a tylko ja jeden zostaję na połowie przeciwnika. Zobaczymy jak to się wszystko rozkręci, ale najważniejsze jest dla mnie to, że mogę rozmawiać ze wszystkimi. Jestem wolnym zawodnikiem i nie trzeba za mnie płacić, a to również wiele ułatwia – mówił Bartoszowi Burzyńskiemu w maju 2017 roku, jeszcze przed wyjaśnieniem swojej przyszłości.

Bardzo mu zależało na zaistnieniu w Eredivisie, bo dotychczas sprawdzał się tylko w drugiej lidze holenderskiej i belgijskiej. W Charltonie na poziomie Championship zupełnie sobie nie poradził (jeden epizod z ławki), ale przynajmniej wzmocnił się fizycznie. Przybrał aż siedem kilogramów na masie mięśniowej. Drugie po Belgii wypożyczenie też zakończyło się niepowodzeniem. Do duńskiego Randers trafił pod koniec okresu przygotowawczego, wchodził więc głównie na parę minut. Jak już zagrał od początku, od razu strzelił gola, ale potem znów wylądował na rezerwie.

Reklama

Zimą 2016 wrócił do De Graafschap i wtedy po raz pierwszy spróbował sił w Eredivisie. W dziewięciu meczach strzelił dwa gole, a Super Farmerzy po barażach spadli. Na zapleczu, nazywanym od niedawna nie Jupiler League a Keuken Kampione Divisie, znów błyszczał. W sezonie 2016/17 zdobył 25 bramek i mógł przebierać w ofertach.

Wybrał Zwolle, typowego średniaka. Wydawało się, że to właściwy krok, ale nie do końca tak było. W tej drużynie rola napastników była marginalizowana, taka taktyka. Do tego Parzyszek wtedy już od miesięcy miał poważnie chorą matkę, siłą rzeczy nie myślał tylko o piłce. Ostatecznie zmarła ona na początku marca. Były reprezentant kadry U-21 nie załamał się, zaraz potem zdobył dwie bramki z Feyenoordem i jedną ze Spartą Rotterdam. Koniec końców jednak bilans pięciu goli i trzech asyst w 23 meczach nie rzucał na kolana, mimo że ze środkowych napastników Zwolle nikt nie miał więcej.

Nadeszła pora na kolejną zmianę i wreszcie urodzony w Toruniu zawodnik wraca do Polski, z której wyjechał jako sześciolatek. Wszyscy jesteśmy go bardzo ciekawi, bo jeśli ktoś nie jest fanatykiem Eredvisie, do tej pory mógł go zobaczyć w akcji tylko przy okazji meczu reprezentacji młodzieżowej z Litwą (marzec 2014). Była transmisja w Polsacie Sport, Parzyszek rozegrał godzinę. Zmarnował dwie świetne sytuacje. Za niego wszedł Kacper Przybyłko (teraz był blisko Korony Kielce) i dwukrotnie trafił do siatki. Biało-czerwoni wygrali 5:0. Pierwszego wrażenia nie zrobił dobrego, ale to nie znaczy, że drugie i trzecie nie będzie dobre.

Kluby Ekstraklasy od dawna chciały go sprowadzić, podejść wykonano wiele. Gdy zaczynał być gwiazdą drugiej ligi holenderskiej, temat jego pozyskania sondowały Legia Warszawa i Lech Poznań. W kolejnych latach dostawał oferty z Wisły Kraków, Podbeskidzia Bielsko-Biała, Zagłębia Lubin i… właśnie Piasta. Dwa ostatnie kluby chciały go latem 2016 roku. Najbliżej było Zagłębie, ale mama piłkarza już wtedy miała problemy zdrowotne, co stanowiło jeden z głównych powodów, dla których odmówił. Jeszcze półtora roku temu łączono go z Wisłą Płock, ale akurat wtedy nie było tematu.

Reklama

Udało się dopiero teraz. Parzyszek we wrześniu skończy 25 lat, więc teoretycznie wchodzi powoli w najlepszy okres swojej kariery. Z zaciekawieniem czekamy na potwierdzenie w praktyce. Snajperzy budujący swoją renomę głównie na drugiej lidze holenderskiej dotychczas w Polsce zawodzili (Johan Voskamp, Koen van der Biezen, Fred Benson), ale przychodzili będąc starsi i bardziej nastawieni na kasę. W tym przypadku motywacje są inne.

Rafał Kędzior z FairSport dla Weszło: – To nie był szybki deal, Piotrek dostał też inne propozycje. Liczbowo nie miał za sobą oszałamiającego sezonu, ale był naprawdę niezły jeśli chodzi o samą grę. W Piaście mieli tego świadomość. Cały czas go obserwowali, dobrze wiedzieli, na co go stać. Trener Fornalik właśnie takiego napastnika potrzebował. Rozmowa między nimi miała olbrzymie znaczenie, obie strony natychmiast znalazły wspólny język. A Parzyszek od razu zaklepał sobie „dziewiątkę”, żeby właśnie z tym numerem występować jako typowy lis pola karnego. Założył sobie konkretny cel bramkowy na ten sezon. Dokładnej liczby nie zdradzę, ale jest ona dwucyfrowa.

Fakt powrotu na dłużej do Polski jest dla niego dodatkowo ekscytujący. Po pierwszych dniach w Gliwicach on i jego narzeczona mają bardzo pozytywne odczucia. Powinni się szybko zaaklimatyzować. Piotr nikogo w szatni nie zna, ale to żaden problem. Ze zgrupowań młodzieżówki pamięta, że u nas jest bardzo dużo charakterystycznej szyderki, musi się trochę przestawić (śmiech).

Piłkarz wie, że za Piastem nieudany sezon, ale w ostatnich latach klub ten dwa razy wchodził do pucharów, trenerem jest niedawny selekcjoner. To wszystko nie było bez znaczenia. Czuł potrzebę sprawdzenia się znów w innym otoczeniu, w innej lidze. Sądzę, że Piast traktuje ten transfer z jednej strony jako inwestycję na teraz, ale z drugiej jako inwestycję na przyszłość. Jeśli Parzyszek nie zawiedzie i będzie strzelał, to pojawi się szansa, żeby wyjść na tym dobrze nie tylko w kontekście najbliższego sezonu. To bardzo rozwojowy ruch dla wszystkich stron. 

PM

Fot. newspix

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...