Reklama

Historię pogrzebać, historię napisać

redakcja

Autor:redakcja

02 lipca 2018, 10:50 • 4 min czytania 2 komentarze

Japonię ograli tylko raz w pięciu dotychczasowych próbach. Na jedenaście meczów w fazie play-offs mistrzostw świata polegli aż ośmiokrotnie. Mimo że dwukrotnie sięgali po medale na Euro, nigdy nie udało im się na szyje założyć krążków, choćby z najmniej cennego spośród trzech kruszców. Belgia ma dziś jednak w swoim składzie grabarzy odpowiednio krzepkich, by podołali zadaniu zakopania głęboko historii i napisania tej najdonioślejszej.

Historię pogrzebać, historię napisać

Nawet nie idąc drogą retoryki o bogactwie wyboru, które pozwala pozostawić przed telewizorem lidera Romy, a obecnie już piłkarza ekscytującego kibiców Interu, Radję Nainggolana, trudno nie pisać dziś o Belgach jako o reprezentacji dysponującej siłą przepotężną. Siłą nie papierową, nie mianowaną. Nie wspominaną, bo ten w klubie zrobił to, ten tamto. Ten parał się architekturą najpiękniejszych konstrukcji podań w Anglii, tamten od długich miesięcy przywdziewając błękitną koszulkę klubu z miasta camorry terroryzował włoskich bramkarzy. Siłą udowadnianą najczęściej spośród uczestników rosyjskiego mundialu, bo aż dziewięciokrotnie.

Totolotek oferuje bonus promocyjny za rejestrację dla nowych graczy!

Gdybyście też przypadkiem spotkali etatowych reprezentantów Belgii i spytali, jak smakuje porażka w reprezentacji, ci pewnie podrapaliby się po głowie, spojrzeli w sufit i na dłuższą chwilę pogrążyli się w zadumie. Już wkraczając w finały byli jednym z trzech najdłużej niepokonanych zespołów, obok Hiszpanii i Maroka. Dziś, po porażce La Roja z gospodarzami, samodzielnie dzierżą 21-meczowy rekord sięgający aż do debiutanckiego meczu Roberto Martineza, po którym długo wieszano na nim psy. Aż do haniebnego 0:2 z Hiszpanią, od którego nikomu już nie udało się znaleźć złotego sposobu na odesłanie Czerwonych Diabłów do szatni z nosami spuszczonymi na kwintę.

Zrzut ekranu 2018-07-02 o 10.26.21

Reklama

Nawet, gdy Belgowie wyszli w ostatnim meczu grupowym w składzie więcej niż szczyptę eksperymentalnym, Anglicy, również odmienieni względem starć z Panamą i Tunezją, nie dali sobie rady. Gdyby nie fakt, że porażka w starciu europejskich potęg była dobrem – o zgrozo! – bardziej pożądanym, pewnie można by było pisać o pojętnych uczniach, których Anglicy garściami sprowadzali do siebie, a którzy przewyższyli ich w grze o grupową wiktorię. Courtois, Vermaelen, Januzaj, Boyata, Fellaini, Dembele, Batshuayi, Chadli, Thorgan Hazard. Spośród graczy podstawowego składu, tylko Tielemans i Dendoncker nie mogą w CV wpisać klubu z Premier League.

Wygrana Belgów przynajmniej dwiema bramkami to kurs 2,00 w Totolotku

Ta wygrana, choć spycha Belgów na tę trudniejszą w teorii stronę drabinki, utwierdza jednocześnie w przekonaniu, że są piekielnie mocni. Jak na Czerwone Diabły przystało. Dziennikarze zdążyli już nawet Edena Hazarda, kolejnego artystę angielskich boisk, zapytać na konferencji prasowej o to, czy wobec odpadnięcia Messiego i Ronaldo on zostanie najjaśniejszą gwiazdą turnieju, on zdążył odpowiedzieć, że owszem, że chciałby. Z niezłomną pewnością siebie, ale – takie można odnieść wrażenie – bez pychy, bez buty. Z pełnym przekonaniem, że oto nadszedł moment i dla niego, i dla drużyny. Bo z jednej strony wciąż nie nadszedł moment, gdy o najlepszym od lat (w historii?) belgijskim pokoleniu można mówić jako o wiekowym, by nie rzec: starym. Z drugiej ma ono już doświadczenie z ćwierćfinałów Euro i mundialu. O turnieju w Brazylii Hazard mówi zresztą jako o turnieju, w którym Belgowie koniec końców zapłacili za brak obycia.

Dziś wieczorem mają zaś sprawić, by swoje frycowe zapłacili Japończycy. Zespół zakwalifikowany do fazy pucharowej w sposób najbardziej haniebny spośród wszystkich wciąż obecnych w Rosji drużyn. Jeżeli bowiem Akira Nishino pożegna się z azjatycką reprezentacją, bez trudu znajdzie zatrudnienie jako wykładowca kunktatorstwa. Profesor nadzwyczajny kalkulacji. I nie chodzi już nawet nie to, w jaki sposób nakazał swoim podopiecznym rozegrać ostatnich kilkanaście minut w spotkaniu z Polską.

Reklama

Chodzi też to, jaki zespół posłał na boisko, wciąż nie będąc pewnym awansu. Na konferencji przed starciem z Belgami mówi, że dzięki temu jego drużyna ma szansę, bo najbardziej wyeksploatowani po dwóch starciach Japończycy – na czele z szalejącym w meczu z Senegalem Inuim – będą mieli świeższe nogi.

Dries Mertens z golem w starciu Belgów z Japończykami? Kurs w Totolotku to 3,20

I choć za Japończykami stoi historia (tylko jedna porażka na pięć potyczek z Belgami) i pewnie gdybyśmy puścili w niepamięć ostatnią grupową kolejkę, moglibyśmy dawać im jakieś szanse. Ale też bardzo trudno nam dobrze życzyć reprezentacji, która – zgodnie z utrwalonym nad Wisłą przysłowiem z czasów selekcjonera Franza – dała dupy za wyjście z grupy.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
1
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy
Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
10
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Komentarze

2 komentarze

Loading...