Reklama

Sądny dzień! Argentyna z chorwackim, Peru z francuskim nożem na gardle

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

21 czerwca 2018, 10:16 • 6 min czytania 14 komentarzy

Pytanie rozgrzewkowe – co jest lepsze niż jeden dobry meczyk danego dnia? Tak, zgadliście, dwa dobre meczyki oraz trzeci na przystawkę! Na pewno nie obrazimy się, jeśli Duńczycy i Australijczycy zaskoczą nas pozytywnie, choć w porównaniu do tego, co czeka nas późniejszym popołudniem i wieczorem… Będą oni trochę jak rodzice na imprezie – ta rozkręci się raczej dopiero bez nich. Francja z Peru zapowiada się bowiem jako spotkanie, w którym nie warto będzie mrugać okiem. O 20:00 zaś usiądziemy wygodnie na kanapach z piwkiem i chipsami, aby emocjonować się zmaganiami Albicelestes, którzy po remisie z Islandią w pierwszym meczu stoją jedną nogą w trumnie, a drugą na skórce od banana.

Sądny dzień! Argentyna z chorwackim, Peru z francuskim nożem na gardle

Brzmi nieźle, prawda? Noooo, dalej, dawajcie już nam te mecze!

WYDARZENIE DNIA

Wybór nie może być inny – starcie Argentyny z Chorwacją. I jedni, i drudzy mają w swoich zespołach mnóstwo gwiazd, ale też pewne problemy. A zatem wyjaśnijmy sobie jedną rzecz – nie, wcale nie uważamy, iż dziś o 20:00 rozsiądziemy się przed telewizorami, a potem będziemy delektować się wysublimowanym spektaklem artystyczno-piłkarskim przez 90 minut. No niestety, do nieco innych rzeczy przyzwyczaiła nas ostatnimi czasy ekipa prowadzona przez Jorge Sampaolego. Znając potencjał Albicelestes oraz ich niezwykłe wręcz umiejętności w marnowaniu go, nie zdziwcie się, jeśli znów obejrzycie spotkanie a’la ładowanie głową w mur.

A zatem mecz ten uważamy za wyjątkowo ważny nie ze względu na to, że jedni czy drudzy grają wyjątkowo spektakularnie, lecz przez samą jego wagę. Praktycznie każdy wynik napisze tu jakąś ciekawą historię. Jeśli Argentyna przegra, staniemy się świadkami historycznego upadku drużyny, od której każdy wiele wymagał, po której wszyscy wiele się spodziewali, lecz nie osiągnęła nic. Kolejne pokolenie o wielkich możliwościach pójdzie na marne. Ich wygrana lub remis sprawi natomiast, że w 3. serii gier będziemy obserwować zażartą walkę korespondencyjną o awans z grupy oraz pozycję lidera, co ma przecież ogromne znaczenie w dobie tego, na kogo mogą trafić szczęśliwcy z grupy D w 1/8 turnieju. Zawsze lepiej wylosować na przykład Danię zamiast Francuzów…

Reklama

PAŹDZIERZ DNIA

Nie ma co ukrywać, że najmniej obiecująco zapowiada się dzisiejsze spotkanie Danii z Australią. Ok, można chwalić Socceroos za postawę przeciwko Francji. Ta ich ambicja naprawdę mogła się podobać. Tak pisaliśmy o nich po porażce z Trójkolorowymi: Australijczycy przypomnieli, że jeśli masz jedenastu gości bez strachu idących w jednym kierunku i każdy ma siły do biegania, to przy takich okazjach jak mundial możesz się postawić nawet największym. Dziś się nie udało, ale jeśli to samo zagrają z Danią i Peru to… No dobra, z grupy raczej nie wyjdą, nie szalejmy, ale zapewne nie wrócą do domu z pustymi rękami.

Dzisiaj co prawda nadarza się dla nich okazja, aby zgarnąć jakieś oczka, lecz nie oszukujmy się, że zrobią to w sposób pełen polotu oraz finezji. Wręcz przeciwnie – posługując się ekstraklasowym żargonem – spodziewamy się raczej typowego meczu walki, w którym piłka często będzie szybowała wysoko, jedni gracze będą jeździć na tyłkach, a kilka wieżowców zderzy się ze sobą w walce o piłkę z głowami gdzieś w chmurach. Jeśli już mamy się pocieszać, gdzieś upatrywać nadziei w poszukiwaniu efektów estetycznych, to w obecności Eriksena oraz Pione Sisto, którzy de facto w starciu z Peru nie zachwycali jakoś wyraźnie. Dlatego też i do tej dzisiejszej rywalizacji podchodzimy z dość dużym dystansem.

DZIŚ WYSTRZELI

Leo Messi. Bo musi. Jak nie teraz, to kiedy? Już w meczu z Islandią niósł na swoich barkach całą drużynę, choć ostatecznie zawiódł, gdy przyszło mu strzelać rzut karny. Nałożył zatem na siebie jeszcze większą presję, a znając go, jesteśmy niemal pewni, że będzie odczuwał ogromny głód zwycięstwa oraz chęć udowodnienia światu, iż jest w stanie pociągnąć zespół w trudnych chwilach. Że jest liderem z prawdziwego zdarzenia, że można na niego liczyć w momentach kryzysowych. W eliminacjach wydźwignął Albicelestes, dzięki czemu awansowali na rosyjski turniej, więc czemu nie miałby dokonać cudu raz jeszcze? Może wszystko, zwłaszcza jadąc na sportowym wkurwieniu.

DZIŚ ZGAŚNIE

Reklama

Nadzieja Peruwiańczyków na awans z grupy. Bardzo doceniamy ich starania, gra chłopaków Gareki naprawdę nam się podobała, bo sporo w niej było polotu oraz dynamiki, a jeszcze więcej nieskuteczności i pecha, no ale cóż, pewnych rzeczy nie przeskoczą. Jeśli z Duńczykami nie udało im się urwać choćby punktu, to tym bardziej w meczu przeciwko Francji będzie o to trudno. Indywidualnie Trójkolorowi są jeszcze mocniejsi, więc nie wykluczamy scenariusza, w którym wypunktują każdą słabość przeciwników z Ameryki Południowej. Ci może ich nieco nastraszą jakimś trafieniem, na pewno poszczują entuzjazmem, lecz ostatecznie nie wydaje nam się, aby Paolo Guerrero i spółka mieli dziś zdziałać cuda.

PYTANIE DNIA

Czy Sampaoli okaże się na tyle szalony, aby faktycznie ZNÓW zmienić ustawienie drużyny, jej (teoretyczną) taktykę, a także zamiesza personaliami? Argentyńska prasa donosiła, iż rozważa przejście na formację 3-4-3, w założeniach niby ofensywną, ale czy skuteczną? Nasze wątpliwości budzi fakt, iż środek pola zamierza zestawić z Javiera Mascherano oraz Enzo Pereza, do ataku rzucić Pavona, a na wahadła dwóch etatowych biegaczy w osobach Salvio oraz Acunii. A przecież wcale nie w tym tkwi największy problem tej drużyny…

Argentyna na dziś

TRUNEK DNIA

Nie możemy się do końca zdecydować. Z jednej strony mecz Danii z Australią nie napawa jakimś wielkim optymizmem, nie ostrzymy sobie na niego wszystkich ząbków. Z drugiej Skandynawowie zagrają o 14, kiedy temperatury akurat będą najwyższe, więc zimny Calsberg wjechałby przy okazji tego meczu jak złoto. Ale kiedy na koniec dnia zaserwowane zostanie nam właściwe danie, czyli pojedynek Argentyny z Chorwacją… Coś nam mówi, że to właśnie ci drudzy będą dzisiaj mieli więcej powodów do zadowolenia. Albicelestes raczej męczą bułę niż emocjonują swoją grą, dlatego wcale nie upatrujemy w nich faworytów. Podopieczni Zlatko Dalicia mają większy margines błędu, więc nawet w najgorszym wypadku Rakiję otworzą po to, aby wyluzować się przed kluczowym meczem z Islandią. Gdyby jednak zwyciężyli, będą mieli na koncie 6 punktów i pewny awans. A zatem trzeba będzie świętować! No cóż, ich narodowy trunek pasuje do obu okazji.

NASZ TYP

W meczu na przystawkę nie spodziewamy się jakichś wielkich fajerwerków. Wydaje nam się, iż Duńczycy oraz Australijczycy stworzą raczej widowisko, w którym trzeszczące kości przygłuszą nieco tumult wuwuzeli. I może nawet fajnie będzie się to oglądało, lecz zapewne nie uświadczymy tu zbyt wielu goli. Totolotek zdaje się podzielać nasze zdanie, dlatego za postawienie na -2,5 gola płaci 1.55.

O 17:00 swoje spotkanie rozegrają natomiast Francuzi oraz Peruwiańczycy. I tu sytuacja jest wręcz odwrotna. Podopieczni Ricardo Gareki pokazali już, że kompleksów nie mają w ogóle, lubią grać szybko, ofensywnie, a może nawet radośnie. Oznacza to mniej więcej tyle, iż powinniśmy spodziewać się meczu otwartego, w którym obie ekipy stworzą sobie sporo szans. Trójkolorowi dzięki jakości poszczególnych graczy, Los Incas z kolei przez swoją niefrasobliwość. Jednocześnie Australia udowodniła, iż ekipę Didiera Deschampsa da się co najmniej mocno postraszyć, dlatego też, jeśli oba zespoły trochę dziś po strzelają, nie będziemy w szoku. Totolotek wycenia taki scenariusz na 2.10.

I na koniec wyższa szkoła jazdy. Cholera, przecież tu może zdarzyć się dosłownie wszystko! Nie odważymy się aż tak wyrokować. Skoro jednak wcześniej wspominaliśmy o Leo Messim oraz tym, że zapewne znowu będzie musiał dźwigać na swych barkach całą ekipę, to oczekujemy od niego nieco większej skuteczności niż przeciwko Islandii. Totolotek płaci 2.30 za jego trafienie w dzisiejszym meczu. Brzmi fair!

OKOLICZNOŚCIOWY GIF

via GIPHY

SONDA

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...