Reklama

Nenad Bjelica: „W Lechu mieliśmy tylko jeden problem – mistrzostwo”

redakcja

Autor:redakcja

18 maja 2018, 10:25 • 6 min czytania 88 komentarzy

Kilka skojarzeń związanych z Nenadem Bjelicą? Skandaloza, to je circus – wiadomo, mocna, młoda drużyna i brak tytułów. Lech mistrzem w tym sezonie nie zostanie, Nenad Bjelica tak. Chorwat dwa dni temu objął Dinamo Zagrzeb. Kiedy odebrał telefon, powiedział, że nie chce rozmawiać, że nie ma o czym gadać, że dopiero zaczął pracę w nowym klubie. Ale na końcu dopytał, jakie to radio. „Weszło? Weszło! [tutaj zrodziła się wątpliwość, co powie dalej] To rozmawiajmy, mogę, nie ma problemu! Mam teraz czas wolny. Kiedy usłyszał „Weszło FM”, od razu zmienił narrację. Zaskoczył nas, nie zaprzeczymy. 

Nenad Bjelica: „W Lechu mieliśmy tylko jeden problem – mistrzostwo”

Podczas rozmowy z nami dowiedział się, że jego posadę zajął Ivan Djurdjević, jak to skomentował? Czego zabrakło Lechowi, żeby spuentować erę Bjelicy tytułem? Co jest powodem braku trofeów? Co sądzi o zwalnianiu trenera na dwie kolejki przed końcem i dlaczego Lech na ostatniej prostej pozbawił się szans na mistrzostwo? Co będzie mówił w Chorwacji o pracy w Polsce i… dlaczego ma zamiar nadal uczyć się polskiego? Zapraszamy do odsłuchu lub lektury rozmowy przeprowadzonej przez Samuela Szczygielskiego. 

Jak to się stało, że ledwo wyjechał pan z Poznania, a po chwili został trenerem Dinama Zagrzeb?

Nie myślałem, że po zakończonej pracy w Lechu tak szybko będę miał nowy klub. Byłem zaskoczony. A w poniedziałek Dinamo grało mecz, przegrali ze słabą drużyną i we wtorek zdecydowali się zwolnić trenera. Przez ostatni rok byłem z nimi w stałym kontakcie. Ale nie było żadnego tematu, bo miałem kontrakt z Lechem i czułem się w nim dobrze. Natomiast w tej nowej sytuacji przyjąłem ofertę Dinama. Porozumieliśmy się we wtorek wieczorem czy w środę rano, mamy jeszcze dwa mecze do końca sezonu i zamierzamy je wygrać. 

Reklama

Dopiero zabrał pan swoje rzeczy z klubu, uścisnął dłoń prezesowi, pożegnał się z drużyną. Zdążył pan jakkolwiek przygotować się do pracy w Chorwacji?

To jest moje życie, życie trenera. Takich sytuacji nie ma codziennie. Byłem zaskoczony, że dostałem pracę tak szybko, ale to jest życie w piłkarskim świecie. Zawsze musimy być przygotowani na zwolnienie i złożenie podpisu pod nową ofertą pracy. Dinamo Zagrzeb to wielki klub, na ostatnie dwanaście lat aż jedenaście razy grał w Lidze Mistrzów lub Lidze Europy. Ta drużyna ma olbrzymi potencjał, dlatego jestem dumny, że mogę trenować taki zespół i teraz dam wszystko co mogę za ten klub. 

I smutne i zabawne. Lech ten sezon zakończy sezon bez mistrzostwa, a pan – patrząc na tabelę – będzie mistrzem Chorwacji.

Tak, tak… (śmiech) Chciałem zostać mistrzem Polski z Lechem, to był mój najważniejszy cel. I w momencie zwolnienia ciągle miałem szansę wygrać mistrzostwo. Ale zaakceptowałem decyzję klubu, podziękowałem za szansę pracy w Poznaniu. Walczyłem dla tego klubu z całych sił, ale teraz ja idę swoją drogą, a Lech Poznań swoją. Pożegnaliśmy się w bardzo serdecznej atmosferze.

Zakładam, że nie spodziewał się pan zwolnienia na dwie kolejki przed końcem sezonu.

To nie jest normalne… Ale okej, wszystko jest w porządku. W piłce nożnej dzieją się takie rzeczy. Żaden problem dla mnie. Zagralibyśmy w pucharach, a jestem przekonany, że Lech to drużyna, która by sobie w nich poradziła. Naszym celem było zajęcie miejsca od pierwszego do trzeciego. Oczywiście, że chcieliśmy być mistrzem. To było nasze marzenie. Ale nie wyszło, teraz Lech ma dalej walczyć, ale już bez Nenada Bjelicy.

Reklama

Mieliśmy już u nas trenerów-obcokrajowców, którzy po zwolnieniu w Polsce wracali do swojego kraju i bardzo różnie wypowiadali się o pracy u nas. Co będzie pan mówił w Chorwacji o okresie pracy w Lechu?

Wszystko bardzo pozytywnie. W Lechu moi wszelcy współpracownicy działali na bardzo wysokim poziomie, nie mieliśmy żadnych problemów. To znaczy… poza jednym. Problemem były tytuły. W takich sytuacjach czasem musisz podjąć decyzję, jaką oni podjęli. Ale to nie znaczy, że nie mieliśmy dobrego czasu. Ja miałem i sportowo w Lechu i życiowo w Poznaniu. Czułem się u was bardzo dobrze. Jestem dumny, że należałem do rodziny Lecha i że miałem okazję osiąść w Polsce. 

Bywały dobre momenty i wyniki w lidze, doszliście do finału Pucharu Polski… Ale jak pan powiedział – zero tituli.

To jest jedyny problem, który mieliśmy w Lechu przez ostatnie dwa lata. Budowaliśmy młodych piłkarzy, notowaliśmy długie serie zwycięstw, graliśmy też bardzo dobre mecze, jeśli chodzi o styl. Atmosfera w szatni się zgadzała, kontakt z kibicami był super. Ale można tak wymieniać, a tytułu nie było. Trudno jest teraz analizować, dlaczego się nie udało. Zaakceptujmy to, pracujmy jeszcze więcej. Oby Lech za rok wygrał mistrzostwo. 

W Poznaniu brakuje mentalności zwycięzców?

Mieliśmy problem z presją. To jest dla mnie jasne. W Lechu graliśmy wieloma młodymi piłkarzami, którzy nie trzymali ciśnienia. Ale co w tym dziwnego? Legia nie gra młodymi piłkarzami, Jagiellonia też nie. A te drużyny i tak miały problem z presją. Ale dla nas był on aż za duży. Potrafiliśmy zostać liderem tabeli, ale potem przychodził spadek formy, w kilku meczach zabrakło szczęścia. Liczę, że przyszły sezon będzie dla Lecha lepszy.

Co zostawił pan po sobie w Lechu, z czego klub będzie miał korzyść w kolejnych latach?

Byłoby lepiej, gdyby oni w Lechu powiedzieli, co jest pozytywem pracy Nenada Bjelicy. Na pewno transfery, które zrobiliśmy. Nenad Bjelica stawiał na wychowanków, jak Paweł Tomczyk, Tymoteusz Puchacz, Tymoteusz Klupś. Budowałem w tym sezonie Roberta Gumnego i Kamila Jóźwiaka. Jak bym to podsumował? Dużo pozytywnych rzeczy i żadnego tytułu. To jest moja analiza (śmiech). Zawsze troszkę brakowało, żebyśmy coś wygrali. Lech ma zdobywać trofea, a ja tego nie zrobiłem. Ale to niejedyny cel, w Poznaniu jest też ciśnienie na stawianie na młodzież. A to niełatwe. Tej presji nie ma Legia, nie ma Jagiellonia. Nie chcę powiedzieć, że to główny powód braku trofeów, ale… na pewno coś w tym jest. Może bylibyśmy mistrzem, gdybyśmy w kilku meczach postawili na dwóch-trzech bardziej doświadczonych piłkarzy.

Nie wiem, czy doszła już do pana ta informacja – Ivan Djurdjević objął pana stanowisko.

Naprawdę? Nie wiedziałem! Cieszę się, bardzo się cieszę! Ivan to mój przyjaciel, mieliśmy świetny kontakt, dużo rozmawialiśmy. Zasługuje na tę szansę, da radę dzięki swojemu charakterowi. To młody trener, ale zna Lecha i każdego pracownika klubu jak mało kto. Nawet nie wiedziałem… Świetnie, to bardzo dobry ruch klubu, gratuluję Ivanowi.

Dinamo Zagrzeb chce wyrwać z Ekstraklasy Carlitosa?

To nie zależy od Nenada Bjelicy. Głos mają tu: Dinamo, Wisła Kraków i sam Carlitos. Negocjują. Przyjdzie czy nie – nie mam na to wielkiego wpływu. Carlitos to świetny piłkarz i uważam, że byłby dla Dinama bardzo ważnym piłkarzem. Zobaczymy, co przyniesie kilka następnych dni.

Słucham pana i zastanawiam się – co zrobi pan teraz z językiem polskim?

Haha! Mogę chociaż pogadać z dziennikarzami (śmiech). Będę się dalej uczył polskiego, bo nie jest perfekcyjny. Chcę poznać go lepiej, to daje mi opcję pracy w Polsce w przyszłości. Warto znać o jeden język więcej. A szybko się go nauczyłem, bo chciałem mieć jak najlepszy kontakt z piłkarzami, dziennikarzami, ludźmi w klubie. Ale jeszcze go podszlifuję. 

Co chce pan powiedzieć kibicom Lecha na „do widzenia”?

Że byłem dumny z prowadzenia ich klubu. Życzę dużo sukcesów i chcę powiedzieć, że Lech jest wielki, ale kibice to najlepsze, co ten klub ma. 

Rozmawiał SAMUEL SZCZYGIELSKI

Najnowsze

Komentarze

88 komentarzy

Loading...