Reklama

Wyścig Makuszewskiego trwa. Zielone światło z Rzymu

redakcja

Autor:redakcja

16 marca 2018, 18:13 • 3 min czytania 37 komentarzy

Tylko trzy miesiące czekał Maciej Makuszewski na powrót do zdrowia po zerwaniu więzadeł krzyżowych i pobocznych. Skrzydłowy Lecha Poznań i reprezentacji Polski dostał w czwartek zielone światło na wzięcie udziału w treningach z drużyną. Rehabilitacja przebiegła błyskawicznie, a sam piłkarz poważnie liczy, że w czerwcu wyjedzie na mistrzostwa świata. Ćwierć drogi za nim – jest już zdrowy, teraz pozostaje mu już „tylko” dojść do formy, wygrać rywalizację w Lechu i wywalczyć miejsce w samolocie do Rosji. Wyścig trwa. 

Wyścig Makuszewskiego trwa. Zielone światło z Rzymu

Chyba nikt nie dziwił się, gdy w oczach Macieja Makuszewskiego pojawiły się łzy. Facet był w życiowej formie, chwilę temu zadebiutował w reprezentacji Polski i miał spore szanse na wyjazd na mistrzostwa świata. A tu przyszedł mecz z Cracovią, pechowe potknięcie na piłce i kontuzja. Lechita schodził z boiska ze świadomością, że stało się właśnie coś poważnego. Wyniki badań potwierdziły najgorsze przypuszczenia – zerwanie więzadeł krzyżowych i pobocznych. Dla Makuszewskiego był to wtedy wyrok – zapomnij o walce o mistrzostwo Polski, zapomnij o powołaniu na mundial. Lekarze Lecha mówili wprost – rehabilitacja to przynajmniej pół roku, może nawet dziewięć miesięcy.

Lech szybko wysłał swojego asa do profesora Marianiego, uznanego chirurga, który składał w przeszłości m.in. kolana Arka Milika. Włoch wespół ze swoimi współpracownikami zajęli się nogą Makuszewskiego, a ten wrócił do Poznania z wytycznymi na rehabilitację. Na miejscu zapieprzał niesamowicie – pół dnia spędzał w klubie i klinice Rehasport, gdzie pracował z fizjoterapeutką Agnieszką Prusińska oraz z trenerem przygotowania fizycznego Józefem Napierałą. W ciągu pierwszego miesiąca rehabilitacji efekty były widoczne wręcz z dnia na dzień – „Maki” narzucał sobie coraz wyższe obciążenia. Kolejne kontrole wykazywały postępy, kolano tydzień po tygodniu nabierało sprawności.

Wreszcie w czwartek po serii badań Makuszewski usłyszał w Rzymie, że może wracać do treningów. Skrzydłowy Lecha wyszedł z kliniki przeszczęśliwy, ale – co ważne – jeszcze bardziej naładowany energią.

Bo choć powrót do zdrowia zajął mu zaledwie trzy miesiące, to trzeba pamiętać, że jest to dopiero ćwierć drogi do celu. A ten jest jasny – wyjazd z kadrą na mundial. Teraz przed lechitą drugi etap – dojście do formy. W Lechu dają mu dwa-trzy tygodnie treningów mieszanych – część zajęć będzie odbywał indywidualnie, a część z całym zespołem. Później Makuszewski zostanie włączony do treningu z pełnym obciążeniem. Normalna, meczowa dyspozycja ma przyjść już na rundę finałową. I taki jest cel Makuszewskiego. Wtedy do przeskoczenia w biegu po bilet na mistrzostwa pozostaną już tylko dwa płotki – miejsce w wyjściowym składzie i szansa u trenera Adama Nawałki. Cichy układ między selekcjonerem a piłkarzem jest taki, że jeśli Makuszewski zagra kilka meczów jeszcze w tym sezonie, wtedy znajdzie się w kadrze na zgrupowanie przed mundialem. Wtedy „Maki” będzie mógł się pokazać selekcjonerowi w codziennych treningach i podczas sparingów.

Reklama

A akurat na skrzydłach mamy w kadrze mały problem – Kuba Błaszczykowski wciąż nie jest w pełni zdrowy, Kamil Grosicki może wyjechać na MŚ jako trzecioligowiec, Sławomir Peszko w lidze – delikatnie mówiąc – nie zachwyca, a Damian Kądzior, Rafał Kurzawa i Przemysław Frankowski mają do tej pory nikłe doświadczenie w kadrze. Makuszewski oczywiście nie jest zbawcą reprezentacji i nie stawiamy go w jednym rzędzie z Robertem Lewandowskim czy Łukaszem Piszczkiem. Niemniej wydaje się, że gdyby nie ta kontuzja, to mógłby być pewny wyjazdu do Rosji. A tak – zobaczymy. Frankowski ostatnio imponuje, Peszko jest ulubieńcem Nawałki, Grosicki i tak pojedzie, a w kwestii Błaszczykowskiego wszystko rozbija się o zdrowie.

Tempo powrotu na boisko Makuszewski jest imponujące. Wiemy, że to nieprawdopodobnie ambitny gość i wcale się nie zdziwimy, jeśli faktycznie w kwietniu zobaczymy go w starciu o punkty, a w czerwcu jego nazwisko znajdzie się wśród powołanych na mistrzostwa świata. Oby tylko w Poznaniu nie przeszarżowali z tempem wprowadzania go do gry.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

37 komentarzy

Loading...