Reklama

Wielki sport w cieniu afer. Brady przejdzie do historii?


Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

03 lutego 2018, 22:16 • 8 min czytania 7 komentarzy

Kibice futbolu amerykańskiego wstrzymują oddech, bo już niebawem poznamy zwycięzcę 52. Super Bowl. W finale ligi NFL obrońcy tytułu New England Patriots zmierzą się z Philadelphia Eagles. Bez względu na wynik pewne są właściwie tylko dwie rzeczy – kolejne finansowe rekordy oraz… diametralnie różne oceny Patriots, którzy w ostatnich latach stali się jednym z najbardziej polaryzujących zjawisk w amerykańskim sporcie.

Wielki sport w cieniu afer. Brady przejdzie do historii?


Komercyjna strona przedsięwzięcia od lat skupia na sobie największą uwagę mediów. Tym razem w przerwie meczu wystąpi Justin Timberlake – w sumie po raz trzeci, jednak pierwszy raz solo. Poprzeczka będzie zawieszona wysoko – 14 lat temu więcej niż o samym finale pisało się o odsłoniętej przez niego (podobno przypadkowo) piersi Janet Jackson. Jednego możemy być pewni, trudno wyobrazić sobie takie wydarzenie w Minneapolis bez hołdu dla Prince’a. Stacja ESPN zaciera ręce, bo za wyemitowanie 30-sekundowego spotu w najlepszym czasie antenowym trzeba będzie zapłacić blisko 8 milionów dolarów. To o ponad 2,5 mln więcej niż przed rokiem. 

ZWYCIĘSTWO EAGLES W FINALE? KURS W TOTOLOTKU 2,45!

Sportowa strona rywalizacji także zapowiada się ciekawie. Oba zespoły ostatni raz spotkały się w finale w 2005 roku – wówczas lepsi 24:21 okazali się Patriots. Z obecnych składów tamto spotkanie pamiętają tylko trener zwycięzców Bill Belichick oraz legendarny Tom Brady. 40-letni quarterback nie powiedział jeszcze ostatniego słowa – zamierza grać przez 5 lat i chce bić kolejne rekordy.

– Brady to precedens, nie tylko w świecie futbolu amerykańskiego. To nie tak, że ma 40 lat, odcina kupony i pobiera sowitą pensję. Wręcz przeciwnie: gra znakomity sezon i jest jednym z niewielu powodów, dla których to Patriots będą faworytami Super Bowl – uważa Adrian Pudło, ekspert TVP Sport od sportów amerykańskich. – Dietę bezglutenową stosował zanim Anna poznała Roberta, a o każdy najmniejszy aspekt życia codziennego dba bardziej niż ktokolwiek kiedykolwiek. „40” to tylko liczba, bo ciało i organizm ma w lepszym stanie niż wielu studentów – dodaje.

Reklama

Brady to w ostatnich latach największa gwiazda NFL. Do finału Super Bowl dochodził osiem razy i w decydujących meczach zanotował aż 5 zwycięstw. Teraz jednak może spotkać na swojej drodze jeszcze coś – „klątwę” MVP. Od 2000 roku gracz wybierany Najbardziej Wartościowym Zawodnikiem sezonu… nie wygrywał Super Bowl. Według nieoficjalnych doniesień Brady ma na to wyróżnienie największe szanse.

Poprzedni finał był jego popisem. Patriots w połowie trzeciej kwarty przegrywali 3:28 z Falcons – najlepszym wówczas w ofensywie zespołem ligi. Brady rozkręcał się jednak z minuty na minutę i ostatecznie – w dużej mierzy dzięki jego staraniom – udało się doprowadzić do dogrywki, w której nie było już wątpliwości kto jest lepszy. Quarterback został uznany najlepszym zawodnikiem finału, a sensacyjny zwrot akcji jednym z najbardziej spektakularnych w historii Super Bowl.

Mimo pasma sukcesów, na wizerunku Patriots widnieją też pewne rysy. Od lat są postrzegani jako zespół, któremu w decydujących momentach pomagają sędziowie. Najnowsze zarzuty sięgają… już 2018 roku. W finale divisional round pokonali 35:14 Tennessee Titans, jednak więcej niż o świetnych podaniach Brady’ego mówiło się o szeregu kontrowersyjnych decyzji arbitrów. Największe zastrzeżenia wzbudziła sytuacja przy stanie 7:7, kiedy to mogło się wydawać, że rywale łapią wiatr w żagle.

REMIS DO PRZERWY? KURS 12,50!

Ten mecz to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. W 2015 roku kaliber oskarżeń był o wiele cięższy, a rozgrywkami wstrząsnęła jedna z największych afer w historii. Najbardziej utytułowany klub NFL w XXI wieku miał celowo… spuszczać powietrze z piłek podczas finału konferencji z Indianapolis Colts. Przepisy określają jasno – piłki trafiają do sędziów nieco ponad dwie godziny przed rozpoczęciem gry. Ci przy pomocy specjalnej maszyny sprawdzają poziom ciśnienia, który musi mieścić się między 12,5 psi a 13,5 psi.

Reklama

Sprawa sprowadza się do predyspozycji zawodników i ich preferencji. Niektórym bardziej odpowiadają miękkie piłki, innym nieco twardsze. Każda z drużyn dostarcza po 12 futbolówek i to właśnie nimi grają rozgrywający poszczególnych zespołów. W praktyce może więc dojść do sytuacji, której jeden i drugi quarterback rzucają diametralnie różniącymi się od siebie piłkami. Problem w tym, że aż 11 z 12 piłek Patriots nie spełniało wymogów NFL – co okazało się dopiero po meczu. Prawdopodobnie ktoś z obsługi technicznej po inspekcji arbitrów zajął się futbolówkami w odpowiedni sposób. Bardziej miękka piłka jest łatwiejsza do kontrolowania zwłaszcza w deszczu, który obficie padał podczas spotkania Patriots z Colts…

Brady i Belichick zaprzeczali pomówieniom o udział w spisku. Władze ligi zarządziły śledztwo, które wykazało duże nieprawidłowości. Jeden z członków obsługi technicznej klubu miał nawet mieć pseudonim „deflator” („spuszczacz” lub „flakowy” – jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało w polskim tłumaczeniu). Cała sprawa szybko stała się znana jako „DeflateGate” – afera „flakowa”.

– Uważam, że to bardzo mało prawdopodobne, by piłki zostały przygotowane w ten sposób bez wiedzy i aprobaty Brady’ego -tłumaczył wiceprezes ligi Troy Vincent ogłaszając werdykt. Ważniejsze były też inne jego słowa – oskarżył Patriots o to, że po podobne praktyki sięgali także przy okazji wcześniejszych spotkań. Brady został zawieszony na cztery spotkania, a klub otrzymał najwyższą w historii grzywnę w wysokości miliona dolarów – taką samą jaką w 1999 roku otrzymał uwikłany w korupcyjny skandal właściciel San Francisco 49ers.

Brady odwołał się od decyzji władz ligi i udowodnił swoje racje przed sądem. Sprawa była precedensowa, a wyrok opierał się na regulaminie NFL, w którym nie było mowy o indywidualnym karaniu zawodników za takie zachowanie. Sędzia Richard Berman przyznał też, że wina rozgrywającego nie została w sposób niekwestionowany udowodniona i wciąż pozostaje w sferze spekulacji. Sprawa odbiła się szerokim echem – w obecności zawodników żartował na ten temat nawet prezydent Barack Obama.

Kara nie byłaby pewnie tak wysoka, gdyby nie to, co wydarzyło się w 2007 roku. Wtedy Patriots zostali przyłapani na nagrywaniu sygnałów, które sztab trenerski New York Jets przekazywał swojej formacji obronnej. Belichick został ukarany grzywną w wysokości 500 tysięcy dolarów – największą, jaką w 87-letniej historii ligi musiał kiedykolwiek zapłacić trener. Klub musiał z kolei dopłacić kolejne ćwierć miliona i stracił wybór w drafcie.

– Nigdy nie zatwierdziłem takiego procesu, w ogóle o nim nie słyszałem i nie miałem pojęcia, że odbywa się w jakimkolwiek kształcie – gorąco zaprzeczał szkoleniowiec, ale nikogo nie przekonał.  Sprawa zahaczyła nawet o kongres, a 8 lat po wszystkim okazało się, że władze ligi zrobiły dużo, by zamieść sprawę pod dywan. Według dziennikarzy ESPN szpiegowski proceder Patriots miał trwać od 2000 do 2007 roku. Skandalicznych praktyk klub miał się dopuścić w aż 40 spotkaniach, a wszystko działało jak dobrze skoordynowany mechanizm. – Jeśli kiedykolwiek dojdzie do procesu, to wizerunkowe straty NFL będą nieodwracalne – miał powiedzieć komisarz ligi Roger Goodell.

POWYŻEJ 26,5 PUNKTU PATRIOTS? KURS W ZAKŁADACH BUKMACHERSKICH TOTOLOTEK 1,90!

– Nawet legendarny John Madden mówił, że „przestępstwo”, na którym przyłapano Patriots, to praktyka powszechna w NFL od lat. Uczyniono z nich przykład, słusznie oskarżono, ale wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że robili po prostu to, co (prawie?) wszyscy dookoła. Ośmielę się więc stwierdzić, że nie zdobywali w ten sposób jakiejś szalonej przewagi i nie można powiedzieć, że ich sukcesy były zasługą właśnie tego – ocenia Adrian Pudło.

Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, Patriots są klubem, który nikogo nie pozostawia obojętnym – albo jest się z nimi, albo przeciwko nim. W kibicowskich plebiscytach regularnie są w czołówce rankingu najbardziej lubianej drużyny ligi, ale wygrywają też w kategorii najbardziej znienawidzonego zespołu. W niedzielę będą nieznacznym faworytem bukmacherów i dużym… Donalda Trumpa, który nie ukrywa swoich kibicowskich sympatii. To kolejny z elementów, które polaryzują fanów NFL.

Sam Brady długo był postrzegany jako zwolennik obecnego prezydenta – w 2015 roku miał nawet w swojej szafce w szatni charakterystyczną czapkę z napisem „Make America Great Again”. Wtedy – po decyzji sądu oczyszczającej zawodnika – ówczesny kandydat na prezydenta nie omieszkał pogratulować mu w mediach społecznościowych. „Gratuluję kolejnej wielkiej wygranej – Tom to mój przyjaciel i wielki zwycięzca!” – napisał.

Z Bradym jest podobnie jak z Patriots – wielu docenia jego niesamowity talent i w kategorii ambasadora dyscypliny widzi w nim kogoś na miarę Federera i LeBrona, inni zwyczajnie mają go już dosyć. Być może dlatego, że przypomina Benjamina Buttona NFL, który jak na złość nie chce się zestarzeć? „Metoda TB12: Jak Przez Całe Życie Utrzymywać Się Na Szczycie” – tytuł autobiografii rozgrywającego mówi wszystko o jego podejściu do życia. Nastawiony na nieustanną walkę o bycie „najlepszą wersją samego siebie” Brady jest oczywistym celem ataków. Amerykanie lubią z niego szydzić i wytykać mu np. dziwne relacje… z 11-letnim synem.

Sam Brady konsekwentnie nie daje się jednak zamykać w szufladkach. W ostatnich miesiącach odciął się od Trumpa i udzielił w mediach wsparcia Colinowi Kaepernickowi, od którego zaczął się wielki protest w lidze NFL. – Podziwiałem go, gdy wchodził do ligi jako młody rozgrywający. Gdyby decydowały względy sportowe, to na pewno znalazłby klub. Moim zdaniem nie gra w lidze właśnie za sprawą protestów – ocenił we wrześniu 2017 roku.

Bez względu na wynik 52. Super Bowl już teraz możemy być pewni jednego – w poniedziałek rano połowa fanów NFL obudzi się pieśnią na ustach, a druga znów na moment obrazi się na futbol amerykański i cały świat. Zanim jednak do tego dojdzie, cała sportowa Ameryka znów na moment zastygnie w bezruchu śledząc jedno z największych komercyjnych i sportowych widowisk XXI wieku.

KACPER BARTOSIAK

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Inne sporty

Komentarze

7 komentarzy

Loading...