Reklama

Pjongczang: tym razem tylko sakiewka zamiast worka medali?

Rafal Bienkowski

Autor:Rafal Bienkowski

25 stycznia 2018, 16:37 • 6 min czytania 9 komentarzy

Za dwa tygodnie o tej porze polscy sportowcy będą już na Półwyspie Koreańskim. Czy narozrabiają tam podobnie jak w Vancouver i Soczi, skąd przywieźli aż po sześć medali? Chłodna głowa podpowiada, że to mission impossible i stać nas na dwa, maks trzy krążki, ale przed igrzyskami w 2014 r. też tak mówiono. Jakie są jednak nasze realne możliwości?   

Pjongczang: tym razem tylko sakiewka zamiast worka medali?

Nasza eskadra będzie liczyć 60 osób i powalczy w skokach narciarskich, biegach, łyżwiarstwie szybkim, biathlonie, łyżwiarstwie figurowym, bierkach,  short tracku, narciarstwie alpejskim, dowolnym, kombinacji norweskiej, snowboardzie i bobslejach. Medalowych szans możemy upatrywać raczej tylko w pierwszych czterech konkurencjach i to nad nimi się pochylimy. Ale jeśli doczekamy się sensacyjnego medalu w pozostałych, chętnie za nasze czarnowidztwo przeprosimy i wszystko odszczekamy.

Ferajna Stefana Horngachera

Powiedzmy to sobie szczerze: jeśli nasi skoczkowie nie przywiozą z Pjongczang żadnej medalowej zdobyczy, reakcja prezesa Polskiego Związku Narciarskiego „Polo” Tajnera będzie mogła być tylko jedna…

maxresdefault

Reklama

Jasne, igrzyska to pojedyncze konkursy, znów może obrodzić jakimiś „Ammannami” lub sensacyjnie prowadzącymi po pierwszej serii „Wasiliewami”, ale patrząc na ostatnie tygodnie w wykonaniu naszych zawodników, powinni polecieć do Azji jak po swoje.

Kamil Stoch po demolce, jaką zaserwował na Turnieju Czterech Skoczni, oraz świeżutkim wicemistrzostwie świata w lotach, jest głównym faworytem nie tyle do podium w konkursach indywidualnych, co do złota. I on o tym wie, nawet jeśli w swoich krwistych i kontrowersyjnych wywiadach powtarza, że liczą się tylko dwa dobre skoki.

Podobnie jest z drużyną, która w ostatnich latach praktycznie nie schodzi z podium. Z medalem kończyła wszystkie trzy ostatnie mistrzostwa świata (w Lahti jak pamiętamy było złoto), kilka dni temu wyskakała brąz na MŚ w lotach, a od igrzysk w Soczi w Pucharze Świata miejsc w trójce zaliczyła aż dziesięć. Brak medalu byłby więc sporą sensacją. Na marginesie warto też przypomnieć, że gdyby realny plan trzech medali na skoczni wypalił, Kamil Stoch zostałby dopiero drugim skoczkiem w historii, który miałby w swoim dorobku pięć olimpijskich krążków. Dołączyłby tym samym do Matti Nykaenena.

PKOl podał ostatnio, ile zarobią przyszli medaliści. Stochowi za złoty medal może wpaść na konto 120 tys. zł, za srebrny 80 tys., a za brązowy 50 tys. A ile my możemy zarobić stawiając na niego trochę grosza na lvbet.pl?

stoch

Ostatnia prosta Justyny Kowalczyk

Reklama

Analitycy firmy Gracenote, który stworzyli niedawno symulację tabeli medalowej igrzysk w Pjongczang, w naszym przypadku wierzyli tylko w trzy medale skoczków. Naszej dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej z Vancouver i Soczi na 30 i 10 km klasykiem na pudle nie widzieli w żadnej konkurencji. A Justa szykuje się w Korei na 30 km, sprint, sztafetę i prawdopodobnie skiathlon.

Dla 35-letniej Kowalczyk będą to czwarte i na pewno ostatnie igrzyska. Jej olimpijski licznik zatrzymał się na razie na pięciu medalach (dwóch złotych, dwóch brązowych i jednym srebrnym) i podkręcenie go jeszcze nawet o jeden, nie będzie łatwe. Ale w przypadku tak gigantycznego doświadczenia na pewno nie jest to niemożliwe. Nasza biegaczka od dłuższego czasu przygotowuje się bowiem tylko i wyłącznie do igrzysk odpuszczając mniej lubiane konkurencje w Pucharze Świata (w ciągu ostatnich czterech lat zajęła tylko jedno miejsce na podium w… Pjongczang w 2017 r. w biegu łączonym) i rezygnując nawet z udziału w Tour de Ski. Oszczędzanie sił i szlifowanie formy w górach ma pomóc w zdobyciu medalu.

justa

Ostatnio, po kilkutygodniowej przerwie, wróciła jednak na trasy PŚ. W Planicy wiodło się jej ze zmiennym szczęściem: w sprincie zajęła 35. miejsce przepadając w kwalifikacjach, ale na 10 km klasykiem była już ósma.

Czy u Zbigniewa-strażaka wróci ogień?

Matko jedyna, on to zrobił! Ugasił ten olimpijski płomień nadziei rywali. Boże jedyny, jak on przejechał te ostatnie 400 metrów! Jejku, jak on jeździ na tych łyżwach! – krzyczał w Soczi do mikrofonu Piotr Dębowski, kiedy Zbigniew Bródka zdobywał złoto na 1500 m pokonując Holendra Koena Verweija o 0,003 s. Oglądając to nagranie po czterech latach, wciąż można poczuć ciary na plecach.

Feb 15, 2014; Sochi, RUSSIA; Zbigniew Brodka of Poland celebrates his gold medal in speed skating men's 1500m during the Sochi 2014 Olympic Winter Games at Adler Arena Skating Center. Mandatory Credit: Robert Hanashiro-USA TODAY Sports

Tym bardziej, że w Rosji nasi panczeniści wyjeździli aż trzy medale. Oprócz złota Bródki, było to też srebro żeńskiej drużyny w składzie Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak, Luiza Złotkowska i Natalia Czerwonka oraz brąz facetów, czyli Bródki, Konrada Niedźwiedzkiego i Jana Szymańskiego. Ten wynik to był kosmos, ale trudno szukać dziś podstaw, żeby wierzyć w powtórkę. Wiele wskazuje na to, że trzeba będzie raczej zejść na ziemię.

Po pierwsze, Zbyszek-strażak po kapitalnym występie w Soczi później już tak nie błyszczał. W pewnym momencie znalazł się nawet w grupie B panczenistów w Pucharze Świata i musiał walczyć o powrót do elity. Przypałętała się też kontuzja. – Miałem dołek po Soczi, ale myślę, że już jest za mną i idę w górę, ale nie mówię tego z wielką euforią, bo wszystko przede mną – mówił łyżwiarz pod koniec ubiegłego roku w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Nasz gwiazdor zanotował ostatnio zwyżkę formy, bo w zawodach Pucharu Świata w Erfurcie był już ósmy (9. był Niedźwiedzki). To jego najlepszy wynik w sezonie na 1500 m.

lyzw

Słabsze wyniki Bródki to raz, a dwa, że męska drużyna nawet nie zakwalifikowała się do Pjongczang, więc tutaj jest już pozamiatane. Tak naprawdę medalowe szanse możemy wiązać więc tylko z dziewczynami, które – przypomnijmy – na pudle stawały nie tylko w Soczi, ale też w Vancouver.

Biathlon, czyli jeśli wierzyć, to tylko w panie

– Na razie nasz biathlon dźwigają dziewczyny. Nastawiamy się, że wśród kobiet mamy szansę na medal. I nie jest to żadne wróżenie z fusów ani marzenie ściętej głowy. To realne. Niestety, nie dochowaliśmy się jeszcze takiego zawodnika wśród mężczyzn, chociaż robimy co możemy. Starania były czynione zanim jeszcze zakończyłem karierę, ale wciąż jakoś idzie to trudno. Cały czas wierzymy jednak, że może w końcu ktoś błyśnie i od tego być może rozpocznie się nowa epoka w polskim biathlonie – mówił na rok przed igrzyskami w rozmowie z Weszło Tomasz Sikora, czyli wciąż nasz jedyny medalista olimpijski w biathlonie.

I po dwunastu miesiącach optyka się nie zmieniła się. Jeśli możemy liczyć na medal, to tylko wśród kobiet. Naszą 7-osobową kadrę panie zresztą zdominowały, bo w Korei wystartuje ich pięć. Ale o miejsce na podium i tak będzie cholernie trudno.

biatlon

Największe nadzieje teoretycznie można wiązać z Weroniką Nowakowską, która dwa razy zakręciła się już całkiem blisko medalu: w Vancouver była piąta na 15 km, a w Soczi siódma w sprincie. Czołowe biathlonistki potrafiła przycisnąć także podczas mistrzostw świata w Kontiolahti w 2015 r., które skończyła ze srebrem i brązem. Później nastąpiła życiowa rewolucja, bo nasza zawodniczka urodziła bliźniaki i na trasę wróciła w marcu ubiegłego roku. Czy wstrzeli się z formą?

Dobrym symptomem przed igrzyskami na pewno było niedawne piąte miejsce w PŚ w Ruhpolding żeńskiej sztafety w składzie Monika Hojnisz, Magdalena Gwizdoń, Krystyna Guzik i Weronika Nowakowska. A więc jest nadzieja.

*

TYLKO DO 15 LUTEGO, BONUS BEZ DEPOZYTU W WYSOKOŚCI 30 PLN U NASZYCH KUMPLI Z LV BET!

LV BET ZAKŁADY BUKMACHERSKIE POSIADA ZEZWOLENIE URZĄDZANIA ZAKŁADÓW WZAJEMNYCH WYDANE PRZEZ MINISTRA FINANSÓW. UDZIAŁ W NIELEGALNYCH GRACH HAZARDOWYCH MOŻE STANOWIĆ NARUSZENIE PRZEPISÓW. HAZARD ZWIĄZANY JEST Z RYZYKIEM.

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

9 komentarzy

Loading...