Oglądaliśmy od kulis organizację klubu Bundesligi, analizowaliśmy kulisy dezorganizacji klubu III ligi. Byliśmy w Santosie, byliśmy na B-klasie. Ruszyliśmy w teren z większym animuszem niż zwykle i obiecujemy, że 2018 będzie jeszcze lepszy. Zapraszamy na wybór najlepszych reportaży 2017 roku.
***
Weszło w Toruniu. Miasto sportu, ale nie piłki. Przynajmniej na razie
Toruń, pierniki, Kopernik, żużel, Radio Maryja, gotyk, futbol. Tak, to ta zabawa, w której niepasujący element należy skreślić. Łatwizna. Grubą krechę trzeba nasmarować na futbolu. Można powiedzieć, że pod względem liczby ludności wspomniane miasto gra w ekstraklasie, bo w całej Polsce jest tylko 15 większych. Jednak do tej piłkarskiej Toruniowi bardzo daleko. To jedno z czterech miast w Polsce – obok Łodzi, Bydgoszczy i Lublina – w którym mieszka ponad 200 tysięcy ludzi, a nie ma klubu piłkarskiego na centralnym poziomie. Co wcale nie oznacza jednak, że nie ma tu takiego potencjału i ludzi, którzy próbują coś z tym zrobić.
***
W tym roku miał miejsce jeden z najgłośniejszych transferów dziennikarskich ostatnich lat – duet Andrzej Twarowski i Tomasz Smokowski opuścił Canal+ na rzecz własnego projektu, który ruszy w 2018 roku. My mieliśmy okazję podejrzeć kulisy kultowej Multiligi pod ich opieką.
***
Burdele, czachy, tęczowe trybuny. Odwiedzamy St. Pauli, najbardziej wykręcony klub w Europie
Burdel Bundesligi. Największe skupisko lewactwa w piłce nożnej. Upadek europejskiej kultury. Skrajny against modern football. Anarchizm. Ćpuństwo. Pedaliada. Tęczowe trybuny. Jeśli wsłuchać się w opinie o St. Pauli, prawdopodobnie najbardziej znanym profesjonalnym klubie, który otwarcie opowiada się za lewicowymi poglądami i stylem życia, mamy przed oczami obraz totalnej patologii, upadku, utraty jakichkolwiek wartości. Swoją ideologią narażają się na nienawiść większości sceny kibicowskiej, ale…
Ale rzeczywistość nie jest czarno-biała, ma jeszcze kilka odcieni szarości i cokolwiek by myśleć o niemieckim drugoligowcu, bezsprzecznie trzeba uznać, że ten klub to ogromna ciekawostka. Całe życie pod prąd. Całe życie przeciw wszystkim. Całe życie z ideą tolerancji, pokoju, bezinteresownej pomocy dla drugiego człowieka. Całe życie z zakasanymi rękawami, by pomagać słabszym. Całe życie pozostawiając wyniki klubu gdzieś w drugim rzędzie. Całe życie wspierając klub, który nigdy niczego nie wygrał i prawdopodobnie nigdy niczego już nie wygra. No i najważniejsze: całe życie ze sztandarem rock and rolla w rękach i odpiętymi wrotkami na nogach.
***
Numer 10 naszych serc. Jak Wolfsburg zapamiętał Krzysztofa Nowaka
29 kwietnia. Mecz VfL Wolfsburg – Bayern Monachium. Może atmosfera trochę piknikowa, może na trybunach nie widać wielkiego fanatyzmu, ale jednak stadion wypełniony po brzegi, bilety wyprzedane już 1,5 tygodnia przed spotkaniem, całe miasto żyje tylko tym meczem. Obie jedenastki za chwilę mają pojawić się na murawie, gdy spiker wyczytuje skład gospodarzy.
– Z numerem czternastym Kuba… – zagaja publikę, jakby wywoływał boksera na ring.
– Błaszczykowski!!! – następuje gromka odpowiedź.
– Luiz…
– Gustavo!!!
– Mario…
– Gomez!!!
– I dziesiątka naszych serc, Krzysztof…
– Nowak!!!
To nie żaden wyjątek, to nie miły gest przygotowany na specjalną okazję, to nie postawienie trybun w nowej sytuacji, w której nie wiadomo jak się zachować. Podobizna Krzysztofa Nowaka na telebimie i chóralny okrzyk stadionu powtarzają się regularnie na każdym domowym meczu VfL.
Od dwunastu lat.
***
VAR w Polsce. Dlaczego nie zabije piłki?
Pierwsza zasada marketingu mówi, że należy być pierwszym, a nie lepszym. Za nami debiut systemu Video Assistant Referee w Polsce, w którym jesteśmy pionierami w Europie, bo na stałe do ligi wprowadzimy go jako pierwsi. Oprócz nas postawią na to Włosi, Niemcy i Amerykanie. Co więcej, łamiąc zasadę marketingu, bo nie dość, że pierwsi, to bardzo dobrzy. Przy okazji Superpucharu Polski weszliśmy bardzo głęboko, do samego środka wydarzeń, żeby zobaczyć i przede wszystkim zrozumieć, jak działa VAR. A też, co budzi największe emocje i wątpliwości, dlaczego VAR nie zabije piłki. Spędziliśmy przy tym cały dzień, najpierw na spotkaniu w PZPN, później już na meczu – w wozie, szatni sędziów i przyglądając się pracy przy murawie, blisko monitora dla sędziego, licząc, że z niego skorzysta.
***
Weszło w Santosie: koszulka Bonina obiektem westchnień lokalnych dzieciaków
Po zachodniej stronie stadionu stoi grupka pięćdziesięciu osób. Jakieś 0,2 racy na osobę, jedna biało-czarna koszulka na łeb, solidarnie pozdzierane struny głosowe. Śpiewają, choć to bardziej wydzieranie się. Skaczą. Machają rękami, o ile nie trzymają w nich właśnie piwa. Są flagi. Są instrumenty. Jest hałas. Przeraźliwy hałas, który niesie się naprawdę bardzo daleko. Cisza jest tylko wtedy, gdy przywódca grupy chwilę przemawia, ale potem wszyscy wchodzą na tzw. pełnej kurwie. Można napisać „jeszcze głośniej”, można napisać „z niesamowitą mocą”, ale to właśnie określenie jest najlepsze – na pełnej kurwie.
***
Łódź odczarowana. Czy wreszcie powróci na szerokie wody?
Klątwa. Jak inaczej określić zjawisko, przez które w jednym klubie na przestrzeni zaledwie kilku lat wali się dosłownie wszystko, co tylko może się zawalić? Spadek. Brak licencji. Awans przegrany o włos. Trybuna wyłączona z użytku. Herb u komornika. Bankructwo firmy budującej nowy obiekt. Banicja w IV lidze. Budowa smutnej atrapy zamiast stadionu. Tak, bycie kibicem Łódzkiego Klubu Sportowego to hobby dla odważnych, przyjemność bardzo wyrafinowana, tylko dla wytrzymałych głów, serc i żołądków. Tym większe wrażenie robią ostatnie tygodnie, podczas których w Łodzi odwróciły się właściwie wszystkie karty.
***
Opole ponownie żyje piłką. Odzyskana liga, odzyskany klub
Tłumy przed stadionem w Opolu gęstnieją. Pani Aneta cierpliwie otwiera i zamyka kluczem drzwi do budynku klubowego, a każdy wchodzący musi się wylegitymować. Honorowy prezes klubu? Bez przepustki nie wejdzie! Masażysta Odry? Też nie! Przypomina to nieco sytuację sprzed lat, kiedy na jednym z francuskich stadionów nie wpuszczono Michela Platiniego, bo zapomniał akredytacji. Żeby dostać się na obiekt w Opolu trzeba najpierw odebrać specjalną wejściówkę. Problem w tym, że wydająca specjalne wejściówki kasa jest jeszcze nieczynna. Ustnych zezwoleń udzielają więc kręcący się w pobliżu członkowie zarządu, z wiceprezesem na czele. Momentami panuje chaos, ale to całkowicie zrozumiałe. Odra Opole właśnie powróciła do I ligi, a do nowych realiów muszą się dostosować nie tylko piłkarze.
***
Co zdarzyło się w Nowym Mieście?
Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Jedna z największych zagadek polskiej piłki ostatnich miesięcy. Wygrywają wyścig o II ligę z Widzewem i ŁKS-em. Świętują awans do białego rana. A potem wypisują się z gry w wyższej lidze, tracą czołowych piłkarzy, trenera, krąży nad nimi widmo A klasy.
Utarli nosa faworytom, a rozsypują się jak domek z kart. O co tu chodzi? Piłkarze napisali do nas chcąc rzucić nieco światła na wydarzenia minionego sezonu. Ich historia nie mówi wszystkiego, bo jak to w życiu bywa: nie ma czerni i bieli, są tylko odcienie szarości.
***
Sypianie na paletach. Tydzień na owsiance. Śmierdząca woda do picia po treningach. Nieopłacone ubezpieczenia zdrowotne. Pensje na wiecznym zamrożeniu u wiecznie nieodbierających telefonów działaczy.
Piłkarz to podobno najfajniejszy zawód świata. Może i tak, ale na pewno nie w III lidze polskiej, na pewno nie w JKS Jarosław.
***
Zadziora z Przyjaźni. Co uczyniło Kamila Glika wyjątkowym?
Nie ma wątpliwości, że najtrudniejsze w futbolu jest strzelanie bramek i za to ceni się najbardziej. To napastnicy, wirtuozi, zostają idolami, bohaterami, to ich maluje się na murach, to im stawia się pomniki. Niezwykle rzadko natomiast gloryfikuje się herosów, których wiodącymi supermocami są wślizg, główka i wyjazd. A takiego właśnie bohatera ma Jastrzębie-Zdrój.
Każdy piłkarz wyjeżdżający na zachód wypowiada się, jakby trafił do jakiegoś innego świata. Czy naprawdę dzieli nas taka przepaść? Chcieliśmy przekonać się o tym na własnej skórze i odwiedziliśmy w tym celu Rafała Gikiewicza, z którym spędziliśmy typowy dzień w pracy w SC Freiburg. Zajrzeliśmy wszędzie: sprawdzaliśmy zawartość klubowej lodówki, temperaturę wody w jacuzzi, równość murawy stadionu i jakość boisk treningowych. Dowiedzieliśmy się, w jakich warunkach się tam trenuje, na co szkoleniowcy kładą nacisk, co do dyspozycji mają piłkarze i jak pachną ich skarpetki w szatni, gdzie oczywiście też weszliśmy. W jakich warunkach przyszło rozwijać się Rafałowi Gikiewiczowi i Bartkowi Kapustce? Zapraszamy na spacer po SC Freiburg. W rolę przewodnika wcielił się Giki.