Sytuacje stwarzane regularnie, jedna po drugiej. Zamykanie rywala w zamku znanym z hokeja. Wyczekiwanie na błąd, by wykorzystać złe ustawienie, przyspieszyć i trafić rywala raz. I drugi. Mniej więcej takiego scenariusza należałoby oczekiwać, gdy zespół z ekstraklasy mierzy się w meczu pucharowym z ekipą z niższej ligi. W meczu Piasta z Chrobrym Głogów tak właśnie było. Z tym, że zespoły zamieniły się rolami.

To Chrobry miał więcej z gry. To Chrobry stworzył sobie znacznie więcej klarownych sytuacji – zaczynając co prawda dopiero po golu Piasta na 1:0, ale później już nie ustając w staraniach, by przedstawiciela ekstraklasy wręcz wcisnąć z piłką do bramki. Wymowne, że w samej końcówce to nie gliwiczanie wtłoczyli głogowian w ich pole karne, a gra toczyła się – z inicjatywy pierwszoligowca – w środku pola, a powiedzielibyśmy nawet, że częściej gościliśmy pod bramką Rusova niż Gospodinowa. A to Danielak z dystansu odpalił rakietę ziemia-powietrze, która minimalnie minęła lewy słupek bramki Piasta, a to perfekcyjną wrzutkę Kaczmarek zamknął głową również o milimetry niecelnie. Aż wreszcie to, co nie udało się z akcji, udało się ze stałego fragmentu gry. Mateusza Machaja zdążyliśmy już nieco zapomnieć, ale tego, że świetnie bije rzuty wolne – zdecydowanie nie. I raz jeszcze potwierdził to dokładnym strzałem po dalszym słupku.
W pełni zasłużony był też drugi gol dla Chrobrego. Bo to nie było tak, że gdy Piastowi korzystny wynik się wymknął, gliwiczanie nacisnęli na pierwszoligowca ze zdwojoną siłą. Nie, to Chrobry złapał – nie bójmy się tego powiedzieć – flow.
Bo druga połowa to zamiast obrony remisu, liczenia na powtórkę chociażby ze starcia Bytovii z Pogonią i wygranej po karnych zespołu z niższej klasy rozgrywkowej, była próbka przyjemnej dla oka ofensywnej gry Chrobrego. Może nie absolutnej dominacji i polotu jak w najlepszych ligach świata, ale gry, jakiej zbyt często przedstawiciel I ligi w starciu z ekstraklasowiczem nie zaprezentuje. Dość powiedzieć, że przed rozstrzygającym golem Kaczmarka – dziś najlepszego w całym sezonie, wyraźnie zmotywowanego klasą przeciwnika – głogowianie ładnych parę minut trzymali Piasta na jego połowie, rozgrywając piłkę cały czas w granicach trzydziestu metrów od bramki Rusova. Gol był zwyczajnie tego naturalną konsekwencją. Gol, na którego Piast po prostu nie umiał jakkolwiek odpowiedzieć. Ba, to Chrobry miał sytuację na 3:1, którą zatrzymał przytomnym wyjściem poza swoje pole karne golkiper Piasta. Ostatnią z akcji, która mogła Piastowi dać drugiego gola, a która zapadła nam w pamięci, to ta Vranjesa w pierwszym kwadransie drugiej połowy, zakończona strzałem w słupek. Potem – długo, długo, długo nic. Aż do końcowego gwizdka.
– We wtorek będę mógł sprawdzić kilku zawodników. Być może któryś z nich zdoła rozruszać zespół – mówił po przegranym debiucie z Arką Waldemar Fornalik, a.k.a. Smutny Waldemar. Smutny będzie też dla niego wniosek po spotkaniu, który brzmi: nie, nikt nie był w stanie rozruszać zespołu. Jagiełło tak szybko jak błysnął – asystą i chwilę wcześniej błyskotliwą akcją z „tunelem” na skrzydle – tak szybko zgasł. Jankowski – okej, strzelił bramkę, ale zagrał niemrawo jak w 90% meczów w Gliwicach. Nie zarzucimy gościom, że nie chcieli, bo widać było, że potrzebują tego przełamania. Ale zarzucimy, że mimo chęci – nie potrafili.
Z gliwiczanami jest więc źle i nie trzeba być doktorem habilitowanym wiedzy o futbolu, by to obiektywnie ocenić. A mając z tyłu głowy, że w niedzielę Piast gra w Zabrzu prestiżowe derbowe spotkanie z rozpędzonym liderem, niewykluczone że w Gliwicach już wkrótce trzeba będzie sięgać po silne antydepresanty.
fot. FotoPyK
Treść usunięta
a co mają robić ? był taki jeden co nie chciał stać jak pizda i dostał z liścia za karę
Tak to jest dostajesz wpierdol na boisku to na swój debilny mózg też musisz dostać parę inwektyw. W Polsce żyjesz czy już daw3no spierdoliłeś? Takie zasady grajdoła
tymczasem weszlo wciaz milczy nt. trollowania uzytkownikow przez wasza redakcje i ponizanie ich na testowej wersji strony, przyklad ponizej
http://nowe.weszlo.pl/Trybuna/hej-pawel-krawczyk-hej-pawel-krawczyk-hej-pawel-krawczyk-ajeajeao/
Treść usunięta
Piast jest dramatyczny, na tę chwilę razem z Cracovią niech leci z ligi bez żalu. Chrobry pokazał charakter (nie poddali się po straconej bramce) i całkiem fajną grę, życzę im awansu. I mówię to jako kibic Śląska Wrocław. Machaj dobrze odnajduje się w takiej drużynie, we Wrocławiu miał problem z presją, spotykał się z psychologiem, ale niestety. W niższej lidze za to pokazuje, że jest dobrym graczem.
I tym samym w ćwierćfinale PP Niciński i jego Chrobry zagra z Arką którą wprowadził rok pół roku temu do finału PP.
Klątwa Weszło zadziała. Jeszcze będziecie się chowali, jak po przerwie na reprę Piast Valdemorta zacznie miażdżyć pługiem wszystko co napotka na swojej drodze. Sypną śniegi, przyjdą przymrozki i wszystko się odwróci. Cracovia wygra rezerwowymi z Górnikiem, a Wisła Płock wskoczy do Top Four. A gdzieś hen pod niebiosami będzie ta spisywana na najgorsze Korona. No, ale potem przyjdzie wiosna. Mistrzostwo zdobędzie Legia, Pogoń rozda trochę punktów, Lechia zagra jedenastoma defensywnymi pomocnikami, a Lech w ostatniej sekundzie meczu uratuje „puchary”. Zrobi się cieplej, drzewa się zazielenią, podjadą autokary z nowym szrotem. Pogadamy o eurowpierdolach i o powrotach synów marnotrawnych. Wreszcie nastanie jesień ( u nas gdzieś tak w okolicach połowy lipca) i położymy płonne nadzieje w Chojniczance, jako tej, która to nie boi się byle czego, gra młodzieżą i buduje coś z niczego. A że gra na pustym Stadionie Śląskim? Takie to uroki Ekstraklasy. Jako epilog zaprezentuje nam się nowy projekt o nazwie ESA dziewięćdziesiąt cztery. Sześćdziesiąt kolejek i dwanaście podziałów punktów. Teraz to już musi się udać.
Swoją drogą to przecież dwa lata temu te zespoły były w odwrotnych sytuacjach, Piast w czubie tabeli a Górnik na dnie. Skończyło się oczywiście na 5:2 dla Górnika i czterech golach Gergela. To byłaby taka wymowna dwuletnia klamra jeśliby scenariusz się powtórzył (oczywiście z zamianą ról, skoro do takiej przecież już doszło)
Treść usunięta
Jazda po Fornaliku, gdy on trenuje Piasta od paru dni, jest porównywalne z jazdą weszlacką po Franzu, Rumaku i innych „ulubieńcach”.
Nie pijesz z nami – jesteś przeciwko nam. Taka historia.