Reklama

Przeciętny bokser, miłośnik kokainy, słaby biznesman. Oto historia „prawdziwego” Rocky’ego

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

06 stycznia 2017, 15:49 • 7 min czytania 2 komentarze

40 lat. Tyle minęło 21 listopada 2016 od premiery pierwszej części „Rocky’ego”. Kiedy Sylvester Stallone pisał do niego scenariusz, miał na koncie 106 dolarów i perspektywę raczej marnego życia. Ciąg dalszy historii znają już wszyscy. Rocky Balboa tak mocno wrył się w światową popkulturę, że niektórzy byli nawet przekonani, że bokser o takim nazwisku istniał naprawdę. Jak najbardziej prawdziwy był jednak Chuck Wepner, czyli pierwowzór jego postaci. Warto opowiedzieć, kim jest gość, który powalił na dechy Muhammada Alego, walczył w ringu z niedźwiedziem grizzly i ciągał po sądach wspomnianego Stallone’a.       

Przeciętny bokser, miłośnik kokainy, słaby biznesman. Oto historia „prawdziwego” Rocky’ego

Podczas oficjalnego ważenia przed walką Muhammad Ali tradycyjnie chlapał jęzorem. Kiedy na sali pojawił się jego rywal Chuck Wepner, próbował go sprowokować, ale ten cały czas tylko głupkowato się uśmiechał. Mistrz świata wymachiwał mu pięściami przed twarzą, krzyczał, ale on tylko zasłaniał się jedną ręką, zupełnie jakby przeganiał natrętną muchę. Zabawny widok jak na pięściarzy wagi ciężkiej. W pewnym momencie prowadzący spotkanie zapytał Wepnera, jak na to wszystko reaguje (wtedy Ali dla żartu zaczął dusić dziennikarza).

– Jest psychiczny, co mogę więcej powiedzieć – wzruszył ramionami bokser patrząc na Alego.

Kiedy jednak 24 marca 1975 r. wyszli do ringu Richfield Coliseum w Ohio na zakontraktowane 15 rund, pajacowanie się skończyło. 36-letni Wepner, który miał być tylko mięsem armatnim dla mistrza świata, owszem, zbierał cięgi, ale walczył bardzo dzielnie. Ali obijał go momentami jak worek, ale ten twardo trzymał się na nogach. W 9. rundzie stało się jednak coś, co nie miało prawa się wydarzyć. W dosyć niepozornej sytuacji pretendent do tytułu wyprowadził prawą ręką cios na korpus i ułamek sekundy później czarnoskóry mistrz leżał już na dechach z głową pod linami. No i z szokiem wymalowanym na twarzy. W tym momencie Wepner podszedł do swojego narożnika, gdzie rzekomo miał powiedzieć swojemu trenerowi: „Idź odpalić samochód, jedziemy do banku. Jesteśmy milionerami”. Ten poradził mu jednak, żeby lepiej szybko się odwrócił, bo Ali wstał i wygląda na mocno wkurzonego. Miał rację. Z każdą kolejną minutą twarz Wepnera była coraz bardziej obita, aż w końcu prawie nie było widać jego oczu. Mimo to wytrwał niemal do końca. Do ostatniego gongu zabrakło niewiele, bo padł na deski 19 sekund przed końcem 15. rundy. Techniczny nokaut. Ring opuszczał jednak jako bohater. „Od teraz nikt już nie będzie śmiał się z Wepnera” – pisał po walce „The New York Times”. 

Chociaż na archiwalnych nagraniach tego dokładnie nie widać, to nokdaun z 9. rundy był jednak ponoć mocno naciągany. Wepner miał w tym momencie przypadkowo nadepnąć na stopę Alego.

Reklama

https://www.youtube.com/watch?v=-newwOs8-i4

Zamiast prawdziwego domu szopa na węgiel

Ale dla początkującego aktora Sylvestra Stallone’a, który oglądał walkę w telewizji, nie miało to specjalnego znaczenia. Postawa niedocenionego pięściarza zrobiła na nim tak wielkie wrażenie, że wykorzystał to w scenariuszu, nad którym właśnie pracował. To właśnie wtedy miał się „w pełni ukształtować” – jak później mówiono – scenariusz do „Rocky’ego”. Film odniósł niebywały sukces, został obsypany Oskarami, Stallone stał się gwiazdą. Razem z nim ogromnie popularny stał się sam Wepner, który był nawet na premierze. Każdy chciał potem poznać historię życia prawdziwego Rocky’ego. Tym bardziej, że podobnie jak Stallone, nie miał łatwego życia.

– Urodziłem się w Nowym Jorku. Kiedy moi rodzice rozwiedli się, mama zabrała mnie z bratem i przenieśliśmy się do Bayonne. Kiedy przybyliśmy do New Jersey, mama miała w ręku tylko kapelusz. Nie mieliśmy gdzie mieszkać, ale przyjaciel zaproponował nam szopę na węgiel, którą mama zamieniła potem na pokój dla nas. Była dobrą matką. Do 25. roku życia nie znałem ojca (był policjantem i bokserem-sparingpartnerem – red.). Ale matka nigdy nie powiedziała o nim złego słowa – opowiadał Wepner w 2011 r. w wywiadzie dla „River View Observer”.

Ojca poznał podczas jednej ze swoich pierwszych walk po przejściu na zawodowstwo. Jego stary podszedł do niego, przedstawił się i powiedział, że będzie trzymał za niego kciuki. Od tej chwili utrzymywali ze sobą bliskie relacje.   

Pięściarzem był jednak przeciętnym. Debiutował w 1964 r. w swoim rodzinnym Bayonne i długo jego jedynym sukcesem było tylko mistrzostwo wagi ciężkiej stanu New Jersey. Co ciekawe, w 1969 r. w Madison Square Garden w Nowym Jorku zmierzył się z zaledwie 20-letnim wówczas Georgem Foremanem. Potyczkę przegrał przez techniczny nokaut. Z kolei rok później skrzyżował rękawice z byłym mistrzem świata wagi ciężkiej Sonnym Listonem, ale znów przegrał. Kiedy przystępował do walki z Alim, jego bilans był więc raczej kiepski – 30 wygranych, 2 remisy i aż 9 porażek. Po pamiętnej walce o mistrzostwo świata boksował jeszcze z mizernym skutkiem przez trzy lata.     

Reklama

5510834b8d794.preview-620

„Gdzie tylko nie poszedłem, wszędzie była kokaina”

Chociaż po filmie stał się sławny, to oprócz darmowych drinków w barach nie szły za tym żadne pieniądze od twórców filmu. Sylvester Stallone skontaktował się z nim w 1978 r., kiedy miał już gotowy scenariusz drugiej części „Rocky’ego”. Zaproponował mu krótki epizod. Wepner zagrał co miał zagrać, ale ostatecznie sceny z nim i tak zostały wycięte. Stosunki między panam robiły się coraz bardziej napięte, bo jeden zarabiał górę forsy, a drugi mógł sobie co najwyżej oglądać kolejne części filmu.

Były pięściarz imał się przeróżnych zajęć. Odcinając kupony od swojej popularności po walce z Alim, w 1976 r. przyjął nawet propozycję potyczki z André the Giantem, liczącym 224 cm wzrostu i ważącym blisko ćwierć tony francuskim wrestlerem i aktorem (zagrał później w „Conanie Niszczycielu”). Innym razem na potrzeby telewizji walczył z tresowanym… niedźwiedziem. Niedorzeczną potyczkę reklamowały wielkie banery z napisem „Chuck Wepner vs. Victor The Wrestler Bear”. W latach 80. wpadł też w niezłe tarapaty.

– Miałem dziwnych przyjaciół. Gdzie tylko nie poszedłem, wszędzie była kokaina i alkohol – mówił.

Rozsmakował się w tej kokainie i pewnego dnia przyskrzyniła go policja. Sąd nie patyczkował się z nim i wysłał go do więzienia na 10 lat. Wepner ostatecznie spędził w zamknięciu jednak niecałe dwa. Ale to i tak jeszcze nie koniec. Kilka lat później Wepner, chcąc dorobić, skumał się z niejakim Johnem Olsonem. Jego pomysł na szybki biznes był prosty – sprzedaż na szeroką skalę podrobionych pamiątek z podobizną Muhammada Alego. Oczywiście z lewym autografem, ale że zdjęcia oferował Wepner, czyli jego były rywal, każdy klient to łykał. „Sklep” z pamiątkami prosperował bardzo dobrze, ale do czasu. Kiedy szwindel wyszedł na jaw, były pięściarz znów musiał kajać się przed sądem. Tym razem jednak nie trafił za kratki.         

Chłopak z New Jersey doczekał się swoich filmów

W międzyczasie ciągle nie mógł też doczekać się jakichkolwiek pieniędzy od Stallone’a. Resztki nadziei stracił pod koniec lat 90. Niedaleko jego rodzinnych stron aktor kręcił akurat swój kolejny film „Cop Land”, a i tak nie dał mu żadnej, nawet małej roli. Kto wie, być może właśnie dlatego w 2003 r. zdecydował się pozwać „Sylwka” do sądu domagając się od niego odszkodowania za wykorzystanie w filmowej sadze jego wizerunku i historii. Strony w końcu poszły jednak na ugodę. Stallone wypłacił Wepnerowi odszkodowanie, chociaż nigdy publicznie nie ujawniono, jaka to była kwota.

Wepner w końcu doczekał się jednak i swojego filmu. W 2011 r. stacja ESPN wyemitowała obraz dokumentalny „The Real Rocky”. Z kolei we wrześniu tego roku premierę miał pełnometrażowy „The Bleeder” w reż. Philippe’a Falardeau. Boksera zagrał znany aktor Liev Schreiber, a jego żonę Naomi Watts.

Jego słynna potyczka z 1975 r. znów odżyła w pamięci kibiców i dziennikarzy, kiedy w czerwcu tego roku zmarł Muhammad Ali. Wepner nigdy nie ukrywał, że po walce zostali dobrymi kolegami, bardzo polubił jego dzieci. Ostatni raz rozmawiali ze sobą na uroczystości z okazji 70 urodzin byłego mistrza świata.

– Uwielbiałem tego gościa, był największy. Jestem zdruzgotany – mówił tuż po jego śmierci. 

wepner_old

A co dziś robi pierwowzór jednej z najbardziej kultowych postaci światowej popkultury? Wciąż mieszka w New Jersey, gdzie prowadzi sklep z alkoholami. Chociaż jest już 77-letnim starszym panem, stara się jeszcze w miarę możliwości ruszać. Ale na pewno nie z taką intensywnością jak filmowy Rocky Balboa, który dźwigał na plecach drewniane belki albo łapał kurczaka ćwicząc w ten sposób szybkość.

– Trenowałeś kiedykolwiek w chłodni uderzając w wołowe tusze? – zapytała go kiedyś dziennikarka nawiązując oczywiście do pamiętnej sceny.

– Nie. Stallone dodał tusze. Ale to był dobry pomysł – przyznał Chuck.

RAFAŁ BIEŃKOWSKI 

*Cytaty pochodzą z amerykańskiej prasy, m.in. z „The New York Times”, „River View Observer” i NJ.com.

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...