Reklama

Pogoń jedzie do Warszawy na wojnę, czyli w tym roku zwycięży sport

redakcja

Autor:redakcja

13 maja 2016, 09:19 • 4 min czytania 0 komentarzy

Pogoń szykuje się na mecz z Legią, jak na finał sezonu. Ze Szczecina co i raz dochodzą głosy, że drużyna da z siebie wszystko i zrobi co w swojej mocy, by nie tyle urwać rywalowi punkty, co nawet zgarnąć pełną pulę. – Nikomu nie chcę ucierać nosa, chcę po prostu wygrać – mówił po meczu z Cracovią Jakub Czerwiński. Z kolei Łukasz Zwoliński dodał: – Jedziemy tam po to, by sprawić niespodziankę i zagrać jak najlepsze spotkanie. Na takie mecze czeka każdy.

Pogoń jedzie do Warszawy na wojnę, czyli w tym roku zwycięży sport

Dla podopiecznych Czesława Michniewicza to mecz o szacunek całej Polski. Ten punkt widzenia podzielają również działacze, którzy – co przecież drużynie Pogoni niezbyt często się zdarza – zorganizowali podróż do Warszawy samolotem, i to na dzień przed meczem. W tym kontekście od razu przypomina się zeszłoroczny wyjazd “Portowców” do Łęcznej, kiedy pociągiem pokonano trasę do stolicy, by potem przesiąść się do autokaru. Jakkolwiek spojrzeć, różnica w podejściu organizacyjnym jest tu kolosalna.

Kibicom Legii taka postawa niekoniecznie musi się podobać, tym bardziej w kontekście końcówki poprzedniego sezonu. Tamto wspomnienie wciąż podnosi niektórym ciśnienie. Chodzi oczywiście o mecz Górnika z Lechem, w którym zabrzanie nawet nie udawali, że chcą rywalowi przeszkadzać. Tamtejsi kibice nie chcieli, by Górnik w jakikolwiek sposób pomógł Legii zdobyć mistrzostwo, co w dosadny sposób wyjaśniła piłkarzom specjalna delegacja. Oglądaliśmy więc żenujący spektakl pozorowanej gry, na którym w jakimś sensie ucierpiał też Lech. “Kolejorz” był w takiej dyspozycji, że w normalnej rywalizacji pewnie i tak wygrałby z Górnikiem. Może nie 6:1, ale 2:1. A wtedy nikomu nie przyszłoby do głowy, by podważać w ten sposób wywalczone mistrzostwo.

W Legii mogą więc mówić o dziejowej niesprawiedliwości. Kiedy rywale mogą im pomóc – nie pomagają. A kiedy mogą przeszkodzić, zrobią wszystko, co w ich mocy.

Dla nas jednak sygnały, które dziś płyną ze Szczecina, podkreślają jedynie skalę zeszłorocznej patologii. A przecież analogii pomiędzy tymi meczami jest sporo. Górnik, wygrywając z Lechem, skończyłby sezon na piątej pozycji i o to samo walczy dziś Pogoń. W Szczecinie zdają się lepiej rozumieć, że wyższe miejsce w tabeli oznacza przy okazji większe pieniądze dla klubu. Chociaż mamy też wrażenie, że gdyby “Portowcy” nie mieli matematycznych szans na awans na wyższą pozycje, i tak by nie odpuścili. Nie pozwoliłaby im na to sportowa ambicja.

Reklama

Jak należy podchodzić do tego typu spotkań pokazało ostatnio w Holandii De Graafschap, które – pomimo braku jakichkolwiek szans na opuszczenie strefy barażowej – nie położyło się przed Ajaksem i nie czekało na najniższy wymiar kary. Nikt tam nie myślał o ładowaniu akumulatorów przed kluczowymi meczami fazy play-off o pozostanie w Eredivisie, a piłkarze gryźli murawę i ostatecznie pozbawili wielkiego rywala tytułu mistrzowskiego. Podopieczni de Boera byli blisko, ale nie potrafili postawić ostatniego kroku i pokonać dzielnych piłkarzy De Graafschap. W ostatniej kolejce holenderskich rozgrywek mieliśmy więc dwóch wygranych. Zwyciężyło PSV i, przede wszystkim, zwyciężyła sportowa rywalizacja.

Pogoń też zagra w Warszawie na całego, co jednak nie oznacza, że nie polegnie. Jedyne co wiemy, to że szczecinianie nie będą myślami na wakacjach i zagrają na sto procent swoich możliwości. Ale przecież w taki sam sposób podeszli do pięciu ostatnich meczów, co jednak nie uchroniło ich od trzech porażek. Innymi słowy, zmotywowana Pogoń nie jest synonimem Pogoni dobrze grającej w piłkę.

Nie chce nam się wierzyć, by w dzisiejszych czasach przesadna pompka mogła wydobyć z drużyny więcej i sprawić, że zaprezentuje się znacznie lepiej niż dotychczas. Rzecz jasna nie odbieramy Pogoni szans na zagranie najlepszego spotkania w sezonie, ale raczej nie będzie to wynikiem wyjątkowego nastawienia mentalnego, ale taktyki i dyspozycji dnia. Ciekawe światło na pompowanie się przed ważnymi meczami w zeszłotygodniowej rozmowie z Weszło rzucił Michał Pazdan:

Nie jestem zwolennikiem pompowania się przez cały tydzień i nakręcania na jeden mecz. Efekt może być odwrotny. Zobacz mecze Ligi Mistrzów. Tam nie ma przesadnej napinki. Skoro zawodnicy wiedzą, w co mają grać, to po co mieliby się jeszcze bardziej pompować? Każdy wie, jak przesuwać i jak odbierać piłkę, żeby nie wychodzić ze swojej strefy. W dzisiejszych czasach ważniejsza jest taktyka i umiejętność przewidywania ustawienia. Co z tego, że człowiek się przemotywuje i zacznie biegać tam, gdzie nie trzeba? Tylko zostawi niepotrzebne luki.

I trudno się z tym nie zgodzić. Bardzo podoba nam się podejście Pogoni do meczu w Warszawie, ale oznacza ono mniej więcej tyle, że szczecinianie nie odpuszczą, jak – daleko nie szukając – przed rokiem zrobił to Górnik Zabrze. Lepsi dzięki temu raczej nie będą, a Legia nagle nie przestanie być murowanym faworytem do mistrzostwa. Ważne jednak, że wszystko rozstrzygnie się z duchem sportu. A to już  i tak ogromny postęp względem poprzedniego sezonu.

Michał Sadomski

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Inne kraje

Dzika karta na mundial dla Rosji. “To możliwe, choć trudne do załatwienia”

Antoni Figlewicz
11
Dzika karta na mundial dla Rosji. “To możliwe, choć trudne do załatwienia”
Inne kraje

“Reprezentacje muszą lepiej dbać o piłkarzy”. Agent grzmi po kontuzji Daviesa

Antoni Figlewicz
1
“Reprezentacje muszą lepiej dbać o piłkarzy”. Agent grzmi po kontuzji Daviesa

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...