Delikatnie mówiąc, stewardzi nie są wśród kibiców najbardziej szanowaną grupą stadionową. Co więc zrobić, by nawet najbardziej fanatyczni weterani trybun darzyli ich szacunkiem? Czy to w ogóle możliwe? Szczerze mówiąc, nam też wydawało się, że nie ma na to większych szans, ale w Brazylii znaleziono metodę. Nieszablonową. Jadącą po bandzie. Ale jak najbardziej skuteczną.
Sport Club de Recife, brazylijski pierwszoligowiec, postanowił pójść drogą, jaką nie poszedł jeszcze nikt. Zatrudnił bowiem… trzydzieści mam kiboli, które już przeszły chrzest bojowy w zeszły weekend. Panie otrzymały przeszkolenie, wyposażenie, a nawet specjalne stroje z napisem „SEGURANÇA MÃE”, czyli luźno tłumacząc – mama od ochrony.
Nie wiemy, jakie kary są przewidziane za odpalenie racy albo stadionową bójkę, ale zakładamy, że mogą pojawić się wśród nich:
– Areszt domowy;
– Zabranie kieszonkowego;
– Szlaban na telewizję;
– Szlaban na słodycze;
– Schowanie Pegasusa;
– Mycie okien;
– Sprzątanie domu babci;
– Prace w ogródku;
Póki co nie trzeba było sięgać po tak drastyczne środki, podczas potyczki Recife – Nautico nikogo nie aresztowano. To jednak mały sukces, biorąc pod uwagę fakt, że było to starcie derbowe. I wiele nie pomyli się pewnie ten, kto całemu projektowi będzie wróżył dalsze powodzenie, bo co innego anonimowy steward, a co innego starsza pani, w wieku od „MILF” po sześćdziesięciolatki, w dodatku nieprzypadkowa, tylko mająca na koncie lata wychowania któregoś krewkiego kibica.
Ciekawe jak by to wyglądało, gdyby przeniesiono ów projekt na polskie podwórko. W listopadzie zwracanie uwagi kibicom bez ciepłych czapek, bo mogą zmarznąć. Powróciłby „sędzia kalosz!” i byłby najmocniejszym wyzwiskiem padającym z trybun, bo innych używać jakoś wstyd? Kto wie, może furorę zrobiłby słonecznik, zdrowe jedzenie na meczu, każda mama pochwaliłaby taką przekąskę.
