Reklama

Barca oszczędza Messiego, a Szpakowski swój cenny czas

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2015, 13:29 • 2 min czytania 0 komentarzy

Lata mijają, ale jedno w polskiej piłce się nie zmienia. Jeżeli Dariusz Szpakowski dostaje do skomentowania coś, co nie jest reprezentacją, można spodziewać się stuprocentowej amatorki za mikrofonem. To w sumie akurat dość naturalne. Skoro nie śledzisz piłki, to skąd masz wiedzieć, jak kto gra, co kiedy powiedział i kto gdzie przeszedł. Nie masz prawa, jeżeli pielisz ogródek zamiast interesować się futbolem. Nie inaczej było dziś, gdy nestor TVP wziął się za komentowanie Klubowych Mistrzostw Świata. 

Barca oszczędza Messiego, a Szpakowski swój cenny czas

Gdyby jeszcze pomylił nazwiska piłkarzy Mazembe lub przejęzyczył przy imionach zawodników Hiroshimy lub Guangzhou – pół biedy. Problem w tym, że Szpakowskiemu trafiła się Barcelona, czyli – jakkolwiek patrzeć – chyba najlepiej opakowana medialnie drużyna na świecie. W czym więc problem? Ano w tym, że rano, jakieś dwie godziny przed meczem z Chińczykami gruchnęła informacja, że nie zagra Leo Messi. Nie jest to może news zmieniający losy świata, ale KAŻDA hiszpańska gazeta wrzuciła to na czołówkę, a większość międzynarodowych stron też to eksponowała. Na polskich – jak najbardziej – też dało się to znaleźć. Mówiąc wprost: wiadomość o kolce nerkowej Argentyńczyka i jego zbolała mina przewijały się wszędzie, absolutnie wszędzie.

Wiedziałby o tym noworodek, gdyby tylko włączył Twittera. Wystarczyło odpalić KTÓRĄKOLWIEK hiszpańską stronę, by o tym przeczytać. Ale gdzie tam – spotkanie o 11:30, to przecież lepiej pospać, a mecz zrobi się sam. Można przecież – korzystając z branżowej gwary – „pojechać boiskiem”.

W normalnym świecie jeśli ktoś śpi, to telewidz, potem odpala mecz i jest zaskoczony: a czemu Messi nie gra? I wtedy tłumaczy mu to komentator. U nas jest odwrotnie. Komentator pyta: a czemu Messi nie gra? I tłumaczą to telewidzowie, śląc maile i dzwoniąc. Troszkę to jednak żenujące. Źle świadczy nie tylko o Szpakowskim, ale o całej redakcji sportowej TVP. Bo jeśli sam „Szpak” przychodzi „równo z gwizdkiem”, to jednak ktoś – jakiś stażysta – powinien podać najświeższe informacje.

W przerwie na szczęście Szpakowski się poprawił i kilka razy wspomniał o kolce, ale sam fakt że nie miał o tym pojęcia na starcie i paplał bzdury, że „może się przeziębił?” najdobitniej świadczy o podejściu do zawodu. Nawet sekundy telegazetowy komentator nie poświęcił, by spojrzeć, czy może cokolwiek ciekawego się wydarzyło. Wybaczcie porównanie, ale gdyby na rozgrzewce zmarł Rakitić, to chłop zastanawiałby się, czy nie doszło do przeciążenia mięśniowego.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...