Iga Świątek? Cicha, na ogół spokojna, w rozmowach z mediami nieco wycofana. To wizerunek Polki, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić i który dobrze znamy. Jej przeciwieństwem jest Aryna Sabalenka. Białorusinka jest otwarta, żywiołowa, ekspresyjna. Tu wypije szampana na konferencji, tam będzie tańczyć do puszczanej na korcie muzyki, z dziennikarzami pośmieje się, pożartuje. To dwie zupełnie różne osoby. A jednak obu obrywa się za to, jak funkcjonują – na korcie i w życiu. Czy więc w ogóle możliwe jest zadowolenie fanów?
Iga Świątek, Aryna Sabalenka i fani, których nie da się zadowolić
Wiele osób chwali – równocześnie często wykorzystując to, by uderzyć w Igę Świątek – Arynę Sabalenkę za jej naturalność. Białorusinka faktycznie jest otwarta – na fanów, dziennikarzy, a także oko kamery czy swojego własnego telefonu. Dużo publikuje w social mediach, sporo żartuje – również w wywiadach pomeczowych – a do tego jest aktualnie najlepszą tenisistką świata. W skrócie: wypada świetnie, tym bardziej, że zdaje się w tym wszystkim autentyczna.
No chyba że akurat przegrywa.
Po meczu o triumf w WTA Finals na portalu X pojawiło się wideo, na którym Sabalenka – przegrana tego meczu – żali się swojemu zespołowi we łzach, wciąż jednak na korcie, że „nawet patyk wystrzeli raz do roku”, mając na myśli Rybakinę i to, jaki mecz zagrała Kazaszka. Bo faktycznie, ta była fenomenalna, w ogóle cały turniej w jej wykonaniu był wręcz sensacyjnie dobry i to Jelena niespodziewanie została jego mistrzynią.
Not cool, Aryna Sabalenka. Not cool.
After losing to Elena Rybakina in Riyadh, Sabalenka used a Russian saying: „Once a year even a stick shoots.” pic.twitter.com/maJL64tTua
— rybafan (@rybafan) November 9, 2025
Z drugiej strony – to nie tak, że to pojedynczy wystrzał. Rybakina pokonała już w tym roku Arynę, zresztą w WTA Finals zrobiła to po raz szósty w karierze (przy ośmiu porażkach). Jasne, miała nieco słabszy sezon, do Finałów dostała się jako ostatnia zawodniczka, ale to wciąż tenisistka światowej klasy, zdolna pokonać każdą rywalkę w dowolnej chwili. To nie „jeden wystrzał raz w roku”, to po prostu umiejętności Jeleny.
Filmik z wypowiedzią Aryny podbił więc media społecznościowe. Szybko wyciągnięto jej też, że to nie pierwszy raz, gdy używa… tego konkretnego sformułowania. Poprzednio zrobiła to przy okazji półfinału US Open 2023 z Madison Keys, gdy Amerykanka grała fenomenalnie. Wtedy Aryna finalnie wygrała, więc na końcu była miła i uśmiechnięta. W WTA Finals przegrała, więc pojawiły się łzy, złość i frustracja. Stąd takie słowa.
The last time Aryna Sabalenka played Madison Keys at a Grand Slam, Sabalenka was caught shouting to her box:
„Once a year, even a stick shoots. Why does this happen in a semifinal?!” – with some explicit language to her team
What will their Melbourne final bring?🤔 pic.twitter.com/H4trl9JAuA
— Ukrainian Tennis • BTU (@ukrtennis_eng) January 23, 2025
A tego typy sytuacji było więcej.
Po przegraniu finału Australian Open w tym roku (zresztą z Keys), Sabalenka w korytarzach – jakby zapominając, że i tam są kamery – wraz z teamem udawała, że oddaje mocz na trofeum za drugie miejsce. Jej wybuchów na korcie też było sporo – nawet miesiąc temu mało brakowało, by rzuconą rakietą trafiła w chłopca do podawania piłek. W ostatnich latach i tak się opanowała, kiedyś była bardziej nerwowa. Ale, jak widać, nie poskromiła swoich emocji do końca.
Regularnie spada więc na nią krytyka. Bo okazuje się, że naturalność jest dobra, ale nie zawsze.
Bądź sobą, ale nie za bardzo
Tenis – sport niezwykle wymagający mentalnie – pełen jest postaci, które radzą sobie z tym obciążeniem w podobny sposób do Sabalenki. Aryna i tak jest opanowana. Gdy przypomnimy sobie, co robić potrafili Marat Safin, Marcos Baghdatis czy John McEnroe, albo co robią dziś nierzadko Andriej Rublow, Nick Kyrgios czy nawet Alexander Zverev, to zauważymy, że u kobiet tego typu wybuchy są mniejsze i rzadsze.
Jasne, Serena Williams potrafiła sobie pokrzyczeć. Robiło to też sporo innych tenisistek, a wiele angażowało się również w kłótnie na korcie i poza nim. Jelena Ostapenko czy Danielle Collins to pierwsze z brzegu przykłady z ostatnich lat. Konflikt w tenisowym świecie to też nic niezwykłego, sporo zawodniczek potrafi się poróżnić.
Sęk w tym, że nikt po Collins czy Ostapenko – które znane są ze swojego charakteru i nie starają się go maskować – nie oczekuje, że będą świętymi. Po Sabalence w teorii też nie. Ale jej wizerunek wykreowany w ostatnich latach – wielkiej mistrzyni, która przy okazji jest po prostu wyluzowaną „babką”, chcącą wygrywać, a przy tym dobrze się bawić – dla wielu kontrastuje z tym, jak zachowuje się po porażkach.
Ale czy na pewno?
Jeśli tym, czego pożądamy u tenisistek jest naturalność – a wielu twierdzi, że tego brakuje na przykład Idze Świątek – to przecież Sabalenka jest tak naturalna, jak tylko może być. Jest luz, jest zabawa, ale jest i frustracja. Emocje są u niej widoczne. Głupie zachowania też, bo przecież kto czasem nie zachowuje się głupio?
Aryna Sabalenka has posted her customary pre-slam dance with her team 💃 pic.twitter.com/Qhd1fwrJL2
— Christian’s Court (@christianscourt) January 8, 2025
Jasne, Aryna przeszła szkolenie PR-owe, to widać. Ale jednak przebija spod niego prawdziwa Sabalenka. Zarówno wtedy, gdy tańczy, świętuje i bawi się, jak i wtedy, gdy jest zła. Przecież tak działają ludzie. Również ci będący w swoim fachu mistrzami.
Jeśli więc nie chcemy, by tenisiści byli robotami, warto byłoby to zaakceptować.
Iga jest naturalna. Ale nie tak, jak wielu by chciało
Zresztą zupełnie nie kupuję też tych haseł o tym, że naturalności brakuje Idze Świątek. Wręcz przeciwnie – momentami jestem bliski stwierdzenia, że to jedna z najbardziej szczerych w swoim zachowaniu postaci w tourze. Problemem jest tu moim zdaniem nie jej brak rzeczonej naturalności, a fakt, że nie jest to naturalność taka, jaką chcieliby niektórzy widzieć.
Iga nie jest i nigdy nie będzie tak ekspresyjna jak Sabalenka. Nie będzie sypać żartami jak Ons Jabeur. Nie stanie się tak towarzyska jak Sloane Stephens. W skrócie: nie będzie zachowywać się na korcie (i poza nim) jak jej znacznie bardziej żywiołowe koleżanki. W rozmowach z mediami z kolei będzie często (co nie znaczy, że zawsze) nie tyle ostrożna, co po prostu lekko introwertyczna, wycofana. Ale często też się uśmiechnie, zażartuje lekko, pogada o tym, co ją interesuje.
Bo taki ma charakter. To właśnie jej naturalność.
Jeśli ktoś tego nie kupuje – ma do tego prawo. Może powiedzieć: nie podoba mi się to, jak zachowuje się Iga Świątek. Ale tu temat powinien się zakończyć. Natomiast wszelkie porównania – przystawianie Igi do Aryny, Igi do Rafy Nadala, Igi do tysiąca innych zawodniczek czy zawodników – nie mają pod tym względem sensu. Można to robić, gdy chodzi o grę, czysty sport.
Ale po co na siłę porównywać charaktery?
Aryna Sabalenka jest jaka jest. Iga Świątek jest jaka jest. I dobrze, to sprawia, że na szczytach WTA spotykają się dwie różne tenisistki, które się różnią, ale momentami potrafią się dogadać. Bywało przecież, że wspólnie trenowały, bywało, że nagrały wideo na TikToka. Równocześnie jednak, gdy grają przeciwko sobie, wiadomo że będzie to rywalizacja na najwyższym poziomie. Taka, na którą czekają kibice.
Sabalenka x Swiatek giggles 🤣 Now I need to see the Sabatek TikTok ASAP!!!!! #WTAFinalsRiyadh pic.twitter.com/iyuMpO9Hr8
— Liviefromparis 🇫🇷🤸🏼♀️🎾 (@Livieparis2024) October 31, 2024
O to w tym wszystkim przecież chodzi.
Nie da się zadowolić wszystkich
Co zaskakuje mnie najbardziej – natykałem się na ludzi, którzy pod kątem wizerunku, zachowania i charakteru nie akceptowali ani Igi, ani Aryny. Niezmiennie zastanawiam się w takich sytuacjach: to czego szukacie? Jakich postaci? Jasne, pewnie istnieje gdzieś złoty środek pomiędzy jedną a drugą – może ktoś w typie Madison Keys, z amerykańskim luzem, ale i spokojem, wycofaniem się, gdy tego trzeba – ale to rzadkość. Ostatecznie każdy sportowiec jest ściągany bardziej w jeden lub drugi koniec tej świątkowo-sabalenkowej skali.
Dla mnie przez lata ideałem zachowania na korcie i poza nim był Roger Federer.
Szwajcar wiadomo – opanowany, spokojny, nie zdradzający emocji tak długo, jak to tylko możliwe… ale to też nie do końca prawda. Gdy był młody, często wybuchał, rzucał rakietami. Dopiero potem nad tym popracował, a i tak bywało, że ta dawna energia przebijała z niego i przy złych, i przy dobrych chwilach. Ten poker face, tenisowa maska, utrzymywała się w 95% przypadków.
CZYTAJ TEŻ: ROGER FEDERER. OD GNIEWNEGO DZIECKA DO WIELKIEGO MISTRZA
Ale czasem lekko się obsuwała i Roger – nawet w czasie meczów – zrzucał wdzianko dyplomaty. Poza kortem robił to rzadko, to akurat prawda – choć zdarzały mu się na przykład momenty frustracji po porażkach. Dlatego nie dziwię się ludziom, którym bardziej pasował ekspresyjny Rafa Nadal czy bliski typowi Sabalenki Novak Djoković.
Sam nigdy nie kupowałem tej zabawowo-wesołej strony Serba, ale rozumiem, czym urzekał ludzi. Jego charakter po prostu taki był (wydaje się, że z biegiem lat nieco się zmienił) i bywało, że Nole przechodził od uśmiechu i czerpania przyjemności z gry do frustracji i przekleństw w kilka minut.
W końcu to bałkańska krew.
I ta bałkańska krew, oczywiście – co wiem po sobie – też nie wszystkim pasowała. Szwajcarski spokój, momentami wręcz chłód Federera? Również. Hiszpańska otwartość, ekspresja Nadala? No jasne, że też nie zadowalała wszystkich.
A pewnie byli i tacy, którym nie pasował żaden z tej trójki, choć przecież tak się różnili.
Iga i Aryna takie już są. I takie też zostaną
Czy więc da się znaleźć złoty środek? Raczej nie.
Aryna Sabalenka nadal będzie krytykowana za niektóre ze swoich zachowań (bywa, że słusznie, a bywa że dlatego, że jest Aryną Sabalenką), nawet jeśli będą one miały miejsce w rozmowie ze swoim zespołem. Iga Świątek krytykę zbierze za to, że jest „nijaka” czy „przezroczysta”, bo i tak niektórzy to określają. Prościej jest zaakceptować fakt, że nie da się zadowolić wszystkich, niż próbować zmieniać swój charakter na siłę – to z perspektywy tenisistek.
A z perspektywy fanów?
Ci muszą w końcu zrozumieć, że zawodniczki czy zawodnicy nie istnieją po to, by wpasowywać się w ich ramy. I nie piszę tu o tym, by ich nie krytykować – krytyka, konstruktywna, jest jak najbardziej w cenie – jednak nie powinniśmy tykać przy tym tego, co nie dotyczy samej gry. Tym bardziej, gdy obie i tak osiągają wielkie sukcesy.
Krytyka Igi za to, że jest introwertyczna? To głupota, bo Iga taka jest i taka będzie. Tak działa, taki ma charakter, podobnie jak i miliony innych osób. Różnica jest taka, że Iga znalazła się w blasku reflektorów i przez to ten charakter jest bardziej uwidoczniony – nie oznacza to jednak, że jest czymś złym.
Krytyka Aryny za to, że zdarzają jej się wybuchy? No zdarzają, bo tak reaguje na to, że nie wychodzi jej na korcie. To jej praca, gra toczy się o miliony i przed milionami. Nic dziwnego, że czasem się wybuchnie, przecież wielu z nas robi to w życiu codziennym. Tyle że nas nie obserwują setki telewizyjnych kamer i tysiące telefonów.
To dla Polki, Białorusinki, ale i dziesiątek innych tenisistek naturalne zachowania. Wypadałoby ten fakt zaakceptować.
Inaczej okaże się, że w tenisie – a może i sporcie ogółem? – brak już miejsca na bycie sobą, że trzeba wpasowywać się w trendy, gonić za zadowoleniem fanów i pod kątem tego, jakim się jest. A jeśli odbierzemy zawodnikom tę możliwość wyrazu samego siebie za sprawą sportu, to sporo straci i cała rywalizacja. Nie tylko tenisowa – przecież w piłce dlatego tak pasjonujące były mecze, w których mierzyli się Cristiano Ronaldo i Leo Messi, że to różne charaktery. W bokserskim ringu Tyson Fury i Oleksandr Usyk, a dawniej Muhammad Ali i duża część jego rywali też się różnili – i był to dodatkowy smaczek.
Na korcie też potrzeba różnych charakterów, różnie się uzewnętrzniających. Tenis to sport, ale też show. A gdyby Iga i Aryna były takie same, dopasowane pod oczekiwania (większości) fanów, jakby skrojone od linijki, to co wtedy? Odpowiedź można zawrzeć w jednym słowie:
Nuda.
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix