Reklama

Trzeci konkurs, zero Polaków w dziesiątce. Mniejsza skocznia nie pomogła

Sebastian Warzecha

25 listopada 2025, 17:17 • 5 min czytania 15 komentarzy

Rzadko widujemy obecnie w świecie skoków narciarskich skocznie normalne. Ale w Falun zawodnicy pojawili się właśnie na takiej, bo w szwedzkiej miejscowości zorganizowano próbę przed mistrzostwami świata, które odbędą się tam w przyszłym sezonie. Przejście na mniejszą skocznię nie ożywiło jednak polskich skoczków – znów żadnego nie było w najlepszej „10”. Ale pozytyw się trafił – a był nim, po raz kolejny, Kacper Tomasiak.

Trzeci konkurs, zero Polaków w dziesiątce. Mniejsza skocznia nie pomogła
Reklama

Skoczkowie nie zachwycają i na normalnej skoczni. Poza Tomasiakiem

Słuchajcie, my nie mamy dużych oczekiwań. Skoro do konkursu wchodzi sześciu Polaków, chcielibyśmy, żeby tak z pięciu zagościło w drugiej serii, jeden wkradł się do najlepszej dychy. I wystarczy. Po ostatnich dwóch sezonach naprawdę nie oczekujemy podium co konkurs, bo nie mamy do tego podstaw. Sęk w tym, że nawet przy tak niewielkich wymaganiach, naszym skoczkom i tak nie udaje się ich spełnić. Już po raz trzeci w tym roku.

Nie powinno więc dziwić, że pojawia się wobec nich coraz więcej zastrzeżeń.

Te zastrzeżenia kierujemy głównie do czwórki naszych reprezentantów. Po pierwsze – Aleksandra Zniszczoła, który nadal w tym sezonie nie zapunktował. I jasne, dziś był 31., miał nieco pecha… ale to gość, który dwa sezony temu stał się liderem tej kadry, a pod koniec zeszłego gadał o tym, że trener nie ten, atmosfera zła i zmiany dadzą dobry efekt. Czy dały? No na razie ewidentnie nie w jego przypadku. Po drugie – Piotr Żyła. On zapunktował raz, dwa razy skoki zepsuł i nie widać u dwukrotnego mistrza świata żadnego ożywienia. Po trzecie – Dawid Kubacki i Paweł Wąsek. Razem, bo obaj punktowali dwukrotnie. Dziś nie udało się to Kubackiemu, ale do drugiej serii wszedł jego młodszy kolega. Oni obaj skaczą przeciętnie, na tyle, że właśnie – raz wystarczy, żeby zgarnąć punkciki, raz nie.

Obraz naszej kadry jest więc taki, że na czterech z sześciu gości liczyć tak naprawdę nie możemy. Bo nawet w przypadku tych, którzy już punktowali, nie mamy żadnej pewności, że zrobią to ponownie. Nasze oczekiwania i nadzieje lokujemy więc w dwójce Kamil Stoch i Kacper Tomasiak.

Tomasiak z życiówką, Stoch nadal na poziomie

Sporo obiecywaliśmy sobie zresztą po dzisiejszym występie Tomasiaka, bo młody Polak dysponuje świetnym odbiciem, ale miewa problemy w fazie lotu. A normalna skocznia w Falun – czyli mniejsza, o rozmiarze umieszczonym na 95. metrze – premiuje właśnie to pierwsze. I w sumie Tomasiak absolutnie nas nie zawiódł – był najlepszym z Polaków w dwóch seriach treningowych, kwalifikacjach oraz w konkursie. Ten ostatni skończył na 12. miejscu.

To jego życiówka i dla niego szczere gratulacje. Bo to chłopak, który trzeci raz startował w PŚ, trzeci raz zapunktował i był blisko dyszki. I tu wszystko fajnie, wszystko się zgadza.

Dobrze wygląda też skakanie Kamila Stocha, dziś 15. Kończący po sezonie karierę Stoch wyraźnie odżył, skacze regularnie właśnie na lokaty w tej okolicy. Na razie nie zdarzył mu się gorszy konkurs, nie zdarzył też wyskok – jest po prostu regularny, punktuje i super. O to chodzi, tego po nim tak naprawdę oczekiwaliśmy, a kto wie – może w dalszej części zimy będzie lepiej.

Jednak ta dwójka to za mało, byśmy mogli mówić o tym, że polskie skoki idą w dobrą stronę. Tym bardziej, że jeden z nich po sezonie już nie będzie ich tam prowadzić. Potrzeba więc też i innych skoczków. Bo na razie cieszyć może nas co najwyżej to, że na igrzyskach rozgrywany ma być konkurs duetów, a nie rywalizacja drużynowa. Bo właśnie dwóch skoczków mamy. I kto wie, może wystarczy to na walkę o medal. A może jednak dobrze byłoby, gdyby ktoś inny do nich dołączył i w razie czego mógł zająć miejsce któregoś z nich.

W tej chwili bowiem zapowiada się, że jeśli Kamil lub Kacper zaliczą dołek, to kiepsko, oj kiepsko będzie z tym naszym skakaniem.

Kraft dogonił Nykaenena

Najlepszy w Falun okazał się Stefan Kraft, który przy okazji zdobył żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata. Ale co najważniejsze – dzisiejszym zwycięstwem dogonił legendarnego Mattiego Nykaenena w liczbie zwycięstw w cyklu Pucharu Świata. Dla Austriaka był to 46. taki triumf, więcej ma już tylko jego rodak – Gregor Schlierenzauer – który skończył karierę z 53. wygranymi na koncie. Patrząc na formę, wiek i możliwości Stefana, wydaje się całkiem prawdopodobne, że powalczy o dogonienie Gregora.

Aczkolwiek nie wiadomo, czy w tym sezonie – Kraft zapowiadał bowiem, że jego celem będą igrzyska i to nim podporządkuje ten sezon, pewnie robiąc sobie po drodze kilka weekendów odpoczynku.


Niemniej – Stefan po raz kolejny potwierdził, że już teraz jest wielką legendą skoków, jednym z najlepszych zawodników w dziejach tego sportu. A brakuje mu właściwie tylko złota igrzysk – i dlatego to dla niego tak cenna impreza. Czy uda mu się podbić w tym sezonie i ją, przekonamy się za nieco ponad dwa miesiące.

Miejsca Polaków w konkursie

12. Kacper Tomasiak
15. Kamil Stoch
27. Paweł Wąsek
31. Aleksander Zniszczoł
33. Dawid Kubacki
35. Piotr Żyła

Fot. Newspix

Czytaj również na Weszło:

15 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama