Wciąż nie znamy oficjalnych kandydatów w wyborach na stanowisko prezesa PZPN, ale coraz bardziej prawdopodobne, że w walce o fotel zmierzą się Cezary Kulesza i Paweł Wojtala. Wojtala, który niedawno został wybrany prezesem Wielkopolskiego ZPN, w rozmowie z Weszło zarzuca szefowi federacji, że ten obawia się prawdziwej kampanii wyborczej, uprawia „szeptanki” i stosuje nieczyste, polityczne gierki, jak próba blokowania udzielania rekomendacji swojemu kontrkandydatowi oraz wyciąganie spraw prywatnych w celu oczernienia go. Porusza też kwestię problemów, jakie dostrzega w PZPN i rozlicza obecną władzę z tego, co udało i czego nie udało się zrobić.

Jak było na spotkaniu ze Zbigniewem Bońkiem, Wojciechem Cyganem i Łukaszem Czajkowskim? Waszą czwórkę przyuważono w Warszawie.
Bardzo sympatycznie. To nie był jakiś tajny bunkier, tylko bar hotelu Regent, gdzie spotykamy się przed meczami reprezentacji czy zarządami PZPN. Oglądaliśmy wspólnie spotkanie Hiszpanii z Holandią, czyli naszych potencjalnych rywali w eliminacjach mundialu.
Nie żartujmy, że panowie się tam spotkali, żeby obejrzeć mecz.
Wie pan, jak to mówią, mecz to pretekst…
Czyli zawiązaliście koalicję wyborczą?
Proces wyborczy jeszcze się nawet nie rozpoczął, rekomendacje nie zostały wysłane. Istnieje jednak duża grupa ludzi, która widzi przestrzeń do większego i szybszego rozwoju PZPN oraz polskiej piłki. Ludzie ci uważają, że wiele rzeczy mogłoby być zrobione lepiej. Według narracji, którą od miesięcy sufluje otoczenie prezesa Kuleszy, kontrkandydata nie będzie, wybory są więc właściwie wygrane, a sprawa zamknięta. Ale to nieprawdziwa narracja. Są ludzie, którzy chcą zmian na lepsze.
Ale prezesowi łatwo mówić, że nie ma kontrkandydata, skoro on się nie ujawnia. Andrzej Padewski też nie powiedział „startuję”, tylko „może wystartuję”.
Myślę, że Andrzej chciał pobudzić środowisko do działania. I bardzo dobrze. To wieloletni prezes związku, który rozumie, że motorem zmian jest właśnie działanie. Niewielu jest ludzi w środowisku, którzy tak jak Andrzej znają problemy piłki amatorskiej. Uważam, że wielkim błędem byłoby niewykorzystanie tego doświadczenia. Ale jeśli chodzi o udział w wyborach, to Andrzej raczej nie wystartuje.

Zbigniew Boniek i Paweł Wojtala w 2017 roku
Wojciech Cygan?
Wojtek to fachowiec, który doskonale zna specyfikę pracy w klubie. Najpierw w GKS Katowice, a teraz z sukcesami w Rakowie. Rozumienie środowiska i jego kłopotów to jeden z największych atutów Wojtka. Chce rozwiązywać problemy. Niestety w obecnej kadencji nie zawsze był wysłuchiwany z należytą uwagą, a czasami jego inicjatywy były wręcz blokowane. Chociażby ta niepoważna historia z przepisem o młodzieżowcu…
To przykład, że w polskiej piłce jest za dużo wzorców z polityki.
Sprawa młodzieżowca stała się kwestią osobistą, co na takim poziomie zarządzania nie powinno się zdarzyć. Zresztą to była jedna ze sztandarowych obietnic wyborczych Cezarego Kuleszy. I przez trzy lata nie zadziało się w tej sprawie nic, a decyzję podjęto dopiero po tym jak kluby się wściekły i tupnęły nogą w Jachrance.
One tupały nogą przez kilka lat i nic się nie działo.
To niestety charakterystyczne dla obecnych władz PZPN, że decyzje są rozmywane, robi się wszystko, aby ich nie podejmować. Dopiero gdy wiele ważnych osób powiedziało „dość”, gdy zainteresowały się tym media, w cudowny sposób doszło do zmiany podejścia. I tu dochodzimy do sedna sprawy – czy strach wyborczy powinien być jedynym motywem działania? Przecież prezesa Kuleszę wybrano także dlatego, że postrzegany był jako człowiek, który zna kluby lepiej niż Zbigniew Boniek. Wywodził się zresztą z jednego z nich, Jagiellonii. Po czterech latach rozmawiając z przedstawicielami klubów Ekstraklasy i 1. ligi nie mam przekonania, że czują się dzisiaj lepiej reprezentowane niż wcześniej.
Szkolenia, Gen Z i wyborcze gierki. Co naprawdę dzieje się w Jachrance?
No dobrze, skoro więc nie Padewski i nie Cygan, to wychodzi na to, że pan.
Proszę pozwolić, że jeśli podejmę ostateczną decyzję o starcie, to ogłoszę ją we właściwym momencie i we właściwy sposób. Ale jestem gotowy do rywalizacji. I dokładnie to samo mówię podczas swoich spotkań z przedstawicielami związków czy klubów w całej Polsce. Jeśli takie będzie oczekiwanie i poparcie, to podejmę rękawicę.
Przegląd Sportowy Onet pański start już ogłosił, przy okazji przypominając, że ma pan problemy prywatne. Wisi nad panem sprawa o uszczuplenie majątku jednej z rodzinnych spółek, którą co prawda sąd oddalił z uwagi na błędy prokuratury, ale – jak twierdzi PS Onet – postępowanie będzie kontynuowane.
Za długo jestem w piłce, żeby nabierać się na takie numery. Nagle po publikacji zdjęć z hotelu Regent robią wielki tekst pełen półprawd i nieprawdziwych sugestii. Do mnie oczywiście nikt z redakcji nie zadzwonił. Bo gdyby zadzwoniono, to cała przedstawiona tam narracja ległaby w gruzach. A skąd ta narracja pochodzi, to bardzo dobrze wiem. Z otoczenia prezesa Kuleszy.
Bo pominięto fakt, że cała sprawa jest następstwem pańskich zmagań ze stalkerem, który regularnie zatruwa pańskie życie? Ten człowiek rozsyłał szkalujące pana materiały do klubów i działaczy. Nielegalnie pana podsłuchiwał i wysyłał stenogramy nawet do prezydenta Polski. Składał nieprawdziwe donosy, zgłaszał pana na policję, podczas ślubu pańskiej córki rozrzucił pod kościołem szkalujące pana ulotki.
PZPN z tego powodu zawiesił mnie w prawach członka zarządu. Ale wkrótce sąd odmówił zajęcia się tą sprawą. I to dwukrotnie. Ta decyzja jest prawomocna. Po jednoznacznych opiniach prawników PZPN zostałem więc odwieszony, zresztą jednogłośnie i to na wniosek prezesa Kuleszy. Dodatkowo pan, który wysyłał na mnie różne rzeczy, został skazany prawomocnym wyrokiem za nielegalne podsłuchy. Każda, absolutnie każda przesłanka przemawia na moją korzyść. A teraz słyszę, że prezes Kulesza nagle dzwoni po Polsce i opowiada na mój temat niestworzone rzeczy. Można i tak. Niektórzy się z tego śmieją i później opowiadają mi to jako anegdoty.
Zatrute życie Pawła Wojtali. Stalking to tortura
Pan miał chyba kiedyś dobre relacje z prezesem Cezarym Kuleszą.
Zawsze się szanowaliśmy, dlatego dobrze mu życzę i liczę, że w czwartek dostanie się do Komitetu Wykonawczego UEFA. Polska jako duża federacja musi być tam reprezentowana. Trzymam więc kciuki za jego wybór. Ale jednocześnie nie podobają mi się metody ekipy Kuleszy: szeptanki, półprawdy, niedomówienia, ploteczki. To są najgorsze metody ze świata polityki, a nie czysta, sportowa walka.

Cezary Kulesza i Paweł Wojtala
To o tyle nieeleganckie, że prezes Kulesza dobrze zna źródło tej sprawy. Był wzywany na świadka w sprawie rozwodowej pana partnerki. Przecież musi wiedzieć, że to stalker zatruwa panu życie.
Nie można mnie zaatakować niczym innym, bo mam ciekawą piłkarską przeszłość, z sukcesami zarządzam dużym związkiem wojewódzkim, jestem niezależny finansowo. No to próbują rzucać we mnie tym, co mają pod ręką. Dla mnie ten artykuł to był o jeden most za daleko. Bo jeśli ludzie prezesa szczują na obecnego członka zarządu PZPN, to mówię: nie ma na to mojej zgody. Dziś zdarzyło się to mnie, a jutro zdarzy się innemu koledze.
Można spytać: po co wkręcać się w wyścig wyborczy, skoro oznacza to, że pańskie sprawy prywatne wrócą na nagłówki?
A dlaczego miałbym się takim metodom poddawać? Powiem panu szczerze: Jest dokładnie odwrotnie. Takie nieczyste zagrania tylko mnie bardziej mobilizują do działania. Poza tym sprawa, o której rozmawiamy to sprawa prywatna, nie ma żadnego związku z moją działalnością w piłce – ani w WZPN, ani w PZPN. To nie ma znaczenia, znaczenie ma to, że przez dziewięć lat w Wielkopolskim ZPN zapracowałem na wynik wyborczy: 98% głosów za kolejną kadencją. Ja chcę dyskutować o polskiej piłce i o tym jak ją rozwijać, a nie wyciągać sobie sprawy z życia prywatnego i działalności biznesowej. Ale jest takie przysłowie: kto mieczem wojuje, od miecza ginie.
Problem stanowi też zbieranie rekomendacji pozwalających na start w wyborach w PZPN.
To nie rekomendacje są problemem, tylko mentalność ludzi i ich pomysł na zabetonowanie wyborów. Skoro wykonałeś rewelacyjną pracę, to daj środowisku ją docenić. Ktoś, kto jest pewny siebie i swoich osiągnięć, nie musi namawiać do wyrzucenia drugiej rekomendacji do kosza. I składać obietnic, że jak się odda dwie, to można liczyć na miejsce w zarządzie. Albo przypominać, że zaraz zaczyna się proces licencyjny… To pokazuje patologię, która nie powinna się nigdy wydarzyć. Czy ktoś słyszał wcześniej o takich metodach? Czy Boniek lub Lato dzwonili i mówili: jemu nie dawajcie! Nie przypominam sobie takich sytuacji.
Brudna wyborcza gra już trwa? Obóz Kuleszy chce zabetonować wybory
Widzę, że pana mierzi to, że wybory w PZPN są o tym, kto i co komu obieca, a nie o tym, kto co chce zrobić.
Zdecydowanie. Polityka to nieodzowny element tej układanki. Z kimś trzeba do wyborów iść, ci ludzie muszą wiedzieć, co chcą robić, jaki mają pomysł – przynajmniej ramowy. Ale za dużo jest w tym brudnej polityki, tej najgorszej, a za mało sportu. Obecna władza nie martwi się pomysłami, tylko rekomendacjami. Obiecać można wszystko, nawet te same rzeczy kilku osobom, co się zdarza. Problem w tym, że ci ludzie ze sobą rozmawiają, nawet jeśli są po różnych stronach barykady. I znają te obietnice.
W środowisku jest dużo osób rozczarowanych tym, jak wygląda obecnie PZPN?
A pan nie jest? Ludzie są rozczarowani. Głównie sposobem zarządzania i klimatem wokół związku. To grupa, która ujawnia się w rozmowach indywidualnych, bo znaleźliśmy się w sytuacji, w której gdy masz inne zdanie, to natychmiast stajesz się wrogiem. Problem z tym ma szczególnie wiceprezes Henryk Kula, który uważa, że kto nie z nimi, ten przeciwko. I nakręca całą tę akcję blokowania innych kandydatów.
Henryk Kula zablokował temat wart miliony. Kluby wściekłe
Czyli w PZPN najbardziej brakuje dyskusji?
Czasami wydaje mi się, że związek chce tylko przetrwać. Jak coś się odłoży, to może nie będzie trzeba niczego z tym robić. I minie rok, dwa. Taki sposób zarządzania to działanie poprzez niedziałanie. Tymczasem trzeba podejmować decyzje, nawet niepopularne, z najlepszą wiedzą i intuicją.

Adam Kaźmierczak i Paweł Wojtala
Nie za dużo jest w PZPN przaśności?
Były sytuacje, które nie powinny się wydarzyć, które można było przewidzieć i zneutralizować. Przykład idzie z góry. A w tak dużej organizacji, która jest pod nieustannym okiem mediów, o wizerunek trzeba dbać na każdym kroku.
Tymczasem w tej organizacji potrafili zrobić problem z Superpucharu Polski, którym żyjemy od ośmiu miesięcy, podczas gdy zwykle jest on tematem na trzy dni przed i trzy dni po meczu.
Takie rzeczy wymagają jasnych regulacji, narzuconych od początku. Mecz o Superpuchar powinien być rozgrywany tydzień przed startem Ekstraklasy i kropka. Szkoda, że stosowna zmiana w regulaminie nastąpiła dopiero po wielomiesięcznym zamieszaniu, które bardzo źle wpłynęło na wizerunek PZPN i prestiż samych rozgrywek. To zresztą niejedyna sprawa, która wymaga pilnej zmiany.
Co jeszcze trzeba poprawić?
Musimy przejść do ofensywy w sprawie szkolenia. Dla mnie to temat fundamentalny, kluczowy dla przyszłości polskiej piłki. Nie ukrywam swojego rozczarowania zmianami, które zaszły w tym obszarze – a raczej ich brakiem. PZPN powinien łączyć środowisko, współpracować nie tylko z klubami, ale też z uczelniami, ekspertami, trenerami, by budować nowoczesny model szkolenia i zarządzania piłką. Federacja musi wreszcie być liderem w obszarze szkolenia. Mamy też piłkę amatorską, którą musimy nieustannie bodźcować, zachęcać, żeby ludzie wybierali futbol jako formę rekreacji. Piłka nożna powinna być w Polsce sportem absolutnie masowym. 400 tysięcy zawodników i zawodniczek to jak na tak duży kraj zdecydowanie zbyt mało.
Pan wprowadza reformy szkolenia w Wielkopolskim ZPN. Jakimś się pan pochwali?
Stworzyliśmy na przykład projekt „Dziewczyny do piłki”. To taki SKS, który prowadzą nasi trenerzy w szkołach. Kolejnym przykładem są „Kadry regionów”, czyli program dodatkowych darmowych szkoleń dla najzdolniejszych piłkarek i piłkarzy z całego regionu. Próbujemy zbudować drogę do kadr wojewódzkich, bo to moment, w którym zawodnicy i zawodniczki idą wyżej. Widzimy na przykład, jak trudnym momentem jest zmiana szkoły z podstawówki na liceum. Tam jest odpływ zawodników, bo dzieci zmieniają miejsce zamieszkania. Zachęcić trudno, utrzymać jeszcze trudniej. Ale robimy, co się da.
Wojtala o Wielkopolskim ZPN: Gotowych odpowiedzi nie ma [WYWIAD]
Był też pomysł usunięcia wyników z piłki młodzieżowej, który wprowadziliście najpierw wy, potem PZPN.
Część spraw takich jak ta, trzeba oddać specjalistom, którzy muszą przekonać nas, że warto. Najważniejsze rzeczy powinny być dziełem osób, które są blisko tych tematów, są w nie zaangażowani od lat. Dzięki tej zmianie uspokoiła się rywalizacja pozaboiskowa – wśród trenerów, rodziców. Nie byłem zwolennikiem tego pomysłu, przyznaję. Ale zaufałem ludziom z wydziału szkolenia, którzy postulowali to od lat.
W związku podobnych zmian w ostatnich latach brakowało?
Próby były, chociażby mobilna akademia MAMO, to przecież nasz pomysł z Wielkopolski, który na komisji technicznej przedstawił Andrzej Juskowiak. Dziś to projekt ogólnopolski. I świetnie. Podam przykład w drugą stronę: zamiana halowego pucharu prezesa na turniej jeden na jednego to jeden z absurdów tej kadencji. To propagandowe narzędzie, które niczego nie daje.
Aczkolwiek za to, jaki wybór mamy obecnie w reprezentacji Polski, trzeba obciążyć Zbigniewa Bońka. Zaniedbania w szkoleniu z tamtych lat sprawiają, że roczniki, które wchodzą w wiek reprezentanta, wyglądają biednie.
Na poziomie juniorskim utalentowanych zawodników wciąż nie brakuje. Zresztą nasze kadry juniorskie radziły sobie w ostatnich latach naprawdę obiecująco. Największym wyzwaniem jest jednak przejście z piłki juniorskiej do seniorskiej. Z tym sobie ewidentnie nie radzimy, gubimy po drodze wiele talentów. I tu są największe rezerwy moim zdaniem.
Uważam też, że należy wreszcie skończyć ze sztuczną rywalizacją między piłką amatorską i profesjonalną. Są licytacje: kto i ile dostał? Przecież nie chodzi o to, żeby rozdawać pieniądze, tylko je inwestować. I zarówno piłka amatorska, jak i profesjonalna są tutaj tak samo ważne. Jako prezes jednego z większych związków na co dzień współpracuję zarówno z małymi klubami, jak i z tymi, które rywalizują w 2. lidze, 1. lidze, a także w Ekstraklasie. Dlatego wiem, jak ważne jest, by myśleć zarówno o podstawie piramidy – małych akademiach, lokalnych klubach – ale też o jej szczycie, czyli akademiach profesjonalnych klubów. To stamtąd ostatecznie piłkarze trafiają do reprezentacji. To trend widoczny w całej Europie.

Paweł Wojtala
Ludzie, patrząc na PZPN Cezarego Kuleszy, chcą zmian, ale chcą też konkretów. Żeby nie wyszło, jak w polityce: naszym programem jest to, że oni robią źle.
Ja nie należę do krytyków z opaską na oczach. Nie uważam, że polska piłka potrzebuje dzisiaj rewolucji. Potrzebuje mądrych zmian. Na przykład polska piłka klubowa w ostatnich latach zrobiła ogromny krok naprzód. Mamy coraz silniejszą ligę, bardzo dobrą infrastrukturę, mecze przyciągają kibiców zarówno na stadiony, jak i przed telewizory, a poziom sportowy rośnie. Awans do TOP 15 rankingu UEFA to duży sukces. Mam nadzieję, że to osiągnięcie będzie impulsem do dalszego rozwoju i na tej 15 się nie zatrzymamy.
Doceniam też działania Szkoły Trenerów, powstanie kursu na dyrektora sportowego i dyrektora akademii. Uważam jednak, że ciągle są rzeczy do poprawienia. Przede wszystkim w obszarze szkolenia, ale też w kwestiach sędziowskich, marketingu i komunikacji. Przyszły prezes powinien być otwarty nie tylko na swoje otoczenie. Dobrze jest działać w swoim gronie, ale warto też posłuchać, dlaczego ktoś ma inne zdanie. Ja mówię otwarcie: nie znam się na wszystkim. Mam swoją opinię, ale chcę zderzać ją z fachowcami.
Brakuje wam u Kuleszy przedwyborczych rozmów o tym, co można poprawić w PZPN?
Prezes jest zaangażowany w proces wyborczy, ale do Komitetu Wykonawczego UEFA. Wcześniej też bardzo rzadko wychodził do ludzi, żeby opowiedzieć, jak chciałby działać. Sam bezpośrednio mówi tylko to, co przekazał na zjeździe wyborczym: „Panowie, znacie mnie!”.
Koalicja zwiera szyki przeciwko Kuleszy. W PZPN zrobiło się nerwowo
Może jednak to wystarcza, skoro pierwsze wybory wygrał w cuglach, a i teraz twierdzi, że wygraną ma w kieszeni?
To zwykły blef, gra wyborcza. Wygodnie jest wmawiać, że przeciwnik nie ma szans, żeby zniechęcić opozycję, nie dopuścić do dyskusji. Zresztą sytuacje jak ta z przepisem o młodzieżowcu pokazują, że opozycja jest, że istnieje grupa ludzi, która nie jest zadowolona z tego, co się dzieje. Mimo to otoczenie prezesa dalej sufluje narrację o tym, że rywala nie będzie, a gdy o takim mówią media, zaczynają się dziwne telefony i próby dyskredytacji. To wszystko wynika ze strachu przed prawdziwą kampanią.
Czymś takim jest próba odsuwania od działań i wpływów, jak w przypadku Wojciecha Cygana, gdy prezes Kulesza obdzwaniał przedstawicieli klubów, namawiając ich, żeby nie dopuścili Cygana do Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA?
Dzwonił, ale było już za późno. To zresztą kolejny dowód na to, że demokracja w naszym środowisku to duża wartość. Prezes Kulesza Wojtka nie chciał, ale chciały go kluby Ekstraklasy. I wybrały tak, jak uważały za słuszne.
Teraz podobno Cygan ma zostać zmarginalizowany, schowany podczas Superpucharu Polski.
Zupełnie tego nie rozumiem. Wiem, że Adam Kaźmierczak formalnie jest pierwszym wiceprezesem, ale jest też wiceprezesem od piłki amatorskiej. Wojciech Cygan zajmuje się natomiast piłką profesjonalną, więc powinien być obok niego. Jeśli tak się nie stanie, to będzie to małostkowość.
Czyli Kulesza w pańskiej ocenie zamknął się na krytykę i różnorodność, jest małostkowy, podczas gdy wy oferujecie otwartość i dyskusję?
Nie mówię o samym prezesie, ale o jego otoczeniu. Gdyby ta ekipa zrobiła wszystko dobrze, gdyby wszyscy byli zadowoleni z tej kadencji, to przecież nie byłoby w ogóle dyskusji o kontrkandydacie. Ale dyskusja jest, jest też strach przed opozycją. Bo kiedy dojdzie do merytorycznej debaty, to polityczne gierki zza kulis nie wystarczą.

Gdy pan „kruszył beton” w Wielkopolsce, uchodził pan za osobę nowoczesną. Mnie osobiście w PZPN brakuje zerkania w kierunku technologii, nowinek. Szybki upadek PZPN Invest pokazuje, że nie ma na to pomysłu, podczas gdy związki w Finlandii, Czechach, na Bałkanach, idą w tym kierunku.
PZPN powinien mieć budżet na takie rzeczy, powinien inwestować. Trzeba wymyślić właściwy mechanizm, bo bywają projekty czy startupy, które służą głównie do wyciągania pieniędzy, ale rozsądek podpowiada, że w innowacje trzeba iść, bo to inwestycja w przyszły wynik. Warto też być otwartym i korzystać z rozwiązań, które już sprawdziły się w innych krajach. To bardzo ciekawe pole do zagospodarowania. Wiąże się z tym oczywiście ryzyko, ale warto takie ryzyko podejmować. W Wielkopolskim ZPN napisaliśmy na przykład własny program licencyjny dla niższych lig. Rozwinęliśmy go na tyle, że zbliżamy się do momentu, w którym będziemy mogli podpytać kolegów, czy nie chcieliby go od nas wykupić.
PZPN Invest. Narodziny i śmierć pomysłu na innowację
Nie bałby się pan być prezesem PZPN po Robercie Lewandowskim, w czasach, które zapowiadają się na gorsze? Wynik reprezentacji Polski zawsze odbija się na związku.
Nie należę do ludzi strachliwych. W Lidze Mistrzów rywalizowałem z Borussią Dortmund, która wygrała całe rozgrywki, i nie pękałem. W Bundeslidze grałem przeciwko największym niemieckim klubom. Byłem też reprezentantem Polski. I wiem, że kiedy ma się odwagę i ambicję, to wszystko jest możliwe. Dlatego nie obawiam się merytorycznego starcia z kimkolwiek. Jak w westernach, oko w oko. Nie podobają mi się natomiast brudne gierki. To nie mój styl. Moim stylem nie jest też marudzenie. Do Wielkopolskiego ZPN wszedłem, gdy wiele rzeczy trzeba było zmienić. To była inna era, ale przeprowadziliśmy te zmiany. Polska piłka i PZPN nie są dziś w aż tak trudnej sytuacji. Jest duży potencjał. Zarówno w piłce klubowej, jak i reprezentacyjnej. Na zmianę pokoleniową w kadrze realnie nie mamy wpływu. Musi się dokonać. Jednak patrząc na to, gdzie są nasi piłkarze, w jakich grają klubach, powinno to wyglądać mimo wszystko dużo lepiej. Nie szukajmy wymówek na siłę.
WIĘCEJ O PZPN NA WESZŁO:
- Kulesza w UEFA dzięki… rosyjskiemu? Ujawniamy kulisy wyborczej walki
- Kuleszy kłopoty z wiceprezesami. W PZPN nadchodzi rewolucja?
- Kulesza dla Weszło: Nie miałem przyjacielskich relacji z poprzednią władzą
- Wyścig o władzę w PZPN rozpoczęty!
- Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix