Reklama

O dwóch takich, co odskoczyli reszcie stawki

redakcja

Autor:redakcja

24 lipca 2020, 09:03 • 4 min czytania 16 komentarzy

Jednym z największych problemów Legii Warszawa przed nowym sezonem jest fakt, że do gry nie jest i w najbliższym czasie nie będzie zdolny Marko Vesović. Można oczywiście czarować się, że to tylko prawy obrońca, dla którego bez większego trudu da się znaleźć wybieganego i nieustępliwego zastępcę, ale to – no właśnie – czarowanie. Zaklinanie rzeczywistości. Czarnogórzec wnosił do gry drużyny Aleksandara Vukovicia znacznie więcej. I gdy tak sobie popatrzymy na ligę, to po tym sezonie potrafilibyśmy wskazać tylko jedno zastępstwo jeden do jednego. Alana Czerwińskiego. 

O dwóch takich, co odskoczyli reszcie stawki

Sęk w tym, że to już piłkarz Lecha Poznań, więc nic z tego. Oczywiście mówimy tylko o ocenie na podstawie boiskowych dokonań w rozgrywkach 19/20. Nikt oczywiście nie neguje tego, że Robert Gumny czy Karol Fila byliby w stanie w Legii świetnie się rozwinąć. Ale w zakończonym przed chwilą sezonie mieli oni swoje problemy. Pierwszy ze zdrowiem, a drugim z formą, bo zjazd zaliczył jednak duży, dostosowując się mocno do ligowej szarzyzny.

Nie ma co kryć – prawa obrona to najgorzej obsadzony w tym sezonie ranking. Wybiło się dwóch gości, a dalej musieliśmy kombinować jak prezes średniaka w trakcie okienka. Tę dwójkę już wymieniliśmy, ale jeszcze kilka zdań im poświęcimy. Vesović po przerwie spowodowanej pandemią był najlepszym piłkarzem w całej lidze bez podziału na pozycję. A i przed nią wyróżniał się na duży plus. Ostatecznie ma mocno rwany sezon, bo stracił jego końcówkę przez zerwanie więzadeł, a jesienią miał drobniejsze problemy ze zdrowiem oraz był oszczędzany na mecze w pucharach, jednak niezależnie od tego, jak to wygląda na Transfermarkcie, trzeba powiedzieć, że był to jego najlepszy czas w karierze od dawna. A już na pewno od kiedy zameldował się w stolicy.

Z kolei Alan Czerwiński trochę stracił na początku, gdy Ben van Dael upierał się przy wystawianiu go na skrzydle. Później nowy nabytek Kolejorza udowodnił, że jego miejsce jest na prawej stronie defensywy. Podobać mogło się też to, że do końca nie odpuścił, choć już dużo wcześniej było wiadomo, że wyląduje w Lechu. Trafił mu się jeden, może dwa słabsze mecze. A poza tym chodził po swojej flance jak przecinak, notując fajnie liczby (gol i osiem asyst).

Dwóch się wybija, a co z resztą?

No i niestety trzeba iść dalej. Cornel Rapa jeszcze jest w porządku – pograł cały sezon i dołki, w które wpadał, nie były dość głębokie. Żałować może Łukasz Broź, który w listopadzie zerwał więzadła. Uznaliśmy jednak, że wcześniej grał na tyle dobrze (poziom Vesovicia), że warto dać go aż na czwarte miejsce. Kontrowersyjnie, wiemy, ale trzeba zwrócić uwagę na konkurencję. Robert Gumny uzbierał w lidze prawie 400 minut więcej, no ale zgodzimy się chyba, że nie wyglądał tak, jakby miał za chwilę pobić rekord transferowy ligi. Więcej – nie wyglądał tak, jakby miał gdzieś pójść za cztery bańki.

Reklama

Martin Konczkowski i Bartosz Rymaniak? Oni też nie przebili progu dwóch tysięcy minut spędzonych na ligowych boiskach (pierwszy przeskoczył Brozia tylko o 150 minut). Obaj prezentowali się solidnie i taką klasę od nas dostali. Ale też nie da się pozbyć wrażenia, że coś poszło tu nie tak. Konczkowski w poprzednim sezonie sprawdził się jako skrzydłowy, ale w tym wyglądał już gorzej, gdy był ustawiany wyżej. Poza tym trochę kolejek stracił przez uraz. Z czasem wrócił do defensywy, posadził na ławce Rymaniaka, który wyglądał w porządku. Ale też nie tak, jak za czasów Korony Kielce, gdy zamknął nam swoją grą mordy.

Wójcicki? Niezły piłkarz, trochę niedoceniany, pewnie pomoże Zagłębiu. Ale też nie ma co robić z niego Piszczka, który oszukuje metrykę. Doszło nawet do tego, że w obliczu bryndzy postanowiliśmy wyróżnić Bohdana Butkę (a myśleliśmy też nad Stavrosem Vasilantonopoulosem). To oczywiście bardziej symboliczne wskazanie (stąd klasa „E”), gdyż Ukrainiec zaliczył tylko 10 występów (najmniej spośród wszystkich docenionych graczy bez względu na pozycję). Po prostu szanujemy to, jak rozwiązał chwilowy problem Kolejorza z obsadą prawej obrony. A gdyby dołożył jeszcze dziesięć meczów na podobnym poziomie, spokojnie wskoczyłby do trójki.

Na dokładkę Jakub Bartkowski, bo uznaliśmy, że był jednak trochę pewniejszy od Grzegorza Szymusika, Karola Fili, Cezarego Stefańczyka czy nawet Borisa Sekulicia, który jesienią zaliczył lekki zjazd, a zimą czmychnął do MLS.

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...