Reklama

Walka do NSAMEGO końca – Legia eliminuje Banika!

Kamil Gapiński

31 lipca 2025, 23:18 • 3 min czytania 76 komentarzy

Jean-Pierre Nsame był dziś w takim gazie, że z rozpędu wykończyłby chyba nawet legendarną bazylikę Sagrada Familia. Co miał okazję – bum, strzelał gola. Problem w tym, że dwie z tych bramek Kameruńczyk zdobywał z minimalnych spalonych, dlatego kibice Legii przez wiele minut mogli drżeć o awans do III rundy eliminacji Ligi Europy. Ostatecznie udało się go wywalczyć, więc teraz na Wojskowych czeka… Karol Angielski wraz z kolegami z AEK-u Larnaka.

Walka do NSAMEGO końca – Legia eliminuje Banika!

Zwrotu “jak w czeskim filmie” używamy wtedy, gdy chcemy określić sytuację absurdalną, niezrozumiałą, pokręconą. Taką właśnie był gol Banika w 15. minucie meczu. Przed trafieniem Erika Prekopa Legia totalnie dominowała na boisku, strzeliła nawet gola, ale rzeczony Nsame był na minimalnym spalonym po podaniu Rafała Augustyniaka. Niestety, wystarczyła chwila nieuwagi i Banik skarcił gospodarzy. Jego piłkarze mogli sobie wtedy przypomnieć jedno z najsłynniejszych powiedzonek legendarnego Wojaka Szwejka: Jak tam było, tak tam było, zawsze jakoś było. Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.

Reklama

Legia Warszawa – Banik Ostrawa 2:1. Los to figlarz. Po przerwie w końcu sprzyjał Wojskowym

Na szczęście po golu dla Czechów z legionistów nie zeszło powietrze. Więcej – ciągle niestrudzenie parli do przodu, szczególnie mogli się podobać Paweł Wszołek i Ryoya Morishita, którzy mieli na skrzydłach fantazje podwórkowych grajków, ale brakowało im skuteczności. I timingu – Polak zagrywał piłkę do Nsame, który znowu trafił do siatki, ale niestety, Paweł był wcześniej na minimalnym spalonym. Człowiek patrzył na to wszystko i myślał, że Legii brakuje dziś potrzebnego na boisku farta i jeśli to się szybko nie zmieni, awans diabli wezmą.

Jednak pamiętajmy – los to figlarz. To, że sprzyja jednej drużynie, za cholerę nie oznacza, że znienacka się od niej nie odwróci. Banik przekonał się o tym w 74. minucie, po strzale Morishity. Mogło się wydawać, że tę próbę wybije z okolic linii bramkowej Karel Pojezny, ale zamiast tego zawodnik z Ostrawy… wstrzelił sobie piłkę do siatki.

Dało to Legii pierwsze prowadzenie w tym dwumeczu, bo przecież wcześniej wyrównał Nsame, dla którego trzecie trafienie tego wieczoru okazało się pierwszym uznanym. Tu nie mogło być żadnych wątpliwości – Kameruńczyka wybornym podaniem obsłużył Bartek Kapustka.

I kiedy powoli witaliśmy się już z gąską, sędzia zarządził jedenastkę dla gości. 2:2 i dogrywka? A gdzie tam!

Miesiące treningów na nic – znów spaprali karnego

Rok temu Banik odpadł z III rundy eliminacji do Ligi Konferencji po karnych z Kopenhagą. Piłkarze z Ostrawy wykorzystali wówczas… jedną próbę na pięć. W związku z tym trener Pavel Hapal kazał im przez wiele miesięcy regularnie ćwiczyć jedenastki. I co? I w decydującym momencie David Buchta nie był w stanie wcelować w światło bramki strzeżonej przez Kacpra Tobiasza.

Dramat Czechów radością Polaków, trzecia runda przed nami, pytanie co tam znowu pokaże Nsame? Skreślony przez Goncalo Feio napastnik strzelił gola w trzecim spotkaniu z rzędu. Jeśli sierpień będzie miał tak udany jak lipiec, tylko patrzeć jak kibice z Warszawy zaczną porównywać Kameruńczyka do najlepszego snajpera Legii ostatnich lat, Nemanji Nikolicia.

Legia Warszawa – Banik Ostrawa 2:1 (0:1)

  • 0:1 – Prekop 15′
  • 1:1 – Nsame 54′
  • 2:1 – Pojezny 74′ gol samobójczy

CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH NA WESZŁO:

Fot. Newspix

76 komentarzy

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama