Reklama

Godzinka na korcie i pora na relaks. Iga Świątek udanie rozpoczęła WTA Finals

Sebastian Warzecha

01 listopada 2025, 17:34 • 4 min czytania 2 komentarze

Dziwne były niedawne tygodnie w Azji dla Igi Świątek. Z jednej strony wygrała turniej w Seulu. Z drugiej – w Pekinie i Wuhan kompletnie jej się nie powiodło. Przed WTA Finals Polka miała jednak chwilę by wypocząć i potrenować, dlatego jej obecna dyspozycja pozostawała niespodzianką. Pozytywną. W meczu z Madison Keys zagrała genialnie… ale pytaniem pozostaje na ile to zasługa kiepskiej postawy jej przeciwniczki. Niemniej: Iga świetnie otworzyła turniej i przybliżyła się do awansu do półfinału.

Godzinka na korcie i pora na relaks. Iga Świątek udanie rozpoczęła WTA Finals

WTA Finals. Iga Świątek rozbiła Madison Keys!

Końcówka stycznia, Australian Open. Madison Keys zagrała wtedy dwa mecze życia z rzędu. Najpierw – po super tie-breaku trzeciego seta – pokonała Igę Świątek w półfinale. A potem w meczu o tytuł ograła Arynę Sabalenkę. Zdobyła trofeum, na które pracowała przez dekadę. Po wielu problemach, spadkach formy, urazach. To był jej moment. A potem… no nie układał się ten sezon tak, jakby mógł. Był co prawda jeszcze półfinał Indian Wells, ale to w sumie tyle z dobrych informacji. Na ogół Maddy odpadała wcześniej.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: MADISON KEYS I JEJ DROGA DO WYGRANIA SZLEMA. „MOJE CIAŁO POWOLI SIĘ ROZPADAŁO”

A potem w ogóle nie grała.

Jej ostatni mecz przed WTA Finals to długie, ponad trzygodzinne spotkanie z Renatą Zarazuą w pierwszej rundzie US Open. Amerykanka przegrała po dwóch tie-breakach, 5:7 w ostatnim secie. Potem były zmagania z kontuzją i tygodnie, nawet miesiące przerwy. W międzyczasie fani zauważyli, że Amerykanka między innymi zmieniła nieco ruch serwisowy, zresztą nie pierwszy raz w karierze. A to oznaczało, że jej problemy zdrowotne mogą być bardziej uciążliwe. Do tego taka zmiana wymaga czasu, by zaadaptować się do niej w pełni. Keys go nie miała.

Stąd faworytką dzisiejszego meczu musiała być Iga. Tym bardziej, że w tym sezonie zdołała się już Madison zrewanżować – w Madrycie, mimo przegrania pierwszego seta do zera, wygrała całe spotkanie. A od tamtej pory poprawiła swoją ogólną dyspozycję.

Znakomity mecz Igi Świątek. Pierwszy mecz w WTA Finals wygrany

No i faktycznie, od początku meczu to Iga Świątek dominowała. Ostatecznie było to zresztą spotkanie, o którym trudno napisać coś więcej, bo Świątek na korcie spędziła ledwie kilka minut ponad godzinę – i to doliczając wywiad po spotkaniu – i w całości dominowała nad Keys. Tylko raz zaliczyła małą wpadkę – na początku drugiej partii, gdy dała sobie odebrać serwis. A poza tym? Profesura, znakomite granie.

Rozrzucała Amerykankę, przeganiała ją po korcie z lewej do prawej i z powrotem. Świetnie serwowała. Forehand i backhand funkcjonowały na solidnym czy wręcz bardzo dobrym poziomie. Do tego nie zwalniała ręki. Z kolei po drugiej stronie siatki widzieliśmy same problemy. Keys trafiała a to w siatkę, a to wyrzucała piłki. Serwis? Widać było, że jest w fazie prac. Sporo było podwójnych błędów, a pierwsze podanie nie wpadało tak, jakby mogło – a normalnie to spory atut Amerykanki.

Efekt mógł być tylko jeden. I był. Nawet mimo tego, że w czasie drugiej partii Madison nieco poziom swojej gry podniosła, to skończyło się 6:1, 6:2.

– Każdy, kto tu jest, powinien być dumny ze swojego sezonu – mówiła Iga po meczu. – Staram się tym cieszyć i doceniać. Świetnie jest być tu z powrotem. Po prostu jestem szczęśliwa, że mogę tu grać. Jestem zadowolona ze swojej dyspozycji. Wszystko, co trenowałam, dziś udało mi się pokazać. Zachowałam odpowiedni balans. Po Chinach włożyłam sporo pracy w przygotowania do tego turnieju. To dało mi pewność siebie. 

Większym wyzwaniem powinny być dla Igi kolejne mecze, choć i tu są wątpliwości. Bo na przykład Jelena Rybakina w ostatnich tygodniach raczej grała tenis „mieszany” – raz świetnie, raz słabo. Zagrozić Polce może Amanda Anisimova, która pokonała ją na US Open, a potem wygrała też turniej w Pekinie. Czy jednak podobnie będzie grać w WTA Finals – przekonamy się. Mecz tych dwóch zawodniczek jeszcze przed nami, a Iga zapewne (bo organizatorzy dopiero to ogłoszą) zagra pojutrze z tą, która go wygra.

Dziś możemy być jednak zadowoleni. Iga grała spokojnie, świetnie się prezentowała, wszystko funkcjonowało u niej bardzo dobrze. Sama mówiła, że jest zadowolona z całości swojej gry. I słusznie, to był po prostu udany mecz. Idealny na rozpoczęcie WTA Finals.

Iga Świątek – Madison Keys 6:1, 6:2

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie na Weszło:

2 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama