Reklama

„Szybkość myślenia, a nie mięśnie, decydują o sukcesie”. Przykład? Mikkel Damsgaard

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

07 lipca 2021, 16:19 • 8 min czytania 1 komentarz

Nie mam wątpliwości, że jest niezwykłym talentem, ale nie wywierajmy na niego zbyt dużej presji – mówił Claudio Ranieri, który codziennie obserwuje Mikkela Damsgaarda w klubie. Zawodnik Sampdorii Genua od dziecka był gwiazdą. Bez znaczenia, czy chodziło o ekipę na podwórku, szkolny zespół, czy młodzieżowe drużyny swoich akademii. Teraz jednak hype na niego wchodzi na zupełnie inny poziom. Nawet niezły sezon w Serie A nie dał mu tyle, ile dało mu nieco ponad 260 minut na EURO 2020. Skąd wziął się cudowny duński chłopak?

38. minuta meczu Dania – Rosja w grupie B. Duńczycy walczą o awans w ostatniej kolejce. Mikkel Damsgaard przyjmuje piłkę przed polem karnym Rosjan, jednocześnie myląc rywala. Lekka poprawka, a potem już tylko naciągnięcie cięciwy i bomba – piłka niczym wypuszczona z łuku strzała wpada do rosyjskiej bramki. Piękne trafienie, jedno z ładniejszych na turnieju.

Widziałem ze sto takich bramek Damsgaarda na treningach. Zero zaskoczenia – stwierdził w rozmowie “Goal.com” Tom Vernon, właściciel FC Nordsjaelland. Chyba nie żartował, bo Mikkel nie miał jeszcze 20 lat na karku, a już bombardował przeciwników w duńskiej ekstraklasie. Rzuty wolne, strzały z dystansu czy nawet uderzenie z połowy boiska po tym, jak golkiper wybrał się na wycieczkę w pole karne jego drużyny. Pomocnik miał dar do przeniesienia na poziom seniorski tego, co robił w piłce młodzieżowej.

Nigdy nie zapomnę jednej z jego bramek dla drużyny do lat 17. Razem z Kasprem Hjulmandem, obecnym selekcjonerem reprezentacji, oglądaliśmy mecz, a on ograł z łatwością trzech obrońców, posadził bramkarza na tyłku i wpakował piłkę do siatki. Spojrzeliśmy na siebie i wiedzieliśmy, że czas włączyć go do pierwszego zespołu – wspomina dalej Vernon.

Kim jest Mikkel Damsgaard, reprezentant Danii?

Damsgaard w szkółce Nordsjaelland był najlepszy. Dokładnie tak samo było w rodzinnym Jyllinge, gdzie zaczynał pilkarską karierę. W filmie dokumentalnym (tak, Duńczycy nakręcili o nim krótki dokument) “Il Ragazzino” wspomina, że rozpoczęcie treningów było dla niego naturalną sprawą. Ojciec nie tylko zaszczepił w nim pasję do futbolu, ale też był jego pierwszym szkoleniowcem.

Jestem mu za to wdzięczny, bo był dla mnie naprawdę wymagający. Zero taryfy ulgowej, chciał, żebym ćwiczył ciężej niż reszta i był lepszy od nich – opowiada dziennikarzom Damsgaard, przechadzając się po obiektach lokalnego klubu.

Dla Duńczyków sport jest czymś zupełnie naturalnym. Młody Mikkel nie tylko trenował w klubie, on poświęcał piłce każdą wolną chwilę. Technikę i drybling doskonalił w przerwie między lekcjami, równo z dzwonkiem wybiegając z kumplami ze szkoły, żeby dostać się na boisko. Grał na podwórku i w ogródku, w turniejach międzynarodowych i rzucając wyzwanie kolegom z innej szkoły.

Grał lepiej od nas wszystkich. Często wygrywał nagrodę dla najlepszego zawodnika na jakimś turnieju. Albo zostawał królem strzelców – wspomina Mads Clausen, jego kumpel z boiska.

Wszyscy widzieliśmy, że był na wyższym poziomie niż rówieśnicy – wtórował mu Thomas Elmer, jeden z trenerów.

Niedawno Duńczycy odgrzebali rozmowę sprzed lat, wywiad udzielony lokalnej prasie. Damsgaard powiedział, że w piłce nożnej chodzi o to, żeby się cieszyć. Żebyś miał radość z tego, co robisz na boisku. – Kiedy w życiu coś ci się nie układa, piłka może pozwolić ci o tym zapomnieć. Dobrze jest trenować samemu, poza klubem. Musisz też pamiętać o nastawieniu, chcieć się ciągle poprawiać i pracować. Jeśli to wszystko zrobisz, może kiedyś uda ci się zajść naprawdę daleko – mówił młody Mikkel, doradzając rówieśnikom.

Jednocześnie sam trzymał się swoich rad. I wszystko poszło zgodnie z planem.

Damsgaard – perełka z Nordsjaelland

Akademia Norsjaelland wyłapała go błyskawicznie. Jyllinge jeździli na wszelkie możliwe turnieje, mieli niezłą paczkę. Nie trzeba było chodzić z lupą, żeby zainteresować się tym chłopakiem. Rene Klark, skaut klubu z duńskiej ekstraklasy, wpadł jednak obejrzeć kogo innego.

Początkowo byłem zawiedziony, w pierwszej połowie grali słabo. Po przerwie strzelili jednak pięć czy sześć bramek, wyglądało to znacznie lepiej. Mikkel nie grał najlepszego meczu, jaki w życiu widziałem. Był dość wątły i niezbyt szybki, ale podejmował świetne decyzje, bardzo dobrze się ustawiał i miał wyśmienite przyjęcie. To dość nietypowe jak na 12-latka. Obejrzeliśmy go jeszcze parę razy z naszymi skautami i zaprosiliśmy na treningi do Nordsjaelland. Potem zagrał kilka test-meczów i w końcu dostał się do nas na stałe.

Alexander Riget, który prowadził drużynę z jego rocznika, także widział w nim czysty talent. Wspomina, że podczas zagranicznych turniejów Damsgaarda oklaskiwali kibice z Lizbony, rodzice dzieci trenujących w Benfice. Jednej z najlepszych akademii świata. Mikkel miał rzecz jasna trudniejsze momenty, kiedy błyskawicznie przerzucano go do starszych roczników nie zawsze z miejsca wskakiwał do składu.

Myślałem nawet nad tym, czy w ogóle chcę grać w piłkę. Musiałem rywalizować ze starszymi przeciwnikami, ale i kolegami z zespołu. Do tego dochodziła szkoła, więc nie radziłem sobie z tyloma obowiązkami. Mnie i innym dzieciakom z akademii pomagali jednak trenerzy mentalni. Dużo pracowano nad naszym nastawieniem, nad głową. Dbano o to, żebyśmy nie zniechęcili się nawet mimo niepowodzeń – tłumaczył Mikkel.

W drugim roku spędzonym z ekipą U-17 był już jej najlepszym piłkarzem. Tak przynajmniej twierdzi jego kolejny trener, Kasper Kjurland, który twierdzi, że kiedy tylko Nordsjaelland stwarzało zagrożenie na boisku, Damsgaard był w to zamieszany.

Kiedy grał u nas, ludzie dyskutowali o tym, czy fizycznie jest gotowy na kolejny krok. Nie wyglądał na takiego i myślę, że wiele klubów błędnie kierowało się takim samym myśleniem – tłumaczy Tom Vernon. – Ale co innego ma znaczenie. To szybkość myślenia, a nie biceps decyduje o tym, czy osiągasz sukces. A u Mikkela szybkość myślenia była na absolutnie topowym poziomie. Jego pomysłowość i kreatywność sprawiała, że po prostu dobrze się go oglądało. To dlatego tak szybko odpalił w Genui – dodaje.

Bez stresu do Serie A

No właśnie, Sampdoria. Klub, który ma świetną siatkę skautingową i potrafi odnaleźć doskonały materiał na pomocnika. Nie zawsze ten materiał z miejsca staje się gwiazdą – patrz Bruno Fernandes – ale jednak nie jest przypadkiem, że Portugalczyk grał w Genui. Tak jak i Lucas Torreira czy Dennis Praet. A nawet Karol Linetty – w końcu to reprezentant Polski, uczestnik EURO 2020, a nie jakiś ligowy dżemik, który za moment wyląduje w Stali Mielec. Duńczycy znów zrobili Mikkelowi świetne podłoże: najpierw zadbali o to, żeby nauczył się podstaw języka włoskiego, a dopiero potem wysłali na południe Europy. Zero miejsca na błędy. Pierwszym sezon Damsgaarda w Serie A? Dobry, bardzo dobry. 35 występów zawodnika z rocznika 2000 – nawet w takiej drużynie jak Blucerchiati, która nie należy do ligowej czołówki, może to robić wrażenie. Zwłaszcza że Damsgaard nie grał za PESEL.

Może grać na wielu pozycjach. Daje mi wiele możliwości, czy to grając w pierwszym składzie, czy wchodząc z ławki. Zawsze jest gotowy na sto procent, jestem o niego spokojny. Dużo myśli o tym, co może zrobić na boisku, jak pokazać się w ofensywie. Musi się podciągnąć w fazie defensywnej, ale jest bardzo uniwersalnym piłkarzem. To przyjemność z nim pracować – opisuje go Claudio Ranieri.

Damsgaard w pierwszym sezonie w lidze był w czołówce piłkarzy Sampdorii pod wieloma względami:

  • najwięcej celnych prostopadłych piłek
  • 4. w liczbie kluczowych podań
  • 2. jeśli chodzi o stworzone okazje strzeleckie oraz bramkowe
  • 3. najczęściej pressujący piłkarz drużyny (i 10. ligi)

Wyróżnia go jeszcze coś. Drybling. W Genui pod tym względem nie miał sobie równych (51 udanych dryblingów), w skali ligi był tuż za Piotrem Zielińskim (16. miejsce). Tak jak Polak jest dowodem na to, że nie musisz być Brazylijczykiem czy Hiszpanem, żeby mijać rywali z dziecięcą łatwością. Twierdzi, że dla niego to naturalne. Nauczył się tego jako dzieciak, z czasem tylko podpatrywał kolejne zagrania rodaków – Michaela Laudrupa i Christiana Eriksena – także swojego idola, Andresa Iniesty.

Wśród rasowych dryblerów wygląda jak intruz, niepasujący element. A jednak Damsgaard z buzią dziecka, chudymi nogami i niezgrabnymi ruchami, nie musi się niczego wstydzić. Jest szybki, a na otwartych przestrzeniach radzi sobie świetnie. Otoczony przeciwnikami też potrafi sobie poradzić, nawet mimo wątłej budowy, bo jest bardzo zwinny. Potrafi wyjść nawet z najbardziej niekorzystnej sytuacji. Z kolei stojąc tyłem do bramki, jest już jednym z najsilniejszych graczy we Włoszech. Rozkłada ręce, zgina kolana, wygina plecy i miednicę, żeby nie odkrywać piłki i ochronić się przed obrońcą. Różnicę robi także tym, jak porusza się jeszcze przed przyjęciem piłki – pisze o nim Federico Aqua, włoski analityk.

***

W Italii zaznaczają, że Damsgaard ma jeszcze sporo do poprawy. Choćby to, że we Włoszech nie zalicza już tylu asyst, ile notował w Danii, bo nawet po udanym dryblingu potrafi zbyt łatwo stracić piłkę. No i ta defensywa – za często daje się omijać, tak po prostu nie wypada. Ale na EURO 2020 widzimy, że to gość, który ma duży potencjał. Nie zjada go trema, nie przytłacza prestiż rywala ani etap rozgrywek.

Zainteresowanie Barcelony i Milanu? Być może trochę przesadzone, na fali turnieju. Ale nie jest ono bezpodstawne. Na szczęście w Genui Mikkel znów trafił na właściwych ludzi. Massimo Ferrero powiedział, że nie sprzeda go, chyba że ktoś przyjedzie do niego z walizkami pełnymi forsy. Bardzo dosłownie, bo mówi się nawet o 50 milionach euro.

Damsgaard ma więc czas, żeby dojrzeć. A my chętnie będziemy się temu dorastaniu przyglądać.

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...