Już mieliśmy się wyzłośliwiać, że Puchar Tysiąca Drużyn jest dla Pogoni Pucharem Tysiąca Kompromitacji, ale jednak nie – dzielni Portowcy wyrzucili z rozgrywek trzecioligowy Rekord Bielsko-Biała. Co prawda potrzebowali do tego dwudziestuośmiu rzutów karnych, gola na wagę dogrywki w 92. minucie, ale zwycięzców się przecież nie sądzi…
Nie no, sądzi się. Pogoń była o krok od kolejnej kompromitacji w Pucharze Polski (choćby rok temu odpadła z KKS-em Kalisz), ale pewien wstyd i niesmak po tym spotkaniu powinien pozostać. To znaczy: żadnego wypinania piersi po ordery. Prawie zanotowaliście absolutną żenadę, ale ostatecznie zmęczyliście bułę. Nie jest to powód do chwały.
Trzeba bowiem wiedzieć, że Rekord to trzecioligowiec, który dobrze sobie radzi, ale jednak w swojej tabeli uznaje wyższość rezerw Rakowa Częstochowa, przegrał już w tym sezonie z Pniówkiem Pawłowice czy Lechią Zielona Góra, a za szefa w środku pola robi tam Tomasz Nowak. Inne nazwiska mogą być kojarzone ze względu na słynniejszych posiadaczy, bo od Szczepana Muchy popularniejsza jest Anna, a Marcina Wróbla przewyższa w skojarzeniach Wróbel Tomasz.
Tyle że ten Rekord strzelił Pogoni trzy bramki i za każdym razem szczecinian kompromitował. Najpierw Tomasz Nowak załadował z połowy boiska. Potem wspomniany Mucha zdemolował Kostasa tak, że ten powinien wziąć jakieś tabletki przed podróżą do Szczecina, by z kolei nie zdemolować siedzenia przed sobą. Na koniec Rekord załadował właściwie na pustaka, kiedy dwa podanie wystarczyły, by rozklepać defensywę gości.
Timing komentatora + ten gol, piękno Pucharu Polski#REKPOG pic.twitter.com/bJxJ4YvzPp
— Denaturatowy Midas (@denaturatowy) October 18, 2022
Za każdym razem Pogoń mogła zrobić coś więcej, bo przecież wręcz klasyką jest stanie komuś przed piłką przy stałym fragmencie gry, do momentu aż odgoni cię sędzia. Niestety Portowcy choćby przy trzeciej bramce byli chyba przekonani, że nic im się nie stanie, bo są wielkimi panami z Ekstraklasy. A guzik prawda – trochę ambicji, pomysłu oraz jakości i można spokojnie klepać nawet medalistę zeszłego sezonu.
Warto podkreślić, że Pogoń nie puściła na Rekord rezerw. Owszem – w bramce stał Klebaniuk, ale dalej w pierwszym składzie mieliśmy Dąbrowskiego, Drygasa, Carlosa, Grosickiego, Kowalczyka, Malca, Borgesa, Kostasa, Stolarskiego i Zahovicia. Transfer każdego z nich do Rekordu wiązałby się z fanfarami, uściskiem dłoni prezydenta miasta i okolicznościową piosenką miejscowego zespołu. Tylko cóż, jakość nie dojechała za opinią i Rekord gości momentami po prostu obnażał. Pretensji nie może mieć do siebie jedynie Zahović, strzelec trzech bramek.
A karne, o ludzie, karne to jest wybitna historia. Zobaczyliśmy czternaście serii, więc jak łatwo się domyślić, do jedenastek musieli też podejść bramkarze – Szumera trafił w poprzeczkę, ale potem strzał Klebaniuka odbił na słupek i graliśmy dalej. Wydawało się, że to się nigdy nie skończy, naprawdę, bo zawodnicy w znacznej większości jednak trafiali i to tak, że bramkarze lecieli w drugą stronę. Ale w końcu ktoś poległ, mianowicie Camara przy swojej drugiej próbie. Chciał uderzyć tak samo, czyli delikatnie, kładąc wcześniej bramkarza, ale Klebaniuk go wyczekał. A potem Kurzawa skończył to przedstawienie.
Szkoda nam piłkarzy Rekordu – włożyli w ten mecz wiele serce, ale też naprawdę sporo jakości, takich piłkarzy jak Mucha trzeba obserwować, bo wielu napastników w Ekstraklasie ma problem z Kostasem, a ten 18-latek zmasakrował go jak uczniaka. A Pogoń… Cóż, swoje relacje z tego meczu powinna kończyć na dwóch słowach: jest awans. Wszystkie próby dostrzegania pozytywów ponad tym, będą po prostu śmieszne.
Rekord Bielsko-Biała 3:3 (11:12 w rzutach karnych) Pogoń Szczecin
Nowak 56′ Mucha 65′ Caputa 110′ – Zahović 67′ 90′ 95′
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: