Reklama

Lech może wygrać z każdym! Marcin, u ciebie wszystko w porządku?

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

20 kwietnia 2015, 10:44 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przeróżne dyrdymały padały już z ust piłkarzy, ale tym razem czujemy się w obowiązku, by na wstępie zaznaczyć – mamy do czynienia z prawdziwą perełką. Jeśli stoicie, usiądźcie. Jeśli trzymacie w rękach niebezpieczny lub cenny przedmiot, to go odłóżcie. Jeśli akuat spożywacie posiłek, zróbcie sobie przerwę. Skoro zadbaliśmy już o względy bezpieczeństwa, możemy przejść do rzeczy. Bzdura jest naprawdę piramidalna. 

Lech może wygrać z każdym! Marcin, u ciebie wszystko w porządku?

Piłkarze Lecha mają ostatnio sporo okazji, by tłumaczyć się ze swojej kiepskiej postawy. Mogłoby się wydawać, że im dalej w las, tym będzie przychodziło im to z większą łatwością, wszak – umówmy się – zazwyczaj zadanie polega tylko na powtarzaniu sloganów, z których opanowaniem nie powinno mieć problemów nawet dziecko z klas 4-6. Okazuje się jednak, że zawsze znajdzie się ktoś, kto postanowi wyjść przez szereg i dołożyć coś od siebie. W Łęcznej w rolę głupca-odważniaka wcielił się Marcin Kamiński. Odegrał ją w sposób brawurowy, szczególnie mamy tu na myśli rolę głupca.

Jeśli już nawet kibice zaczynają jechac po swoich piłkarzach, to wiedz, że coś się dzieje. Tak, Kamiński mówi o 45 minutach, w czasie których Lech nie potrafił przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Stwierdzenie to już na pierwszy rzut oka wydaje się tak absurdalne, że każe wątpić w zdolność Kamińskiego do samodzielnej oceny jakichkolwiek zdarzeń. Skoro nie udało się strzelić gola słabej Łęcznej, to niby na jakiej podstawie miałoby się to udać „z każdym”?

Reklama

Jednak zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy oglądali mecz, więc – choć nie powinniśmy – spróbujemy potraktować słowa obrońcy Lecha poważnie. Odpowiedzmy sobie na trzy szybkie pytania.

Czy Lech zdominował swojego przeciwnika w drugiej połowie?

Nie. Zagrał lepiej niż w pierwszej, był dłużej przy piłce, ale to jeszcze nie oznacza dominacji.

Czy Lech swoją grą obronną uniemożliwił Górnikowi stworzenie dogodnych sytuacji?

Nie. Pamiętamy chociażby setkę Cernycha, po której skórę Kolejorzowi uratował Gostomski.

Czy sam Lech zagrażał bramce Prusaka i możemy powiedzieć, że nie wygrał tylko przez brak skuteczności?

Reklama

Nie. Piłkarze z Poznania oddali trzy niecelne strzały i nie stworzyli sobie ani jednej bardzo dobrej okazji.

Nie, nie i nie. Po tym, co zobaczyliśmy w Łęcznej, Kolejorz powinien się raczej martwić o awans do europejskich pucharów, bo i tradycyjny eurowpierdol z taką grą wydaje się być odległą perspektywą. Piłkarz Marcin Kamiński był chyba na innym meczu, to jedyne w miarę logiczne wytłumaczenie jego słów, innego po prostu nie znajdujemy. Czekamy jednak z niecierpliwością na kolejne wypowiedzi. Np. że “Kamykowi” należy się miejsce w kadrze obok Glika.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...